Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

O woli politycznej, a właściwie jej braku

czyli los państwowej hodowli koni i Janowa jest przesądzony, cz. V
Nadesłany przez Marek Szewczyk 27.02.2019, 11:30:00 (2382 odsłon)

Jeśli napisałem, że zgadzam się w 90% z tekstem Beaty Kumanek pt. „Kilka pytań do..”, to w tym zbiorze jest też następujący pogląd - jeśli państwo chce się czuć się strażnikiem zasobów genetycznych w hodowli koni (wszystkich ras, nie tylko arabów), to powinno tę hodowlę dotować.

 

Pani Kumanek ze zdumieniem odkrywa, iż KOWR porusza się w oparach absurdu, gdyż – jak to określiła - jednocześnie chce mieć ciastko i zjeść ciastko. Ze zdziwieniem konstatuje, że cele, jakie się stawia przed stadninami koni, są wzajemnie się wykluczające. A te cele to: Stadnina będąc zarówno spółką prawa handlowego i jednocześnie mając jako główną misję zachowanie puli genetycznej, musi wypracować zysk oraz zajmować się hodowlą zachowawczą, która z definicji jest niedochodowa.

 

Pani Kumanek reaguje z pasją osoby, która miłośniczką hodowli koni arabskich została kilka lat temu. Ma więc świeże, niespaczone przeszłością spojrzenie. Prawidłowo ocenia sytuację i wyciąga logiczne wnioski.



Dlaczego więc my – mam na myśli ludzi, którzy z hodowlą koni w Polsce są związani od lat – nie mamy tej żarliwości, jaką ma pani Beata. Jeśli piszę „my” to wyjaśniam, że choć w państwowej hodowli koni pracowałem tylko przez rok, to fakt, że potem przez wiele lat o niej pisałem i umożliwiałem pisanie innym na łamach „Konia Polskiego”, mnie do tego upoważnia.

 

My – szanowna Pani Beato – już dawno straciliśmy wiarę. Przez tyle lat o tym – czyli o pożądanym modelu hodowli koni – mówiliśmy, dyskutowaliśmy, apelowaliśmy o niego, a ponieważ nie przynosiło to żadnych efektów - skrzydła nam opadły.

Trochę historii

Może przypomnę kilka faktów historycznych. W 1945 roku powołane do życia zostały Państwowe Zakłady Chowu Koni – jednostka nadrzędna nad państwowymi stadami ogierów i stadninami koni. W 1951 roku PZChK zostały przekształcone w Centralny Zarząd Hodowli Koni. Obie te jednostki podlegały pod ministerstwo rolnictwa.

 

Ciekawostką historyczną jest fakt, że na czele obu tych instytucji stał płk. Stanisław Arkuszewski, autentyczny przedwojenny komunista, który przeszedł z Samodzielną Brygadą Kawalerii szlak bojowy jako zastępca dowódcy ds. polityczno-wychowawczych, a po wojnie pełnił tę samą funkcję „politruka” w 1. Warszawskiej Dywizji Kawalerii aż do jej rozwiązania. Jego postawa pozwoliła w państwowej hodowli koni funkcjonować wielu  fachowcom mimo ich „niewłaściwej (AK-owskiej, kawaleryjskiej) przeszłości” w mrocznych czasach stalinizmu.

 

Na początku lat 1960. nastąpiły kolejne zmiany. Cała państwowa hodowla koni (stadniny, stada, zakłady treningowe) zostały podporządkowane Zjednoczeniu Hodowli Zwierząt Zarodowych (uchwała rady ministrów z 13 VI 1961), a nadzór na tymże Zjednoczeniem sprawował minister rolnictwa.

 

Taki mniej więcej model obowiązywał aż do 1989 roku. W momencie, jak zaczęły się reformy Balcerowicza, zaczęły się kłopoty państwowej hodowli koni. Przypomnę, co napisał Pan X w jednym z wpisów:

 

Chciałbym przypomnieć, że to bagno zafundował nam w 1992 roku rząd Krzysztofa Bieleckiego, który powołał do życia Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa, która przejęła stadniny zorganizowane jako spółki handlowe, później przekształconą na Agencję Nieruchomości Rolnych, a celem jej działania nie była bynajmniej poprawa i rozwój hodowli, tylko jej prywatyzacja bądź likwidacja, prawdopodobnie nawet włącznie ze stadninami arabskimi.

 

Warto przy tym przypomnieć, że AWRSP (a potem ANR) podlegała ministerstwu skarbu, a nie ministerstwu rolnictwa! Nic więc dziwnego, że cele hodowlane były na dalekim planie, na pierwszym zawsze był zysk. No i prywatyzacja.

 

Około 2004 roku nastąpiło to, co jest wielkim wrogiem hodowli, czyli przekształcanie stad i stadnin w spółki prawa handlowego. A to z kolei w momencie wejścia do Unii Europejskiej zablokowało możliwość otrzymywania dotacji od państwa.

 

W 2007 roku (w końcówce pierwszych rządów PiS) weszła nowelizacja ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, w myśl której Agencja Nieruchomości Rolnych, a wraz z nią stadniny i stada ogierów przeszły pod zarząd tylko i wyłącznie ministerstwa rolnictwa. Sporo sobie po tej zmianie obiecywaliśmy.

 

Sięgnąłem po roczniki „Konia Polskiego” z lat 2007-2008. We wstępniaku do numeru 2/2007 zapowiedziałem dyskusję na temat, jakich zmian należałoby dokonać w modelu organizacyjnym państwowej hodowli, aby podnieść ją na wyższy poziom. „Stada ogierów muszą być dotowane” to tytuł wywiadu, jaki wówczas przeprowadziłem z ówczesnym prezesem PZHK Andrzejem Wodą i dyrektorem biura Andrzejem Stasiowskim. Tytuł mówi, co PZHK uważało na najistotniejsze. W tej dyskusji wypowiadało się wiele osób, między innymi Maciej Grzechnik i wielokrotnie Marek Grzybowski („W jedności siła” nr 5/2007 czy „Dogonić Niemców” nr 10/2008 i inne w innych latach).

 

Marek Grzybowski zawsze mocno optował za tym, że państwo ma obowiązek zajmować się hodowlą koni, bo to jest część dziedzictwa narodowego z jednej strony, a z drugiej, gdyż jest to horse industry, czyli gałąź przemysłu końskiego, która daje coraz więcej miejsc pracy. A więc z tego powodu też wymaga troski państwa. Nie pamiętam już dokładnie, ale gdzieś w tych latach zaapelował też o państwowy holding. Zawsze się z jego poglądami utożsamiałem, zawsze je z nadzieją drukowałem.

