Prezes się broni, ale… |
Nadesłany przez Marek Szewczyk Data 11.10.2024, 21:30:00 W przestrzeni publicznej pojawiło się pismo wystosowane przez prezesa PZJ Marcina Kamińskiego do delegatów na walny zjazd tejże organizacji, który to zjazd ma go odwołać z tej funkcji. Do tego pisma jest załączony Opis wydarzeń związanych z wyborem i ze zmianą członków składu reprezentacji WKKW na IO Paryż 2024.
Do tego drugiego dokumentu nie będę się odnosił, bo swoje zdanie w kwestii zmiany składu naszej ekipy WKKW na IO w Paryżu dokonanej w ostatniej chwili i w niejasnych okolicznościach już na tych łamach opublikowałem i go nie zmieniam. Nie zmieniam, mimo obszernych wyjaśnień Marcina Kamińskiego, które dużo mówią o chronologii wydarzeń, ale nie mówią nic o intencjach działania zarówno Marcina Kamińskiego, jak i byłego już trenera kadry WKKW, Andreasa Dibowskiego, a moim zdaniem tu jest pies pogrzebany.
Prezes się broni przed aktem odwołania go z tej funkcji – jego prawo. W jednym punkcie robi to jednak w sposób nieudolny. O co chodzi? Chodzi o zarzut komisji rewizyjnej: Zła sytuacja finansowa i brak informowania zarządu o zagrożeniu utraty płynności finansowej przez PZJ.
Prezes nie zaprzecza, że nastąpiło „pogorszenie płynności finansowej związku”, a wyjaśnia, że spowodowane to zostało „następującymi zdarzeniami gospodarczymi”. Wymienia następnie trzy punkty, które - wg jego intencji – mają wskazywać pośrednio czy bezpośrednio na troje członków zarządu PZJ, jako sprawców tych nieszczęść.
Punkt pierwszy to: Brak terminowej spłaty należności od Hipodromu Sopot w kwocie pond 150 tys. zł (bez odsetek ok. 17 tys. zł), którego prezesem jest członek zarządu PZJ, Kaja Koczurowska-Wawrzkiewicz.
Takie są fakty. Jeśli można to skomentować, to chyba tylko tak. W całym systemie organizacyjnym PZJ mamy mnóstwo sytuacji, kiedy dochodzi do konfliktu interesów. A te rodzą różne inne konflikty, m.in. finansowe. Fakt, że członkiem zarządu PZJ jest osoba, która kieruje dużym ośrodkiem jeździeckim, który to ośrodek organizuje dużo imprez jeździeckich, w tym te najbardziej prestiżowe 5-gwiazdkowe CSIO, na które nie ma pełnego pokrycia finansowego (to takie polskie – postaw się a zastaw się), jest niewątpliwie jaskrawym przykładem takiego konfliktu interesów. Przecież do obowiązków zarządu PZJ należy m.in. podejmowanie decyzji, co robić z najbardziej uciążliwymi wierzycielami, czyli tymi, którzy zalegają na duże sumy i to od dłuższego czasu. Czy skierować sprawę do sądu bądź do komornika, no i co z przyznawaniem praw do kolejnych imprez jeździeckich, jakie ten wierzyciel chce organizować w kolejnych sezonach. Przedstawiciel notorycznego wierzyciela ma współdecydować w podejmowaniu decyzji w sprawie tegoż wierzyciela! Toż to klasyczny przykład konfliktu interesów!
W punkcie drugim Marcin Kamiński pisze tak: Brak wystawiana faktur dla organizatorów zawodów od czerwca do sierpnia 2024 roku. Patrycja Kaczorowska, jako członek zarządu, ma w swoich kompetencjach nadzór nad osobami odpowiedzialnymi za fakturowanie sprzedaży podstawowej działalności związku. Od czerwca 2024 roku nie zostały wystawione faktury dla organizatorów zawodów na kwotę co najmniej 200 tys. zł.
