Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Wypalanie Trelowszczyzny?

Nadesłany przez Marek Szewczyk 13.02.2019, 21:29:14 (4153 odsłon)

Ten problem pierwsza zasygnalizowała Alina Sobieszak na prowadzonym przez siebie portalu „Araby Magazine”, choć nie dotyczy koni arabskich, a angloarabskich. Napisała tam tak:

 

Przetarg koni półkrwi angloarabskiej w SK Janów, 16.02.2019 r.
Komu zależy na eliminacji najbardziej znanej i zasłużonej dla hodowli linii Emerychy?
Spośród 9 koni wystawionych do przetargu aż 7 to potomstwo klaczy Emerycha.
Emerycha xo - klacz legenda (Ermitaż o- Emoza xo/ Czatownik xo) 1983-2015.

 

Ponieważ też dostałem liczne sygnały, że dzieje się coś dziwnego, szkodliwego, zacząłem się tej sprawie przyglądać. A oto jaki obraz mi się jawi po rozmowach z wieloma osobami, które są związane z hodowlą koni małopolskich.



Pani Izabela Wierzchowska, która pełni rolę inspektora ds. hodowli koni w KOWR (dawniej ANR) wpadła jakiś czas temu do janowskiej stadniny i wybrakowała cztery ogiery z rodziny Emerychy: Efekta, Ekologa, Edama i Emarka. Sam fakt, że brakowanie odbyło się nie podczas przeglądu koni, a w trybie ekstraordynaryjnym (jak by to powiedział prezes wszystkich prezesów – „bez żadnego trybu”), jest zastanawiający.

 

Pomyślałem w pierwszej chwili, że pełniący obowiązki prezesa Grzegorz Czochański wywarł na panią inspektor nacisk, żeby wybrakować te ogiery po to, aby je można było sprzedać. Wiadomo, że sytuacja finansowa stadniny jest fatalna, więc trzeba sprzedawać co się da, aby się ratować. Jednak po głębszej kwerendzie okazało się, że jest inaczej.

 

Pan Czochański owszem, chce sprzedać ogiery z rodziny Emerychy, ale po pierwsze nie wszystkie i nie za wszelką cenę. A tymczasem to pani inspektor naciska, aby się ich wszystkich pozbyć. Dlaczego?

 

Na razie na liście przetargowej (przetarg w najbliższą sobotę 16 lutego) nie ma Emarka. Podobno toczy się o niego spór. Kto będzie tu górą, dowiemy się w sobotę.

 

Kilka słów o poszczególnych ogierach

Efekt ur. 1999 (po Veritasie xo) to syn Emerychy. Odnosił sukcesy w MPMK w skokach: był 2. jako czteroletni (pod Eugeniuszem Koczorskim) oraz 3. jako 7-letni (pod Andrzejem Głoskowskim). Brał udział w MPMK także jako 5- i 6-letni, zajmując niezłe miejsca. Ma już 20 lat i został dość szeroko użyty zarówno w macierzystej stadninie, jak i w hodowli terenowej. Do wybrakowania go (nie jest to równoznaczne z kastracją) nie można mieć zastrzeżeń.

Być może kupi go któryś z hodowców i będzie jeszcze używał z pożytkiem dla siebie i innych hodowców koni małopolskich. Efekt ma tę zaletę, że nadaje się do klaczy „programowych”. Ostatnio był przez jeden sezon dzierżawiony przez prywatnego hodowcę i wówczas pokrył 22 klacze. To – jak na warunki terenowe i naturalne krycie – w dzisiejszych czasach dobry wynik. Pamiętajmy, że jeśli chodzi o konie małopolskie, ich hodowcy mają skromny wybór ogierów, gdyż Białka jest obecnie przede wszystkim stadniną koni arabskich i choć nadal jest też stadem ogierów, ale z braku pieniędzy, jakość tamtejszych reproduktorów jest słaba.

 

Tak na marginesie – stadniny koni małopolskich (bo to nie tylko Janów Podlaski, ale także Prudnik czy Walewice) mają własne reproduktory (nie będące na stanie SO) i często pełnią funkcję dostarczyciela tych ogierów do hodowli terenowej. A w tej hodowli, zwłaszcza na biedniejszej ścianie wschodniej (a tam są głównie hodowane konie małopolskie) nie jest rozpowszechnione używanie mrożonego nasienia, m. in. dlatego, że nie ma fachowców, którzy by potrafili je użyć, no i chodzi o koszty. Jak hodowcy koni małopolskich nie będą mieli do dyspozycji żywych ogierów w niedalekiej od siebie odległości, to rasa ta będzie zagrożona. Zaczną używać koni sp czy ślązaków i konie małopolskie diabli wezmą.

  

Wróćmy jednak do janowskich ogierów z rodziny Emerychy. Ekolog 2007 (Dounba xxEkspansja po Veritas) to wnuk Emerychy (Ekspansja to rodzona siostra Efekta). Gdy miał 6 lat zajął 3. miejsce w MPMK w WKKW (pod Michałem Zakrzewskim), a ostatnio był użytkowany też w WKKW przez Martę Dziak-Gerlicz na poziomie dwóch i trzech gwiazdek. Ponieważ uzyskiwane wyniki nie satysfakcjonowały obie strony, ogier wrócił do macierzystej stadniny.

 

Emark 2012 (All That Jazz xxoo – Emeralda po Divisor xx) ukończył ZT w Bielicach i dobrze się pokazał w ujeżdżeniu – podczas MPMK w tej konkurencji zajął 4. miejsce zarówno w wieku 5, jak i 6 lat (pod Agnieszką Kolek-Kowieską).

 

Edam 2013 (All That Jazz xxoo – Emina po Divisor xx), czempion pokazu w Białce. W wieku 4 lat brał udział w MPMK zarówno w ujeżdżeniu – 2. miejsce (pod Karoliną Mazurek), jak i w WKKW – 4. miejsce w WKKW (pod Pawłem Spisakiem).

Czyj to pomysł?

Stadniny są od tego, aby hodować konie i je sprzedawać. Rodzina Emerychy jest licznie reprezentowana w Janowie Podlaskim. Jeśli z czterech ogierów z tej rodziny dwa, czy nawet trzy zostaną sprzedane, będzie to normalne. Jeśli jednak wszystkie mają być wyeliminowane z użytkowania w macierzystej stadninie, to już co innego. To już zaczyna wyglądać na celowe pozbywanie się przedstawicieli tej rodziny. Kto do tego dąży?

