| Z ziemi włoskiej do Polski... |
Autor: Gość Wysłano: 14.04.2019, 11:08:03 Myślę, że “kluczem" do zrozumienia tego, z czym mamy dziś do czynienia odnośnie list aukcyjnych (trybu i sposobu ich tworzenia) jest wypowiedź T. Chalimoniuka (prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych i jednocześnie szefa tegorocznych dni konia arabskiego), na którą zwróciła uwagę Alina Sobieszak. Otóż uważa on, że: rynek jest trudny i musimy dać klientom coś co ich zachęci, a nie namawiać na to co my chcielibyśmy sprzedać... Potraktujmy ową wypowiedź śmiertelnie poważnie, gdyż jej autorem jest osoba mająca dziś nieskrępowaną władzę nad stadem państwowym (tak należy odczytać przyznaną mu dowolność w kształtowaniu list aukcyjnych). Ową konkluzję (zapowiedź) Chalimoniuka odbieram jak najgorzej, gdyż jej spełnienie będzie “gwoździem do trumny” tej hodowli, jaką znaliźmy dotąd, to znaczy merytorycznej, podmiotowej oraz misyjnej (choćby w założeniu). Otóż, ni mniej ni więcej tylko uważa on iż – ponieważ “rynek jest trudny” - musimy zerwać z dotychczasową praktyką (suwerennej polityki hodowlanej/ selekcyjnej; bycia kreatorami różnych faktów, zjawisk i wzorów), gdyż – w jego mniemaniu – taka jest potrzeba chwili. Sądzi on, że “lekarstwem” na “trudny rynek” i tyleż sposobem na “przełom” w zbywaniu polskich arabów jest odwrócenie obowiązujących dotąd zasad i reguł. Wg niego, musimy się więc pogodzić ze służebną (bezwolną) rolę wobec chętnych na nasze konie i narzuconą przez nich wolą (jakbym żywcem się wsłuchał w A. Stojanowską)… Wg Chalimoniuka nie stać nas już dzisiaj na luksus zabiegania o swój interes, jak też na odpowiedzialność oraz troskę o "śmieszne" względy hodowlane, “mityczne” racje dynastyczne czy “abstrakcyjny” postęp biologiczny, gdyż to absolutnie nie przyda nam klientów, których mamy mieć za najważniejszych w całym tym procesie. Wg niego najważniejszym wyzwaniem przed którym stoimy, to konieczność osiągnięcia “przełomu” podczas tegoż “podejścia” w Janowie (do trzech razy sztuka) i właśnie ten cel powinien nam przyświecać (a “cel uświęca środki”). Precz więc z naszą tożsamością i dumą – musimy być gotowi na daleko idącą “ofiarę”, by (nęcąc atrakcyjnością oferty) wyjść naprzeciw każdemu, kto będzie się chciał przyczynić się do sukcesu najbliższych licytacji. Z tego względu nie przypadkiem wybrał S. Leo, gdyż słusznie założył, iż ten nie będzie miał żadnych obiekcji “wyrywając z łona polskich stadnin” najbardziej atrakcyjne oraz wartościowe klacze młodego pokolenia (nie mógł więc nie dać mu wolnej ręki w kompletowaniu oferty sprzedażnej). Jak można łacno się domyślić, wszystkie to po to, by tegoroczny Janów zakończył się sukcesem, a nadbużański sierpień zaczął być kojarzony z “koncertem spełnionych życzeń” (jedynym takim wydarzeniem w tej części świata, w którym listy aukcyjne tworzą de facto ich potencjalni klienci /”takie rzeczy tylko w Polsce”/)... Przeczytajmy to raz jeszcze: rynek jest trudny i musimy dać klientom coś co ich zachęci, a nie namawiać na to co my chcielibyśmy sprzedać... W istocie to haniebny “akt samoubezwłasnowolnienia i zaprzedania się obcym” (jeśli do czegoś porównywalny, to jedynie do “traktatu z Buczacza”). To wydanie polskiej hodowli koni arabskich na “żer krukom i wronom”, jak też “rozdrapania jej najlepszej tkanki”. Nie wiem jak dla kogo, ale dla mnie to zbrodnia, a już na pewno zdrada polskiego interesu (próba uwłaszczenia się pewnej grupy ludzi na tym segmencie naszego dziedzictwa narodowego). Poza wszystkim owa “diagnoza Chalimoniuka” jest w dużej mierze fałszywa, a zaordynowane tu “lekarstwo” bardziej zaszkodzi, niż pomoże “pacjentowi”. To z pewnością. Cały jednak “dowcip tej konstrukcji" opiera się na tym, że nie o tegoż tutaj chodzi, a o “zabezpieczenie interesu lekarza” (szerzej “kliniki”). Dlatego nie ma sensu dopatrywać się choćby cienia troski o pomyślny los rodzimej hodowli koni oo na rzeczonych listach aukcyjnych, gdyż jedyne co się tutaj liczy, to sukces komercyjny (polityczny) tego lata. On ma być i basta – cena nie gra roli... R. Raznowiecki |

