Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Jednak wystartuje

Nadesłany przez Marek Szewczyk 13.08.2015, 8:39:10 (2294 odsłon)

Gabriela Klimkowicz jednak wystartuje w mistrzostwach Europy juniorów w WKKW w Białym Borze. Polski Związek Jeździecki może mówić o dużym szczęściu. Pomogła nam Litwa, a konkretnie zawirowania z ich imiennymi zgłoszeniami.



Dla niezorientowanych przypomnę o co chodzi. Gabriela Klimkowicz (KJ Facimiech) wywalczyła na angloarabskim Majorze brązowy medal MP juniorów w WKKW w Baborówku, a jeszcze wcześniej, już w maju, uzyskała wynik kwalifikujący ją na ME juniorów. Mimo tego na skutek błędu osób odpowiedzialnych za konkurencję WKKW, czyli menedżera Tomasza Mossakowskiego oraz trenera Andreasa Dibowskiego i jego asystenta Piotra Kulikowskiego, nie znalazła się na liście zgłoszeń imiennych wysyłanych do FEI. Kiedy panowie zorientowali się, że popełnili błąd, zwrócili się do FEI z prośbą o dopisanie panny Gabrieli, ale otrzymali odpowiedź odmowną – rules are rules. Pisałem o tym w tekście „A propos błędów”.

  

Na czym polega „pomoc” Litwy? Otóż Litewska Federacja wysłała imienne zgłoszenia na adres podany na stronie MEJ. Zgłoszenia nie dotarły na czas do FEI, bo w adresie mailowym był błąd. Litewska Federacja udowodniła jednak, że zgłoszenia wysłała w terminie, a że na zły adres, to już nie ich wina. FEI, aby rozwiązać ten problem, zwróciła się więc z pytaniem do wszystkich federacji-uczestników MEJ w WKKW, czy zgadzają się, aby  uwzględnić spóźnione zgłoszenie Litwy. Oczywiście wszystkie federacje się zgodziły, a przy okazji FEI zgodziła się na spóźnione zgłoszenie Gabrieli Klimkowicz ze strony PZJ.

  

Szczęśliwe zakończenie tej nieprzyjemnej sprawy nie zmienia faktów i mojego oglądu sytuacji. Opierając działalność w sprawach sportowych na działaczach społecznych - bo choć obecnie menedżer WKKW otrzymuje skromne wynagrodzenie, nadal nie jest profesjonalnym, podlegającym jedynie swoim zwierzchnikom pracownikiem PZJ – postępu nie osiągniemy. Tylko pełne zawodowstwo, całkowity profesjonalizm, może przynieść postęp.

Marek Szewczyk

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 21.08.2015, 19:23  Uaktualniono: 22.08.2015, 9:25
 Nie da się wyżyć?
Panie Marku! Tysiące, jak nie setki tysięcy ludzi w Polsce żyje za 2500 zł brutto i się z tego powodu bardzo cieszy. Jak rozumiem nie jest to jedyna praca pana Mossakowskiego, a jedynie dodatek. Ale nawet gdyby była, to da się wyżyć. Takim tekstem uwłacza pan wielu Polakom, którzy żyją za taką pensję (na przykład wielu nauczycielom, jeśli szukać tylko w gronie ludzi z tzw. wyższym wykształceniem). I jeszcze mamy zwrot kosztów. To naprawdę nie są małe pieniądze, mając na uwadze zakres obowiązków.
Odpowiedz

Autor Wątek
marek_szewczyk
Wysłano: 20.08.2015, 6:23  Uaktualniono: 20.08.2015, 6:23
Webmaster
Dołączył: 22.05.2013
Skąd:
Liczba wpisów: 666
 Odpowiedź
Istota problemu tkwi nie w wysokości uposażenia menedżera konkurencji, a w jego umocowaniu i podległości. Z tego co wiem, menedżer dostaje 2500 zł + zwrot kosztów. Z tego nie da się wyżyć. Istotą problemu jest to, że dla wszystkich menedżerów w polskim jeździectwie kierowanie daną konkurencją jest zajęciem ubocznym. Wszyscy żyją z czegoś innego. Dla niektórych kierowanie konkurencją jest nawet zajęciem nr 3 lub 4, bo prowadzą swoje firmy, kierują swoimi stajniami, zajmują się menedżerowaniem swoich dzieci uprawiających sport jeździecki, sędziują... a przy okazji kierują konkurencją. Tu tkwi istota problemu. PZJ zatrudnia w biurze osobę, która ma w obowiązkach zajmowanie się daną konkurencją, ale ona nie ma odpowiedzialności ani władzy, bo ta jest przypisana menedżerowi (dawniej szefowi komisji). Gdyby to, co robią osobno (i za pieniądze) pracownik biura i menedżer, przypisać jednej osobie, ale takiej, która byłaby zatrudniona przez PZJ i dla której byłoby to jedyne zajęcie, oczywiście kompetentnej, to osiągnęlibyśmy postęp. Tak jak powiedziałem na zjeździe - nam są potrzebni: polski John Roche, który kieruje w FEI skokami, polska Katrin Norinder, która kieruje w FEI WKKW, czy polski Trond Asmyr, który w FEI odpowiada za ujeżdżenie. Istotą problemu jest to, żeby osoba kierująca konkurencją była podległą tylko PZJ, aby nie miała żadnych obciążeń, związków z zawodnikami, klubami, ośrodkami jeździeckimi, ze środowiskiem, gdyż to rodzi konflikty interesów. A właśnie konflikt interesów to największe zło polskiego jeździectwa. Mamy z nim do czynienia na każdym kroku, na olbrzymią skalę. Niestety, większości działaczy to nie przeszkadza, ba - w ogóle tego nie dostrzegają, nie przyjmują do wiadomości złych skutków z tegoż konfliktu płynących, bo sami bardzo często znajdują się w takiej sytuacji. Marek Szewczyk
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 14.08.2015, 8:21  Uaktualniono: 14.08.2015, 8:31
 Pytanie
Panie redaktorze, co dla Pana oznacze "skromne", a co sowite wynagrodzenie? W odniesieniu do czego? W porównaniu z kim, czym? Jaki godzinowy - miesięczny, roczny - nakład pracy w stosunku do jakiej kwoty wydaje się Panu właściwy? Nie znam, bo skąd, uposażenia p.Tomka, ale bardzo interesują mnie przesłanki na podstawie których sformułował Pan swoje wnioski.
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5