 

Pani Izabela Wierzchowska to osoba, która w prywatnych rozmowach ludziom ubolewającym, że Marek Trela został usunięty z janowskiej stadniny, „sprzedawała” taki mniej więcej tekst: „jakbyście wiedzieli o panu Treli to co ja, to byście go nie bronili”. Co miała na myśli, okazało się, gdy redaktor Piotr Nisztor ogłosił w „Gazecie Polskiej”, że Marek Trela był tajnym współpracownikiem PRL-owskich służb specjalnych. Pisałem o tym w tekście ”Tonący podłości się chwyta” (6 III 2018) i podtrzymuję moje zdanie w tej kwestii – nie wierzę, że Marek Trela był TW.

  

Widocznie pani Wierzchowska wierzy i być może to jest powodem, że zajęła stanowisko, że dorobek hodowlany TW trzeba wypalić do dna. Warszawskie wróbelki ćwierkają bowiem, że nie ukrywa swej chęci do znacznego ograniczenia koni z rodziny Emerychy w Janowie Podlaskim.

 

Kolejny, pośredni dowód, że ta teza jest prawdziwa, to zażyłość pani Wierzchowskiej z Mateuszem Staszałkiem, która to zażyłość jest tajemnicą poliszynela. A jeśli chodzi o Mateusza Staszałka, to wiem to bezpośrednio od niego, że zawsze był zdania, że konie na literę E z Janowa są przereklamowane. Emetyt, Efekt to ogiery, których nigdy by nie użył, że „zaśmieciły” hodowlę.

 

W tym miejscu czytelnikom należy się wyjaśnienie. Mateusz Staszałek jest człowiekiem, który o rodowodach koni małopolskich i angloarabskich wie bardzo dużo. Końmi tej rasy interesuje się od dawna i nie jest to tylko zainteresowanie prywatne, ale też publiczne, już którąś kadencję jest członkiem władz Polskiego Związku Hodowców Koni Małopolskich. Przez wiele lat współpracowałem z nim w czasach, kiedy kierowałem „Koniem Polskim”. Wielokrotnie rozmawialiśmy na tematy hodowlane, stąd znam jego negatywne zdanie nt. rodziny Emerychy i ogierów z tejże.

 

Sam fakt, że ma takie zdanie, nie jest zbrodnią. Nawet najwięksi w tej branży, mieli sympatie i antypatie hodowlane, czasami trudno wytłumaczalne. Tak przy okazji – w dyskusji, jaka się toczy we wpisach czytelników pod jednym z poprzednich tekstów, ktoś się dziwił, dlaczego Monogramm został użyty tylko w Michałowie, a nie w Janowie Podlaskim. Potomek Baska w linii męskiej bardziej – wydawało się – pasowałby do Janowa. No cóż, ogier ten był maści kasztanowatej, a tej maści Andrzej Krzyształowicz nie lubił. Nie użył więc tego ogiera. Czy wyjawienie tego sekretu sprawi, że legenda Krzyształowicza jako wielkiego hodowcy legnie w gruzach? Na pewno nie.

 

Wróćmy jedna do pana Staszałka. Niestety, na jego stosunku do koni małopolskich z Janowa może też mieć wpływ sytuacja, jaka miała miejsce kiedyś: Marek Trela, członek Komisji Księgi Stadnej Koni Rasy Małopolskiej, ofuknął kiedyś publicznie Mateusza Staszałka za jego stanowisko w jakiejś kwestii dotyczącej hodowli koni w janowskiej stadninie. Nie pomnę o co chodziło, ale ważne jest co innego - uraza, jaka powstała u kol. Staszałka w stosunku do Marka Treli. Jak się ostatnio, poniewczasie przekonałem (kłania się przysłowie, że trzeba zjeść wspólnie beczkę soli, aby wreszcie poznać drugiego człowieka) Mateusz Staszałek jest człowiekiem, który bardzo długo nosi urazę w sercu. Powszechnie wiadomo też, że pan Staszałek niepochlebnie wyraża się na temat wielu hodowców i ich dorobku, tak prywatnych jak i tych ze stadnin państwowych, poza Walewicami, z którymi jest związany nie tylko emocjonalnie.

 

No i mamy sojusz dwóch osób, które – z różnych powodów – są niechętne w stosunku do Marka Treli. A ponieważ na pochyła drzewo to i koza wskoczy, to teraz te osoby wykorzystują swoją pozycję, aby się mścić na Marku Treli, poprzez niszczenie jego dorobku.

 

Z tego co wiem, to dla Izy Wierzchowskiej stanowisko w KOWR (a wcześniej w ANR) jest jej pierwszą pracą w życiu. Nie ma zatem doświadczenia w hodowli, takiego np. ze stadniny czy pracy w terenie. Jest typem speca od hodowli, ale zza biurka. Podobnie było z Mateuszem Staszałkiem. Piszę „było”, bo teraz kieruje (z tylnego siedzenia) hodowlą w Walewicach. I o jego roli w Walewicach nie napiszę złego słowa, a wręcz przeciwnie – uważam, że robi tam dobrą robotę. Przynajmniej w kwestiach promocji koni. Bo skutki jego decyzji hodowlanych będzie można ocenić dopiero po latach. Ale to, że wykorzystuje swoją obecną pozycję i znajomość z panią inspektor, by tępić rodzinę Emerychy, która w pewnym sensie jest dla Walewic konkurencją w Janowie – oceniam negatywnie.

 

Ostatnio dyrektor generalny KOWR, Piotr Serafin, zwołał zebranie wszystkich hodowców z państwowych jednostek, zarówno stad ogierów, jak i stadnin koni. Nie prezesów spółek, a tylko hodowców – to ważne podkreślenie. Skoro już KOWR musi już dźwigać ten garb w postaci stad i stadnin, to może warto pomyśleć, aby tę hodowlę podnieść na wyższy poziom. Odnoszę wrażenie, że takie było przesłanie tego spotkania. Czy coś z tego wyniknie pozytywnego dla hodowli, jestem sceptyczny, ale sam fakt, że szef KOWR miał pomysł, aby posłuchać hodowców, trzeba ocenić pozytywnie.