 

I co? I nic! Rzucaliśmy grochem o ścianę. Żadne sensowne ruchy organizacyjne nie zostały wprowadzone. I nieważne, kto wówczas był przy władzy, czy SLD z obrotowym PSL-em, czy same SLD, czy PiS z Samoobroną i LPR, czy PO z obrotowym PSL-em.

Nie widać żadnego pomysłu

Agencja Nieruchomości Rolnych jedyny ruch, jaki wykonała, to podłączenie gasnących stad ogierów kroplówką do innych, zdecydowanie lepiej stojących finansowo tzw. spółek strategicznych. Powstało to pojęcie – „spółki startegiczne” – a więc takie, które muszą pozostać w zasobach państwowych, bo gwarantują zachowanie puli genów. Ale jak jakaś stadnina zaczynała mieć kłopoty finansowe, to jedynym rozwiązaniem okazywała się najczęściej jej prywatyzacja. I jakoś o genach już nikt nie myślał.

 

O tym, że jeszcze niedawno ANR, a obecnie KOWR nie ma żadnego sensownego pomysłu na poprawienie kiepskiej sytuacji państwowej hodowli koni, może świadczyć kilka pierwszych lepszych przykładów z brzegu. W Walewice od czasu Henryka Warszawskiego, czyli od 2004 roku, w fotelu prezesa tej stadniny zasiadało już 12 osób. Średnia wychodzi więc nieco ponad rok. Co może sensownego się zadziać w stadninie, w której rotacja prezesów przybrała tak kuriozalne rozmiary?

 

Zarówno w Janowie Podlaskim, jak i w Michałowie są obecnie pełniący obowiązki prezesów. Jak ich powoływano, podano, że niebawem zostanie rozpisany konkurs na prezesa. W Janowie to „niebawem” trwa już prawie rok? O konkursie w Michałowie też cisza. Albo ci ludzie, którzy są teraz w obu tych stadninach, się nie nadają, to trzeba im podziękować i powołać nowych, a jak się nadają – to ich mianować pełnoprawnymi prezesami. Stan tymczasowości nie sprzyja pełnemu zaangażowaniu szefa jednostki.

 

Fakt, że KOWR nie wykonuje w tej kwestii żadnego ruchu, świadczy o tym, że tam nie ma żadnego pomysłu, co robić dalej. Kto ma zresztą ten pomysł wcielać w życie? Czy jest tam ktoś, kto by miał doświadczenie w zarządzaniu stadniną? Kto sprawuje tzw. nadzór właścicielski? Po Sutkowskim był Pięta, teraz jest ktoś nowy. Nawet nie wiem kto i nie chce mi się uczyć tego nazwiska, bo za chwilę może go zastąpić ktoś nowy.

 

Pan X był pozytywnie zaskoczony faktem, że dyrektor generalny KOWR, Piotr Serafin, zaprosił na naradę hodowców. Nie prezesów, a hodowców. O tym, że to był tylko pusty gest, niech świadczy fakt, że pan Serafin owszem przywitał hodowców, ale szybko ze spotkania wyszedł, a prowadził je ktoś inny. Ten ktoś dostał zadanie, aby potem przekazać dyrektorowi wnioski. Czy szef, który zwołuje specjalne zebranie i zaprasza na nie swoich podwładnych, po to, aby sobie wyrobić własną opinię i ewentualnie podjąć jakieś kroki naprawcze, opuściłby takie spotkanie? Takie potraktowanie swoich gości świadczy o tym, że to był tylko gest. Może i miły, ale nie wierzę, że przyniesie jakieś konsekwencje dla hodowli.

Nie było, nie ma i …

Mowa o woli politycznej, by wdrożyć w życie sensowny schemat organizacyjny i ustawami zagwarantować państwowej hodowli konieczne dotacje, aby mogła stać na straży puli genów.

Taka wola była w Polsce międzywojennej. Była też za stalinizmu i socjalizmu. Zabrakło jej po 1989 roku. I nadal brakuje.

 

Tyle, że w międzywojniu mieliśmy w Polsce 40 pułków kawalerii i 11 dywizjonów artylerii konnej. Koń był więc ważnym „sprzętem wojskowym” mającym istotne znaczenie dla obronności kraju. A poza tym pełnił ważną rolę w rolnictwie i transporcie. Tuż po wojnie koń przestał być „sprzętem wojskowym”, ale nadal był ważny, jako siła robocza w rolnictwie.

 

Dlaczego po roku 1989 państwo nadal miałoby się troszczyć o hodowlę koni. Jaką rolę w funkcjonowaniu państwa pełnią obecnie konie? Do czego w istocie służą?

 

Marek Serafin, jak był ministrem rolnictwa w rządzie PO-PSL, miał taką mniej więcej filozofię: konie to zabawka bogatych ludzie, więc niech oni się nimi zajmują, nie państwo. Niestety, nie można takiemu rozumowaniu nie przyznać racji.

 

Jaką rolę pełnią obecnie konie? Czy służą w wojsku – już nie. Czy służą w transporcie – już nie. Czy służą w rolnictwie jako siła robocza – praktycznie już nie. Służą do sportu jeździeckiego i do rekreacji oraz do wyścigów konnych. A więc służą człowiekowi w uprzyjemnianiu czasu wolnego od pracy.

 

Pełnią taką samą rolę, jak: narty, żaglówki, rowery czy rasowe psy, albo rasowe gołębie pocztowe, itp. Czy państwo poczuwa się do obowiązku zabezpieczenia państwowej własności fabryk, w których produkuje się narty, rowery, żaglówki? Czy państwo dotuje hodowlę rasowych psów bądź gołębi pocztowych? Czy się nią w ogóle zajmuje?

 

A samochody? Te drogie są towarem luksusowym, ale te przeciętne? Trudno o nich powiedzieć, że służą rozrywce człowieka (choć oczywiście temu też). Są przede wszystkim sprzętem służącym do tego, aby dotrzeć do pracy. Czy mamy w Polsce państwowe fabryki produkujące ten podstawowy dziś do pracy i do życia sprzęt? Mieliśmy, ale zniknęły. Przegraliśmy z gospodarką bogatszych krajów. Jesteśmy odbiorcą samochodów wyprodukowanych w tych krajach, a nawet jak niektóre z nich są montowane w polskich zakładach, to marki te i montownie należą do zagranicznego kapitału.

