Wypalanie Trelowszczyzny?
Ten problem pierwsza zasygnalizowała Alina Sobieszak na prowadzonym przez siebie portalu „Araby Magazine”, choć nie dotyczy koni arabskich, a angloarabskich. Napisała tam tak:
Przetarg koni półkrwi angloarabskiej w SK Janów, 16.02.2019 r.
Komu zależy na eliminacji najbardziej znanej i zasłużonej dla hodowli linii Emerychy?
Spośród 9 koni wystawionych do przetargu aż 7 to potomstwo klaczy Emerycha.
Emerycha xo - klacz legenda (Ermitaż o- Emoza xo/ Czatownik xo) 1983-2015.
Ponieważ też dostałem liczne sygnały, że dzieje się coś dziwnego, szkodliwego, zacząłem się tej sprawie przyglądać. A oto jaki obraz mi się jawi po rozmowach z wieloma osobami, które są związane z hodowlą koni małopolskich.
Pani Izabela Wierzchowska, która pełni rolę inspektora ds. hodowli koni w KOWR (dawniej ANR) wpadła jakiś czas temu do janowskiej stadniny i wybrakowała cztery ogiery z rodziny Emerychy: Efekta, Ekologa, Edama i Emarka. Sam fakt, że brakowanie odbyło się nie podczas przeglądu koni, a w trybie ekstraordynaryjnym (jak by to powiedział prezes wszystkich prezesów – „bez żadnego trybu”), jest zastanawiający.
Pomyślałem w pierwszej chwili, że pełniący obowiązki prezesa Grzegorz Czochański wywarł na panią inspektor nacisk, żeby wybrakować te ogiery po to, aby je można było sprzedać. Wiadomo, że sytuacja finansowa stadniny jest fatalna, więc trzeba sprzedawać co się da, aby się ratować. Jednak po głębszej kwerendzie okazało się, że jest inaczej.
Pan Czochański owszem, chce sprzedać ogiery z rodziny Emerychy, ale po pierwsze nie wszystkie i nie za wszelką cenę. A tymczasem to pani inspektor naciska, aby się ich wszystkich pozbyć. Dlaczego?
Na razie na liście przetargowej (przetarg w najbliższą sobotę 16 lutego) nie ma Emarka. Podobno toczy się o niego spór. Kto będzie tu górą, dowiemy się w sobotę.
Kilka słów o poszczególnych ogierach
Efekt ur. 1999 (po Veritasie xo) to syn Emerychy. Odnosił sukcesy w MPMK w skokach: był 2. jako czteroletni (pod Eugeniuszem Koczorskim) oraz 3. jako 7-letni (pod Andrzejem Głoskowskim). Brał udział w MPMK także jako 5- i 6-letni, zajmując niezłe miejsca. Ma już 20 lat i został dość szeroko użyty zarówno w macierzystej stadninie, jak i w hodowli terenowej. Do wybrakowania go (nie jest to równoznaczne z kastracją) nie można mieć zastrzeżeń.
Być może kupi go któryś z hodowców i będzie jeszcze używał z pożytkiem dla siebie i innych hodowców koni małopolskich. Efekt ma tę zaletę, że nadaje się do klaczy „programowych”. Ostatnio był przez jeden sezon dzierżawiony przez prywatnego hodowcę i wówczas pokrył 22 klacze. To – jak na warunki terenowe i naturalne krycie – w dzisiejszych czasach dobry wynik. Pamiętajmy, że jeśli chodzi o konie małopolskie, ich hodowcy mają skromny wybór ogierów, gdyż Białka jest obecnie przede wszystkim stadniną koni arabskich i choć nadal jest też stadem ogierów, ale z braku pieniędzy, jakość tamtejszych reproduktorów jest słaba.
Tak na marginesie – stadniny koni małopolskich (bo to nie tylko Janów Podlaski, ale także Prudnik czy Walewice) mają własne reproduktory (nie będące na stanie SO) i często pełnią funkcję dostarczyciela tych ogierów do hodowli terenowej. A w tej hodowli, zwłaszcza na biedniejszej ścianie wschodniej (a tam są głównie hodowane konie małopolskie) nie jest rozpowszechnione używanie mrożonego nasienia, m. in. dlatego, że nie ma fachowców, którzy by potrafili je użyć, no i chodzi o koszty. Jak hodowcy koni małopolskich nie będą mieli do dyspozycji żywych ogierów w niedalekiej od siebie odległości, to rasa ta będzie zagrożona. Zaczną używać koni sp czy ślązaków i konie małopolskie diabli wezmą.
Wróćmy jednak do janowskich ogierów z rodziny Emerychy. Ekolog 2007 (Dounba xx – Ekspansja po Veritas) to wnuk Emerychy (Ekspansja to rodzona siostra Efekta). Gdy miał 6 lat zajął 3. miejsce w MPMK w WKKW (pod Michałem Zakrzewskim), a ostatnio był użytkowany też w WKKW przez Martę Dziak-Gerlicz na poziomie dwóch i trzech gwiazdek. Ponieważ uzyskiwane wyniki nie satysfakcjonowały obie strony, ogier wrócił do macierzystej stadniny.