 

W tej sytuacji pozwolę sobie zwrócić się do dyrektora Serafina.

Jeżeli będzie chciał się zastanowić, co zrobić, aby państwowa hodowla nie była kulą u nogi dla Państwa, miejmy nadzieję, że przyjrzy się temu, co robi jego podwładna. Bo wiele na to wskazuje, że jej akcja eliminowania ogierów z rodziny Emerychy, wbrew stanowisku ludzi, którzy nadal pracują w janowskiej stadninie (zdaje się, że włącznie z p.o. prezesa),  nie jest w interesie instytucji, którą dyrektor Serafin kieruje.

Marek Szewczyk

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 15.02.2019, 15:07  Uaktualniono: 24.02.2019, 20:56
 Co tu jest naprawdę ważne ?
Nie można powiedzieć, żeby ta sprzedaż w jakikolwiek sposób zagroziła rodzinie klaczy Tirana (z której pochodziła Emerycha), bo po prostu żadnej przedstawicielki tej rodziny na liście nie ma. To że pojawia się ta słynna Emerycha gdzieś w rodowodach koni przeznaczonych na sprzedaż - nie dajmy się zwariować. Parafrazując Gombrowicza - klacz Emerycha wielką klaczą była. Legendy bardzo dobrze robią na marketing, jednakże niewskazane jest posługiwanie się legendą jako głównym narzędziem zootechnicznym. Jest to na pewno zacna rodzina, warto ją kultywować, ale tu trzeba patrzeć chłodno. Udział jej krwi Emerychy w janowskich rodowodach jest ogromny, prawie co trzeci koń jest wprost z tej rodziny a ponad połowa poprzez Emetyta, Emira, Efekta, Emarka i Ekologa ma ją w rodowodzie. Powiększanie tego udziału (a tego dowodzi krycie Emarkiem i Ekologiem córek Efekta) grozi tym, że wkrótce Janów nie będzie mógł wyhodować ogiera dla siebie, z rodowodem w miarę obcym dla stanowionych klaczy. Ktoś w tym wszystkim stracił chyba zdrowy rozsądek już dawno temu. Ludzie, ratunku!!! Nawet gdyby wybrać z janowskiego stada na chybił trafił 9 koni to ręczę, że znalazłoby się wśród nich ze 6-7 z Emerychą w rodowodzie.
Z tego też powodu nie widzę wielkiego problemu ze sprzedażą ogierów Efekt, Ekolog i Edam. Janowskiemu stadu potrzebna jest obca, dobra krew, a nie dalsze kiszenie się we własnym sosie. Należałoby tylko sobie życzyć, żeby ogiery te trafiły w ręce hodowców lub przynajmniej zamrożono ich nasienie, by mogli je wykorzystać hodowcy w terenie, bo o ile Małopolska Hodowla Roślin czyli właściciel byłego SO a obecnie SK Białka nie stanie na wysokości zadania, to na inne bezpieniężne Stada Ogierów raczej nie ma co liczyć. Zresztą Janów może to zrobić na swoje i innych hodowców potrzeby sam.
Co do brakowania przez inspektorów materiału w stadninach mam jak najgorsze wspomnienia. Z reguły podchodzili do tego bardzo ochoczo, idąc dla świętego spokoju na rękę prezesom spółek, którym od dwudziestu kilku lat konie zaczęły coraz bardziej przeszkadzać. W rezultacie tej radosnej twórczości doszło do niebywałego paradoksu – w miarę niezbyt dynamicznego, ale konsekwentnie wzrastającego z roku na rok zapotrzebowania na konie wierzchowe w Polsce ilość klaczy w stadninach ANR w ostatniej dekadzie…. zmalała o ponad 40%. Bynajmniej nie zagospodarowała tego zwolnionego miejsca hodowla prywatna, bo ona w tym samym czasie zmniejszyła ilość klaczy o ponad 50% co było efektem innej radosnej twórczości, o której może przy stosownej okazji. Tylko, że akurat w przypadku Janowa to koni w stadninie jest rzeczywiście za dużo i tylko się dziwić, że stadnina, chce ich sprzedać tak mało, co zresztą widać w ofercie.
Czy działania pani Wierzchowskiej w dziale angloarabskim w Janowie są szkodliwe i w jakim stopniu, czy też może są próbą nadania tej hodowli (jak dla mnie przeżywającej wyraźny regres i wymagającej świeżego spojrzenia) trochę innego kierunku – osobiście jestem zdania, że chodzi raczej o to drugie. Dlatego z dużym sceptycyzmem odnoszę się do tego larum.
Najciekawszy jednak w tym artykule i o wiele ważniejszy jest dla mnie news o spotkaniu szefa KOWR z hodowcami. Przyznam, że jest to dla mnie tak niewiarygodne, że raczej trudno mi w to uwierzyć, dopóki nie zobaczę jakiegoś oficjalnego komunikatu w tej sprawie. Niewiarygodne, bo na coś takiego nie zdobył się dotąd przez ostatnie ćwierćwiecze żaden z zarządzających państwową hodowlą. Jeśli to rzeczywiście prawda – to chapeau bas. Jeśliby pan Serafin chciał rzeczywiście tę hodowlę naprawić, to trzeba mu w tym kibicować, bez względu na polityczne sympatie, bo będzie to orka na ugorze, czy nawet w bagnie. Warto na ten problem popatrzeć szerzej i trochę się cofnąć w historii.
Chciałbym przypomnieć, że to bagno zafundował nam w 1992 roku rząd Krzysztofa Bieleckiego, który powołał do życia Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa, która przejęła stadniny zorganizowane jako spółki handlowe, później przekształconą na Agencję Nieruchomości Rolnych a celem jej działania nie była bynajmniej poprawa i rozwój hodowli, tylko jej prywatyzacja bądź likwidacja, prawdopodobnie nawet włącznie ze stadninami arabskimi.