Czy słychać, aby rząd (sejm, w ogóle elity władzy) podejmował działania, żeby koniecznie przywrócić państwowe fabryki samochodów? Żeby tę produkcję dotować, bo przecież trzeba chronić to co polskie?

 

Czy nie widzą Państwo podobieństw między sytuacją w hodowli koni a produkcji samochodów? Po polskich drogach jeżdżą tylko auta zagranicznych marek, nawet jak niektóre z nich są montowane w Polsce. Na zawodach jeździeckich polscy zawodnicy dosiadają koni, które w 90 (?) procentach zostały wyhodowane w tych samych krajach europejskich, z których sprowadzamy samochody. Jedyna różnica jest taka, że sporą pulę samochodów importujemy z krajów azjatyckich, skąd koni nie sprowadzamy.

 

A czy rodzimi hodowcy (nawet wiceprezes PZKH), którzy hodują w Polsce konie, ale zapisane do zagranicznych ksiąg stadnych, nie przypominają Państwu sytuacji, kiedy w montowni funkcjonującej na polskiej ziemi składane są auta zagranicznej marki?

 

Mówimy o samochodach – a zbrojeniówka? Od lat słychać, że nasze państwo musi wspierać rodzimy przemysł zbrojeniowy, ale coś to kiepsko wychodzi, a efekt jest taki, że te najważniejsze i najdroższe wyposażenie ciągle kupujemy za granicą.

… i nie będzie

Woli politycznej do wspierania państwowej hodowli koni po 1989 roku nie było. Nie widać jej dziś, choć rządzi PiS, partia której marzeniem, jeśli chodzi o funkcjonowanie państwa, jest czysty socjalizm. PiS chce państwowej własności w bardzo wielu obszarach. Dąży do konsolidacji istniejących  już podmiotów państwowych bądź do repolonizacji, czyli odkupowaniu przez państwo wcześniej sprywatyzowanych firm. Kilka przykładów. Bank Pekao SA został odkupiony od Włochów. Polski Fundusz Rozwoju odkupił kolejkę na Kasprowy Wierch. Polska Grupa Górnicza to największy w Europie koncern węgla kamiennego. Upadający, ale największy – jak pisze „Polityka”. Ministrowi Ardanowskiemu marzy się Narodowy Holding Spożywczy. Ma powstać Polski Holding Hotelowy. Słychać o pomyśle, aby połączyć Orlen z Lotosem. A minister kultury chce scalić różne wytwórnie i studia filmowe w jeden organizm – jak mówią filmowcy – w  polski Mosfilm.

 

Tylko, że PiS-owi nie chodzi o dobro tych działów gospodarki, ale o to, aby mieć jak najwięcej władzy w ręku. A tę władzę wykorzystywać do własnych celów, czytaj partyjnych. Jakich? Kredyt jaki miał udzielić bank Pekao SA na budowę dwóch wieżowców, czyli spełnienie marzenia Jarosława Kaczyńskiego, jest tego dowodem. A czemu ma służyć polski Mosfilm? Temu, aby nie powstawały tam tak dobre, ale niemiłe obecnej władzy filmy, jak „Kler” czy „Ida”, a takie gnioty propagandowe jak „Prezydent”. Odkupienie Polskich Kolei Linowych za cenę kilkukrotnie wyższą niż niedawno zostały sprzedane, to z kolei nic innego, jak kosztowne kupowanie głosów na Podhalu. Polska Grupa Górnicza to z kolei kupowanie – niestety za bardzo wysoką cenę i finansowo i zdrowotnie – głosów górników. Itd. itp.

 

Jeśli w jesiennych wyborach do sejmu PiS wygra, to ta tendencja do repolonizowania i scalania będzie kontynuowana. Ale państwowa hodowla się na tę tendencję nie załapie. Dlaczego?

 

Po pierwsze, PiS robi to albo z myślą o kupowaniu głosów wyborców, albo o kontrolowaniu tego, co do tej pory im było nieposłuszne. A wprowadzenie dotacji do państwowej hodowli koni ani głosów przy urnach im nie przysporzy, ani większej władzy w stadninach i stadach im nie da. I tak mogą tam robić co chcą i niczym się nie przejmować – vide to jak zdewastował stadniny i Pride of Poland minister Jurgiel.

 

A na dodatek, jakby chcieli wprowadzić dotację do państwowych stadnin koni arabskich, to musieliby też do stadnin hodujących konie innych ras i do stad ogierów. A wprowadzenie mechanizmu dotowania hodowli koni arabskich byłby przyznanie się do błędu, jaki popełnił ich człowiek, czyli Jurgiel. A PiS błędów nie robi. Sprawcami mogą być: susza, zmieniająca się koniunktura, czy co tam jeszcze, ale nie pisowscy ministrowie.

 

Jeśli po jesiennych wyborach PiS będzie musiał oddać władzę, to bez względu na to kto (jaka koalicja) będzie rządzić, nie zdecyduje się na tak niepopularny ruch, jak wprowadzenie dotacji do państwowej hodowli koni. Byłoby to jak kontynuowanie pisowskiej filozofii o zwiększaniu udziału państwa w gospodarce. Tendencja będzie zdecydowanie odwrotna. Rządzący będą się starali i będą musieli włożyć wiele energii w to, aby te państwowe koncerny rozbijać. Będzie obowiązywać filozofia, jak najmniej państwa w gospodarce. Także w rolnictwie.

  

Z tych wszystkich powodów, które starałem się wyłuszczyć w cyklu aż 5 artykułów (przepraszam, że to się aż tak rozrosło), nie widzę żadnych szans dla państwowej hodowli koni. Będzie ona wygaszana, bez żadnego planu. A decydować będzie stan finansowy spółek. Jak będą sobie radzić i nie będą przynosić strat, nikt ich nie będzie likwidować. Ale ponieważ przy braku fachowców, a przede wszystkim przy kolesiosko-partyjnym kryterium dobierania prezesów tych spółek, będą one w coraz szybszym tempie upadać gospodarczo, więc będą likwidowane. Prywatyzowane.

 

A Janów Podlaski? Przy stracie sięgającej już blisko 3 mln zł, nie podniesie się już nigdy. Więc prędzej czy później czeka go postawienie w stan upadłości. Syndyk masy upadłościowej i rozprzedawanie majątku, w tym koni.

