Tego jeszcze nie było

Data 17.10.2019, 20:30:00 | Temat: Felietony

Ponownie wracam do państwowej hodowli koni, a to za sprawą tego, co się wydarzyło w Stadninie Koni Walewice. Otóż została ona wcielona do innego podmiotu gospodarczego, a mianowicie do Kutnowskiej Hodowli Buraka Cukrowego Sp. z o.o. Proces połączenia obu spółek zakończył się wpisem do Krajowego Rejestru Sądowego, dokonanym 19 września tego roku.

 

W niedalekiej przeszłości (po 2004 roku) kilka umierających stad ogierów zostało podłączonych kroplówką do bogatszych przedsiębiorstw rolnych będących w gestii KOWR-u (wcześniej ANR), ale – o ile się nie mylę – Walewice są pierwszą stadniną, którą włodarze KOWR próbują ratować w ten sposób przed nieuchronnym upadkiem.


Fakt, że państwowa hodowla koni od lat jest na równi pochyłej zarówno jeśli chodzi o jakość hodowanych w stadninach półkrwi koni (arabskie stadniny były pod tym względem do 2016 roku wyjątkiem), jak i pod względem dochodowości, jest powszechnie znany. Mnie to zjawisko nie dziwi. Napisałem o tym aż pięć tekstów pod wspólnym tytułem: „Los państwowej hodowli koni i Janowa jest przesądzony” i tam odsyłam Czytelników po więcej szczegółów i więcej argumentów, którymi uzasadniam tak postawioną tezę.

 

A jednak rozwiązanie zastosowane w przypadku SK Walewice jest czymś, na co trzeba zwrócić uwagę.

 

Dlaczego? To, że stada ogierów, które nie mają pół uprawnych (z wyjątkiem Łącka), łąk czy hodowli innych zwierząt gospodarskich (świń, obór mlecznych) nie będą w stanie się utrzymać jako spółki prawa handlowego, było jasne jak słońce od 2004 roku, czyli od momentu przekształcania ich w takie spółki. Ale stadniny koni to co innego. Prawie wszystkie państwowe stadniny koni w Polsce miały i nadal mają albo pola uprawne, albo obory mleczne, albo inne działy produkcji roślinnej bądź zwierzęcej, które pozwalały i pozwalają, aby te spółki nie przynosiły strat, nawet jeśli sama hodowla koni – już nie dotowana przez państwo – nie była w stanie na siebie zarobić.

 

Stadnina Koni Walewice nie była pod tym względem wyjątkiem – też miała pola uprawne i oborę mleczną. Ale była wyjątkiem pod innym względem. Niestety, wyjątkiem niechlubnym.

 

Od kiedy w 2009 roku odwołano Henryka Warszawskiego, czyli przez 10 lat, zmieniło się na stołku prezesa 10 osób! Czyli średnio jeden prezes na jeden rok!

 

A w tej galerii różnych dziwnych postaci, jakie się przewinęły przez Walewice były takie, jak: hodowca gęsi, geodeta z Łodzi, który pytał, gdzie jest posiana śruta, był farmaceuta z Warszawy, który rządził zaledwie dwa tygodnie, ale w stadninie pokazał się tylko raz! Był też taki, który zaraz po nominacji chciał się dać poznać jako „ludzki pan” i na dzień dobry oznajmił załodze, że w najbliższy weekend wszyscy – z wyjątkiem dyżurnych – mają wolne. A na pytanie dojarek, czy one też, odpowiedział, że tak, bo przecież jak raz w tygodniu krowy nie zostaną wydojone, to się nic nie stanie! Na szczęście dojarki były mądrzejsze i wiedziały, że może się stać dużo złego i na udój w weekend się stawiły.

  

Ten kontredans prezesów w Walewicach pokazuje jak w soczewce dwie bolączki państwowej hodowli koni. Jedna to kolesiostwo. Prezesami zostają nie ci, którzy mają jakieś kwalifikacje do kierowania przedsiębiorstwem rolnym i hodowlą zwierząt, ale ci, którzy są kolesiami innych, ważniejszych kolesiów, pełniących jakieś funkcje w rządzącej partii. I żeby była jasność – to dotyczy nie tylko obecnie rządzącej od 4 lat partii, ale to samo działo się za czasów rządów PO i PSL (a jeszcze wcześniej za czasów rządów SLD i PSL itd.). Po prostu to co państwowe, jest od tego, aby tym nagradzać swoich. I nikt - ani minister rolnictwa, ani KOWR – nie jest w stanie sprawić, aby jednak stadninami kierowali fachowcy. Napisałem „nie jest w stanie sprawić”, ale chyba bliższe prawdy jest to, że takiej woli w ogóle nie widać.

 

Inna sprawa, że tych fachowców nie ma za bardzo skąd brać – i to jest ta druga bolączka.

I to jest też powód, dla którego podtrzymuję to co pisałem wcześniej – że państwowa hodowla koni prędzej czy później upadnie w całości. A przypadek Walewic – podłączonych teraz do buraków cukrowych - tylko tę tezę potwierdza.

Marek Szewczyk





Ten artykuł pochodzi ze strony HipoLogika Marka Szewczyka
https://hipologika.pl

URL tej publikacji:
https://hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=433