Smutne
Przeczytałem na stronie „Hodowcy i Jeźdźca” dwa teksty i zrobiło mi się bardzo smutno. Boże, do czego to doszło. Ludzie ze świata „arabskiego”, którzy przez wiele lat dmuchali w tę samą trąbkę, teraz - przynajmniej dla postronnych obserwatorów tak to wygląda – stoją po dwóch stronach barykady. Taki wniosek można w każdym razie wyciągnąć z lektury owych, polemicznych tekstów na stronie „HiJ”.
Anno (do Anny Stojanowskiej), Jurku (do Jerzego Białoboka) i Marku (do Marka Treli) – mam do was pretensje. Pretensje o to, że w swoich wypowiedziach (obaj panowie) i pytaniach (Anna Stojanowska) pominęliście rolę Marka Grzybowskiego i firmy Polish Prestige w tym, co się działo na rynku handlu końmi arabskimi w Polsce w tamtych latach.
W tym miejscu muszę Czytelnikom zrobić mały wykład, aby wyjaśnić, co w tej materii wiedziałem, jakie miałem kiedyś odczucia. A wszystko to, co zostało opisane w wywiadzie „Inny punkt widzenia – konie czystej krwi arabskiej” i w polemicznym tekście Marka Grzybowskiego „Zło prywatyzacji – w odpowiedzi na wywiad Anny Stojanowskiej z Markiem Trelą i Jerzym Białobokiem” – miałem możliwość obserwować, kiedy pracowałem w „Koniu Polskim”. Nigdy konie arabskie nie były moim priorytetem, bardziej się interesowałem sportem jeździeckim i wyścigami konnymi, a więc końmi użytkowymi, ale oczywiście doceniałem rolę polskiej hodowli koni arabskich.
„Doceniałem” - źle się wyraziłem, bo pozwoliłem sobie na popatrzenie na te sprawy z mojego, prywatnego punktu widzenia. A wówczas (lata 1970. i 1980.) byłem najpierw świeżo po studiach przyjętym do redakcji „Konia Polskiego” pracownikiem, a z czasem początkującym dziennikarzem. To ówczesny redaktor naczelny, Antoni Święcki, decydował o treści pisma, ale dla mnie, żółtodzioba o innych zainteresowaniach niż „koty” nie podlegało dyskusji, że pismo musi pisać o tym, co jest polską wizytówką na świecie, czyli o polskiej hodowli koni arabskich. O narodowym pokazie i o aukcji w tych latach pisał sam redaktor Święcki, a potem pisywała na zlecenie redakcji Izabella Pawelec-Zawadzka. Zdarzyło się, że i ja opisywałem te ważne wydarzenia. Miałem też okazję poznać dyrektora Andrzeja Krzyształowicza (nieco lepiej) i Ignacego Jaworowskiego. Byłem kilka razy na przeglądach w zarządzanych przez nich stadninach, a jako człowiek z branży, miałem też możliwość wziąć udział (udział, to za dużo powiedziane, po prostu przysłuchiwać się) w dyskusjach po przeglądzie, w których rolę wylewającej oliwę na nieco wzburzone fale pełniła, jak zwykle niezwykle kulturalna i bardzo dyplomatyczna Pani Inspektor (świadomie piszę o Niej z dużych liter, bo zasługuje na to).
Były dyskusje, były różnice zdań, ale wszyscy chcieli jednego – aby poziom polskiej hodowli koni arabskich był nieustannie wysoki.
Po tym nieco może zbyt osobistym wtręcie – ad rem.
Każdy z nas ma to, że wyolbrzymia swoje zasługi, kosztem zasług innych. To ludzkie. A zatem, nawet jeśli Marek Grzybowski ma tendencje do wyolbrzymiania swoich zasług, to o jedno mam do Was (Anno, Jurku, Marku) pretensje. W waszej rozmowie czytelnik nie znajdzie ani słowa o tym, że Marek Grzybowski zawsze twardo i konsekwentnie bronił państwowej hodowli koni, zawsze był przeciwnikiem pomysłu prywatyzacji stadnin arabskich. Zabierał w tych sprawach publicznie głos. Nie zająknęliście się słowem o tym, że napisał o Agencji Nieruchomości Rolnych (wówczas jeszcze chyba AWRSP?), że jest macoszym właścicielem. A przecież jest niewątpliwym faktem, że tym się naraził Agencji. Nie mam powodu nie wierzyć mu, jak pisze, że kierownictwo Agencji wywierało na Was presję, aby odebrać Polish Prestige prawo organizacji aukcji.
Oczywiście, drugą stroną medalu są pieniądze. Piszecie, że marża Polish Prestige była wysoka, a do tego dochodziły jeszcze inne, niemałe koszty. Zresztą to przyznaje sam Marek Grzybowski.
Nad tym punktem warto się na chwilę zatrzymać. Pamiętają Państwo, jak minister Krzysztof Jurgiel grzmiał, że prezesi stadnin do spółki z firmą Poltur tuczą się na majątku państwowym, bo zysk tej firmy od sprzedaży koni wynosi aż 12 procent! Tak na marginesie – domy aukcyjne handlujące obrazami biorą 14-20%!
A wracając do Marka Grzybowskiego, przyznaje on, że W pierwszych latach współpracy marża z kosztami wynosiła od 22%, poprzez 20, 18, 14 do 10% w ostatnim roku współpracy. Nie znam szczegółów „tego ostatniego roku”, ale wcześniej to było co najmniej 14%! W porównaniu do 10%, jakie brała firma Polturf w pierwszych latach, jest to spora różnica.
