Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Smutne

Nadesłany przez Marek Szewczyk 7.06.2018, 20:40:00 (2922 odsłon)

Przeczytałem na stronie „Hodowcy i Jeźdźca”  dwa teksty i zrobiło mi się bardzo smutno. Boże, do czego to doszło. Ludzie ze świata „arabskiego”, którzy przez wiele lat dmuchali w tę samą trąbkę, teraz -  przynajmniej dla postronnych obserwatorów tak to wygląda –  stoją po dwóch stronach barykady. Taki wniosek można w każdym razie wyciągnąć z lektury owych, polemicznych tekstów na stronie „HiJ”.

 

Anno (do Anny Stojanowskiej), Jurku (do Jerzego Białoboka) i Marku (do Marka Treli) – mam do was pretensje. Pretensje o to, że w swoich wypowiedziach (obaj panowie) i pytaniach (Anna Stojanowska) pominęliście rolę Marka Grzybowskiego i firmy Polish Prestige w tym, co się działo na rynku handlu końmi arabskimi w Polsce w tamtych latach.



W tym miejscu muszę Czytelnikom zrobić mały wykład, aby wyjaśnić, co w tej materii wiedziałem, jakie miałem kiedyś odczucia. A wszystko to, co zostało opisane w wywiadzie „Inny punkt widzenia – konie czystej krwi arabskiej” i w polemicznym tekście Marka Grzybowskiego „Zło prywatyzacji – w odpowiedzi na wywiad Anny Stojanowskiej z Markiem Trelą i Jerzym Białobokiem” – miałem możliwość obserwować, kiedy pracowałem w „Koniu Polskim”. Nigdy konie arabskie nie były moim priorytetem, bardziej się interesowałem sportem jeździeckim i wyścigami konnymi, a więc końmi użytkowymi, ale oczywiście doceniałem rolę polskiej hodowli koni arabskich.

 

„Doceniałem” - źle się wyraziłem, bo pozwoliłem sobie na popatrzenie na te sprawy z mojego, prywatnego punktu widzenia. A wówczas (lata 1970. i 1980.) byłem najpierw świeżo po studiach przyjętym do redakcji „Konia Polskiego” pracownikiem, a z czasem  początkującym dziennikarzem. To ówczesny redaktor naczelny, Antoni Święcki, decydował o treści pisma, ale dla mnie, żółtodzioba o innych zainteresowaniach niż „koty” nie podlegało dyskusji, że pismo musi pisać o tym, co jest polską wizytówką na świecie, czyli o polskiej hodowli koni arabskich. O narodowym pokazie i o aukcji w tych latach pisał sam redaktor Święcki, a potem pisywała na zlecenie redakcji Izabella Pawelec-Zawadzka. Zdarzyło się, że i ja opisywałem te ważne wydarzenia. Miałem też okazję poznać dyrektora Andrzeja Krzyształowicza (nieco lepiej) i Ignacego Jaworowskiego. Byłem kilka razy na przeglądach w zarządzanych przez nich stadninach, a jako człowiek z branży, miałem też możliwość wziąć udział (udział, to za dużo powiedziane, po prostu przysłuchiwać się) w dyskusjach po przeglądzie, w których rolę wylewającej oliwę na nieco wzburzone fale pełniła, jak zwykle niezwykle kulturalna i bardzo dyplomatyczna Pani Inspektor (świadomie piszę o Niej z dużych liter, bo zasługuje na to).

Były dyskusje, były różnice zdań, ale wszyscy chcieli jednego – aby poziom polskiej hodowli koni arabskich był nieustannie wysoki.

 

Po tym nieco może zbyt osobistym wtręcie – ad rem.

Każdy z nas ma to, że wyolbrzymia swoje zasługi, kosztem zasług innych. To ludzkie. A zatem, nawet jeśli Marek Grzybowski ma tendencje do wyolbrzymiania swoich zasług, to o jedno mam do Was (Anno, Jurku, Marku) pretensje. W waszej rozmowie czytelnik nie znajdzie ani słowa o tym, że Marek Grzybowski zawsze twardo i konsekwentnie bronił państwowej hodowli koni, zawsze był przeciwnikiem pomysłu prywatyzacji stadnin arabskich. Zabierał w tych sprawach publicznie głos. Nie zająknęliście się słowem o tym, że napisał o Agencji Nieruchomości Rolnych (wówczas jeszcze chyba AWRSP?), że jest macoszym właścicielem. A przecież jest niewątpliwym faktem, że tym się naraził Agencji. Nie mam powodu nie wierzyć mu, jak pisze, że kierownictwo Agencji wywierało na Was presję, aby odebrać Polish Prestige prawo organizacji aukcji.