 

Nie nastąpi to w tym roku. PiS nie mógłby sobie na takie coś pozwolić przed wyborami. Jak wygrają wybory, też tego nie zrobią w pierwszym czy drugim roku rządów, bo zbyt bliska jeszcze będzie pamięć o czasach świetności. Ale w którymś momencie to nastąpi.

 

Jak PiS zostanie odsunięty od władzy, z tych samych powodów (bliska pamięć o czasach świetności) nowa władza nie pozwoli postawić spółki w stan upadłości. Ale po jakimś czasie będzie musiała. Nie będzie miała innego wyjścia. Bo na dotacje do hodowli żadna władza się nie zdecyduje. Żadna takiej woli nie wykaże. I żadne apele nic w tej materii nie wskórają.

Amen

Marek Szewczyk

 

 

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
Tagi: KOWR   ANR   Marek Grzybowski   AWRSP  
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 02.03.2019, 12:32  Uaktualniono: 02.03.2019, 21:56
 Problem bliżej, niż sądzimy...
Pani Beato, proszę z łaski swojej, odpowiedzieć na pytanie, co pani rozumie pod hasłem (pojęciem, apelem): "trzeba działać"?! Do czego ma się sprowadzać, wg pani, owo działanie i kogo dotyczyć ?... Dopytuję, bo rzucić coś w “eter”, to trochę mało, by nawet z najlepszych chęci mogło się coś “urodzić”. Nie rzecz bowiem w "okrągłych" hasłach i ogólnych apelach, a konkretnym ujmowaniu kwestii (proszę pamiętać, że "wszyscy", to tak naprawdę "nikt", a tak duży stopień ogólności nigdy nie przekształci się w coś konkretnego). Podam tu jeden przykład… Pomimo sporej rzeszy miłośników arabów w Polsce i “żywego” zainteresowania stanem ogólnym i poszczególnymi aspektami tejże hodowli, to nikt specjalnie – poza mną - nie przejął się faktem, że janowska strona internetowa przez 2 tygodnie nie aktualizowała listy wyźrebień, a michałowska zbliżała się do tej granicy (a jeśli się nawet przejął, to nic z tym nie zrobił). Ostatecznie więc to ja - z Niemiec – dzwoniłem do Janowa (A. Stefaniuk) i Michałowa, z prośbą by jednak pamiętali o tym, gdyż są tacy ludzie, których owa lista żywo interesuje. W rezultacie Janów już dokonał uaktualnienia, a Michałów wciąż nie, choć obiecał to zrobić w dniu, w którym dzwoniłem (chcę dodać, iż w obydwu stadninach spotkałem się z życzliwym podejściem, za co dziękuję). Rzecz więc w tym, by nie skupiać się wyłącznie na żonglowaniu słowem, a próbować też reagować na pewne zaniechania (niefrasobliwość) na jakimś polu. Samo bowiem apelowanie, iż "trzeba działać", jest tylko głosem “wołającego na puszczy"....

Po drugie. Uważam, że to nie tyle “wola polityczna (czy jej brak)” ma zasadnicze znaczenie dla danej (konkretnej) rzeczywistości polskiej hodowli koni arabskich, a przede wszystkim szczebel pośredni, między politykami a hodowlą, tj. organ nadzoru właścicielskiego. Jak by się on kiedy nie nazywał, to niemal zawsze był problemem dla państwowych stad, gdyż najczęściej zasiadali w nim ludzie, którzy aż przebierali nogami, by sprywatyzować wszystko w cholerę (w wielu przypadkach im się to, niestety, udało)… Dziś ów organ nazywa się wprawdzie inaczej, niż kiedykolwiek dotąd, gdyż KRAJOWY OŚRODEK WSPARCIA ROLNICTWA (KOWR) i funkcjonuje, jakby nie było, już w XXI w. rzeczywistości, jednak owe reminiscencje (intencje) są tam wciąż żywe… Skupmy się więc przez chwilę na owym KOWRze, a głównie jego Departamencie (Zespole) Nadzoru Właścicielskiego , bo też on stanowi tu zasadniczo cloo sprawy...

Jak się okazuje, spora część jego urzędników, to bliscy znajomi pani inspektor Anny Stojanowskiej (zwolnionej w trybie dyscyplinarnym w lutym 2016 r.), a część z nich do dziś nie pogodziła się z jej odejściem. Samo w sobie nie jest to niczym zdrożnym, o ile pozostaje prywatną sprawą i nie rzutuje na tryb pracy. Niestety, jest inaczej… Na średnim (newralgicznym) szczeblu tego zespołu powstał oto szemrany układ (swego rodzaju “fanclub”, czy “zakon AS”), który postanowił udowodnić wszem i wobec (wszelkimi metodami), iż nie może być mowy o jakimkolwiek uzdrowieniu sytuacji w państwowej hodowli koni arabskich bez uprzedniego powrotu do niej A. Stojanowskiej oraz M. Treli. W konsekwencji, z iście już “bandycką determinacją” – sabotują wszelkie racjonalne propozycje i sensowne próby rozwiązań podejmowane przez innych (ich współpracowników). Co więcej, w swej zawziętości nie cofają się też przed działaniami w istocie szkodzącymi narodowemu stadu (jawnie ignorując negatywne stanowisko osób merytorycznych), czego przykładem jest tutaj choćby “siłowe” wyselekcjonowanie Dębowej Tarczy. By było “śmieszniej” (straszniej), ową koterię tworzą kompletni ignoranci w temacie funkcjonowania stadnin (hodowli) koni. Ba, najbardziej “zażartą” (szkodliwą) w tym gronie jest Barbara Andrzejczak – zastępca kierownika w zespole i bliska przyjaciółka Stojanowskiej - która osobiście nie cierpi koni. Ona to reaguje najbardziej agresywnie na każdą zasadną próbę korekty w obrębie którejś ze stadnin, a już szczególnie alergicznie janowskiej. w której “trzymają straż” (pion operacyjno-hodowlany) ludzie Treli, a głównie koniuszy Artur Bieńkowski – nawet nie kryjący się z tym, że wygląda powrotu szefa. W efekcie, o co już postara się pani Andrzejczak, nie może zaistnieć tam nic, co nie spodobałoby się panu koniuszemu, a jak ktoś za bardzo próbuje forsować jakieś inne rozwiązania, to jest “brany na dywanik” lub odsuwany od nadzoru nad ową…