Opisy polskiej hodowli od zarania dziejów do roku 1992 to były prace zootechniczne z elementami batalistyki. Historia polskiej hodowli po tym roku to już kiepska farsa z elementami horroru i kryminału, w której napięcie akcji wzrosło po wejściu do UE, kiedy to agencyjne spółki zaczęły przynosić duże zyski. Tym samym intratne posady prezesów z kilkunastotysięcznymi gażami stały się łakomym kąskiem dla wszelkiej maści “krewnych i znajomych Królika” i innych politycznie ustawionych cwaniaków a forma działalności spółek dawała im status udzielnych książąt i „świętych krów do następnej kadencji”, nad którymi władze agencji albo nie miały żadnej władzy, albo nie chciały jej mieć. Stan ten zresztą trwa do dziś. Przez te ostatnie ćwierć wieku ludzi, którzy umieli a przede wszystkim chcieli hodować konie systematycznie wypierała zgraja cyników, konformistów i najzwyczajniejszych hodowlanych szkodników, którym konie niezwykle przeszkadzały a każda ze zmieniających się ekip przy władzy brała w tym bardzo ochoczo udział.
Nic więc dziwnego, że tzw. „dobra zmiana” wjechała w ten temat jak po swoje, a że koleiny zostały przez poprzedników wyjeżdżone już bardzo, bardzo głęboko, więc w końcu zgrzytnęło podwoziem mocno i boleśnie. Janów i Michałów to nie była jakaś nagła i niespodziewana fanaberia, to była logiczna konsekwencja praktyk zawzięcie uprawianych przez wszystkie poprzednie ekipy. Skoro wcześniej można było tak postąpić ze wszystkimi innymi stadninami, to dlaczego i nie z tymi dwiema ? Dziwne tylko, że protesty przeciwko decyzji ministra Sawickiego sprzed 5 lat, kiedy za jednym zamachem chciał zlikwidować Starogard Gdański, Łąck, Prudnik, Liski, Walewice, Golejewko i Krasne (a przeszkodziła ma w tym pomyśle prawdopodobnie tylko zmiana po wyborach w 2015 ) były niczym w porównaniu z tornadem po odwołaniu dwóch arabskich prezesów.
Jeśli to spotkanie, o którym wspomniał pan Szewczyk rzeczywiście miało miejsce, to posunięcie pana Serafina jest dla mnie pierwszym od dwudziestu kilku lat przejawem jakiejś głębszej refleksji władz nad tym, co się z polską hodowlą koni stało i co się dzieje. Choć nie jestem sympatykiem jego opcji politycznej, to jeśli ma zamiar tę stajnię Augiasza doprowadzić do porządku – będę mu w tym kibicował. Mimo tego, że napsuła wiele, to jednak ta ekipa ma jeszcze szanse i możliwości ku temu, by też i wiele naprawić.
Co do innych ekip nie mam już żadnych złudzeń – miały wszelkie dane by z Polski uczynić „końskiego” potentata na miarę europejską, a uczyniły z niej kurdupla.
A zwracając się wzorem autora blogu do pana Serafina – Jeżeli będzie chciał się zastanowić, co zrobić, aby państwowa hodowla nie była kulą u nogi dla Państwa, to przede wszystkim niech się mocno trzyma w siodle.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 15.02.2019, 14:53  Uaktualniono: 15.02.2019, 17:55
 Do anonimowego "ktosia"
"Ktosiu" -1) czytaj ze zrozumieniem i nie wkładaj w moje wpisy tego, czego tam nie ma,a w tym wpisie o przetargu na angloaraby nie padło ani razu nazwisko Marka Treli - na które jestes "ktosiu" chyba uczulony i reagujesz żałośnie,
2)problem angloarabów zasygnalizowałam po rozmowach z ludźmi zaniepokojonymi sytuacją,
3) nie życzę sobie w połączeniu z moim nazwiskiem okreslania ludzi, których szanuję za ich wiedzę i pracę "bandą trojga" (tym okresleniem ujawniasz się, bo używałeś go "ktosiu' pod innymi nickami),
4) czy wskazywanie szarej rzeczywistości i degradacji,z jaką mamy do czynienia w stadninach jest "bezrefleksyjnym uwielbieniem poprzedników"; czy naprawdę nie widzisz do czego doprowadziły 3 lata rządów "dobrej zmiany"? - takich "dyżurów" się nie wstydzę i będę pisać o nieprawidłowościach, ale również będę bronić dobrego imienia stadniny przed np. takim ośmieszeniem jakim był słynny już film "Diri dą"; będę bronić załogi i chwalić Kamila Biernata za dobre przygotowanie i zaprezentowanie niektórych (!) koni,
6) i w ramach "dyżurów" będę informować o pokazach i innych imprezach - czego nie raczysz zauważać, ale ty anonimowy "ktosiu" już tak masz.
Alina Sobieszak
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 14.02.2019, 15:55  Uaktualniono: 14.02.2019, 16:30
 Do "Ktosia"
Podobnie, jak "Ktoś" (wpis: 14.02.2019, 12:22 / 14.02.2019, 14:15), mam dość traktowania obserwatorów sytuacji w stadninach, jak "ciemny lud, który wszystko kupi". Zasadę powtarzanych kłamstw stosują bez cienia żenady różnego szczebla władze, zarządy, rzecznicy, pracownicy mediów, a także szeregowi klakierzy.

