Jakie następne kroki Panie Ministrze?

Data 24.08.2018, 20:40:21 | Temat: Felietony

Do czego to doszło? Choć z PiS zupełnie mi nie po drodze, będę chwalił pisowskiego ministra. Bo nie sposób nie być ostrożnym optymistą po dwóch pierwszych krokach nowego ministra rolnictwa, Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Od razu zastrzeżenie, że chodzi tylko o obszar hodowli koni.


Zacznijmy od tego – chronologicznie – drugiego kroku. Chodzi o dymisję Macieja Grzechnika z funkcji prezesa spółki Stadnina Koni Michałów. Grzechy Grzechnika można określić w skrócie: niekompetencja, niegospodarność i arogancja. A dokładna kontrola wewnętrzna może wykaże coś jeszcze.

 

A propos kontroli. Jak PiS zwalniał Trójkę to uruchomił cały aparat władzy kontrolnej, żeby ich dopaść: CBA, prokuraturę (jeszcze szuka), kontrolę wewnętrzną (wtedy ANR). Audyt BDO, o Janowie ciągle utajniony, a o Michałowie nigdy strona rządowa sie nie wypowiedziała - jakby nie istniał, choć jest prawdziwą laurką dla Jerzego  Białoboka. A więc wypadałoby teraz podobnie dokładnie przetrzepać papiery w spółce michałowskiej, a jest czego szukać: "bezkosztowe" podróże pana prezesa, utajnione wszystkie umowy dzierżawy i umowa z Tutto Arabi. Korzystanie z samochodu służbowego (wygrany przez Białoboka mercedes) do celów prywatnych, itp.

 

O panu Grzechniku jeszcze tylko pyszne porównanie ze środowiska aktorskiego, które mi podrzucił kolega (dzięki). Nie bez kozery załoga w Michałowie nazywała Grzechnika Ken (ten od Barbie). A czy wiedzą Państwa kto to jest super-narcyz? Narcyz – jak głosi definicja – to człowiek, który kocha siebie. A super-narcyz – kocha siebie z wzajemnością!

 

A teraz na poważnie. Pierwszym krokiem, jaki wykonał minister Ardanowski, było zaproszenie do siedziby ministerstwa na rozmowy Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka. Marka Treli nie, pewnie dlatego, że nie ma go w Polsce - pracuje teraz zagranicą. Może też dlatego, że toczy się to nieszczęsne śledztwo w sprawie rzekomej niegospodarności w Janowie Podlaskim. Śledztwo, którego ofiarą padł już jeden prokurator. Ponieważ jakoś nie mógł znaleźć dowodów na tę niegospodarność i chciał umorzyć śledztwo, został zdegradowany. Może już czas – panowie z PiS – aby to śledztwo zakończyć, bo chwały ono wam nie przynosi. A tego, którego dobre imię miało ochronić, już na ministerialnym stołku nie ma.

 

Trochę jestem w niezręcznej sytuacji, bo wiem sporo, ale nie wszystko mogę powiedzieć. Ograniczę się tylko do tego, co i tak jest znane z mediów. Pan minister wyciągnął rękę do wspomnianej dwójki fachowców i zaproponował im współpracę. Konkretnie wejście do nowej rady ds. hodowli koni, którą zamierza powołać. Ta, w odróżnieniu od tej jurgielowej, bardzo licznej, ma być skromna liczbowo – 8-10 osób. Rozsądnie.

 

Z wywiadów, jakie udziela nowy minister wynika, że myśli o tym, aby odbudować pozycję polskiej hodowli koni arabskich, ale także chce, aby państwowa hodowla koni w ogóle, miała się lepiej.

 

Najpierw refleksja natury ogólnej. Powszechnie się mówi, że PiS nigdy się nie przyznaje do błędów i nigdy się nie cofa. No więc jednak trzeba skorygować ten stereotyp. Minister Ardanowski jest przecież też z PiS, a otwarcie mówi, a właściwie bardziej pokazuje przez czyny, że to co wyczyniał jego poprzednik w obszarze hodowli koni arabskich, było błędem. Pokazuje też, że te błędy chce naprawiać, a to wymaga ustępowania z poprzednio zajętych pozycji, a więc jest to cofanie. To wszystko wymaga odwagi, bo zapewne tymi posunięciami naraża się twardogłowym w PiS.

 

Teraz o odbudowywaniu. Panie Ministrze, pozycję polskiej państwowej hodowli koni arabskich i markę aukcji Pride of Poland (a wcześniej Polish Prestige) budowało wiele osób. Ostatni w tej sztafecie byli Jerzy Białobok, Marek Trela i Anna Stojanowska. To są najwybitniejsi fachowcy w Polsce, ludzie cenienie na całym świecie. Zaproszenie ich do rady – to dobry ruch. Jednak odbudowy tego gruzowiska po jurgielowych hordach bez powrotu wspomnianej trójki na poprzednio zajmowane stanowiska ciężko sobie wyobrazić. Następni fachowcy w szeregu od tej delikatnej materii, jaką jest hodowla i promocja koni arabskich, są 10 długości za tą trójką. Od Pana siły perswazji i od Pana determinacji zależy, czy uda się Panu ich namówić do pełnego powrotu.

