| Araby Magazine |
Autor: Gość Wysłano: 11.04.2019, 5:12:09 Pride of Poland 2019 - lista koni; kto decyduje i kto rozgrywa? Po konferencji prasowej zadałam pytanie – jaki jest udział Simone Leo w wyborze koni na aukcję? I po felietonie Marka Szewczyka już wiem – zasadniczy. Zapytany przeze mnie przed konferencją Simone (znamy się z widzenia od lat): „Simone, ile koni będzie na liście, nie pytam które, ale powiedz ile?” – z kamienną twarzą odpowiedział: ” Nie wiem, nie mam z tym nic wspólnego, to stadniny układały listy”. A prezes Chalimoniuk w wywiadzie dla jednej ze stacji telewizyjnych; powiedział m.in." rynek jest trudny i musimy dać klientom coś co ich zachęci, a nie namawiać na to co my chcielibyśmy sprzedać". Teraz już wiemy, że "tę zachętę" wybierał Simone Leo. Ciekawa jestem jaką rolę w układaniu tej dewastacyjnej , zwłaszcza dla Janowa, listy odegrali stadninowi hodowcy (piszę w liczbie mnogiej, bo na stanowisko doradcy wróciła do Janowa prof. Krystyna Chmiel). Nawet jeśli główny hodowca Anna Stefaniuk protestowała, to z duetem Chmiel – Leo przegrała 1:2. On zna polskie konie od lat i może dlatego nie zniechęciły go słabe wyniki pokazowe z ub. roku Adelity, Primery (obie wcześniejsze czempionki Europy), Potentilli - rusza się jak mało która i dobrze przygotowana może zawojować areny pokazowe, a Pianova (córka Pianissimy), Bernadetta (Ganges – Belgica) - to znakomity materiał na matki stadne (szkoda, że nie w macierzystej stadninie). On pamięta Primerę z 2014 r. kiedy wygrała czempionat Europy z późniejszą rekordzistką aukcji 2015 Pepitą i z lat wcześniejszych zwycięstw; on pamięta Adelitę z 2015 kiedy wygrała czempionat Europy klaczy rocznych, a później fantastycznie dawała sobie radę na torze wyścigowym – potencjał jest. I tu dochodzimy do ewentualnych cen rezerwowych. W dobrych czasach ceny rezerwowe za te klacze (a śmiem twierdzić, że nigdy nie byłyby sprzedawane „w pęczku” na jednej aukcji) mogłyby oscylować wokół wspomnianych przez Marka Szewczyka 500 tys. euro. Ale jesteśmy w czasach „dobrej, dojnej zmiany” i o takich cenach możemy zapomnieć. Jeśli, tak jak na wybór klaczy, również na ceny rezerwowe będzie miał coś do powiedzenia Simone, to ceny te będą duuuużo niższe, a argumenty na to ma – kto kupi za min. 500 tys. euro klacze z ostatnich miejsc w klasie (9, 10) z czempionatu świata w Paryżu?; na dodatek nie sprawdzone jeszcze w hodowli (co jest jeden czy dwa źrebięta, które jeszcze nie były oceniane?). Popatrzmy na to realnie. A swoja drogą bardzo jestem ciekawa jakie były ceny rezerwowe w 2016 r. na Emirę (wylicytowana oszukańczo do 500 ty. euro, sprzedana w powtórnej licytacji za 225tys.), Al Jazeerę (poszła razem z Seforą za dużo niższą cenę niż oszukańczo wylicytowane przez Irinę Stigler 350 tys. czego później Irina się wyparła), w 2017 r. za Prunellę sprzedaną za 150 tys. euro i Anawerę wylicytowaną do 110 tys (ale później niezapłaconą i nieodebraną i oferowaną kilkakrotnie do sprzedaży ze stajni) i w 2018 r. za Parmanę (wylicytowaną do 170 tys. euro, ale niesprzedaną dzięki zatrzymaniu szemranych geszeftów duetu Grzechnik-Sztuka), czy Pilarosę sprzedaną za 130 tys. To są realia w jakich dziś żyjemy. Chyba ostatnią realną do wartości cenę osiągnęła Sefora – 300 tys. euro w 2016 r. Ale w tym roku, roku jubileuszowej 50. aukcji organizatorzy pewnie będą chcieli odtrąbić sukces i pójdą na całość, żeby zmazać porażki ubiegłych trzech lat, a zwłaszcza 2016 r. – 5 klaczy za 300 tys. euro i 2018 r. – 3 klacze za 254 tys. Sukcesem będzie ilość sprzedanych koni i osiągnięty wynik w granicach 1 -1,5 mln euro; nic tak nie niszczy obrazu aukcji jak kolejne schodzące z ringu niesprzedane konie. Wynik może poprawić kilka świetnych klaczy z listy Summer Sale: Wieża Marzeń, Bernadetta, Praga. Kiedyś była premier Szydło krzyczała do opozycji „wystarczyło nie kraść”; dziś możemy powiedzieć rządzącym „wystarczyło nie kłamać” ! Alina Sobieszak |

