Znajomość prawa w naszym, jeździeckim środowisku, jest zatrważająco niska. Mam na myśli to prawo, które reguluje funkcjonowanie tego środowiska, czyli statut PZJ, statuty wojewódzkich związków jeździeckich, statuty klubów, których jesteśmy członkami, a także takie akty prawne, jak: ustawa o sporcie, prawo o stowarzyszeniach, czy kodeks cywilny. Dopiero awantura wokół zjazdu sprawozdawczo-wyborczego PZJ w Boszkowie unaoczniła nam, jak wiele błędów wszyscy popełnialiśmy i w miesiącach poprzedzającym ten zjazd, ale także w dalszej przeszłości.
Aby nie wytykać błędów innym, na swoim przykładzie postaram się wykazać, na czym te powszechne błędy polegały. Błąd najpowszechniejszyKiedy w 2016 roku kandydowałem na prezesa PZJ, drogę do tej funkcji zacząłem od tego, że stałem się delegatem z ramienia mojego klubu, czyli Stowarzyszenia „Klub Jeździecki Legia Kozielska”, na zjazd sprawozdawczo-wyborczy Warszawsko-Mazowieckiego Związku Jeździeckiego. A stałem się tym delegatem w ten sposób, że z dokumentem opatrzonym pieczątką klubu oraz podpisem prezesa i jego pieczątką stawiłem się na wspomnianym zjeździe W-MZJ. Dopiero dziś mam świadomość, że delegatem stałem się w sposób wadliwy. Dlaczego? Bo delegata się wybiera, a nie wskazuje! Dopiero dzisiaj przestudiowałem statut Stowarzyszenia „KJLK” pod kątem, w jaki sposób wybiera się delegata na zjazd wojewódzkiego związku jeździeckiego. Otóż w tym statucie nie ma ani słowa o delegacie na zjazd wojewódzkiego związku jeździeckiego. Nie ma o tym ani słowa w rozdziale „kompetencje zarządu”, ani nie ma w rozdziale „kompetencje walnego zebrania”. Zapytałem więc prawnika, do którego mam zaufanie, co w takiej sytuacji powinno się robić. Odpowiedź była taka: jeżeli wybór delegata nie jest w statucie zastrzeżony do kompetencji zarządu klubu, i nawet gdy nie jest wpisany do kompetencji walnego zebrania klubu, to zachodzi tzw. domniemanie kompetencji najważniejszego organu, czyli walnego zebrania. A więc tylko walne zebranie członków klubu w drodze głosowania może dokonać wyboru delegata na zjazd wojewódzkiego związku jeździeckiego. Jednym słowem, kiedy mój klub upoważnił mnie do bycia delegatem, ale nie nastąpiło to w drodze wyborów, a w drodze wskazania przez władze klubu, ten wybór był z punktu widzenia prawa nieważny! Zwracam się teraz z prośbą do tych czytelników tego tekstu, którzy są członkami klubów jeździeckich i są zainteresowani życiem naszego środowiska, aby przeczytali dokładnie statuty swoich klubów i odpowiedzieli sobie na pytanie, czy owe statuty regulują sposób wyboru delegata na zjazd WZJ? Być może w przypadku klubów jeździeckich, które są spółkami cywilnymi, spółkami jawnymi czy spółkami prawa handlowego, może się uda znaleźć punkty statutu, które opisują sposób wyboru reprezentanta klubu na obrady organu nadrzędnego. Ale takich klubów jest zdecydowana mniejszość. Jestem przekonany, że w 90% klubów, które są sportowymi stowarzyszeniami, ich statuty – podobnie jak w moim klubie – nie precyzują sposobu wyboru delegata na zjazd WZJ. Jeśli więc desygnowanie delegata odbywało się na drodze wskazania, czyli papier firmowy klubu z pieczątką prezesa i informacją, że pani/pan X jest delegatem tegoż klubu na zjazd WZJ, taka forma jest wadliwa. Ten wybór jest nieważny! Błąd nr dwa – upoważnieniaKiedy po tym, jak szybko zrezygnowałem z bycia prezesem PZJ, zjawiłem się na następnym zjeździe W-MZJ, zostałem zaskoczony tym, że nie jestem już delegatem. Sądziłem, że delegatem klubu na zjazdy wojewódzkiego związku jeździeckiego zostaje się na 4-letnią kadencję, tak jak w PZJ. Tymczasem zaskoczyło mnie to, że na każdy zjazd WZJ kluby muszą każdorazowo delegować kogoś imiennie i że za każdym razem może to być inna osoba. Na następny zjazd WZJ przyszedłem więc z upoważnieniem z innego klubu. Nie Stowarzyszenia „Klub Jeździecki Legia Kozielska”, którego jestem członkiem do dziś, a innego. Dziwiło mnie to wówczas i nadal zadziwia, że można reprezentować na zjeździe WZJ klub, którego się nie jest członkiem. Ale skoro wielu innych tak robiło, to dlaczego i ja nie miałbym pójść tą drogą. No więc poszedłem. Tymczasem w świetle tego, co napisałem powyżej, że jeżeli statut klubu tego wyraźnie nie precyzuje (a w 90% klubów nie precyzuje), delegatem nie można zostać w drodze wskazania, a jedynie w drodze wyboru – tym bardziej reprezentowanie jako delegat klubu, którego nie jest się członkiem, jest wadliwe. Błąd nr trzy – kilka mandatówKiedyś było to rzadkie, ale ostatnio stało się powszechne. Przynajmniej na kilku ostatnich zjazdach W-MZJ to zjawisko się nasiliło. A swoje apogeum znalazło na ostatnim zjeździe