Odp.: A gdzie ci wybitni fachowcy? |
Autor: Gość Wysłano: 22.02.2020, 22:20:54 Zastanawiam się, czy powtarzana teza, iż wyrzuceni prezesi nie zadbali o wychowanie następców jest do końca prawdziwa. Rację ma pani Iwona pisząc, że dawniej było inaczej. Po wojnie w wielu stadninach, czy też stadach ogierów pracowali przedwojenni specjaliści. Wielu było tez znawców hodowli, którzy choć nie byli we władzach, to jednak liczono się z ich zdaniem. Młodzi dyrektorzy stadnin i stad ogierów z pokolenia tuż powojennego, to byli na ogół ziemiańscy synowie, którzy doświadczenie wyniesione z domu (a trzeba pamiętać, że w wielu majątkach hodowano konie remontowe) podparli studiami rolniczymi i praktykami w stadninach zarządzanych przez przedwojenną kadrę. W wyniku tego potrafili dźwignąć i hodowlę koni i prowadzenie dużego gospodarstwa rolnego, jakim jest stadnina. Może dlatego stadniny na tle PGR-ów wyróżniały się w PRL etosem pracy i ogólną kulturą. To cud, że udało się wychować takie „omnibusy” jak Jerzy Białobok i Marek Trela, którzy podobnie jak poprzednicy potrafili wziąć na swoje barki i hodowlę i całość gospodarstwa. Jak słusznie zauważa pani Iwona sposób kształcenia jest teraz taki, że na taki cud teraz trudno liczyć i należy chyba myśleć o rozwiązaniu w którym dobry rolnik poprowadzi gospodarstwo mając u boku kompetentnego specjalistę, który potrafi poprowadzić hodowlę i zadbać o dobrostan koni. I tutaj w obu stadninach tacy ludzie od hodowli koni zostali wyszkoleni. W Michałowie była nią pani Magdalena Helak Kulczyńska od lat uczestnicząca w decyzjach hodowlanych i zajmująca się rozrodem pani Agnieszka Kozłowska, a w Janowie pani Joanna Wojtecka i w pewnej mierze zapewne też pani Katarzyna Stepczuk (Biernat). To, że tak pani Magdalena jak i pani Joanna zdobyły cenne doświadczenie pracując w stadninach potwierdzają ich sukcesy w nowych miejscach pracy. Stadnina Dąbrówka choć niewielka, jest coraz bardziej widoczna na pokazach, a w doskonałym ośrodku treningowym Joanny Wojteckiej i Pawła Kozikowskiego rodzą się źrebięta - może w przyszłości zawojują ringi pokazowe. Trzeba też pamiętać, że gdyby nie decyzje z lutego 2016 roku, to obaj panowie mieli przed sobą jeszcze wiele lat pracy i czas by przygotować stadniny do swojego odejścia ( nota bene, gdy Marek Trela rozpoczynał prace w Janowie jako weterynarz, to dyrektor Krzyształowicz miał bodaj więcej lat, niż Marek Trela ma teraz). Jest jednak jak jest i trzeba trzymać kciuki za Weronikę Sosnowską i Katarzynę Stepczuk - niech im się rodzą piękne źrebaki. Agnieszka Bojanowska |