 

Oczywiście, drugą stroną medalu są pieniądze. Piszecie, że marża Polish Prestige była wysoka, a do tego dochodziły jeszcze inne, niemałe koszty. Zresztą to przyznaje sam Marek Grzybowski.

 

Nad tym punktem warto się na chwilę zatrzymać. Pamiętają Państwo, jak minister Krzysztof Jurgiel grzmiał, że prezesi stadnin do spółki z firmą Poltur tuczą się na majątku państwowym, bo zysk tej firmy od sprzedaży koni wynosi aż 12 procent! Tak na marginesie – domy aukcyjne handlujące obrazami biorą 14-20%!

 

A wracając do Marka Grzybowskiego, przyznaje on, że W pierw­szych latach współ­pra­cy mar­ża z kosz­ta­mi wyno­si­ła od 22%, poprzez 20, 18, 14 do 10% w ostat­nim roku współ­pra­cy. Nie znam szczegółów „tego ostatniego roku”, ale wcześniej to było co najmniej 14%! W porównaniu do 10%, jakie brała firma Polturf w pierwszych latach, jest to spora różnica.

 

Nie ma powodu nie wierzyć Wam, że głównym powodem rezygnacji z usług firmy Polish Presige była zbyt wysoka marża. Jednak byłoby elegancko, gdyście przyznali, że firma ta znalazła się na cenzurowanym w kierownictwie Agencji. Teraz, po latach, kiedy jesteście poza „swoimi” stadninami, moglibyście przyznać, że obawa o wasze stołki też miała w wyborze nowej firmy jakiś udział. Przecież to ludzkie, że nie chcieliście ginąć za Polish Prestige, za śmiałe słowa Marka Grzybowskiego.

 

Inna kwestia. Połączenie aukcji z narodowym pokazem koni arabskich. Piszecie, że: Inicjatorami tego byli głów­nie pani Izabela Pawelec-Zawadzka, któ­ra obok panów Andrzeja Krzyształowicza i Ignacego Jaworowskiego wie­le sędzio­wa­ła za gra­ni­cą, oraz pan Tomasz Skotnicki, któ­ry swo­je doświad­cze­nia ame­ry­kań­skie pró­bo­wał popu­la­ry­zo­wać w Polsce. I znowu ani słowa o Marku Grzybowskim. Tymczasem on pisze na swoim blogu, że to on stworzył ideę Arabian Summer Festival.

 

Nie znam kulis powstania tej idei. Nie wiem, jak było naprawdę. Być może Marek Grzybowski przecenia swoją rolę. Ale to, że przy omawianiu tego aspektu nie wspomnieliście ani słowem o nim, uważam za mało eleganckie. Należało bowiem napisać, że: 1. Marek Grzybowski nie odegrał w tej kwestii żadnej roli, a to co on o tym pisze, jest nieprawdą; 2. Owszem Marek Grzybowski też w tej kwestii miał udział, ale większą rolę odegrali… ci, których wymieniliście. Pominięcie jego nazwiska w ogóle,  nie podoba mi się.

 

Piszę o tym, co mi się nie podoba. Ale muszę napisać o tym, co mi się w tej polemice podoba. Jest prowadzona w sposób kulturalny, na poziomie, co w dzisiejszych czasach, choćby w kontraście do chamstwa, jakie widzimy na przykład w sejmie – jest czymś niecodziennym. Jest czymś, na co trzeba zwrócić uwagę.

  

To jednak nie zmienia postaci rzeczy, że jest mi smutno. Bo wolałbym, aby zarówno Marek Grzybowski, jak i Anna Stojanowska, Jerzy Białobok i Marek Trela, działali nadal zgodnie na rzecz polskiej hodowli koni arabskich.

 

Co się z nami porobiło? Co się porobiło z Polską? Podzielona na pół, a mury graniczne coraz wyższe, zasieki coraz gęstsze. Dokąd zmierzamy? Co z nami będzie?

