Kulisy dymisji prezesa

Data 16.06.2015, 21:56:11 | Temat: Felietony

Sprawy osobiste (śmierć brata) sprawiły, że przez jakiś czas nie miałem głowy do niczego. Dopiero teraz odrabiam zaległości. Czytam, aby się dowiedzieć o kolejnej aferze (stonogaleaks) w sferach rządowych, o dymisjach ministrów i powołaniu nowych. No i o tym, że rezygnację złożył miłościwie nam panujący prezes Polskiego Związku Jeździeckiego Łukasz Abgarowicz.

  

Niektórzy sądzą, że  Prezes miał już dość i powiedział pas; że musi się zająć sprawami wyborów parlamentarnych oraz swoją reelekcją do Senatu i na jeździectwo nie ma już ani czasu, ani głowy. Że nas osierocił.

Nic bardziej mylnego. Jeśli ktoś tak sądził, radzę, aby przeczytał ze zrozumieniem wywiad, jakiego udzielił Prezes red. Sławomirowi Dudkowi, a który ukazał się na portalu „Świata Koni”.  Prezes nie zrezygnował. Prezes – wzmocniony po ostatnim zjeździe – rozpoczął swoją grę. 


Odszedł na chwilę, by wrócić wzmocniony. Taki ma plan. Odszedł, aby wymusić zjazd nadzwyczajny, na którym musimy wybrać kogoś na wakujące stanowisko prezesa – a tym kimś będzie ponownie on – a przy okazji zmieść nieposłuszny mu zarząd i wybrać nowy. Posłuszny jemu. I to jest główny cel tej zaskakującej zagrywki Prezesa.

  

Co prawda, zgodnie ze statutem, delegaci nie muszą dokonywać żadnych zmian w zarządzie, a jedynie muszą wybrać prezesa, ale wiadomo, że koalicja, jaką tworzy wokół siebie obecnie Prezes poprze go w staraniach, aby postawić wniosek o odwołanie obecnego zarządu i wybór czterech nowych członków tego ciała. Wniosek ten ma duże szanse, bo jak wiadomo, Prezes jest się w stanie dogadać ze wszystkimi i za każdą cenę. Nawet z tymi, którzy go 18 maja chcieli odwołać. Gdyby na Lektykarską najechali nagle Marsjanie, to Prezes z nimi też by się dogadał.

 

Zresztą wystarczy, aby do zarządu wszedł ponownie Rafał Wawrzyniak, a jak widać, już się wierci w blokach startowych, a Prezes swój cel osiągnie. W poprzedniej konstelacji (tej sprzed listopada 2014) obaj panowie zgodnie współpracując, byli w stanie zrobić wszystko co chcieli. Pozostała trójka, nawet kiedy próbowała stworzyć przeciwfront, zawsze przegrywała. Prezes zawsze „wyjął” kogoś z owej trójki i w najgorszym dla niego scenariuszu głosowania wyglądały 2 za, 2 przeciw, 1 wstrzymujący się, a że przy remisie przeważa głos prezesa, zawsze osiągał swój cel. A niestety, jego cele czy ich (Abgarowicza i Wawrzyniaka) cele nie zawsze pokrywały się z dobrem polskiego jeździectwa.

 

Nawiasem mówiąc, chciałem z goryczą zauważyć, że tzw. zgniłe kompromisy przynoszą zgniłe owoce. Słowa te kieruję do tych, którzy pisali scenariusz zjazdu z listopada 2014 roku. Uznali, że muszą pójść na kompromis z Prezesem, no to teraz mają. Oni są w głębokiej defensywie, a wzmocniony Prezes poczuł się na tyle mocny, że przystąpił do frontalnego ataku.

  

Kolejny zgniły kompromis także odbija się im czkawką. Mam na myśli pozostawienie na stanowisku sekretarza generalnego. Niestety, Prezes ma rację, kiedy mówi w wywiadzie, że Łukasz Jankowski nie radzi sobie jako sekretarz generalny. Nie panuje nad pracą biura, nie potrafi pracować zespołowo. Do tego można dodać chroniczny lęk przed podejmowaniem decyzji. To wszystko prawda. Kiedy więc Prezes mówi, że "ostateczną przyczyną mojej rezygnacji była zgoda Zarządu na wycofanie przez pana Łukasza Jankowskiego wypowiedzenia, które złożył w kwietniu.” – to zdobywa punkty, a trzech członków zarządu, którzy mu się przeciwstawili, je traci.

 

Na dalszy plan schodzi w tej sytuacji fakt, że to nie kto inny, jak Prezes przeforsował Łukasza Jankowskiego na stanowisko sekretarza generalnego, kiedy wiele osób mówiło mu, że nie jest to dobry pomysł. Że stracimy bardzo dobrego gospodarza toru, a w zamian zyskamy kiepskiego sekretarza generalnego.  No i pytanie – dlaczego Prezes dopiero 7 czerwca 2015 roku zauważył, że jego faworyt nie nadaje się na to stanowisko? Dlaczego nie dostrzegał tego wcześniej? Dlaczego wcześniej nie  sygnalizował, że się pomylił co do osoby kolegi Jankowskiego?

 

Kłania się kolejny błąd obecnego zarządu – brak umiejętności komunikowania się ze środowiskiem. Przecież prawdziwa oś konfliktu między Prezesem a zarządem przebiega gdzie indziej. Nie chodzi o Łukasza Jankowskiego! Chodzi o pieniądze wydawane na system Artemor. PZJ ma za ten niedziałający system zapłacić, zgodnie z umową, 500 tys. zł. Już zapłacił 320 tys. zł. Prezes nalegał, aby zapłacić kolejną ratę – 180 tys. I to nie miał być koniec. Tymczasem zarząd podjął decyzję (mocno spóźnioną, bo powinna być podjęta w grudniu 2014 roku!) o przeprowadzeniu audytu funkcjonalno-kosztowego systemu Artemor. I o wstrzymaniu kolejnych wypłat do czasu otrzymania wyników owego audytu. 

  

A Łukasz Jankowski? Faktycznie, „zdradził” Prezesa. „Zdradził” bo konsekwentnie odmawiał podpisania faktur dla firmy stawiającej system Artemor. Przeciwstawił się Prezesowi w tej kwestii. Dlaczego? Czy tylko przyłączył się do silniejszych? Nie, po prostu poczuł ciężar odpowiedzialności za pieniądze związkowe, które są marnotrawione na niedziałający system. Za to go nie można winić.

 

Winić można zarząd, że nie pokazał prawdziwego powodu – zaskakującego dla niewtajemniczonych - konfliktu Abgarowicz-Jankowski. To jest powód, dla którego obecny zarząd pozwolił wycofać wypowiedzenie Łukaszowi Jankowskiemu. Widocznie doszli do wniosku, że wady sekretarza generalnego wadami, ale w tej chwili ważniejszy jest wspólny front w sprawie Artemora. Wyszło jednak głupio – że bronią nieudolnego sekretarza generalnego przeciwko wspaniałemu, światłemu prezesowi.

Co teraz? O tym w następnym tekście, niebawem.

Marek Szewczyk

 

 





Ten artykuł pochodzi ze strony HipoLogika Marka Szewczyka
https://hipologika.pl

URL tej publikacji:
https://hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=107