Nie ma powodu nie wierzyć Wam, że głównym powodem rezygnacji z usług firmy Polish Presige była zbyt wysoka marża. Jednak byłoby elegancko, gdyście przyznali, że firma ta znalazła się na cenzurowanym w kierownictwie Agencji. Teraz, po latach, kiedy jesteście poza „swoimi” stadninami, moglibyście przyznać, że obawa o wasze stołki też miała w wyborze nowej firmy jakiś udział. Przecież to ludzkie, że nie chcieliście ginąć za Polish Prestige, za śmiałe słowa Marka Grzybowskiego.
Inna kwestia. Połączenie aukcji z narodowym pokazem koni arabskich. Piszecie, że: Inicjatorami tego byli głównie pani Izabela Pawelec-Zawadzka, która obok panów Andrzeja Krzyształowicza i Ignacego Jaworowskiego wiele sędziowała za granicą, oraz pan Tomasz Skotnicki, który swoje doświadczenia amerykańskie próbował popularyzować w Polsce. I znowu ani słowa o Marku Grzybowskim. Tymczasem on pisze na swoim blogu, że to on stworzył ideę Arabian Summer Festival.
Nie znam kulis powstania tej idei. Nie wiem, jak było naprawdę. Być może Marek Grzybowski przecenia swoją rolę. Ale to, że przy omawianiu tego aspektu nie wspomnieliście ani słowem o nim, uważam za mało eleganckie. Należało bowiem napisać, że: 1. Marek Grzybowski nie odegrał w tej kwestii żadnej roli, a to co on o tym pisze, jest nieprawdą; 2. Owszem Marek Grzybowski też w tej kwestii miał udział, ale większą rolę odegrali… ci, których wymieniliście. Pominięcie jego nazwiska w ogóle, nie podoba mi się.
Piszę o tym, co mi się nie podoba. Ale muszę napisać o tym, co mi się w tej polemice podoba. Jest prowadzona w sposób kulturalny, na poziomie, co w dzisiejszych czasach, choćby w kontraście do chamstwa, jakie widzimy na przykład w sejmie – jest czymś niecodziennym. Jest czymś, na co trzeba zwrócić uwagę.
To jednak nie zmienia postaci rzeczy, że jest mi smutno. Bo wolałbym, aby zarówno Marek Grzybowski, jak i Anna Stojanowska, Jerzy Białobok i Marek Trela, działali nadal zgodnie na rzecz polskiej hodowli koni arabskich.
Co się z nami porobiło? Co się porobiło z Polską? Podzielona na pół, a mury graniczne coraz wyższe, zasieki coraz gęstsze. Dokąd zmierzamy? Co z nami będzie?
A tak wracając do czasów „Konia Polskiego”. Przecież, już jako ten decydujący o treści tego pisma, zamawiałem artykuły u Sławomira Pietrzaka (nie o koniach arabskich, a o trakenach, czy o sporcie), u Krystyny Chmiel (o koniach arabskich), a także u Macieja Grzechnika (też nie o koniach arabskich, a o trakenach), a teraz… Do czego ta zbrodnicza (nie waham się użyć tego słowa) decyzja o wyrzuceniu prezesów-hodowców i pani inspektor doprowadziła? Jak głębokie i nieodwracalne podziały w jej następstwie w naszym, koniarskim środowisku nastąpiły. Smutne…
Marek Szewczyk



|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 08.06.2018, 12:58 Uaktualniono: 08.06.2018, 14:50 |
![]() Proponuję nie mieszać fachowej wiedzy o hodowli z politycznymi emocjami. Niestety przywódcy opozycji są mało atrakcyjni, gdy się ich ślepo nie kocha.
|
|
![]() |
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.06.2018, 21:20 Uaktualniono: 07.06.2018, 21:39 |
![]() Sprawa nie jest taka prosta. Zacytuję z bloga Pana Grzybowskiego "Kobiety wierne, mądre i ofiarne, odważne i bezkompromisowe, nieustraszone, takie jak Pani, Pani Kaju (Godek - przypis autora postu), gdy barbarzyńcy chcą swoje piekło przynosić pod Pani dom. Kobiety, które zasługują na najwyższy szacunek, jak Pani Premier, której mądre słowa hołota z ław poselskich zakłóca wrzaskiem „oddaj kasę”, bezczelna hołota, która nigdy nie powinna znaleźć się w polskim Sejmie, która sama rozkradła, albo umożliwiła wielomiliardowy rabunek Polski". Doceniam kulturę wypowiedzi obu stron, czytam blog Pana Grzybowskiego. Można nie zgadzać się z wieloma sprawami, ale nazywanie posłów opozycji "bezczelną hołotą" kulturalne nie jest. Bije z bloga Pana Grzybowskiego wielki żal za minionymi czasami, wszystko co nastało po czasie "Polish Prestige" było złe lub ukradzione, notoryczna krytyka, działania Polturf zostały określone jako "prostackie". Minęło 19 lat, zmieniły się diametralnie uwarunkowania zewnętrzne i wewnętrzne, sama hodowla też. Trzeba iść do przodu, a nie tkwić mentalnie w latach 70,80,90-tych i wszystko/wszystkich krytykować. Trudno w takich okolicznościach oczekiwać pochwał i chwały. Jeśli wymagamy klasy i kultury to od wszystkich stron. Jestem za takim rozwiązaniem, ale aktualnie to bardzo trudne do zrealizowania.
|
|
![]() |
|