 

Jeśli się nie zgodzą – trudno. Poukładali sobie życie zawodowe inaczej i ciężko im może być podjąć decyzję o powrocie. Tym ciężej, że nie są pewni, co będzie dalej?

 

Czy za dwoma pierwszymi krokami Pana Ministra pójdą następne? Choćby rada ds. hodowli koni. Z tego co wiem, na razie nikt nie dostał oficjalnego powołania, a stara nie została rozwiązana. Bynajmniej oficjalnie nic na ten temat nie wiadomo.

No i jakie będą następne kroki Pana Ministra na tej drodze? Pozostaje obawa, że na tych dwóch krokach się skończy. Obawa, że Nowogrodzka powie dość tego sekowania Jurgiela i wszystko ulegnie zamrożeniu. Oni - ta trójka, ale i my wszyscy, którzy z nadzieją przywitaliśmy te pierwsze kroki - muszą zobaczyć następne. Muszą zobaczyć, że to nie są tylko dwa gesty, że jest to konsekwentny proces, prowadzący do naprawy.

 

Proszę zwrócić uwagę na jedną sprawę. Kiedy urzędnicy KOWR – wykonujący Pana wolę (to trzeba jasno wyartykułować) – dostali polecenie znalezienia kogoś, kto mógłby choć na dwa miesiące pełnić obowiązki prezesa stadniny w Michałowie, kogoś, kto z jednej strony byłby koniarzem, a z drugiej miał doświadczenie w zarządzani przedsiębiorstwem, a z trzeciej ostał się jeszcze gdzieś na posadzie w stadninie lub stadzie ogierów - zapewne usiedli i zaczęli pisać na kartce nazwiska. Ile ich wypisali? Założę się, że (o ile uczciwie podeszli do zadania) nie więcej niż dwa!

 

Jedno nazwisko to Monika Słowik. Jej powołanie na p.o. prezesa SK Michałów to też rozsądny ruch.

 

Ten brak kadr to wielki dramat całej państwowej hodowli koni. Lata rządów PiS (w poprzednim okresie), a potem PO i PSL, a teraz ponownie PiS, to było i ciągle jest jedno wielkie rozdawnictwo stanowisk prezesów stadnin różnych partyjnym kolesiom. Większość z nich miała i ma blade pojęcia o rolnictwie, żadnego o koniach, a ich dorobek często ograniczał się i ogranicza tylko i wyłącznie do aktywnego partyjniactwa. I teraz mamy tego opłakane skutki. Ławka kadrowa jest dramatycznie krótka.

 

Jeśli więc naprawdę myśli Pan o odbudowie hodowli koni w państwowych stadninach, to po pierwsze dajcie pracować tym nielicznym fachowcom-hodowcom, którzy się jeszcze ostali w tej hodowli. Pisałem niedawno o sytuacji w SK Prudnik. Stadniną tą przez lata dobrze zarządzał Dariusz Świderski, to go wyrzucono, bo trzeba było zrobić miejsce jakiemuś człowiekowi, dlatego, że ma poparcie Patryka Jakiego. A nowy prezes gnębi hodowczynię, chyba już najstarszą stażem pracy w państwowych stadninach (przepraszam Pani Kasiu za tę „najstarszą”), hodowczynię, która miała i jeszcze ma wyniki (w tym roku tytuł mistrza Polski w WKKW wywalczył jeździec na koniu wyhodowanym w Prudniku). Ale nowy pan prezes robi wszystko, aby wyeliminować sport jeździecki, ograniczyć hodowlę, a hodowczyni się pozbyć.

 

Inny przykład – stadnina koni pełnej krwi angielskiej w Iwnie. Stara, z tradycjami, niedawno obchodziła jubileusz 100-lecia. Jednak zaraz potem wszystkie konie hodowlane zostały z Iwna wyeksmitowane, do oddziału w Golejewku, ale Pan Prezes na filmiku reklamowych (rok w zagrodzie) chwali się, że zarządza stadniną koni. Jak to stadnina, jak tam już klaczy ze źrebakami i młodzieży nie ma!

 

Takich prezesów stadnin koni, dla których konie są złem konieczny, jest więcej. Jeśli chce Pan poprawić sytuację w państwowej hodowli koni, to trzeba odsuwać od zarządzania tego typu ludzi. Trzeba szukać nowych, a starym „koniarzom” dać pracować.

 

Panie Ministrze, ja będę kibicował, aby Pan na tej drodze wytrwał, zrobił kolejne kroki, aby do hodowli koni arabskich wróciło „stare”, a do hodowli w ogóle – normalność.

Marek Szewczyk





Ten artykuł pochodzi ze strony HipoLogika Marka Szewczyka
https://hipologika.pl

URL tej publikacji:
https://hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=349