Wystawienie na sprzedaż 3 z 4 najlepszych ogierów półkrwi wyhodowanych w Janowie Podlaskim w ostatnim dziesięcioleciu, jest niczym innym, jak ciosem w hodowlę angloarabską w tej stadninie. Nie ma znaczenia, jakimi słowami i w jakiej kolejności opisali to Alina Sobieszak i Marek Szewczyk. Oto rozpoczął się etap zamykania działu półkrwi w Janowie. Żadne komunikaty typu "rodzina Emerychy jest przereklamowana i nadreprezentowana", czy "te konie to tylko do rekreacji się nadają", czy też "zabezpieczono potrzeby stadniny w zakresie nasienia sprzedawanych ogierów" nie przykryją znaczenia wybrakowania ogierów Ekolog, Emark i Edam.

Niszczenie stada matek można zacząć od pokazania, że najlepsze, co to stado dało warte jest jedynie wybrakowania i wystawienia na podrzędny przetarg. Wyprzedaż klaczy przyjdzie później. Sama. Jako logiczna konsekwencja wyjściowej tezy o "dobrze opakowanym marnym produkcie". Znamy efekty wypuszczenia w świat tej tezy w odniesieniu do polskich koni czystej krwi.

Lidia Pawłowska

PS
Ponieważ zdecydowałam się wypowiedzieć na tym forum, mam prośbę do prowadzącego blog Marka Szewczyka, żeby zastanowił się nad dalszym publikowaniem anonimowych komentarzy. Może nadszedł czas, by to zmienić?
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 15.02.2019, 10:41  Uaktualniono: 15.02.2019, 17:55
 W odpowiedzi...
Pani Lidio. Absolutnie jestem za tym, by skończyć z anonimami i by mogły wypowiadać się tu jedynie osoby podpisane. Sam apelowałem o to kilkukrotnie; robiły to też inne osoby. Niestety, redaktor Szewczyk ma tę paskudną manierę, iż w żaden sposób nie reaguje na te apele (puszcza je mimo uszu). Po tym, co (i jak) Pani tu napisała - z sensem i na temat - nie zostaje mi nic innego jak tylko podzielić ukazaną tu optykę i tyleż smutne konkluzje. Nie "siedzę" w hodowli koni angloarabskich, ale przekonuje mnie to, co wyszło spod Pani klawiatury. To jest w ogóle "inna rozmowa": pogłębiona, merytoryczna, przedstawiająca realne problemy w odniesieniu do obiektywnej rzeczywistości. W tej mierze jest to dalece odmienne od tego, co nieustannie "serwuje nam" duet Sobieszak - Szewczyk, dopatrujący się we wszystkim li tylko "rugowania trelowszczyzny" - jakby nic więcej się nie liczyło (nie miało znaczenia) w całej masie problemów, z jakimi boryka się dziś państwowa hodowla koni. Mój wpis był więc swego rodzaju znakiem sprzeciwu wobec tego typu jednostronnej (obsesyjnej już) narracji. Niech sobie - owi państwo - wbiją wreszcie do głowy, że świat nie kręci się tylko dookoła pana Treli... R. Raznowiecki vel "ktoś" (dla red. Szewczyka; vide wyżej)
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 16.02.2019, 23:10  Uaktualniono: 17.02.2019, 18:46
 Ktoś nie znaczy nikt...
Cytat: Tak przy okazji – w dyskusji, jaka się toczy we wpisach czytelników pod jednym z poprzednich tekstów, ktoś się dziwił, dlaczego Monogramm został użyty tylko w Michałowie, a nie w Janowie Podlaskim. Potomek Baska w linii męskiej bardziej – wydawało się – pasowałby do Janowa. No cóż, ogier ten był maści kasztanowatej, a tej maści Andrzej Krzyształowicz nie lubił. Nie użył więc tego ogiera. Czy wyjawienie tego sekretu sprawi, że legenda Krzyształowicza jako wielkiego hodowcy legnie w gruzach? Na pewno nie.

Cz. 1. Jaki ktoś ? Czyli między ciszą a ciszą

To pana blog, redaktorze Szewczyk, więc naturalnie może pan poddawać mnie tu pełnej nihilizacji: udawać, że nie istnieję, omijać szerokim łukiem, nie zauważać, nie kojarzyć, nie brać pod uwagę, nie “odnotowywać”, lekceważyć, ignorować czy mieć za nieokreślonego “ktosia” (ergo spłycać i wypierać na wszelkie sposoby). To jeszcze, choć już tylko ociupinkę, wolny kraj, więc oczywiście można się uciekać do takich metod, skoro ma się w tym swój cel. Proszę się jednak nie łudzić, że uda się panu całkowicie znihilizować mój głos w debacie o hodowli koni arabskich – tym bardziej wśród osób, które potrafią czytać ze zrozumieniem i samodzielnie myśleć (a nie tylko łykać bezwolnie wszystko to, co się im podsunie). Tak, wiem - że są pewne “reguły gry”, i że jako adwersarz, ergo wróg śmiertelny i “odszczepieniec”, nie mogę nie podlegać określonym “zabiegom” w ramach mechanizmu wypierania takiegoż delikwenta z przestrzeni medialno-publicznej (części zawiadywanej przez siły “lojalne” wobec “ex-triumwiratu”). Ba, nie jest to dla mnie rzecz nowa, a choćby pani prof. Iwona Głażewska coś o tym wie. Szczęśliwie jednak to nie pana (lub innych) “majstrowanie rzeczywistością” będzie decydować o sensowności, poprawności i wartości mej wiedzy i narracji, a mający miejsce bieg spraw. Prawda obiektywna, czyli to, co i jak w istocie było, prędzej czy później się obroni, jakby usilnie nie była izolowana od rzeczywistości i sprytnie otaczana “graną” ciszą...

Cz. 2. Jaki Krzyształowicz (jakim hodowcą był)?

Czas pokaże, redaktorze Szewczyk, czy wyjawienie tego sekretu (stawiającego dyr. Krzyształowicza w niechlubnym świetle) nie spowoduje jednak pewnej erozji jego legendy. Wbrew pańskiej opinii, nie dziwiłem się temu, że Monogramm został użyty tylko w Michałowie, a jedynie skupiłem się na fakcie jego zignorowania przez dyr. Krzyształowicza. Natomiast każde zdziwienie w tej mierze byłoby uzasadnione, gdyż ówcześnie Janów miał nie gorsze klacze pod tego syna Negatraza, niż te michałowskie, a w dużej mierze nawet bliższe mu ustrojowo, jak te “zorientowane” kuhailańsko. Co więcej, SK Janów Podlaski była oficjalną sukcesorką SK Albigowa, gdzie ongiś przyszedł na świat Bask (za R. Pankiewicza), więc wydawało się czymś oczywistym, że to on sięgnie po jego wnuka. Ba, w kontekście powszechnego już wtedy przekonania o potrzebie reaktywowania w naszej hodowli krwi/linii Baska, to właśnie stadnina nad Bugiem (a nie nad Nidą) jawiła się jako pierwszy i naturalny wybór ku temu. Skąd więc – wbrew wszystkim i wszystkiemu - tak kategorycznie negatywna i obcesowo niechętna (wręcz alergiczna) reakcja dyr. Krzyształowicza na tego, sprowadzonego z USA, konia? Czy to najgorzej pojęta duma nie pozwoliła mu sięgnąć po wnuka ogiera, którego ongiś chciał wykastrować? Czy, zazdrosny o spuściznę Albigowej, nie chciał tak legitymizować jej wkładu w hodowlę światową? Czy wreszcie okazał tym samym swój dystans wobec wyboru I. Jaworowskiego? Niewątpliwie grały tu swoją rolę względy ambicjonalne, gdyż stopień pogardy okazany Monogrammowi nie mógł być powodowany jedynie awersją do kasztanów. Owe jednak nie usprawiedliwiają w niczym jego zachowania, a wręcz przeciwnie. Gdyby jednak rzecz sprowadzała się do tak płytkiego, prymitywnego i tyleż egoistycznego “argumentu”, jak osobista niechęć do ogierów maści kasztanowatej, to byłby to jasny dowód tego, że dyr. Krzyształowicz nie był “wielkim hodowcą” (taki bowiem nigdy nie pozwoliłby sobie na postawienie swego ego ponad nadrzędny interes stadniny). W istocie nie użycie praprawnuka Mammony położyło się głębokim cieniem na janowskiej placówce na wiele następnych lat, jednoznacznie negatywnie rzutując na nią w każdym możliwym wymiarze, tj. stricte hodowlanym (pokazowym), wizerunkowym (marketingowym) i finansowym. Dzięki wykorzystaniu Monogramma SK Michałów “odjechała” wtedy janowskiej hodowli na każdym polu, a szerokie użycie ogiera, który okazał się być “epokowym”, przesunęło Michałów na zupełnie inny poziom; również w wymiarze “cywilizacyjnym i kulturowym”, gdy tymczasem Janów schyłkowego (irracjonalnego już wtedy) Krzyształowicza utknął (ugrzązł był) na opłotkach prowincjonalnej mierności. W tej mierze, owa nieszczęsna decyzja śp. dyr. Krzyształowicza, ignorująca (w istocie sabotująca) syna Negatraza, to nie był już błąd, a katastrofa...