 

A tak wracając do czasów „Konia Polskiego”. Przecież, już jako ten decydujący o treści tego pisma, zamawiałem artykuły u Sławomira Pietrzaka (nie o koniach arabskich, a o trakenach, czy o sporcie), u Krystyny Chmiel (o koniach arabskich), a także u Macieja Grzechnika (też nie o koniach arabskich, a o trakenach), a teraz… Do czego ta zbrodnicza (nie waham się użyć tego słowa) decyzja o wyrzuceniu prezesów-hodowców i pani inspektor doprowadziła? Jak głębokie i nieodwracalne podziały w jej następstwie w naszym, koniarskim środowisku nastąpiły. Smutne…

Marek Szewczyk

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 11.06.2018, 13:23  Uaktualniono: 11.06.2018, 14:45
 Do rzeczy...
No tylko dla "postronnych obserwatorów" to tak wygląda (iż ludzie "światka arabskiego" stoją po dwóch stronach barykady), dla mniej postronnych także. Co więcej, nawet nie jest to kwestia takiego czy innego oglądu, a po fakt. Tak, jak - od czasu przejęcia władzy przez lud pisowski, po czym złapania tego kraju bezceremonialnie za "twarz" - nasze społeczeństwo podzieliło się na dwa wraże "plemiona", tak też w rzeczonym środowisku doszło do zasadniczego podziału. Linia tegoż (z grubsza), to z jednej strony ci, którzy cieszą się ze zwolnienia byłych prezesów i pani inspektor ("bandy trojga", jak nieraz można usłyszeć) oraz tych, którzy opłakują ten fakt (nie mogąc się z nim pogodzić) do dziś. Nie ma co ukrywać, że do tych ostatnich zalicza (-ł) się i nasz gospodarz, podchodząc nieraz zupełnie bezkrytycznie (jednostronnie) do różnych kwestii. Dlatego cieszę się, że redaktor Marek Szewczyk zaczyna wreszcie kojarzyć fakty, a tym samym dostrzegać rysy na "nieskażonym dotąd obliczu" (jak chcieli niektórzy, gotowi nawet za to umrzeć) J. Białoboka, M. Treli i A. Stojanowskiej. Dobrze, że tak się dzieje, gdyż wcale nie byli oni i nie są takimi świętymi, jak by na to wskazywał nieraz już fanatyzm (objawiający się totalnym zaślepieniem) ich "wyznawców".

Ergo, sedno sprawy powyższego tekstu M. Szewczyka - drodzy Państwo komentujący go dotychczas - nie leży w tym, jaki dziś jest Marek Grzybowski i jak niegrzecznie oraz niesympatycznie określa posłów opozycji, a w tym, że został całkowicie i bezpardonowo pominięty w zagadnieniu, w którym odegrał wiodącą rolę. Pytanie wypływające stąd jest więc takie, ile trzeba mieć w sobie złej woli i hipokryzji (zakłamania, cynizmu, oportunizmu), by nie wspomnieć o nim ni słowem wtedy, gdy elementarna przyzwoitość to nakazywała? Wręcz nikczemnością jest, iż nawiązując do zasadniczych zmian zachodzących wokół polskiej hodowli koni arabskich czystej krwi w latach 70. i 80. XX w. - akcentują rolę ówczesnych dyrektorów stadnin, gdy tymczasem przyjmowali oni postawę najbardziej zachowawczą, czy Tomasza Skotnickiego, którego udział "w zagadnieniu" był niemal żaden, a zupełnie "zapomnieli" o tak wspaniałym i zasłużonym człowieku (nigdy właściwie nie docenionym), jak inspektor Adam Nałęcz-Sosnowski, a przede wszystkim głównym animatorze tychże przeobrażeń (autorze wielu ważkich inicjatyw i projektów), z których większość zakończyła się ogromnym sukcesem komercyjnym i wizerunkowym, tj. Marku Grzybowskim właśnie. Co więcej, niezwykle żenujący jest brak jakiejkolwiek reakcji na to oczywistą nieprawdę tegoż środowiska, przez co sam zainteresowany - pominięty u podstaw - musi zabierać głos nie tylko w obronie własnej, ale przede wszystkim prawdy (faktów). Rzeczone, pożal się Boże, "środowisko", bardzo aktywne i wyraziste zawsze wtedy, gdy przychodzi do "żarcia się" i opluwania między sobą", wykazuje już całkowitą bezwolność wtedy, gdy jest potrzeba zabrania mocnego głosu w żywotnych dla niego kwestiach (nota bene). Tak czy owak nie zapomnimy pani Stojanowskiej, panu Białobokowi i panu Treli tych haniebnych prób tworzenia "nowej polityki historycznej" w odniesieniu do współczesnych dziejów rodzimej hodowli koni arabskich (która powinna wszak łączyć, a nie dzielić). Co więcej, przyjdzie też jeszcze czas, by opowiedzieć, jakimi to "wybitnymi hodowcami" byli ci dwaj panowie, a jaką "fantastyczną inspektor" owa pani (to tak, a propos)... Robert Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 10.06.2018, 12:56  Uaktualniono: 10.06.2018, 18:51
 TJ
"Ciekawe, jak człowiek zdaje się kulturalny może w taki sposób pisać o parlamentarzystach Rzeczpospolitej, czyli o osobach, którym z definicji należy się szacunek." - zdecydowanie złe podejście. Nikomu nie należy się szacunek ot, tylko dlatego, że pełni jakąś funkcję. Takiej osobie należy się elementarna grzeczność i uprzejmość - ale taka sama uprzejmość należy się każdemu, od papieża po menelika spod budki z piwem. Na szacunek natomiast trzeba sobie zasłużyć. Tym, co się mówi i tym, co się robi. I żeby jedno było spójne z drugim. Dlatego NIE będę szanował kogoś, kto zrobił mnóstwo złego tylko dlatego, że jest parlamentarzystą.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 11.06.2018, 7:21  Uaktualniono: 11.06.2018, 8:01
 Odp.: TJ
" Nikomu nie należy się szacunek ot, tylko dlatego, że pełni jakąś funkcję."
No ale to właśnie jest złe podejście. Szacunek posłom, podobnie jak prezydentowi czy sędziom, należy się nie dlatego, że to dotyczy Iksińskiego czy Igrekowskiego, ale dlatego, że są to osoby pełniące publiczne funkcje.
Jest taki paragraf, który warto znać, nim się napisze o poselskiej hołocie:

