Choć bramkę strzelił Arkadiusz Milik, choć świetnie bronił Wojciech Szczęsny, choć Robert Lewandowski przez cały mecz miał po kilku Irlandczyków na plecach, a i tak potrafił rozgrywać, bronić i atakować, to jednak na ustach wszystkich jest po meczu z Irlandią Północną Bartosz Kapustka. 19-latek, który zachwycił swą grą nie tylko polskich kibiców, ale nawet Gary’ego Linekera. Sport potrzebuje nieustannie nowych idoli i młody Polak ma szansę się nim stać. Przynajmniej dla nas, Polaków. Oby go tylko nie zagłaskać, oby mu tylko nie uderzyła do głowy woda sodowa. Jak bardzo czekamy na bohaterów, widać też było w konkursie Grand Prix na CSIO w Sopocie.
Pięciogwiazdkowa ranga przyciągnęła bardzo silną stawkę jeźdźców zagranicznych, co z kolei sprawiło, że Mazurka Dąbrowskiego nie usłyszeliśmy. W Pucharze Narodów nasi reprezentanci tym razem nie dostali się do drugiego nawrotu. Z wyjątkiem Maksymiliana Wechty (London), który pojechał na zero, pozostali wypadli poniżej oczekiwań. No cóż, nie ma co z tego powodu drzeć szat, tym bardziej, że zwycięstwo sprzed kilku tygodni z Linzu, to najwartościowszy wynik w PN od lat. W drugim najważniejszym konkursie, Grand Prix, żaden Polak nie zakwalifikował się do drugiego nawrotu, ale na ustach wszystkich polskich kibiców był ten, który był tego najbliższy – Kamil Grzelczyk. Dosiadany przez niego siwy Wibaro stacjonaty i oksery pokonywał z zadziwiającą łatwością, ale rów z wodą (jego pięta achillesowa) stanął na drodze, aby wejść do drugiego nawrotu. Kiedy Wibaro skakał w Sopocie, inny egzamin zdawał na Służewcu 3-letni Caccini. Jego trener, Adam Wyrzyk, tak wierzy w tego konia, że zapisał go do Nagrody Łuku Triumfalnego. Niektórzy pukali się w czoło. Czy Caccini pobiegnie w Paryżu, tego dziś nie sposób przewidzieć. Ale imponujący styl, w jakim wygrał Nagrodę Iwna, bardzo cieszy. Cieszy, bo jest nadzieja, że może to będzie kolejny koń na Służewcu podobnej klasy, jak Va Bank czy nieodżałowany Intens. Występami takich koni nie sposób się nie emocjonować, takie konie przyciągają na tor więcej kibiców. Takich koni nam potrzeba. Na razie trzymam więc kciuki, aby Caccini wygrał Debry, a potem jakąś gonitwę za granicą. Być może my będziemy mieli kolejnego trójkoronowanego, Amerykanie zaś nie tylko nie będą mieli takowego w tym roku (to już wiedzieliśmy po Preakness St.), ale wygląda na to, że nie mają zdecydowanego lidera wśród tegorocznych trzylatków. Exaggerator - drugi w Kentucky Derby i zwycięzca Preakness St. – zawiódł w Belmont St. totalnie. Dopiero 11. miejsce. Wygrał zaś Creator, dla którego to było pierwsze zwycięstwo w siódmym starcie. Ciekawostką jest to, że trzy czołowe miejsca Belmont St. zajęły konie siwe! Czy Francuzi doczekają się następnej Treve, będziemy mieli okazję przekonać się w niedzielę 19 czerwca na własne oczy podczas relacji w Eurosporcie. Na żywo, o godzinie 16.00 zaplanowana jest transmisja z Prix de Diane, czyli z francuskiego Oaksu. Przypomnijmy, że Treve najpierw wygrała rodzimy Oaks, by potem m.in. wygrać dwa razy Nagrodę Łuku Triumfalnego. Za trzecim podejściem przegrała, ale jej występ w Prix l’Arc de Triomphe, gdy miała pięć lat, z zapartym tchem śledzili widzowie nie tylko we Francji, ale na całym świecie. Bo miała zagorzałych kibiców wszędzie. Bo my, widzowie, potrzebujemy idoli. Bo sport potrzebuje bohaterów. Marek Szewczyk
|