Epilog

Aż nie chce się wierzyć, że mogła być ona spowodowana tylko awersją do kasztanów. Wyobraźmy tu sobie następującą sytuację: pewien poważny inwestor poszukuje wysokiej klasy specjalisty; na tyle wybitnego, że jest zmuszony poszukiwać go nawet poza granicami kraju. W końcu (za oceanem) znajduje się taki człowiek (specjalista) i zgłasza się do owego inwestora, na co ten… odmawia mu zatrudnienia z powodu jego rudych włosów! Czy można sobie wyobrazić bardziej absurdalną sytuację (niech każdy sobie odpowie, co by pomyślał o tym inwestorze)? Rzecz w tym, że - jeśli wierzyć M. Szewczykowi - dyr. Krzyształowicz tak się wtedy właśnie zachował… Stanął wtedy przed wyborem: przedłożyć dobro stadniny ponad wszystko inne (okazując się tak “wielkim” hodowcą), czy jednak wybrać własne ego, złe emocje i uprzedzenia? Dokonał wyboru… Ps. Jako rzekłem, nie wiem do końca na ile fakt odrzucenia Monogramma był wynikiem niechęci do “kasztanów”, ale ta niewątpliwie miała miejsce. Będąc za granicą, nie mogę sięgnąć do notatek, ale z tego co pomnę, to z kasztanowatych użył w Janowie tylko Gondoliera, a pominął (poza wnukiem Baska) znacznie więcej, jak np. Orła (po Pietuszok), który z wielu racji powinien być użyty w naszej hodowli. Całkowicie zignorował też najlepszego syna, swego ulubionego wszak Etapa, tj. modelowego Seta, którego nazwałbym jednym z bardziej niedocenionych reproduktorów w polskiej hodowli (ojca m.in. Esperancy, od której w prostej linii wywodzą się Esparto i Equator). W janowskim stadzie nie zaistniał też michałowski, bardzo ciekawy i cenny Enrilo, ojciec Zguby, a dziadek choćby Zagrobli. Nie wspomnę już o rosyjskim Kubińcu, który zrobił taką furorę w zachodniej hodowli, a u nas przeszedł praktycznie nie zauważony (pisałem na jego temat z dyr. Jaworowskim); nie licząc Hanny Sztuki, która zainseminowała nim parę klaczy w Agricola Farm (czy jeszcze w Taurus Arabians). Z drugiej strony, ten sam dyr. Krzyształowicz wykazał się daleko idącym zaufaniem wobec ogierów jasno-gniadej maści (ten typ maści określam jako “fałszywe kasztany”, a konie tej odmiany charakteryzują się mierną efektywnością hodowlaną), jak szwedzki Alcazar czy właśnie Europejczyk, którymi krył masowo i bez powodzenia (okazały się mega “kapiszonami”). Biorąc to wszystko pod uwagę, raczej trudno myśleć mi o śp. dyr. Krzyształowiczu jako o “wielkim hodowcy”. Tu bym dyskutował, natomiast nikt nie odbierze mu wielu lat jego pracy, poświęcenia, oddania stadu, wielu starań i zasług, a tym samym tytułu “zasłużonego hodowcy”, gdyż takim był z całą pewnością... R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 18.02.2019, 9:04  Uaktualniono: 18.02.2019, 11:06
 Odp.: Ktoś nie znaczy nikt...
Ad 1. Czy czuje się Pan w jakiś sposób niedowartościowany ? Co mianowicie i konkretnie pan Szewczyk miałby zrobić, żeby poprawić Panu samopoczucie? Trudno zrozumieć, o co Panu w istocie chodzi.
Ad 2. Najlepiej się hoduje cudze konie. W dodatku na papierze. W ten sposób wyhodowana całe stada czempionów, papierowych (teraz to już wirtualnych), oczywiście. Co by było, gdyby było - to zostawmy Instancji Najwyższej. Z równie wielkim przekonaniem można by dowodzić, że Monogramm w Janowie padłby na kolkę albo złamał nogę i nie zdziałałby nic. A co by było, gdyby pojechał Pan wczoraj do Wąchocka? Może znalazłby Pan ulicy 200 PLN, może gwizdnęliby Panu portfel a może nie wydarzyłoby się nic szczególnego?
Hodowla to taka matematyka, w której czasem 5+5=-1. Bywa tak, że świetny ogier daje bardzo dobre potomstwo na średnim stadzie a zawodzi na wybitnym. Hodując konie na papierze albo monitorze zawsze wyjdzie nam to, czego bardzo chcemy. W życiu, niestety, rzadko.
Ad Epilog. Chcąc wartościować hodowców, to podobnie jak i sportowców trzeba oceniać ich na podstawie rezultatów a nie falstartów czy spalonych. To, że Lewandowski nie strzelił 5 karnych a Stoch nie doleciał w Zakopanem w niczym nie umniejsza ich wielkości. Efektywność mierzmy sumą i powtarzalnością wyników a klasę - tymi najlepszymi.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 18.02.2019, 13:31  Uaktualniono: 18.02.2019, 15:36
 Odp.: Ktoś nie znaczy nikt...
Po pierwsze, właśnie widzę, iż niezbyt wiele rozumie Pan/Pani z tego, "co autor miał na myśli" (by rzecz ogarnąć, to jednak wskazana jest uprzednio jakaś świadomość). Po drugie, jak już człowieku, chcesz błysnąć rezonerstwem, to miej też odwagę się pod tym podpisać. Inaczej bliżej ci do trolla, niż adwersarza, a twe "wywody" nie spełniają kryteriów polemiki (no chyba, że tu chodzi tylko o popisanie się - ot, taka sztuka dla sztuki?). Po trzecie wreszcie. W istocie każdą wypowiedź drugiego człowieka (najbardziej merytoryczną) można sprowadzić do absurdu. Pytanie po co i dlaczego? Wybacz więc, kimkolwiek jesteś, ale nie podążę za tobą tą drogą... R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 18.02.2019, 13:35  Uaktualniono: 18.02.2019, 15:37
 Odp.: Monogramm cd
Panie Robercie, spróbujmy odłożyć emocje na bok, bo to nie służy dyskusji o braku Monogramma w Janowie. W zamian proponuję rzut oka na rodowody i na statystkę.
Monogramm ma w rodowodzie Baska po Witrażu i Negatiwa. Europejczyk ma Bandosa po Negatiwie, Czorta po Wielkim Szlemie i Witraża. Eukaliptus ma Bandosa.
W latach 1993-1997 Monogramm pokrył w Michałowie 147 klaczy. W tym czasie w Janowie: Europejczyk 38 klaczy i Eukaliptus 31 klaczy (dla porównania: Eukaliptus w Michałowie-40 klaczy). Patrząc na te liczby i te rodowody pytam, jaki miałby być cel użycia Monogramma w Janowie? Rodowodowo prawie nic nowego. Janowskie stado z taką liczbą klaczy z krwią Arfy, Bandoli i Bandosa niekoniecznie potrzebowało kolejnych koni z tą samą krwią.
Po drugie, użycie Monogramma w Janowie z sukcesem hodowlanym (dużo klaczy włączonych do stada) zmniejszyłoby zróżnicowanie genetyczne pomiędzy oboma stadami. A to, przypomnijmy, stało m.in za powołaniem nowych stadnin Kurozwęki i Białka.
Do tego dochodzi niechęć dyrektora do kasztanów, o czym dawno temu słyszałam, a teraz przypomniał o tym redaktor Szewczyk.
Więc pytam, jakie względy poza potencjalna jakością samego potomstwa miałyby skłonić dyrektora Janowa do skorzystania z tego ogiera?
W Janowie prowadzono wyważoną politykę odnośnie kryć, co widać po zacytowanych liczbach (co rzecz jasna mogło wynikać nie tylko z polityki hodowlanej, ale też z limitu liczby kryć w sezonie).
Michałow poszedł w kierunku masowego krycia Monogrammem (przypuszczam, że użyto świeże nasienia). A to w konsekwencji ograniczało szanse innych ogierów na krycie klaczy. Jako genetyk nie pochwalam takiego podejścia, o czym już tu niejednokrotnie pisałam.
Na koniec osobista refleksja. Dziadkiem babki Monogramma, Negotki, był nowodworski Arcus 1947. Ogier wykastrowany po bardzo krótkiej karierze stadnej, ojciec m.in. derbisty Branibora, pod koniec swego długiego życia trafił do JLKS Sopot. Tam właśnie jako dzieciak uczyłam się na nim jeździć konno. Cieszę się, że jego krew po latach pojawiła się w polskiej hodowli dzięki jego praprawnukowi.

Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 18.02.2019, 21:25  Uaktualniono: 18.02.2019, 22:01
 Odp.: Monogramm cd
Pani Iwono. Sugeruje Pani, że emocje nie pozwalają mi należycie oceniać sytuacji (iż przysłaniają mi cokolwiek i odbierają zdolność logicznego myślenia)? Z całym szacunkiem, ale pozwolę się z Panią nie zgodzić. Już abstrahując od tego, że to zbyt bliski mi temat, bym mógł odnosić się do niego bez emocji właśnie, to proponując mi odłożyć je na bok, to tak, jakby kazać wyprzeć się siebie. Nie byłoby mnie bez emocji, które stanowią ważną sferę mej "wrażliwości percepcyjnej". W tej mierze (myślę), nie tylko nie powodują u mnie jakichś dysfunkcji (nie zaciemniają obrazu), a wręcz odwrotnie...


Ubolewam, iż nie raczyła się Pani odnieść do zasadniczo ważnych kwestii, które poruszyłem. Rozumiem jednak, że to dlatego, iż nie postrzega ich Pani podobnie jak ja. Z kolei nie rozumiem, jak można przejść do porządku dziennego nad faktem zignorowania Monogramma z powodu jego maści, a tym samym uznania wyższości jakichś fobii nad interesem stada? Milczy tu Pani, choć było to skrajnie nieprofesjonalne zachowanie; wręcz dyskwalifikujące na tym poziomie "wtajemniczenia hodowlanego"! Można nie lubić kasztanów (skarogniadych czy siwych), ale ten brak sympatii może mieć miejsce wyłącznie w obrębie własnego poczucia estetyzmu. Natomiast nie może być przenoszony na zakres polityki hodowlanej, wymiar pracy z rodami, kwestie doboru osobniczego, etc. - a jeśli się jednak przenosi, to musi być oceniony negatywnie. Można nie lubić kasztanów, ale "nawet małe dziecko wie", że żaden reproduktor danej maści, nie da - w puli przychówku - tylko sobie podobnych! Tak np. wśród 14 sztuk janowskiego potomstwa Gondoliera, aż 10 źrebaków było maści siwej, a ledwie trojgu ją przekazał (jeden był gniady). Więc jak tu można mieć jakieś fobie (z czego je wywodzić)? Już nie mówiąc o tym, że ogiery maści kasztanowatej zupełnie nie przeszkadzały tak wybitnym hodowcom, jak St. Pohoski, B. Ziętarski, J. Tyszkowski, R. Pankiewicz czy I. Jaworowski (nawet naszym współczesnym "orłom", tj. Białobokowi i Treli - vide Ascot DD). W imię czego więc mam uznać, że akurat jeden A. Krzyształowicz był od nich (od wszystkich) "mądrzejszy"?!

