Los państwowej hodowli koni i Janowa jest przesądzony, cz. IV

Data 25.02.2019, 15:40:00 | Temat: Felietony

Cieszę się, że w dyskusji, jaka się rozwinęła po tekstach Beaty Kumanek „Kilka pytań do…”, Agnieszki Bojanowskiej „Najważniejsze – wartościowe stado matek” oraz moich z cyklu „Los państwowej hodowli…” padło tak wiele merytorycznych wypowiedzi. Głównie w postaci wpisów pod kolejnymi artykułami, ale często są to wypowiedzi podpisane, ale wśród tych anonimowych też są takie, które coś wnoszą do owej dyskusji (vide Pan X).

 

Niestety, wśród tych podpisanych z imienia i nazwiska są też i takie, z których wieje głównie olbrzymią niechęcią do wyrzuconych 19 lutego 2016 roku fachowców, nawet jeśli są też w nich wątki świadczące o znajomości materii.

 

Ta konstatacja, to przy okazji odpowiedź na apel Lidii Pawłowskiej, aby nie drukować wypowiedzi anonimowych. Zastanawiałem się nad tym, ale chyba na to za wcześnie. Taki ruch mógłby zubożyć ową dyskusję, a przecież Robert Raznowiecki podpisuje swoje wypowiedzi. A w nich, poza fragmentami merytorycznymi są też personalne ataki na wyrzuconych fachowców. Ataki głupie, niesprawiedliwe, a na dodatek wpisujące się w to, czym minister Jurgiel starał się uargumentować swoje haniebne decyzje.

 

Oczywiście, jako zarządzający swoim blogiem mógłbym po prostu nie drukować pana R., ale ponieważ jestem demokratą, to drukuję wszystkie wpisy, nawet te, z których wylewa się jad wynikający z kompleksów i osobistych urazów. Taka jest cena demokracji. To tak na marginesie.


Wracając do dyskusji – trochę mnie zmartwiło, że mój ostatni, prowokujący tekst, spowodował mniejszą liczbę wypowiedzi, niż się spodziewałem. Z drugiej strony cieszę się, że mają one swoją wagę merytoryczną.

Dlaczegóż mieliby tak uważać?

Pani Beata Kumanek w dramatycznych słowach zaapelowała do Anny Stojanowskiej i Jerzego Białoboka:

by wykorzystali cały swój autorytet i siłę perswazji by przekonać ministra rolnictwa, że państwo musi przyjąć na siebie obowiązek utrzymywania państwowych stadnin koni arabskich, traktując ten wydatek jako inwestycję długoterminową, a nie jako koszt. W skali budżetu państwa nie będą to duże pieniądze, a korzyść dla państwa okaże się niewspółmiernie wielka. Aby tak mogło się stać, państwowe stadniny koni arabskich muszą zmienić swoją formę prawną. Jest to absolutnie możliwe, i jest na to wiele sposobów. Trzeba tylko chcieć.

 

Teraz się dziwi, że adresaci jej apelu nie odpowiadają. Ich milczenie można zatem odczytywać, że nie uważają tak, jak pani Kumanek. Napisałem, że zgadzam się z autorką w 90% (i to rozwinę w kolejnym odcinku), co nie oznacza, że podobnie jak ona uważam, że muszą naciskać na ministra Jana Krzysztofa  Ardanowskiego, aby państwo wzięło stadniny arabskie na swój garnuszek.

 

Szanowna Pani Beato – a nie przyszło Pani do głowy, że taki apel w stosunku do Jerzego Białoboka jest nietrafiony? W stosunku do człowieka, który całe swoje zawodowe życie spędził w świetnie prosperującym gospodarstwie rolnym, najpierw przy boku Ignacego Jaworowskiego, a potem samodzielnie prowadząc to gospodarstwo. Realizował główne cele stadniny – hodowanie wspaniałych koni, utrzymywanie rodów i rodzin – a jednocześnie prowadził firmę, która przynosiła zawsze zyski.

 

Przecież gdyby teraz taki apel wystosował w stosunku do ministra, to czy nie wyglądałoby to na megalomanię? Jak mnie zabrakło, to państwo musi szybko wziąć na garnuszek stadninę, bo inaczej ona upadnie. To co, już nikt inny w Polsce nie jest w stanie jej prowadzić tak, aby nie przynosiła strat?