Emark 2012 (All That Jazz xxoo – Emeralda po Divisor xx) ukończył ZT w Bielicach i dobrze się pokazał w ujeżdżeniu – podczas MPMK w tej konkurencji zajął 4. miejsce zarówno w wieku 5, jak i 6 lat (pod Agnieszką Kolek-Kowieską).
Edam 2013 (All That Jazz xxoo – Emina po Divisor xx), czempion pokazu w Białce. W wieku 4 lat brał udział w MPMK zarówno w ujeżdżeniu – 2. miejsce (pod Karoliną Mazurek), jak i w WKKW – 4. miejsce w WKKW (pod Pawłem Spisakiem).
Czyj to pomysł?
Stadniny są od tego, aby hodować konie i je sprzedawać. Rodzina Emerychy jest licznie reprezentowana w Janowie Podlaskim. Jeśli z czterech ogierów z tej rodziny dwa, czy nawet trzy zostaną sprzedane, będzie to normalne. Jeśli jednak wszystkie mają być wyeliminowane z użytkowania w macierzystej stadninie, to już co innego. To już zaczyna wyglądać na celowe pozbywanie się przedstawicieli tej rodziny. Kto do tego dąży?
Pani Izabela Wierzchowska to osoba, która w prywatnych rozmowach ludziom ubolewającym, że Marek Trela został usunięty z janowskiej stadniny, „sprzedawała” taki mniej więcej tekst: „jakbyście wiedzieli o panu Treli to co ja, to byście go nie bronili”. Co miała na myśli, okazało się, gdy redaktor Piotr Nisztor ogłosił w „Gazecie Polskiej”, że Marek Trela był tajnym współpracownikiem PRL-owskich służb specjalnych. Pisałem o tym w tekście ”Tonący podłości się chwyta” (6 III 2018) i podtrzymuję moje zdanie w tej kwestii – nie wierzę, że Marek Trela był TW.
Widocznie pani Wierzchowska wierzy i być może to jest powodem, że zajęła stanowisko, że dorobek hodowlany TW trzeba wypalić do dna. Warszawskie wróbelki ćwierkają bowiem, że nie ukrywa swej chęci do znacznego ograniczenia koni z rodziny Emerychy w Janowie Podlaskim.
Kolejny, pośredni dowód, że ta teza jest prawdziwa, to zażyłość pani Wierzchowskiej z Mateuszem Staszałkiem, która to zażyłość jest tajemnicą poliszynela. A jeśli chodzi o Mateusza Staszałka, to wiem to bezpośrednio od niego, że zawsze był zdania, że konie na literę E z Janowa są przereklamowane. Emetyt, Efekt to ogiery, których nigdy by nie użył, że „zaśmieciły” hodowlę.
W tym miejscu czytelnikom należy się wyjaśnienie. Mateusz Staszałek jest człowiekiem, który o rodowodach koni małopolskich i angloarabskich wie bardzo dużo. Końmi tej rasy interesuje się od dawna i nie jest to tylko zainteresowanie prywatne, ale też publiczne, już którąś kadencję jest członkiem władz Polskiego Związku Hodowców Koni Małopolskich. Przez wiele lat współpracowałem z nim w czasach, kiedy kierowałem „Koniem Polskim”. Wielokrotnie rozmawialiśmy na tematy hodowlane, stąd znam jego negatywne zdanie nt. rodziny Emerychy i ogierów z tejże.
Sam fakt, że ma takie zdanie, nie jest zbrodnią. Nawet najwięksi w tej branży, mieli sympatie i antypatie hodowlane, czasami trudno wytłumaczalne. Tak przy okazji – w dyskusji, jaka się toczy we wpisach czytelników pod jednym z poprzednich tekstów, ktoś się dziwił, dlaczego Monogramm został użyty tylko w Michałowie, a nie w Janowie Podlaskim. Potomek Baska w linii męskiej bardziej – wydawało się – pasowałby do Janowa. No cóż, ogier ten był maści kasztanowatej, a tej maści Andrzej Krzyształowicz nie lubił. Nie użył więc tego ogiera. Czy wyjawienie tego sekretu sprawi, że legenda Krzyształowicza jako wielkiego hodowcy legnie w gruzach? Na pewno nie.
Wróćmy jedna do pana Staszałka. Niestety, na jego stosunku do koni małopolskich z Janowa może też mieć wpływ sytuacja, jaka miała miejsce kiedyś: Marek Trela, członek Komisji Księgi Stadnej Koni Rasy Małopolskiej, ofuknął kiedyś publicznie Mateusza Staszałka za jego stanowisko w jakiejś kwestii dotyczącej hodowli koni w janowskiej stadninie. Nie pomnę o co chodziło, ale ważne jest co innego - uraza, jaka powstała u kol. Staszałka w stosunku do Marka Treli. Jak się ostatnio, poniewczasie przekonałem (kłania się przysłowie, że trzeba zjeść wspólnie beczkę soli, aby wreszcie poznać drugiego człowieka) Mateusz Staszałek jest człowiekiem, który bardzo długo nosi urazę w sercu. Powszechnie wiadomo też, że pan Staszałek niepochlebnie wyraża się na temat wielu hodowców i ich dorobku, tak prywatnych jak i tych ze stadnin państwowych, poza Walewicami, z którymi jest związany nie tylko emocjonalnie.