Proszę wybaczyć, ale nie trafia do mnie punkt widzenia, że Monogramm nie mógł (nie powinien) kryć w Janowie, gdyż tak "przyniósłby z sobą za dużo Negatiwa i Witraża". Nie mówiąc o tym, że krwi ojca Bandosa miał tyle, "co kot napłakał", to ów aspekt był nawet nie drugo-, a trzeciorzędny. W żadnym też stopniu nie kierował się nim Krzyształowicz (w istocie byłyby to odległe konotacje, nie grające jakiejś poważnej roli). Z kolei janowskiemu stadu, z krwią Arfy i Bandoli, nie tylko nie zaszkodziłby dolew krwi legendarnej janowskiej Mammony czy Bint Muniry - ale wręcz przeciwnie. Nie dramatyzowałbym też w kwestii "zmniejszenia się zróżnicowania genetycznego stada pomiędzy Michałowem, a Janowem", gdyż nigdy nie była jakaś wybitnie pryncypialna kwestia. Wychodziło się tu z założenia, że jeśli - za sprawą danego ogiera - podniesiemy jakość części naszego stada matecznego, to "wchodziło się w to" (zachowując odrębność poprzez linie żeńskie). Co więcej, od zawsze stadniny dzieliły się co lepszymi reproduktorami. Kiedyś - Cometem, Naborem, Negatiwem, Bandosem, Gwarnym, Palasem, Eukaliptusem i Probatem, a ostatnio choćby Eksternem, Gangesem, Laheebem, Gazalem Al Shaqab i Kahilem Al Shaqab. Nie tylko nigdy nikomu to nie przeszkadzało, ale przynosiło określone profity wszystkim. Praktycznie więc tylko ten jeden raz doszło do złamania tej reguły, a tym samym do (niechlubnego) precedensu...

Już się nigdy nie dowiemy, jak ten wnuk Baska spisałby się nad Bugiem, więc na żadne z pytań nie uzyskamy odpowiedzi. Szkoda jednak, że iż nie dane nam było się przekonać o tym, czy tutaj byłby równie rewelacyjny i jaki przychówek dałby choćby z Angolą, Almerią, Alejką, Albigową, Bajeczką, Belloną, Etrurią, Esparcetą, Euterpe, Pinią czy Pipi (a po linii wyścigowej z Borowiną, Orchideą, Winetą, Saszetką czy Euzebią), nic tak bowiem nie boli jak "grzech zaniechania". R. Raznowiecki
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 19.02.2019, 11:23  Uaktualniono: 19.02.2019, 14:04
 Odp.: Monogramm cd
Powiem tak: by na poważnie rozważyć problem pt. sens użycia Monogramma w JP, musiałabyś siąść na dłużej przy biurku. W zamian proponuję kilka dat.

"Dyr. Krzyształowicz odszedł na emeryturę w 1991 r. Schorowany, lecz wciąż pełen energii, został pomocnikiem do spraw hodowli koni na pół etatu./.../Pod koniec 1994 roku, kilka miesięcy przed swoimi urodzinami, poczuł, że jego czas się wypełnił."
Marek Trela trafił do Janowa w 1978 roku jako weterynarz i z biegiem lat zajął się również hodowlą."Trela wszedł do zarządu 1 stycznia 1995 r." "Andrzej Krzyształowicz pomagał jeszcze do marca 1995 r." (cyt. z książki "Marek Trela")

Monogramm - dzierżawa w Michałowie 1993-1994, potem 1995-97 korzystano z mrożonego nasienia.

Wydaje mi się, panie Robercie, że źle Pan kieruje swoje pretensje w tej kwestii.

Iwona G.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 14.02.2019, 11:22  Uaktualniono: 14.02.2019, 13:15
 Tak, jasne i co jeszcze ?...
Tego "problemu jako pierwsza" nie mogła nie zasygnalizować, Alina Sobieszak, gdyż to ona jest pierwszą ("dyżurną") w ujawnianiu wszelkich możliwych (także urojonych) "zamachów" na dobre imię, godność, geniusz i zasługi (w tym urojone) Marka Treli. Ergo, nic jakby dziwnego...

Alino Sobieszak i Marku Szewczyku - ja rozumiem, że kierują wami określone intencje i bezrefleksyjnie uwielbienie dla "bandy trojga", ale przestańcie jednak traktować wszystkich wokół, jak "ciemny lud, który wszystko kupi". Apeluję o to, gdyż przecież muszą być jakieś granice obłędu. Publiczne - utrzymane w poważnym tonie i w atmosferze ujawnianego właśnie spisku - sugerowanie opinii publicznej, że wystawienie do sprzedaży kilku ogierów z linii Emerychy (bardzo licznej w Janowie) jest, ani chybi, kolejnym przejawem "walki z dziedzictwem Marka Treli" (jakby on ją wymyślił i stworzył), to już czysta paranoja. Idąc tym ("odjechanym") tropem, już niedługo przeczytamy tu, że ktoś wynajął "równiarkę" (czy jak ona się tam nazywa), żeby zebrała wierzchnią warstwę ziemi na terenie stadniny w celu usunięcia śladów jego stóp, a wszystkie posadzki, parkiety, bruki, gzymsy, parapety przejdą głęboką dezynfekcję - w celu usunięcia jego śladów biologicznych...

Oczywiście rozumiem, że ważne jest stałe podgrzewanie atmosfery i węszenie wszędzie spisku wobec tych "wielkich ludzi", ale czy musi to osiągać aż taki stopień "wibracji"? Bez przesady... Wiem, że myślenie czasami sprawia problem, ale weźmy rzecz na logikę (chłopski rozum)... Gdybym chciał "utrącić" daną linię żeńską (czyjeś dziedzictwo) w danym stadzie, to zrazu wziąłbym się jednak za wyprzedawanie jej przedstawicielek (a nie wywodzących się z niej ogierów)... "Ktoś"
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5