 

A może Jerzy Białobok uważa, że ten okręt, z którego go wyrzucono, ma wszelkie dane, aby nadal z powodzeniem pływać po wzburzonym morzu uwarunkowań rynkowych i pomoc państwa nie jest do tego niezbędna. Niezbędne jest znalezienie odpowiednich fachowców na kapitański mostek.

 

A może Anna Stojanowska, która przez wiele lat nadzorowała państwowe stadniny pod kątem hodowlanym i współtworzyła sukcesy na tym polu i podczas janowskich aukcji, też ma podobny pogląd – państwowe stadniny koni arabskich są w stanie dobrze prosperować finansowo, a jednocześnie spełniać statutowe cele w hodowli. To tylko kwestia odpowiednich fachowców. Trzeba myśleć, skąd ich wziąć, co trzeba zrobić, aby mogli realizować te cele, a nie o tym, żeby Państwo dotowało hodowlę.

Strzelanie do wirtuozów

Podobał mi się ten wpis Pana X o zastrzeleniu Rubinsteina. Dokładnie tak – odstrzelenie przez Jurgiela dwóch wirtuozów unaoczniło nam wszystkim boleśnie, że następnych nie ma i nie wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek pojawią się warunki, aby pojawili się ich następcy.

 

Stadniny w Janowie Podlaskim i Michałowie miały do lutego 2016 roku wyjątkowe szczęście. Były w tym momencie jedynymi w Polsce (jeśli się mylę, to proszę mnie sprostować), w których prezesami byli ludzie, którzy wcześniej pracowali w nich przez wiele lat jako hodowcy. I tymi hodowcami – zresztą wybitnymi – pozostali także w sytuacji, kiedy zaczęli pełnić funkcję prezesa. To wielkie szczęście polegało również na tym, że obaj okazali się też bardzo sprawnymi menedżerami. Bo to, że dobry hodowca będzie też w stanie poradzić sobie z materią gospodarcza, jak zostanie prezesem spółki prawa handlowego, a więc takiej, w której zysk jest sprawą nadrzędną – nie jest wcale oczywiste. Tym większą zbrodnią było to, że minister Jurgiel, namówiony przez kolesi pałających chęcią zemsty, kazał tych wybitnych hodowców i menedżerów usunąć. Mam nadzieję, że doczekamy momentu, kiedy stanie za to przed trybunałem stanu.

 

Sytuacja, kiedy autentyczni hodowcy zostali po jakimś czasie jednocześnie prezesami spółki, sprawiała, że w tych spółkach nadal hodowla była celem nr 1. Zysk był bardzo ważny, bo zapewniał przetrwanie, ale nie był celem ważniejszym od celów hodowlanych.

 

We wszystkich innych stadninach w tym momencie (luty 2016) było inaczej. Tam prezesami byli ludzie najczęściej przypadkowi. Po prostu kolesie innych kolesi, wybrani wg zasady – TKM. Jak rządziło PO z PSL, to prezesami byli ludzie, którzy się koło tej władzy potrafili zakręcić. Zdobyć poparcie jakichś miejscowych partyjnych kacyków, albo poparcie kogoś z kierownictwa Agencji. Jak rządził PiS z przybudówkami, i jak to się dzieje obecnie – to prezesami zostają ludzie – kopiuj wklej, to co napisałem powyżej.

 

Niestety, żaden z nich nie był wcześniej hodowcą, więc nic dziwnego, że w kierowanych przez nich spółkach hodowla zawsze przegrywa ze wszystkim innym. A że na dodatek najczęściej są marnymi szefami przedsiębiorstwa rolnego, to wyniki finansowe tych spółek są opłakane.

Własność państwowa = własność partyjna

I tak przede wszystkim hodowla, ale i gospodarka niestety też, przegrywa z polityką. A mówiąc precyzyjniej -  z partyjnym kolesiostwem.