Rekapitulując - rzecz wygląda następująco, wedle owego układu w zespole nadzoru właścicielskiego... Albo wracają na dawne stanowiska Stojanowska i Trela i wszystko będzie “po staremu”, albo “choćby potop”… Wobec nie zaistnienia ich oczekiwań, ta, nie przymierzając “piąta kolumna” nie będzie mieć żadnych oporów, by doprowadzić do bankructwa (zlicytowania) nie tylko Janowa Podlaskiego, ale całej państwowej hodowli koni arabskich… Nie trzeba więc specjalnie daleko szukać (rozpisywać się w 5 częściach i setkach tysięcy znaków), by znaleźć zasadnicze źródło degrengolady, degeneracji i degradacji rodzimej sceny hodowlanej. Z tymi (takimi) ludźmi na tych stanowiskach nie ma co marzyć o tym, że “sprawa jest do uratowania”. Nie wiem jak ktoś, ale ja absolutnie nie nie godzę się na to, żeby takie typy (szemrane układy) nadal dewastowały polską hodowlę koni (w tym też w Prudniku). R. Raznowiecki *
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 03.03.2019, 8:20  Uaktualniono: 03.03.2019, 9:16
 Odp.: Problem bliżej, niż sądzimy...
Panie Robercie,

Niniejszym odpowiadam na Pańskie pytanie. Dodam tylko, że w swoim komentarzu wyraziłam jasno, czego oczekuję po Jerzym Białoboku i Annie Stojanowskiej jako członkom rady ds hodowli koni przy ministrze rolnictwa. Chcę również podkreślić, że moim zdaniem likwidacja państwowej hodowli koni nie jest przesądzona, i takie przedwczesne złożenie broni odczytuję jako krokodyle łzy bardziej niż autentyczną chęć jej ratowania.

Clou problemu to właśnie postawa Anny Stojanowskiej, Jerzego Białoboka, Marka Treli oraz przychylnego im środowiska arabiarzy. Nigdy dotąd państwowa hodowla koni arabskich nie stała tak blisko przepaści. Zatem jeżeli zależy im na tym, by państwowa hodowla została utrzymana w formie pozwalającej na spełnianie misji, powinni głośno zabierać głos w tej sprawie przytaczając argumenty już wielokrotnie powtórzone na tym forum. Zabierać głos na forum TVN24, RMF FM, PZHKA, w mediach społecznościowych, w formie upublicznianych listów otwartych do ministra rolnictwa, itd,.itp. Jednym słowem, powinni użyć całego arsenału działań, które zostały użyte w ich obronie po odwołaniu tych osób ze stanowisk trzy lata temu. Powiedzmy sobie szczerze, ich głos najwięcej waży, gdyż niewątpliwie są to osoby najbardziej wpływowe w środowisku. Chcę powtórzyć raz jeszcze. Likwidacja państwowej hodowli koni arabskich będzie barbarzyństwem. Aby do tego barbarzyństwa nie doszło, państwowe stadniny muszą otrzymywać dotacje, co wymaga zmiany ich formy prawnej.

Niestety, mam wątpliwości co do prawdziwych intencji Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka gdyż podejrzewam, że prywatyzacja stadniny w Janowie byłaby po ich myśli. Jeśli się mylę, proszę o dementi. Powiem tak. W trzecią rocznicę swojego odwołania ze stanowisk, tj. 19 lutego br., Anna Stojanowska i Jerzy Białobok udzielili wywiadów rzeka dla stacji radiowej RMF FM. Cała rozmowa sprowadzała się do przytaczania rekordów cenowych na Pride of Poland jako dowodu na wspaniałe zarządzanie Jerzego Białoboka i Marka Treli, oraz wykazywania miałkości obecnych włodarzy odpowiadającej miałkim wynikom finansowym późniejszych aukcji. A przecież nie o wyniki na aukcjach chodzi w państwowej hodowli koni arabskich. Jak Pan wykazał w swoim artykule "Era światłocieni", sukces finansowy Michałowa za Jerzego Białoboka został okupiony niezwykłym wprost uszczupleniem liczby rodów męskich. Jeśli ktoś twierdzi, że Jerzy Białobok nie miał wyjścia bo musiał wypracować zysk, tym bardziej winien obecnie optować za tym, by państwowe stadniny koni arabskich mogły otrzymywać wsparcie finansowe państwa. Proste jak dwa plus dwa. Jeśli jednak osoby wpływowe o których mowa nie chcą jednoznacznie określić się w tym duchu, coś jest na rzeczy.

Akurat w ten weekend obraduje w Janowie kolejny zjazd zwyczajny PXHKA. Zachowanie państwowej hodowli koni arabskich leży również w interesie hodowców prywatnych, Zjazd ten jest wręcz doskonałą okazją, by publicznie wyrazić sprzeciw tej organizacji wobec ewentualnej destrukcji hodowli państwowej. Ciekawa jestem, czy w komunikacie końcowym padnie w ogóle jakieś słowo na ten temat, gdyż niestety PZHKA wykazuje się skrajną biernością jeśli chodzi o fundamentalne kwestie związane z hodowlą koni arabskich w Polsce.

A co jeśli się nie jest Anną Stojanowską i Jerzym Białobokiem, tylko nic nie znaczącym miłośnikiem państwowej hodowli koni arabskich? Też należy protestować i wyrażać swoje zdanie. Choćby na tym forum. Ja osobiście zamierzam wystosować list to ministra rolnictwa w kopii do dyrektora generalnego KOWR. Każdy może to zrobić. Jednak przede wszystkim Anna Stojanowska i Jerzy Białobok winni jednoznacznie określić swoje stanowisko. Jeżeli spotkam Annę Stojanowską lub Jerzego Białoboka na wiosennym przeglądzie hodowlanym w Janowie lub na młodzieżowym czempionacie koni arabskich w Białce, zadam im osobiście wszystkie nurtujące mnie pytania.

Zakończę tę odpowiedź tak: bioróżnorodności należy bronić bardziej niż niepodległości. W Panu widzę prawdziwego obrońcę państwowej hodowli koni arabskich.
Beata Kumanek
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 03.03.2019, 14:31  Uaktualniono: 03.03.2019, 17:25
 Odp.: Problem bliżej, niż sądzimy...
"sukces finansowy Michałowa za Jerzego Białoboka został okupiony niezwykłym wprost uszczupleniem liczby rodów męskich. Jeśli ktoś twierdzi, że Jerzy Białobok nie miał wyjścia bo musiał wypracować zysk, tym bardziej winien obecnie optować za tym, by państwowe stadniny koni arabskich mogły otrzymywać wsparcie finansowe państwa."