No i mamy sojusz dwóch osób, które – z różnych powodów – są niechętne w stosunku do Marka Treli. A ponieważ na pochyła drzewo to i koza wskoczy, to teraz te osoby wykorzystują swoją pozycję, aby się mścić na Marku Treli, poprzez niszczenie jego dorobku.
Z tego co wiem, to dla Izy Wierzchowskiej stanowisko w KOWR (a wcześniej w ANR) jest jej pierwszą pracą w życiu. Nie ma zatem doświadczenia w hodowli, takiego np. ze stadniny czy pracy w terenie. Jest typem speca od hodowli, ale zza biurka. Podobnie było z Mateuszem Staszałkiem. Piszę „było”, bo teraz kieruje (z tylnego siedzenia) hodowlą w Walewicach. I o jego roli w Walewicach nie napiszę złego słowa, a wręcz przeciwnie – uważam, że robi tam dobrą robotę. Przynajmniej w kwestiach promocji koni. Bo skutki jego decyzji hodowlanych będzie można ocenić dopiero po latach. Ale to, że wykorzystuje swoją obecną pozycję i znajomość z panią inspektor, by tępić rodzinę Emerychy, która w pewnym sensie jest dla Walewic konkurencją w Janowie – oceniam negatywnie.
Ostatnio dyrektor generalny KOWR, Piotr Serafin, zwołał zebranie wszystkich hodowców z państwowych jednostek, zarówno stad ogierów, jak i stadnin koni. Nie prezesów spółek, a tylko hodowców – to ważne podkreślenie. Skoro już KOWR musi już dźwigać ten garb w postaci stad i stadnin, to może warto pomyśleć, aby tę hodowlę podnieść na wyższy poziom. Odnoszę wrażenie, że takie było przesłanie tego spotkania. Czy coś z tego wyniknie pozytywnego dla hodowli, jestem sceptyczny, ale sam fakt, że szef KOWR miał pomysł, aby posłuchać hodowców, trzeba ocenić pozytywnie.
W tej sytuacji pozwolę sobie zwrócić się do dyrektora Serafina.
Jeżeli będzie chciał się zastanowić, co zrobić, aby państwowa hodowla nie była kulą u nogi dla Państwa, miejmy nadzieję, że przyjrzy się temu, co robi jego podwładna. Bo wiele na to wskazuje, że jej akcja eliminowania ogierów z rodziny Emerychy, wbrew stanowisku ludzi, którzy nadal pracują w janowskiej stadninie (zdaje się, że włącznie z p.o. prezesa), nie jest w interesie instytucji, którą dyrektor Serafin kieruje.
Marek Szewczyk



|
|
|
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 14.02.2019, 11:22 Uaktualniono: 14.02.2019, 13:15 |
![]() Tego "problemu jako pierwsza" nie mogła nie zasygnalizować, Alina Sobieszak, gdyż to ona jest pierwszą ("dyżurną") w ujawnianiu wszelkich możliwych (także urojonych) "zamachów" na dobre imię, godność, geniusz i zasługi (w tym urojone) Marka Treli. Ergo, nic jakby dziwnego...
Alino Sobieszak i Marku Szewczyku - ja rozumiem, że kierują wami określone intencje i bezrefleksyjnie uwielbienie dla "bandy trojga", ale przestańcie jednak traktować wszystkich wokół, jak "ciemny lud, który wszystko kupi". Apeluję o to, gdyż przecież muszą być jakieś granice obłędu. Publiczne - utrzymane w poważnym tonie i w atmosferze ujawnianego właśnie spisku - sugerowanie opinii publicznej, że wystawienie do sprzedaży kilku ogierów z linii Emerychy (bardzo licznej w Janowie) jest, ani chybi, kolejnym przejawem "walki z dziedzictwem Marka Treli" (jakby on ją wymyślił i stworzył), to już czysta paranoja. Idąc tym ("odjechanym") tropem, już niedługo przeczytamy tu, że ktoś wynajął "równiarkę" (czy jak ona się tam nazywa), żeby zebrała wierzchnią warstwę ziemi na terenie stadniny w celu usunięcia śladów jego stóp, a wszystkie posadzki, parkiety, bruki, gzymsy, parapety przejdą głęboką dezynfekcję - w celu usunięcia jego śladów biologicznych... Oczywiście rozumiem, że ważne jest stałe podgrzewanie atmosfery i węszenie wszędzie spisku wobec tych "wielkich ludzi", ale czy musi to osiągać aż taki stopień "wibracji"? Bez przesady... Wiem, że myślenie czasami sprawia problem, ale weźmy rzecz na logikę (chłopski rozum)... Gdybym chciał "utrącić" daną linię żeńską (czyjeś dziedzictwo) w danym stadzie, to zrazu wziąłbym się jednak za wyprzedawanie jej przedstawicielek (a nie wywodzących się z niej ogierów)... "Ktoś" |
|
![]() |