A ten największy głupiec?
Ktoś mi zwrócił uwagę, że w „Gazecie Warszawskiej” Izabela Brodacka-Falzmann napisała dwa artykuły, głównie o warszawskim wyścigach konnych. Udało mi się na razie przeczytać jeden z tych tekstów pt. „Kladruby raz jeszcze”. Jak dostanę ten pierwszy tekst (a mam obiecany), to się będę mógł odnieść do tez dotyczących warszawskiego toru i wyścigów konnych jako takich.
Teraz chciałbym podyskutować tylko o jednym tekście. A właściwie źle mówię, bo z większością tez autorki, kiedy pisze o hodowli koni w Polsce, zgadzam się.
I to jest dla mnie zaskoczenie, a i dla moich czytelników pewnie też, jeśli się weźmie pod uwagę linię polityczną, jaką prezentuje tygodnik „Gazeta Warszawska”. Jest to bowiem pismo, w którym piszący zajmują się głównie tropieniem żydo-komuny. Nie miałem pojęcia, że może istnieć pismo, dla którego nawet „Gazeta Polska” i jej główny redaktor, czyli Tomasz Sakiewicz, nie jest dość propolski. Mało tego – jest „bohaterem” kilku artykułów i felietonów, a ich autorzy odsądzają Sakiewicza od czci i wiary. Tej wiary, którą powinien się cechować każdy „prawdziwy Polak.”
Jednym słowem prawicowo-nacjonalistyczne pismo nie jest z mojej bajki, ale jak czytałem tekst pani Brodackiej-Falzmann, to co chwila się dziwiłem, bo co akapit – to mógłbym się pod nim podpisać.
A dlaczego Kladruby? Bo wizyta w tej czeskiej stadninie przy okazji majowych międzynarodowych zawodów zaprzęgowych skłoniło autorkę do takich refleksji:
Czesi uznając stadninę w Kladrubach za dziedzictwo narodowe zapewnili jej podobny status, jaki mają zabytki klasy zero. Majątek stadniny jest nienaruszalny. Nikomu nie przyjdzie do głowy urządzać na jej terenach pola golfowego, sztucznego lodowiska czy budować domów, a nawet gdyby przyszło do głowy, zostałby szybko wyprowadzony z błędu. Czesi dobrze rozumieją, że hodowla koni jest taką samą sztuką, jak architektura i że można ją kultywować pomimo całkowitej zmiany stosunków społecznych.
Boli mnie, że nie rozumieją tego kolejne rządy w Polsce (tu pełna zgoda z autorką – przyp. M.Sz.). Słynna kiedyś polska hodowla koni pełnej i czystej krwi (arabów) przeżywa ogromny kryzys. Kolejne stadniny sprzedawana są za grosze w niefachowe ręce, marnowane i likwidowane. /…/
Dalej pisze zaś tak:
Rządy dobrej zmiany ukróciły rabunek finansów kraju przez odbieranie nienależnych zwrotów podatku VAT w oparciu o fikcyjne faktury, przerwały rabunek nieruchomości, nazywany niesłusznie dziką reprywatyzacją. Miejmy nadzieję, że nie dopuszczą do tego, żeby dziedziny tak istotne dla kultury polskiej jak jeździectwo, a przede wszystkim hodowla rasowych koni, zostały zniszczone przez głupców.
I tu moja zgodność z poglądami autorki się kończy. Tak, zgadzam się, że traktowanie posad prezesów stadnin koni i stad ogierów jako marchewek, którymi wszystkie partie – i PO, i PSL, i SLD, i PiS – nagradzały „swoich” ludzi, przyniosło wielką szkodę państwowej hodowli. Hodowli, która nieuchronnie zmierza do tragicznego końca – pisałem o tym w cyklu artykułów pod wspólnym tytułem „Los państwowej hodowli koni i janowa jest przesądzony”. Nie będę więc teraz rozwijał tej tezy ponownie.
Autorka wyraża nadzieję, że dobra zmiana nie dopuści do tego, aby głupcy zniszczyli hodowlę koni. Szanowna Pani! Przecież to już się dokonało. Tak, wielu głupców do tego się przyczyniło. Ale nikt nie ma na tym polu niszczenia polskiej hodowli większych „zasług” od byłego ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela! To, czego on dokonał, zadziwiło cały świat. Zrujnował dwie dobrze prosperujące gospodarczo stadniny (Janów Podlaski i Michałów), zrujnował markę Pride of Poland, czyli renomę najsłynniejszej aukcji koni arabskich, z której mogliśmy wszyscy Polacy być dumni.
Jurgiej był reprezentantem „dobrej zmiany” w tym sensie, że był członkiem rządu. Teraz, w towarzystwie kilkorga innych ministrów, chce zamienić miejsce z polskiego parlamentu na parlament europejski. Mam nadzieję, że wyborcy na to nie pozwolą. Bo jest to wyjątkowy szkodnik. A używając określeń pani Izabeli Brodackiej-Falzmann, jest właśnie tym głupcem, który niszczył polską hodowlę. Największym głupcem!
Marek Szewczyk