Art. 226 KK
§ 1. Kto znieważa funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną, podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 3. Kto publicznie znieważa lub poniża konstytucyjny organ Rzeczypospolitej Polskiej,podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

IG
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 13.06.2018, 10:05  Uaktualniono: 13.06.2018, 13:50
 Odp.: IG
Jeszcze raz: szacunek może należeć się STANOWISKU posła, ale OSOBA posła musi sobie na ten szacunek zasłużyć. Jeśli ktoś pisał o poselskiej hołocie to pisał nie dlatego, że nienawidzi wszystkich posłów, że chce zdyskredytować rolę posła, czy że neguje instytucję sejmu jako taką, tylko mówiąc to miał na myśli zachowanie określonej grupy owych posłów.

I jeszcze: szacunku nie nabywa się groźbą restrykcji prawnych. Straszenie oponentów prawem podpada tu dla mnie idealnie pod niedawne słowa Antoniego Szpaka o tym, że "tylko w tym durnym, kołtuńskim kraju mogło dojść do takiej paranoi". Toż nawet w londyńskim Hyde Parku wolno mówić co się chce i jak się chce, a jedyną osobą przed tym chronioną jest Królowa. Dlaczego więc u nas polityk, który nie dorósł do swojej roli, nie grzeszy rozsądkiem ani własnym zdaniem, a który został jakimś cudem posłem, miałby być nietykalną "świętą krową" ?
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 13.06.2018, 15:27  Uaktualniono: 13.06.2018, 16:30
 Odp.: IG
Anonim: "Dlaczego więc u nas polityk, który nie dorósł do swojej roli, nie grzeszy rozsądkiem ani własnym zdaniem, a który został jakimś cudem posłem, miałby być nietykalną "świętą krową"?"

Nie mówię, że ma być świętą krową. Nikt nie broni krytykować posła używając słów parlamentarnych. Ja mówię, że używanie chamskich epitetów jest złe i jest szczególnie naganne w odniesieniu do osób pełniących funkcje konstytucyjne, co odnotowują stosowne paragrafy kk.
Sytuacja, o jakiej tu mówimy, jest następująca: pan MG daje wyraz swoim sympatiom do jednej strony politycznej oraz niechęci do drugiej strony. Nie pisze, że "kasa" się ministrom należała, bo...". Pisze, że ci, którzy uważają inaczej, to hołota. Bo przecież, zapewne, nie chodziło mu o uznanie krzyku posłów za naganny, bo wtedy musiałby także w stosownym czasie dać wyraz swej dezaprobaty wobec posła, który krzyczał o mordach zdradzieckich, a takiego wpisu na blogu sobie nie przypominam. Teraz pan MG daje wyraz swoim negatywnym emocjom wobec tych, którzy, jego zdaniem, coś gdzieś rozkradli, a teraz ośmielają się głośno odzywać w sejmie. Co więcej, uważa, że cudze złodziejstwo upoważnia go do obraźliwego wysławiania się.
Przypomina mi to przypadek gwałtu na prostytutce, bo przecież "daje za pieniądze, to zgwałcić można".Otóż nie można, podobnie jak nie można nazywać hołotą najgorszego nawet posła.
IG
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 14.06.2018, 4:23  Uaktualniono: 14.06.2018, 9:11
 Odp.: IG
Moja uwaga o konieczności zapracowania sobie na szacunek miała charakter ogólny i dotyczyła wszystkich bez względu na poglądy. Oczywiście prawdą jest, że epitetów nie powinno się używać. Jednakże jak widać po takich osobach (ciekawe, że zwykle są to ludzie formalnie i/lub emocjonalnie powiązani z Niemiłościwie Nam Panującymi) jest to ich język potoczny. I patrząc na to, co się dzieje robię się coraz bardziej przekonany, że ewentualna odpowiedź takim ludziom musi być sformułowana takim samym językiem, żeby w ogóle miała jakiekolwiek szanse "trafienia pod strzechę". Choć oczywiście to jest "złe i szczególnie naganne". Ale w końcu - jak powiedział Pan Majster Kobuszewski: "Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłOM i godnościOM osobistOM" ! :)

