Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Raczej porażka (zresztą nie pierwsza), a katastrofa docelowo

Autor: Gość  Wysłano: 4.12.2019, 10:59:39

Osobiście nie nazwałbym "klęską", tego co stało się w Paryżu, a jedynie "porażką"; zresztą nie pierwszą w dziejach (takowe miały miejsce także za Treli i Białoboka). Rzecz wygląda tak, że polskie ekipy zazwyczaj (z reguły) nie mają żadnego wpływu na to, co się tam dziej (wyprawia). Tu zadam retoryczne pytanie: czy ktokolwiek kiedykolwiek widział w owej hali paryskiej jakąkolwiek reklamę stadniny janowskiej czy michałowskiej? Czy polska hodowla coś tam sponsoruje czy też partycypuje w kosztach organizacji? To domena (przywilej) głównie stadnin/hodowli bliskowschodnich (szejków arabskich). Jest takie stare przysłowie pszczół: "kto nie posmaruje, ten nie jedzie". No właśnie... Od dekad wiadomo, iż środowisko sędziów, trenerów koni i różnej maści agentów trzyma "sztamę" mającą na celu zadbanie o swoje interesy. Z drugiej strony stadniny arabskie nie po to czynią tak duże nakłady finansowe (sponsorują, reklamują się, partycypują w kosztach), by następnie biernie się przyglądać rozwojowi zdarzeń (być jak ten liść na wietrze). Biorąc to wszystko pod uwagę, to wniosek może być tylko jeden, iż tam nic nie może być dziełem przypadku (czyt. wynikiem li jedynie sportowej rywalizacji). Zbyt duże pieniądze (ważne interesy) są w grze, by sobie pozwolić na taki luksus. Jak by więc nie patrzeć, praktycznie niemożliwe w takim mechanizmie są odruchy pryncypialności (czysto sportowej rywalizacji), a samo środowisko jest wysoko czy wręcz zasadniczo korupcjogenne (nawiązywałem do tego wielokrotnie w "KT", pisał o tym też M. Grzybowski na swej stronie w "Upadku i Ratunku" czy "Smutku arabów"). To rzecz oczywista i powszechnie znana, tymczasem są tacy, którzy próbują wmówić innym (może w swej naiwności, ale bardziej hipokryzji), że nic takiego nie ma miejsca, a każdy uważający inaczej musi się liczyć z konsekwencjami prawnymi (zrazu donosami do samych sędziów i ECAHO)...


W tym stanie rzeczy muszą nastąpić określone okoliczności, jak np. incydentalny brak specjalnych kandydatów do tytułów championów po tamtej stronie, czy też chwilowy brak porozumienia po stronie różnych frakcji w obrębie rzeczonego obozu, by otworzyła się luka, w którą może "wskoczyć" polski koń. Ba, w tym mechanizmie można zauważyć zasadniczo trzy prawidłowości. 1. Już na wejściu każdy arab polskiej hodowli i własności (w polskim treningu i z polskim prezenterem) ma gorszą pozycję startową w relacji do bliskowschodniego czy zachodnioeuropejskiego (belgijskiego, autriackiego, niemieckiego, francuskiego) z Capeccim, Capaccim, Curti, Spoenle czy Shoukensem. 2. Szanse na odegranie jakiejkolwiek roli w "trójkoronie" tego samego konia zasadniczo rosną, gdy występuje on w obcych barwach, więc w treningu/ręku któregoś z wyżej wymienionych. 3. Złote Medale (pełne tytuły Championów) są z reguły nieosiągalne dla koni polskiej hodowli i własności (nie licząc bardzo okazjonalnych wyjątków, jak Pianissima, Emandoria, Pinga czy Equator po wielu latach "starań"). Musimy mieć naprawdę wybitnego konia, który jeszcze dodatkowo wcześniej zdobywa określoną sławę/renomę, by "środowisko" łaskawie pozwoliło nam wygrać. Najczęściej jednak zdarza się tak, iż bez względu na to, ile polskich klaczy jest w finale, to i tak pełny tytuł zdobywa ta jedna obca (nierzadko z drugiego czy trzeciego miejsca w klasie). Nie czas i nie miejsce, by zagłębiać się w to szczegółowo, tym bardziej, iż ilebym tu nie napisał na ten temat, to i tak - zapewne - dotknę jedynie "wierzchołka góry lodowej".


Nie jest jednak tak, by było jasne, że wszystko to tylko wina innych ("niedobrych"), a my nie mamy sobie nic do zarzucenia. Wręcz przeciwnie. Z powodu naszych wewnętrznych problemów i słabości; z faktu iż w tym momencie stadninami nie kierują specjaliści, hodowcy z prawdziwego zdarzenia; iż obecne władze hodowlane nie mają na świecie żadnego autorytetu; iż nieczystymi rozgrywkami zraziliśmy do siebie wielu; iż w oficjalnych gremiach (ECAHO/WAHO) zasiada Anna Stojanowska, którą trudno posądzić o sympatię do aktualnej rzeczywistości - to w dużej mierze sami sobie "zgotowaliśmy taki los" (rolę trzeciorzędową). No i wreszcie dochodzimy do wątku, na którym się skupił M. Szewczyk, to znaczy braku bezpośredniego a merytorycznego nadzoru w stadninach nad zarodowym stadem i jego selekcją. Tu gołym okiem już widać, że osobą najbardziej nie radzącą sobie na tym polu jest bez wątpienia Grzegorz Czochański - całkowicie już pogubiony w swych działaniach (czy raczej ich braku) i decyzjach. To co odbywa się dziś w Janowie, to pokaz nieudolności, bierności i niekompetencji, ale przy tym - by było śmieszniej - także buty i zadufania. Mamy tam już dziś do czynienia, w istocie już z katastrofą już niemalże "humanitarną", a na pewno w trzech podstawowych wymiarach: w sensie wizerunkowym, organizacyjnym i funkcyjnym. Tymczasem w "stolycy", na konferencji, zbiera się oto "wierchuszka", która ustala, po czym obwieszcza wszem i wobec, że "jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej"... Nie wiedzieć już czy się śmiać czy płakać. RR
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Ikona wiadomości*
       
Treść*
URL E-mail Link obrazka Zarządca obrazków Buźki Flash Youtube Kod Cytat

Pogrubienie Kursywa Podkreślenie Przekreślenie  Do lewej Wyśrodkowanie Do prawej  


Kliknij Podgląd aby zobaczyć zawartość po zmianach.
Opcje*
 
 
 
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5