wyborczo-statutowym, poprzedzającym zjazd w Boszkowie. A mianowicie, jedna osoba miała kilka mandatów. I to nie była jedna osoba. Było ich kilka a może nawet kilkanaście, a „rekordziści” mieli – jeśli dobrze zauważyłem - nawet po cztery. Jeśli przyjąć, że taki rekordzista był prawidłowo wybranym (bądź wskazanym) delegatem tego klubu, którego jest członkiem, to już mandaty udzielone mu w drodze upoważnienia przez trzy inne kluby, były zapewne nieważne. Dlaczego? Bo tylko prawidłowo wybrany delegat jakiegoś klubu może potem w drodze pisemnego upoważnienia przekazać prawo brania udziału w zjeździe, a przede wszystkim w głosowaniach – osobie trzeciej. Jestem przekonany, że 99% (a może nawet 100%) upoważnień dla tych osób, które reprezentowały po dwa lub więcej klubów, wyglądało w ten sposób, że były to pisemka z klubu podpisane i opieczętowane przez jedną osobę z zarządu tego klubu, głównie prezesa. Taki sposób udzielenia upoważnienia jest wadliwy. Inne błędyO innych błędach nie będę się rozpisywał. Można o nich poczytać w opiniach prawnych zamieszczonych na stronie internetowej PZJ. Polecam zwłaszcza opinie sporządzone przez radcę prawnego PZJ Dariusza Łuczaka. Jeśli chodzi o kandydaturę Oskara Szrajera na prezesa PZJ, nie mogę nie napisać, że bardzo się dziwię. Współpracowałem z nim w sądzie dyscyplinarnym, któremu przewodniczył. Jego wybór na przewodniczącego był zrozumiały z uwagi na prawnicze wykształcenie, którym się legitymuje. Współpracowało nam się dobrze. Nigdy nie miałem zastrzeżeń do jego wiedzy prawniczej i decyzji, jakie na tej kanwie proponował nam, czyli pozostałym członkom konkretnych składów orzekających. Tym bardziej nie mogę zrozumieć, jak mógł nie sprawdzić dobrze podpisów pod swoją kandydaturą? Jak mógł dopuścić do tego, że trzy podpisy pochodziły od reprezentantów klubów, które nie były członkami PZJ, a w czterech innych przypadkach, podpis złożył tylko jeden reprezentant klubu, choć jego statut nakazywał, aby w przypadku składania woli w sprawach niemajątkowych podpisy składały dwie osoby, w tym prezes lub wiceprezes. Nie wystawił sobie tym dobrego świadectwa jako prawnik, a także jako kandydat na prezesa PZJ. Najbardziej przerażająca jest lektura opinii pana Łuczaka na temat błędów, jakie miały miejsce w wyborach delegatów na zjazd PZJ w Boszkowie. Wszystkie wojewódzkie związki jeździeckie, a jest ich 16, popełniły większe lub mniejsze błędy w tym elemencie. Większość tych błędów powoduje, że wybory delegatów powinny zostać uznane za nieważne. A tym samym zjazd wyborczy w Boszkowie zostanie zapewne uznany za nieważny. Ustępujący zarząd PZJ wskazał na początku zjazdu sposób, w jaki można było rozwiązać tę niewątpliwie kryzysową sytuację: odwołanie tego zjazdu, a właściwie przesunięcie go na 1 grudnia, po to, aby dać WZJ-tom czas na naprawę błędów. Większość delegatów zdecydowała jednak, że zjazd należy przeprowadzić i wyboru nowego prezesa oraz nowego zarządu dokonać. I tak się stało. Ale ta droga może się okazać drogą ślepą. Jan Sołysiak zapewne zaskarży wyniki tego zjazdu do władz sportowych i wiele wskazuje na to, że to zaskarżenie może być skuteczne. Jak będzie tego późniejszy efekt – nie potrafię przewidzieć. Scenariuszy jest kilka. Chcę jednak zwrócić uwagę na coś innego. Coś, co mi się bardzo nie podoba. Dlaczego tak duża liczba opinii prawnych pojawiła się dopiero za pięć dwunasta, kiedy stało się jasne, że Jan Sołtysiak nie ma szans na następną kadencję. Dlaczego zarząd PZJ nie interweniował, kiedy w 2019 roku Podkarpacki Związek Jeździecki dokonał wyboru delegatów na tegoroczny zjazd PZJ. Wyboru wadliwego. Dlaczego, kiedy Zachodniopomorski ZJ dokonał wyboru delegatów na zjazd PZJ w roku 2020, nie pojawiły się opinie prawne, że ten wybór delegatów na rok przed zjazdem PZJ, jest obarczony błędem. Dlaczego, kiedy stało się jasne, że przy wyborze delegatów w 2019 i 2020 roku popełniane są też inne błędy, PZJ nie interweniował. Dlaczego nie wydał jasnej instrukcji, jak wybory delegatów PZJ mają wyglądać. Jakich procedur należy przestrzegać. Jakich błędów nie wolno popełniać, bo konsekwencją może być nieważność zjazdu PZJ. Przecież wybory delegatów, choć technicznie wykonywane przez WZJ, są sprawą PZJ! I to PZJ miał i ma obowiązek pilnować zgodności z prawem przy ich przeprowadzaniu. Jak starałem się wykazać, popełnialiśmy jako środowisko bardzo dużo błędów i to od dawna. No i teraz mamy problem. Czym się to wielkie zamieszanie skończy – nie wiem. Ale wiem jedno, tylko powszechna wiedza, co można, a czego nie można, pozwoli nam w przyszłości uniknąć takich kłopotów, jakich świadkami jesteśmy obecnie. Marek Szewczyk
|