Sytuacja jest zdecydowanie bardziej skomplikowana.
Problemy z utrzymaniem linii męskich są „od zawsze”. Po prostu polska populacja arabów jest za mała, by można było swobodnie przetestować odpowiednią liczbę młodych ogierów. Nie każdy testowany ogier sprawdzi się jako ojciec następnego pokolenia z uwagi na niską jakość przychówku i nie z każdego kojarzenia odchowa się ogierka (klacze jałowią lub ronią, źrebięta padają, a statystycznie tylko połowa z odsadków to ogierki). W rezultacie mamy to co mamy, czyli problemy z utrzymaniem linii męskich i nie dotyczy to tylko obecnych czasów..
Wystarczy przypomnieć następujące przypadki:
linia Kuhailana Haifi/Witraż - sublinia utrzymana dzięki reimportowi Celebesa w wieku 18 lat (z cyrku!) i bardziej współcześnie przez Monogramma, wnuka Baska.
Linia Kuhailana Afasa - utrzymana dzięki Probatowi, szwedzkiemu synowi Pohańca
linia Bairactara - utrzymana dzięki Tallinowi, synowi sprzedanego do Tierska Araxa
linia Ibrahima - nie byłoby tej linii w powojennej hodowli, gdyby nie import z Tierska Negatiwa, wnuka Skowronka.
Niestety, od lat 1990-tych sytuację pogorszył zbyt mały odsetek testowanych ogierów (do lat 1980- średnio 10% rocznika, w latach 1990-tych 5%, teraz pewnie nie więcej niż 1-2%). Przypuszczam, że to wynik stosowania sztucznego unasieniania- krycie naturalne jest limitowane względami biologicznymi, więc potrzeba więcej ogierów w sezonie, co stwarza szanse także dla ogierów młodszych lub mniej cenionych. Jak się ma do dyspozycji świeże lub mrożone nasienie, problem znika i można kryć do woli faworyzowanym ogierem.
Dawni dyrektorzy ratowali się importem zagranicznych potomków traconych linii (przykłady wyżej), niestety w ostatnich latach import dotyczył głównie koni (nasienia) z linii Saklawi I. I to niewątpliwie wina decydentów, że wybrali te właśnie konie. Jeszcze się zdarzył Monogramm za starej dyrekcji, a potem to już przede wszystkim Saklawi…

Oczywiście tracono też linie żeńskie, ale głównie w wyniku wojen. Po I wojnie niektóre odzyskaliśmy w wyniku podziału koni z likwidowanych stadnin CK pomiędzy państwa wyłonione z d. Austro-Węgier. Po II wojnie, dzięki importowi z Tierska. Warto tu wspomnieć o linii Szamrajówki. Nie byłoby sukcesów Pianissimy, gdyby nie import Kewy z Inocenzdvoru i Piewicy z Tierska. A tego importu by nie było bez wielkich hodowców i działaczy tamtych czasów.
IG
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 03.03.2019, 19:39  Uaktualniono: 03.03.2019, 20:30
 Odp.: Problem bliżej, niż sądzimy...
Errata, nim mnie dopadnie dyżurny krytyk blogowy. ;)
Tallin po Nabeg po Arax, czyli wnuk a nie syn Araxa.
IG
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 01.03.2019, 22:23  Uaktualniono: 01.03.2019, 22:47
 Przykra prawda
Boję się niestety ,że Pan Marek może mieć rację. Wszystko na to wskazuje. Mam również nieodparte wirażenie, że do puki deweloprzey nie dostaną toru na Służewcu, całą polską hodowlę szlag trafi, tzn ,wykładają nam hodowlę, by nie było po co toru utrzymywać, .... może to wydawać się abstrakcją, ale coś mi tak za uchem szczepce, że to jest sedno sprawy......
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 01.03.2019, 20:11  Uaktualniono: 01.03.2019, 21:00
 Araby "no logo"
Wizja Redaktora o końcu uporządkowanego świata polskiej hodowli arabskiej jest przerażająca, ale i niestety całkiem prawdopodobna. Spróbowałam sobie wyobrazić ten świat "po" i pierwsze, co mi przyszło do głowy, to wizja koni arabskich startujących na ringach pod marką hodowli innych niż Janów Podlaski czy Michałów. Proszę zamknąć oczy i wyobrazić sobie konia rangi Equatora na paryskim ringu Wystawy Światowej z logo polskiej hodowli takiej jak na przykład:
Dom Pracy Twórczej "Reymontówka",
Łódzka Agencja Reklamy Radiowej,
Oświata-Lingwista Nadbałtyckie Centrum Edukacji,
Z.H.P. "Strusinianka",
Zakłady Meblarskie Beta-Bis
czy wreszcie Zarodowa Ferma Kur "RSZEW".
Czują Państwo te klimaty? Bo ja niestety tak. To polski świat arabski po pisowskiej rewolucji. Bez marki, bez tradycji..

Iwona G.