Byle do wyborów ! :)
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 08.06.2018, 12:58  Uaktualniono: 08.06.2018, 14:50
 Nie tu
Proponuję nie mieszać fachowej wiedzy o hodowli z politycznymi emocjami. Niestety przywódcy opozycji są mało atrakcyjni, gdy się ich ślepo nie kocha.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 07.06.2018, 21:20  Uaktualniono: 07.06.2018, 21:39
 refleksje
Sprawa nie jest taka prosta. Zacytuję z bloga Pana Grzybowskiego "Kobiety wierne, mądre i ofiarne, odważne i bezkompromisowe, nieustraszone, takie jak Pani, Pani Kaju (Godek - przypis autora postu), gdy barbarzyńcy chcą swoje piekło przynosić pod Pani dom. Kobiety, które zasługują na najwyższy szacunek, jak Pani Premier, której mądre słowa hołota z ław poselskich zakłóca wrzaskiem „oddaj kasę”, bezczelna hołota, która nigdy nie powinna znaleźć się w polskim Sejmie, która sama rozkradła, albo umożliwiła wielomiliardowy rabunek Polski". Doceniam kulturę wypowiedzi obu stron, czytam blog Pana Grzybowskiego. Można nie zgadzać się z wieloma sprawami, ale nazywanie posłów opozycji "bezczelną hołotą" kulturalne nie jest. Bije z bloga Pana Grzybowskiego wielki żal za minionymi czasami, wszystko co nastało po czasie "Polish Prestige" było złe lub ukradzione, notoryczna krytyka, działania Polturf zostały określone jako "prostackie". Minęło 19 lat, zmieniły się diametralnie uwarunkowania zewnętrzne i wewnętrzne, sama hodowla też. Trzeba iść do przodu, a nie tkwić mentalnie w latach 70,80,90-tych i wszystko/wszystkich krytykować. Trudno w takich okolicznościach oczekiwać pochwał i chwały. Jeśli wymagamy klasy i kultury to od wszystkich stron. Jestem za takim rozwiązaniem, ale aktualnie to bardzo trudne do zrealizowania.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 08.06.2018, 10:42  Uaktualniono: 08.06.2018, 12:17
 Odp.: refleksje
Widzę, że nie tylko mnie ukłuły słowa o "bezczelnej hołocie", czemu dałam wyraz na blogu kilka wpisów temu.
Ciekawe, jak człowiek zdaje się kulturalny może w taki sposób pisać o parlamentarzystach Rzeczpospolitej, czyli o osobach, którym z definicji należy się szacunek. Ironia losu jest taka, że do tego chóru za chwilę dołączył jeszcze jeden zwykły poseł, czyli Prezes, nakazując oddanie premii swoim pisowskim ministrom. Mam pytanie, czy pan MG również zalicza prezesa do hołoty?

No i drugie pytanie. Prokuratura ściga nielubiane przez władzę osoby za używanie mało parlamentarnych słów (vide żona prezydenta Poznania czy J. Owsiak), a ja się pytam, czemu nie weźmie w obronę posłów opozycji publicznie wyzywanych od hołoty. Bo ja, jako zwykły wyborca, którego reprezentują w sejmie posłowie opozycji, czuje się obrażona przez pana Grzybowskiego. A to akurat nie ma nic wspólnego z moją opinią, czy wpisy pana MG na temat arabów uważam za słuszne czy też nie.
IG
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5