Coś mi się tutaj nie zgadza – w kwestii odpowiedzialności członków zarządu za ten obszar. Nieco dalej prezes PZJ podaje szczegółowo, jakie kompetencje mają poszczególni członkowie zarządu. Pod nazwiskiem Patrycji Kaczorowskiej widnieje sześć punktów, ale żaden z nich nie dotyczy spraw finansowych! Tym bardziej więc nie ma dowodów, że do jej obowiązków należało nadzorowanie pracownika (ów) biura, który miał w obowiązkach wystawianie faktur organizatorom zawodów. Chyba, że w którymś momencie zarząd PZJ dokonał nowego podziału obowiązków i pani Kaczorowskiej takowe przypadły. Jeśli jednak taki fakt miał miejsce, to dlaczego pan prezes nie podał w swoim piśmie, kiedy to nastąpiło i na jakiej podstawie (uchwała?).
Z tego co podał na szóstej stronie swojego pisma pan Kamiński w postaci tabelki „Nowa organizacja PZJ – kompetencje zarządu” wynika jasno, że sprawy finansowe to jego odpowiedzialność. A do tego podwójna, bo raz jako prezesa, który odpowiada za „finanse, budżet, i inwestycje” oraz „biuro związku i kierowanie działami”, a dwa - jako dyrektor zarządzający PZJ, czyli przełożony pracowników biura.
Przecież wystawianie faktur organizatorom zawodów musiało należeć do obowiązków któregoś z pracowników (pracowniczek) biura. Jeśli nastąpiło jakieś załamanie w tym obszarze, to należało zrobić śledztwo, kto z pracowników biura zawinił i dlaczego. Może były jakieś nieznane nam powody obiektywne, a może ktoś zaniedbał swoich obowiązków. Należałoby więc wyciągnąć konsekwencje służbowe wobec tej osoby i podać to do wiadomości publicznej. Np. w tym piśmie, jakie na swoją obronę sporządził prezes Kamiński. Ale tego prezes nie robi, a próbuje zrzucić odpowiedzialność na Patrycję Kaczorowską.
No i jeszcze jedno w tym punkcie. Prezes napisał, że faktur nie wystawiano od „czerwca do sierpnia 2024 roku.” W innym zaś miejscu stwierdza, że „od 25 lipca do 8 sierpnia przebywałem na Igrzyskach.” Ma to – jak mniemam w jego zamierzeniu – tłumaczyć, dlaczego pełniąc ważne obowiązki w Paryżu nie zauważył tego zahamowania wystawiania faktur. W Paryżu mógł tego nie widzieć, ale „od czerwca do 25 lipca” to prawie dwa miesiące. Miesiące, podczas których był w Warszawie i nic nie stało na przeszkodzie, aby wykonywać obowiązki chociażby tylko dyrektora zarządzającego, czyli nadzorować pracę pracowników biura. Przez dwa miesiące chyba można zauważyć, że ktoś nie wystawia faktur? Czyż nie?
No i trzeci powód, dla którego nastąpiło pogorszenie płynności finansowej związku: Wydatki marketingowe i wizerunkowe: gala PZJ, rebranding ubraniowy dla dużo liczniejszej niż w latach ubiegłych kadry narodowej oraz organizacja wyjazdu na IO w Paryżu.
A za ten obszar odpowiedzialny jest – zgodnie z przytoczoną tabelką – Dominik Nowacki. I tak mamy trzeciego członka zarządu współodpowiedzialnego za pogorszenie finansów PZJ.
No cóż, jak już powiedziałem – prezes się broni. Takie jego prawo. Robi to m.in. przez zrzucanie odpowiedzialności za swoje grzechy na innych. To też jest częste w takich sytuacjach, kiedy ktoś się broni. A czy zrobił to skutecznie – ocenią delegaci na nadzwyczajnym walnym zjeździe PZJ 4 listopada. Marek Szewczyk |