PS. Pozostaję z całym szacunkiem dla wymienionych hodowli, których nazwy zaczerpnęłam z ksiąg stadnych z początku wieku. Tym nie mniej zauważam komizm sytuacji, gdy tytularnym hodowcą konia arabskiego jest firma drobiarska, meblarska albo piekarnicza. Jakoś mi to w duszy zgrzyta...
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 01.03.2019, 18:45  Uaktualniono: 01.03.2019, 21:00
 stadniny a lokalna społeczność
Chciałabym podnieść argument za pozostawieniem państwowych stadnin nie związany bezpośrednio z końmi. Chodzi mi o pozytywny wpływ stadnin na lokalną społeczność. Stadnina to nie tylko lokalny pracodawca. To także miejsce emanujące etosem pracy, kulturą, wiedzą rolniczą i zootechniczną. To zawód masztalerza, który w wielu rodzinach przechodził z ojca na syna. To możliwość konnej jazdy dla lokalnej młodzieży, radość dla nich i ich rodzin z sukcesów sportowych - w sumie bardzo pozytywny wzorzec. W końcu też duma lokalnej społeczności ze stadniny. Janów Podlaski, który dzięki temu, że jest zabytkiem, że ma za sobą 200 lat historii, że rozgrywany był w nim czempionat i aukcja ściągał tłumy turystów, którzy generowali dochód dla lokalnych gościńców, prywatnych kwater, hoteli. Wiadomo było, że znalezienie w okolicy noclegu w czasie Dni Konia Arabskiego graniczyło z cudem, a za miejsce na podłodze trzeba było zapłacić niemałe pieniądze. Załamanie w stadninie wielu mieszkańców okolic Janowa boleśnie odczuło w kieszeni. W Janowie działa z powodzeniem Technikum Hodowli Koni, które bez stadniny traci rację bytu. To nie przypadek, że PiS sromotnie przegrało i w Michałowie i w Janowie, choć i podlaskie i świętokrzyskie, to bastiony PiS. To nie przypadek, że trzy lata temu przeciwko wyrzuceniu prezesów protestowały lokalne samorządy. Sadzę, że przeciwko likwidacji stadnin też będą protestować. Agnieszka Bojanowska
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 02.03.2019, 11:34  Uaktualniono: 02.03.2019, 21:56
 Odp.: stadniny a lokalna społeczność
Argument rzeczowy - tylko co z tego ? Należałoby jeszcze przyjąć , że ktoś z rządzących kieruje się logiką, zdrowym rozsądkiem, liczy się kosztami społecznymi i chociażby minimalnym rachunkiem ekonomicznym. To że nie musi mieć to znaczenia przerobiliśmy na pocz. l. 90. XX w. Zlikwidowano niejeden PGR, stadninę, fabrykę nie licząc się z konsekwencjami dla lokalnych społeczności. Poza tym teraz rząd da 500 +, 13 kę dla emerytów i odbuduje PKS, a jeśli kogoś to nie przekona - to ewentualnie utrata głosów mieszkańców 2-3 miejscowości nie zmienia ogólnego rachunku. Gdyby to faktycznie miało znaczenie nikt nie wstawiałby eksm ministra Jurgiela na listy wyborcze do parlamentu europejskiego.....
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 04.03.2019, 9:55  Uaktualniono: 04.03.2019, 15:10
 Odp.: stadniny a lokalna społeczność
No tak, oczywiście to są argumenty nie do zbicia i bardzo pesymistyczne. Ale ja pamiętam szare smutne lata osiemdziesiąte i rozmowę z moim kolegą. Uważałam, że „Solidarność” się nie podniesie, że nie widzę szans na zmianę. A on popatrzył i powiedział : zamiast narzekać, to trzeba pracować by jednak się zmieniło. Miał rację. Teraz, gdy nad stadninami wisi zagłada (a ja najbardziej boję się „gwoździa do trumny” w postaci wyprzedaży gwiazd klaczy matek na jubileuszowej aukcji) jest podobnie. Choć racjonalnie nadziei nie ma, to nie można składać broni i odwrócić się plecami od tego co się dzieje. Musimy się domagać i pomyśleć jak to zrobić, by władza naprawiła to co popsuła, a co jest wartością. W skali państwa ma to bardziej wartość symboliczną i historyczną niż ekonomiczną, ale ta też jest ważna. Zbyt mi zależy na stadninach, by opuścić ręce.
Agnieszka Bojanowska

P.S. I jeszcze jedna uwaga. To, jak kto ocenia pracę zdymisjonowanej trójki, a jak widać mamy tu pełen wachlarz opinii, nie powinno być teraz istotne. Naszym zadaniem jest obronienie stadnin i wśrod sojuszników w tej batalii nie ma miejsca tylko dla tych, którzy do tej destrukcji dołożyli rekę: panów Leniewicza, Skomorowskiego, Pietrzaka, Grzechnika i pań Sztuki, Chmiel, Luft. Wymieniam tylko „arabskich’” destruktorów, bo o dziale koni półkrwi nic nie wiem. Wielka szkoda, że jak pokazał ostatni zjazd PZHKA, w zwiazku sojusznika nie znajdziemy...
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 27.02.2019, 20:28  Uaktualniono: 27.02.2019, 20:30
 veto
Zdecydowanie nie zgadzam sie z Pania. Uprzejmie pozwolę się zapytać, dlaczego "bezcenne dziedzictwo kulturowe naszego narodu" w postaci stworków o cumelkowatym łebku,będące potomstwem kobyły kupionej 100 lat temu od Araba, które jak tu ktoś napisał "zdechnie po przebiegnięciu 200 metrów" ma przetrwać a mamy oddać walkoverem potomstwo półkrwi wywodzące sie z kresowych stadnin jeszcze XVII wieku, które wygrywa mistrzostwa Polski w wkkw ?
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 27.02.2019, 21:54  Uaktualniono: 27.02.2019, 23:00
 Odp.: veto
Może nie jestem w temacie ale prosiłabym o informację w jakich liniach/rodach, stadninach mamy w półkrwii potomków XVII w. kresowych stadnin?
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 27.02.2019, 20:13  Uaktualniono: 27.02.2019, 20:29
 Bez prorokowania
Zacznę trochę przekornie. Teraz ten tekst przeczyta minister Ardanowski i pomyśli sobie: “Skoro nawet taki orędownik sprawy, jak pan Szewczyk uważa, że jest już pozamiatane i żadnej nadziei, to cóż? Nabroiliśmy, nie tylko my zresztą, a skoro nie ma już żadnych szans to widocznie trzeba zwijać interes. I wypada w takim przypadku dać po medalu panu Jurgielowi, Skomorowskiemu, Sutkowskiemu, Stępkowskiemu i paru innym szkodnikom za pionierskie osiągnięcia na tym polu”.

Czy tak pomyśli? Nie wiem, mam nadzieje, że jednak nie. Oddajmy jednak co cesarskie cesarzowi – jak sam Pan pisze to jednak ten powszechnie tu krytykowany PiS, którego i ja nie kocham, wyciągnął hodowlę koni ze strefy największego zagrożenia, czyli z gestii Ministerstwa Skarbu i przekazał Ministerstwu Rolnictwa.

Wróćmy do tego owianego już gdzieniegdzie legendami spotkania dyrektora KOWR Serafina z hodowcami. Nie jest dla mnie istotne jak długo na nim przebywał, ważniejsze jest, że w ogóle wpadł na ten pomysł i że w ogóle był. Myślę, że na tym szczeblu zarządzania ludzie nie zajmują się detalami tylko czekają na najważniejsze wnioski. Nie mam relacji z pierwszej ręki, ale podobno miało roboczy charakter, hodowcy musieli być na nie przygotowani, dostarczyć jakichś tam konkretnych materiałów itd. itd. Czy KOWR ma jakiś sensowny pomysł na urządzenie swojej hodowli? Na pewno nie, przynajmniej teraz, ale wcale bym nie wykluczył tego, że go szuka, między innymi za pomocą tego spotkania. Nie jestem hurraoptymistą, ale wydaje mi się, że zbyt szybko znajduje Pan odpowiedź i przesądza sprawę. Ja zaczekam. Jeśli by to miał być tylko pusty gest dla dobrego wrażenia - wykorzystano by to i rozdmuchano medialnie. Nic takiego się nie zdarzyło. Nie ma o tym nic nawet na stronie KOWR. Gdyby nie ten blog to pewnie pies z kulawą nogą by o tym nie wiedział. A robić dobre wrażenie na jakichś tam podrzędnych pracownikach – po co?

