Kto reprezentuje środowisko?
Dwa fakty, jakie miały ostatnio miejsce – rezygnacja członków Kapituły Odznaczeń oraz żądanie członków kadry narodowej w skokach przez przeszkody, aby został odwołany menedżer tej konkurencji, Marek Kaźmierczak – każą się zastanowić, kto jest reprezentantem całego środowiska jeździeckiego.
Zanim przejdę do rozwinięcia tego pytania, na chwilę zostańmy przy samym liście otwartym zawodników kadry narodowej skoczków do zarządu PZJ. Zawodnicy domagają się odwołania menedżera z powodu braku kompetencji i profesjonalizmu tegoż. Jednak nie podają przykładów, które obrazowałyby ten brak kompetencji i profesjonalizmu. To mi się nie podoba. Jak już się komuś zarzuca publicznie, że się nie nadaje na stanowisko, które zajmuje, to trzeba podać dowody ilustrujące taki zarzut. Inaczej stwarza to wrażenie, zwłaszcza u osób, które nie są na co dzień blisko najlepszych polskich skoczków i nie znają szczegółów, że mamy do czynienia z sądem kapturowym.
Jeśli jeszcze akapit dalej można przeczytać, że zawodnicy powołują się na paragraf 15 statutu, który mówi, że zarząd ma dbać o wysoki poziom moralny i etyczny działaczy społecznych, sędziów, zawodników, trenerów, instruktorów oraz pracowników zatrudnionych w sporcie jeździeckim, to rodzi się podejrzenie, iż w przypadku Marka Kaźmierczaka chodzi bardziej o ów „poziom moralny” niż o względy merytoryczne. Na szczęście z kuriozalnej (i prowadzonej w charakterystyczny dla obecnego zarządu) korespondencji, jaka została zamieszczona na stronie internetowej PZJ, można domniemywać, że chodzi tylko o brak kompetencji i profesjonalizmu Marka Kaźmierczaka, a nie o jego morale. Na szczęście, bo połączenie tych dwóch grzechów byłoby najgorszym z możliwych wariantów.
A dlaczego kuriozalna? Bo na stronie internetowej PZJ można przeczytać odpowiedź prezesa PZJ na list otwarty zawodników, a następnie „Odpowiedź Członków Kadry Narodowej” na list prezesa, ale nie przeczyta się tego dokumentu, od którego ta korespondencja się zaczęła. List otwarty kadrowiczów można przeczytać tylko na stronie internetowej „Świata Koni”. Po raz kolejny członkowie obecnego zarządu pokazali, że są ludźmi małego kalibru, nie publikując ważnego głosu części środowiska na stronie PZJ. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy zdecydowali się opublikować odpowiedź prezesa na ów list otwarty. Prezes odpowiada, tylko formalnie nie wiadomo na co?!
Ale czas przejść do meritum: kto jest reprezentantem środowiska?
Czy obecny, coraz bardziej krytykowany zarząd, jest tym reprezentantem? Jak najbardziej tak. Przecież został wybrany głosami delegatów, którzy są - a w każdym razie powinni być - najbardziej reprezentatywnymi przedstawicielami środowiska.
Czy 8 osób wchodzących w skład byłej już Kapituły Odznaczeń reprezentuje środowisko? Jak najbardziej tak. Czy 18 zawodników z trzech kadr: seniorów, młodych jeźdźców, a nawet juniorów (w sumie te trzy grupy liczą 29 osób) reprezentuje środowisko? Jak najbardziej tak.
Jak to się więc dzieje, że jedna część środowiska jest przeciwna obecnemu zarządowi i jego polityce, a druga go broniła, broni i zapewne będzie bronić?
To kolejny dowód na bardzo smutne zjawisko – postępującej antagonizacji środowiska. To po pierwsze.
Po drugie, napisałem, że „zapewne będzie bronić”. Sądzę bowiem, że gdyby doszło do sytuacji (w co nie wierzę), że albo Rada Związku uchwaliłaby wniosek, albo odpowiednia liczba delegatów podpisałby wniosek o zwołanie kolejnego nadzwyczajnego zjazdu wyborczego, to i tak liderzy z Hermanowa byliby w stanie zmobilizować swój „żelazny elektorat” do, tego, aby obecną władzę obronić.
Po trzecie i najważniejsze
I tak dochodzimy do najważniejszego punktu – skład delegatów. Pomińmy w tych rozważaniach skład Kapituły, bo to ciało liczyło tylko 8 osób i tylko jeden z nich jest na liście rezerwowej delegatów, a do tego 3 z nich to lekarze weterynarii, którymi mogą kierować pobudki bardziej związane z decyzjami zarządu dotyczącymi tego środowiska, niż tego, co wydarzyło się na linii zarząd – Kapituła.
Skupmy się na zawodnikach. Z 29 kadrowiczów-skoczków żaden nie jest delegatem w tym czteroleciu!
W ogóle wśród delegatów jest bardzo mało czynnych zawodników – i to jest chyba istota problemu. Ja naliczyłem ich tylko 12, a przypomnijmy, że liczba delegatów wynosi 100. Jeśli do tego uwzględnimy jeszcze fakt, że sześcioro czynnych zawodników zostało delegatami bardziej z tego powodu, że są także działaczami swoich wojewódzkich związków bądź organizatorami zawodów, to okaże się, że „czystych” zawodników jest tylko sześcioro. Nic więc dziwnego, że gdy coś się dzieje nie tak, jak ich zdaniem powinno wyglądać, to mają znikome możliwości wpływania w sposób demokratyczny, czyli poprzez głosowania, na rzeczywistość. Zostaje im droga – też demokratyczna – ale zdecydowanie mniej skuteczna: pisania listów protestacyjnych.
W niedalekiej przyszłości zawodnicy będą mogli w większym niż dotychczas stopniu wziąć sprawy w swoje ręce. Przed zjazdem poolimpijskim jesienią 2016 roku muszą się odbyć wybory nowych delegatów. Wystarczy wówczas wykazać więcej zaangażowania w sprawy swojego środowiska, a skład delegatów, a przede wszystkim proporcje, będą zupełnie inne niż obecnie.
Przy obecnym składzie nic się nie da zrobić. Obecny zarząd będzie tylko bronił siebie i swoich, w wielu przypadkach błędnych decyzji. Na wybieganie w przyszłość nie starczy im ani energii, ani woli. A w tej obronie będzie skuteczny, dzięki m. in. takiemu a nie innemu składowi delegatów.
Marek Szewczyk