Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

O człowieku „z wyścig”

Nadesłany przez Marek Szewczyk 4.04.2022, 18:45:06 (766 odsłon)

Piotra Dzięciołowskiego znam od lat. Nasza wieloletnia współpraca w czasach kiedy kierowałem „Koniem Polskim”, a on dostarczał zgrabnych tekstów ze zdjęciami swojego autorstwa, była owocna – jak mniemam. Ceniliśmy w redakcji jego krótkie materiały najpierw z cyklu „Znani nie z koni”, a potem odwrotnie – „Znani z koni”. Notabene z tego pierwszego cyklu powstały potem w sumie dwie książki. Jedna pt. „Koń… to jest ktoś”, a druga „Koń mi robił za kołyskę”.

 

Książek Piotr Dzięciołowski wydał do tej pory 13 książek. Najnowsza – celowo nie używam zwrotu „ostatnia”, bo mam nadzieję, że będą kolejne – ma tytuł „Świat wyścigów; z Andrzejem Szydlikiem rozmowa niedługa”.



Świat wyścigów - okładka. Fot. Edyta Twaróg

Andrzej Szydlik jest rówieśnikiem Służewca – tor wyścigowy został otwarty 3 czerwca 1939 roku, a on urodził się 19 września nieopodal, a konkretnie w piwnicy przy nieistniejącym już Placu Służewskim. I tak się złożyło, że całe jego życie zawodowe związane jest z wyścigami konnymi właśnie na Służewcu. Jest człowiekiem „z wyścig”, jak się mówiło w służewieckim slangu.

Przeszedł na warszawskim torze prawie wszystkie stopnie, jakie są możliwe w tej branży. Był chłopcem stajennym, jeźdźcem, który brał udział w gonitwach, pracował też w „końskim” szpitalu na Służewcu, bo chciał studiować weterynarię - studia rozpoczął, ale sytuacja rodzinna pozwoliła tylko na dwa lata nauki. Pełnił potem takie funkcje, jak handicaper, sędzia na celowniku, kierownik działu selekcji, był przewodniczącym komisji technicznej, a także odwoławczej, ale funkcja, z której jest najbardziej znany, to spiker w dni wyścigowe. Kto nie słyszał „Rrrrrrruszyły!!!”. Jego charakterystyczny głos bywalcy służewieckiego toru słyszeli przez wiele, wiele lat, aż do końca 2019 roku, kiedy to z racji wieku – skończył 80 lat! - postanowił przejść na emeryturę.

 

Książka Piotra Dzięciołowskiego to z jednej strony różne wspomnienia bohatera spisane przez autora, ale także wypowiedzi ludzi związanych z wyścigami o Andrzeju Szydliku. Wiele ciekawych historii czy anegdotek. Jak na przykład o striptizie przy służewieckiej fontannie czy o niemieckim koniu, który miał imię brzmiące po polsku – delikatnie mówiąc – nieelegancko. Co dla spikera było wyjątkowo trudnym zadaniem. Nasz bohater bywał też na aukcjach koni czy torach w innych krajach, gdzie startowały polskie konie. Raz był pan Andrzej (jako szef ekipy) świadkiem porażki golejewskiej klaczy Novara w Baden-Baden w 1992 roku(„A tak chcieli ją kupić”),  a innym razem świadkiem triumfu innego golejewskiego konia – ogiera Neman w Derby w Wiedniu w 1984 roku. Dosiadał go wówczas Mieczysław Mełnicki, który krótko potem wygrał na nim także Derby na Służewcu. A w tak zwanym międzyczasie wygrał także Derby w czeskiej Pradze na moszniańskim Jurorze, ale odnotowania tego faktu zabrakło w książce, co trzeba wytknąć i autorowi, i rozmówcy.

 

Co prawda książka ma w podtytule zwrot „rozmowa niedługa”, ale mimo tego jako czytelnik mam niedosyt. Niedosyt takich opisów, jak ten, kiedy Andrzej Szydlik opowiada o walce, jak się rozegrała podczas Międzynarodowego Mityngu Państw Socjalistycznych między polskim Dorpatem, którego dosiadał Walenty Stasiak, a radzieckim ogierem Charkow, na którym jechał znany nie tylko w ZSRR dżokej Nikołaj Nasibow.  A walka była dosłowna, bo polski dżokej przyłożył radzieckiemu rywalowi dwa razy batem w plecy, kiedy ten zajechał mu drogę.

 

Pyszna anegdota, ale brakuje mi faktów, jak choćby takich, kiedy i gdzie to było. Bo przecież taka nawet skromna książka, to też historia. A dla historii wyścigów konnych istotne jest to, że to było w 1953 roku w Warszawie, a Dorpat i Charkow spotkali się wówczas dwa razy, jako że w tych latach ten socjalistyczny mityng trwał dwa tygodnie. W pierwszym tygodniu Dorpat pokonał Charkowa  w Nagrodzie Moskwy (odpowiednik Interderby – tylko dla koni 3-letnich), a w tydzień później uległ radzieckiemu ogierowi w gonitwie „Puchar Mityngu”, która to gonitwa była dla koni 3-letnich i starszych (odpowiednik ważnej gonitwy porównawczej, np. Wielkiej Warszawskiej). I „bitwa na baty” miała miejsce w tej drugiej gonitwie.

 

Mam też niedosyt, kiedy w rozdziale pt. „Co ma Jurjewicz do Wielkiej Warszawskiej” Andrzej Szydlik zagadnięty o wielkie konie, jakie wygrywały tę gonitwę, w zaledwie kilku zdaniach wymienia takie ogiery jak: Caitano, Intens, Va Bank, Dixieland, Trabant, Erotyk czy Kadyks. A przecież każdy z tych koni i każda z wygranych przez nie Wielka Warszawska zasługują na dłuższy opis. Na osobną historię. A kto mógłby takich opisów dostarczyć, jak nie ich Wielki Świadek, czyli Andrzej Szydlik. Tego brakuje.

 

Inny mój niedosyt związany jest ze zdjęciami Edyty Twaróg. Nie chodzi o ich jakość czy treść. Kto jak kto, ale Edyta Twaróg potrafi fotografować to, co się dzieje na Służewcu. Robi to od lat, a jej kolorowe zdjęcia są wyśmienite. Wiem co mówię, bo ponownie odwołam się do czasów, kiedy pracowałem w „Koniu Polskim”. Wówczas przez lata korzystaliśmy ze zdjęć pani Edyty przy ilustrowaniu wszelkich artykułów o wyścigach konnych.

Chodzi o to, że w książce Piotra Dzięciołowskiego fotografie Edyty Twaróg są czarnobiałe i po dwa na każdą stronę, a ponieważ książka ma skromne rozmiary, to faktograficzna strona tych ilustracji nieco traci.

 

Mimo tych minusów książka jest ciekawa, warta polecenia. Dla miłośników wyścigów konnych lektura „obowiązkowa”. A jak wejść w jej posiadanie? Kosztuje 40 zł i można ją zamówić internetowo. Szczegóły na portalu „Hej na koń”, który prowadzi autor książki.

Marek Szewczyk

 

 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5