O samochodach.... Samochodów nie produkuje oprócz nas Belgia, Holandia, Dania, Irlandia, Szwajcaria, Norwegia. Piszę o tych krajach nie po to by gawędzić o motoryzacji. W każdym z nich działa bardzo prężnie tzw. “horse industry”, w każdym ten interes jest w zasadniczej lub bardzo dużej części oparty o własną hodowlę i wszystkie te hodowle stoją wyżej niż nasza. O Niemczech, Francji, Hiszpanii i Włochach, które mają własne samochody i własne konie nie ma co pisać. Jeździectwo na najwyższym światowym poziomie

jeśli chodzi o dosiadane konie jest międzynarodowe, im niżej i ma bardziej masowy zasięg, tym bardziej opiera się na własnych koniach. Nie da się zrobić naprawdę masowego jeździectwa, o zasięgu porównywalnym do tych krajów bez własnej hodowli. Tym to się różni od motoryzacji.

Polska indywidualna hodowla półkrwi jest mizerna, nieliczna i poza kilkoma wyjątkami słabej jakości. Ta w sektorze państwowym to niewielki liczebnie, ale uśpiony i spory potencjał, który może powalczyć o rynek, markę i dać napęd tej prywatnej. Dlatego, jeśli mamy zbudować u nas jakiś znaczniejszy “koński przemysł” jest moim zdaniem bardzo ważna.

Czy KOWR –owi potrzebny jest program? W stadninach arabskich na pewno tak, bo ich naprawa i prowadzenie jakiejś sensownej i głęboko przemyślanej pracy hodowlanej będzie bardzo trudne. Natomiast stadniny półkrwi mają dużo lepsze pole do popisu, przynajmniej, jeśli chodzi o realia ekonomiczne i moim zdaniem żadnego specjalnego programu nie wymagają, przynajmniej na razie. Wystarczy, że na początek skończy się dziadowanie w postaci krycia jakimś chłamem “po taniości”. Prezesi tych stadnin, które mają zaledwie po 30-40 klaczy a i tak najczęściej wszystkich nie kryją a osiągały dochody nawet 1,5 – 3 mln złotych powinni być cienia litości rozliczani z efektów hodowlanych. Ci, którzy nie chcą ich mieć, bo tacy jak pan Świderski w Prudniku czy pan Pikulik w Dobrzyniewie mieli wyniki w każdych warunkach. Każda stadnina powinna co najmniej 10% zysku przeznaczyć na postęp hodowlany i prosta sprawa.

Nie roztaczam tu jakichś świetlanych wizji, ale też nie uważam, że należy już gasić światło. To daje tylko szanse ciemnym mocom. I pewnej nielicznej, ale ciemnej masie.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 27.02.2019, 19:25  Uaktualniono: 27.02.2019, 20:10
 Likwidacja państwowej hodowli koni to barbarzyństwo
Niestety jest tak jak napisał Marek Szewczyk, Z jednym wszakże zastrzeżeniem. Nie można oddać walkowerem państwowej hodowli koni arabskich. Należy głośno protestować, by nie popełnić grzechu zaniechania.

Ewentualna likwidacja tej hodowli oznaczać będzie barbarzyństwo na niespotykaną skalę. Z jednej strony chodzi o bezcenne dziedzictwo kulturowe naszego narodu. Lecz co ważniejsze, lekceważenie pod naporem złotego cielca znaczenia bioróżnorodności, najpierw w zakresie hodowli koni, a następnie w kolejnych obszarach, zemści się na nas i na ludzkości okrutnie.

Zachowanie państwowej hodowli koni arabskich wymaga woli politycznej by państwo dotowało należące doń stadniny, czego pierwszym przejawem byłaby zmiana formy prawnej funkcjonowania tych stadnin. Jako spółki z o.o. albo zbankrutują, albo roztrwonią ową pulę genetyczną, której miały chronić. Zgadzam się, że tej woli politycznej brak. Woli tej nie ma więc również minister rolnictwa, który powołał radę ds hodowli koni okraszoną znanymi nazwiskami jedynie po to, by zapewnić sobie spokój ze strony arabiarzy w okresie przedwyborczym. Tylko dlatego. Nie rozumiem więc, dlaczego osoby tak znane w środowisku koni arabskich dalej zasiadają w tej radzie mimo świadomości istniejącej sytuacji.

Być może jestem naiwna i nie mam nic do stracenia jako osoba zupełnie spoza środowiska. Uważam jednak, że właśnie teraz, przed wyborami, należy wywierać silną presję na ministra by podjął konkretne kroki celem ratowania Janowa i Michałowa oraz innych państwowych stadnin. Zasiadający w tej radzie winni stanowczo zażądać od ministra, a nie od prezesów stadnin, planu "naprawczego" dla państwowej hodowli koni zakładającego państwowe dotacje dla stadnin. W razie niespełnienia tego warunku, rezygnują z hukiem i trzaskiem z zasiadania w radzie oraz wykorzystują wszystkie swoje wpływy w środkach masowego przekazu by wywierać dalszy nacisk na władzę. Nie wiem czy coś by to dało, ale przynajmniej eksponowani przedstawiciele środowiska koni arabskich zaznaczyliby swój sprzeciw wobec nadchodzącego barbarzyństwa. Natomiast milczące zasiadanie w ministerialnej radzie właśnie teraz, w okresie przedwyborczym, oznacza wpisywanie się w strategię wyborczą obecnej władzy, co w niczym nie służy janowskim czy michałowskim koniom arabskim.

Jako wielka miłośniczka janowskich arabów i janowskiej stadniny nie tracę nadziei, że jednak nie wszystko straccone. Ale trzeba działać. Beata Kumanek
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 27.02.2019, 13:09  Uaktualniono: 27.02.2019, 17:49
 Pomnik Historii
Mnie od dłuższego czasu zastanawia jedna myśl. Po kiego czorta było ustanowienie Stadniny Janów Podlaski pomnikiem historii??? Przecież w świetle tego, co się wydarzyło w stadninie przez ostatnie trzy lata, to było to jakiś absurd... Anna.
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5