  

Takim klinicznym przykładem tego jest to, co się obecnie dzieje w Prudniku. Po wyrzuceniu dobrego menedżera, który był jednocześnie koniarzem, czyli Dariusza Świderskiego, od 2016 roku kierują stadniną w Prudniku Józef Stępkowski. Człowiek, który dostał to stanowisko, bo Opolszczyzna to strefa wpływów Partyka Jakiego. Pan Stępkowski nie cierpi koni. W krótkim czasie sprawił, że Prudnik, który był liderem wśród państwowych stadnin jeśli chodzi o hodowanie koni do sportu i wystawianie ich w MPKM, zniknął z tej mapy. Wszyscy którzy umieli jeździć konno i pracowali, aby przygotowywać konie do MPMK czy do ZT, odeszli ze stadniny bądź zostali zwolnieni. Teraz stadnina jest skazana na to, aby młode, surowe konie sprzedawać po kilka tysięcy zł, no i nie spełnia zadania, jakim jest dostarczanie młodych ogierów w PSO, bo nie ma ich kto przygotowywać, nawet jak się nadal rodzą w stadninie.

 

Pan Stępkowski zagiął parol na Katarzynę Wiszowaty, hodowcę pracującego w tej stadninie od wielu lat. Hodowcę, który może być dumny z wyhodowania takich koni jak: El Camp, Chef Supreme, Senior, Dolce Bie, Gio Candio, Miwie i wiele innych. Pan prezes wręczył hodowczyni po kolei trzy nagany i już trzymał palec na cynglu, aby wykonać wyrok. Wstrzymał wykonanie tego wyroku, bo dyrektor generalny KOWR ujął się za panią Wiszowaty.

 

Czy to oznacza, że sytuacja jest już naprawiona? Absolutnie nie. Pan Stępkowski nie pokochał koni i nie pokocha ich. Czeka co się wydarzy. Jak pan Serafin przestanie być dyrektorem KOWR, to wyrok wykona. To tylko kwestia czasu.

Prawdziwym uzdrowieniem sytuacji byłoby odwołanie pana Stępkowskiego. Nawet nie trzeba byłoby go posyłać w niebyt, po prostu dać mu jakiś PGR, gdzie nie ma koni. Ale na taki ruch, zdjęcie pana Stępkowskiego z funkcji prezesa spółki w Prudniku, Piotr Serafin, dyrektor generlany KOWR, jest po prostu „za krótki”. Musiałby mieć mocne poparcie ministra, ale ten też nie zaryzykuje wojny z kolegą z co prawda z innej partii, ale  z tego samego obozu rządzącego. Ardanowski dał już raz zielone światło – do zdjęcia Grzechnika, ale widocznie w tej sprawie miał dużo determinacji, no i może poparcie kogoś z obozu rządzącego (premiera?), albo zapewnienie, że człowieka Jurgiela można odstrzelić bez narażania na gniew prezesa wszystkich prezesów.

 

W KOWR-e są ludzie, którzy wiedzą i widzą co się dzieje w Prudniku (i w innych stadninach), ale są nisko w hierarchii tej instytucji, aby coś zrobić. No i mają poprzetrącane kręgosłupy. Tak więc mimo że obecnie w KOWR nawet dyrektor tej instytucji chciałby, aby hodowca w Prudniku mógł spokojnie pracować, to jednak nie są w stanie tego sprawić. Jedynie na jakiś czas zostało odroczone wyroku na tymże hodowcy.

 

Czy jest nadzieja, że to się może zmienić po jesiennych wyborach sejmowych? Jak PiS te wybory przegra, to tak, w tym sensie, że gnębiciel hodowczyni z Prudnika będzie wówczas mógł zostać odwołany. Ale co to zmieni w przypadku hodowli w ogóle?

 

Nic. Nastąpi jedynie zmiana jednej ekipy na drugą. I grupa innych kolesi i cwaniaczków ruszy do walki o posady prezesów stadnin i stad ogierów. A rządzący będą na to pozwalać. Bo niestety w Polsce własność państwowa oznacza to samo co partyjna. I hodowla nadal będzie przegrywać z polityką.

Marek Szewczyk

c.d.n





Ten artykuł pochodzi ze strony HipoLogika Marka Szewczyka
https://hipologika.pl1

URL tej publikacji:
https://hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=3922

Linki

  1. https://hipologika.pl/
  2. https://hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=392