USA znowu naj…
Nie, rzecz nie będzie o wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednocznych i o politycznych konsekwencjach tego wyboru. Rzecz będzie o wyścigach konnych.
Stany Zjednoczone przez wiele lat mogły się szczycić tym, że gonitwy konne o najwyższej puli nagród rozgrywane były na ich terenie. Największe pieniądze do wygrania gromadził zapoczątkowany w 1984 roku mityng Breeders’ Cup, a rekordową pulę w jednej gonitwie zapewniała gonitwa o nazwie Breedres’ Cup Classic – 6 mln dolarów, z czego 1,5 mln dla właściciela zwycięskiego konia. Ambitny szejk Mohamed bin Rashid Al Maktoum, premier Zjednoczonych Emiratów Arabskich i niepodzielny władca Dubaju, ale przede wszystkim wielki miłośnik wyścigów konnych, właściciel stajni wyścigowej Godolphin, stworzył w 1996 roku konkurencyjny mityng rozgrywany na torze Meydan w Dubaju. Najważniejsza gonitwa tego mityngu, rozgrywana podobnie jak BC Classic na dystansie 2000 m, o nazwie Dubai World Cup ma pulę nagród 10 mln dolarów, z czego 6 dla właściciela zwycięskiego konia. Stany Zjednoczone na wiele lat straciły miano kraju, gdzie rozgrywana jest „najdroższa” gonitwa świat. Aż do 2017 roku.
W sobotę 28 stycznia rozegrana została bowiem gonitwa o nazwie Pegasus World Cup z pulą nagród – bagatela – 12 mln dolarów, z czego 7 mln dla właściciela zwycięskiego konia. Gonitwa ta została rozegrana na torze Gulfstream Park na Florydzie koło Miami, dlatego można mówić o tym, że Stany Zjednoczone odzyskały palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o najwyższą pulę nagród w jednej gonitwie. Jednak to nie była inicjatywa czysto amerykańska. Inicjatorem tej gonitwy jest bowiem Frank Stronach, 85-letni miliarder kanadyjski austriackiego pochodzenia. Właściciel firmy Magna International, jednej z największych na świecie firm produkujących części samochodowe. Na tym zarabia pieniądze, a lokuje je w czymś, co jest jego pasją – właśnie w wyścigach konnych. Jest właścicielem lub współwłaścicielem wielu torów wyścigowych na świecie. Swoim rodakom w Austrii wybudował nowoczesny tor w Ebreichsdorf pod Wiedniem, który miał zastąpić wysłużony tor Freudenau. Jednak wyścigi w Ebreichsdorf się nie przyjęły, ale konie tak i obecnie ośrodek ten służy głównie sportowi jeździeckiemu.
Wróćmy jednak na tor Gulfstrem Park. Pegasus World Cup (człon nazwy „World Cup” wyraźnie nawiązuje do Dubai World Cup) została pomyślana jako gonitwa za zaproszeniami. Właściciel każdego konia musiał wpłacić 1 mln dolarów. Może w niej wystartować 12 koni, a jej dystans jest nietypowy, wynosi bowiem 1800 metrów. Nietypowy, bo ani milerski (1600), ani ten, na którym rozgrywane są najważniejsze gonitwy w USA czy w krajach arabskich – 2000 m. Już tylko w starej Europie najważniejsze gonitwy mają dystans 2400 m. Nietypowy jest też termin: chodzi o to, aby nie kolidował ani z Dubai World Cup (marzec), ani z Breedres’ Cup (listopad).
W inauguracyjnej edycji Pegasus World Cup wystartowały tylko konie trenowane w USA. Faworytów było dwóch: 4-letni Arrogate oraz 6-letni California Chrome. Ten pierwszy to zeszłoroczny czempion 3-latków w USA. Na 6 startów odniósł 5 zwycięstw i choć nie biegał w amerykańskich klasykach dla 3-latków (Kentucky Derby i pozostałe wchodzące w skład potrójnej korony), to jesienią zachwycił nie tylko amerykańskich miłośników wyścigów konnych. Najpierw wygrał w rekordowym czasie Travers St., a potem Breeders’ Cup Classic, gdzie o pół długości pokonał California Chrome. Ten drugi miał wspaniałą passę w 2016 roku jako 5-latek: 6 zwycięstw, w tym w Dubai World Cup, ale w BC Classic uległ młodszemu rywalowi po pięknej walce.
W Pegasus World Cup było inaczej. Ponownie wygrał trenowany przez obecnie najlepszego amerykańskiego trenera Boba Bafferta, 4-letni obecnie Arrogate. Miał ułatwione zadanie, gdyż wylosował pierwszą bramkę startową, co przy takim dystansie (1800 m) ma duże znaczenie. California Chrome z kolei wylosował niekorzystny numer – 12. bramkę startową. Prowadzony przez swego stałego jeźdźca, Victora Espinozę, dobrze przyjął start, uplasował się blisko czoła, ale na ostatniej prostej zgasł. Wygrał Arrogate prowadzony przez Mike’a Smitha.
Drugie miejsce po imponującym finiszu zajął wyhodowany w Kanadzie 5-letni Shaman Ghost ze stajni… Franka Stronacha. W ten sposób inicjator tej gonitwy zarobił 750 tys. dolarów, jako że nagroda za drugie miejsce wynosiła 1,75 mln dolarów, ale pamiętajmy o wpisowym – 1 mln.
Jednak Frank Stronach zanotował wielki sukces na innym polu – cały sobotni mityng (12 gonitw) na torze Gulfstream Park przyniósł rekord obrotów – gracze wpłacili 40,2 mln dolarów w zakładach wzajemnych. Poprzedni rekord, z tego samego toru, z dnia w którym rozgrywana była gonitwa Florida Derby, wynosił 32,1 mln dolarów.
Jak się rozwinie ta gonitwa i jak zareagują na tę inicjatywę szejkowie arabscy, przyszłość pokaże.
Marek Szewczyk


