Do sejmu 24 października (ubiegłego już roku) trafił obywatelski projekt zmian w ustawie o ochronie zwierząt. Jest to druk nr 700, jakby ktoś chciał się zapoznać z całym dokumentem. Niedawno wybrany na prezesa PZJ Tomasz Siergiej zwrócił mi uwagę na jeden zapis, który może mieć poważne konsekwencje dla jeździectwa, gdyby został uchwalony. Z tego co wiem, świeżo wybrany rzecznik dyscyplinarny PZJ, Piotr Rachwał, już wyraził na piśmie opinię w tej kwestii.
O co chodzi? Aby ujrzeć owo niebezpieczeństwo kryjące się w kilku słowach, trzeba porównać dwa akapity: obecnie obowiązujący punkt 7, ustępu 2, artykułu 6, z propozycją, jak miałby brzmieć ten punkt po zmianie ustawy. A oto jak obecnie brzmi ten fragment artykułu 6: 2. Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności: ( pomijamy punkty 1-6, a przechodzimy do tego nas interesującego) 7) używanie uprzęży, pęt, stelaży, więzów lub innych urządzeń zmuszających zwierzę do przebywania w nienaturalnej pozycji, powodujących zbędny ból, uszkodzenia ciała albo śmierć; A oto proponowana wersja pkt. 7: 7) stosowanie metod wywierania presji mechanicznej na zwierzęta, używanie uprzęży, pęt, stelaży, więzów, dławików, linek zaciskowych, kolczatek, urządzeń wykorzystujących bodźce elektryczne (w tym obroży elektrycznych) albo ultradźwięków lub innych przedmiotów albo urządzeń zmuszających zwierzę do konkretnego zachowania (w tym uległości) lub przebywania w nienaturalnej pozycji… Jeśli chodzi o stosowanie uprzęży zmuszającej zwierzę do przebywania w nienaturalnej pozycji bądź powodującej ból, nie mówiąc już uszkodzeniu ciała lub śmierci – to chyba nikt nie może mieć zastrzeżeń do zapisu zabraniającego takiego działania. Ale jak ktoś proponuje, aby zabraniać stosowania uprzęży zmuszającej zwierzę do konkretnego zachowania, a tym do uległości, to zapala się czerwona lampka. Na dobrą sprawę, jak wychodzę na spacer z psem, którego prowadzę na smyczy przypiętej do obroży (bądź szelek), to czy nie stosuję uprzęży, by zmusić mojego ukochanego pupila do konkretnego zachowania? Moim celem jest bowiem, aby pies nie oddalał się ode mnie, trzymał się mojej nogi. Czyż nie jest to wymuszanie uległości wobec mnie? A czy obroża (bądź szelki) nie jest to rodzaj uprzęży, tyle że nie dla konia, a dla psa? Ale to tak na marginesie. Nas bardziej w tym momencie interesują konie. Zdecydowana większość tych, którzy jeżdżą konno (99,99%), wiedzą, że nie da się bezpiecznie dosiadać konia i powodować nim bez uprzęży, czyli bez uzdy. Te 0,01% to ci, którzy potrafią powodować koniem tylko za pomocą paska na szyi. Zazdroszczę im tej umiejętności, ale nie będę tego próbował, bo nie chcę narażać na niebezpieczeństwo moich starych kości. Ja preferuję tradycyjny sposób jazdy konnej. Zakładam koniowi uzdę z wędzidłem, a także siodło, by doznać tej przyjemności, jaką jest jazda na koniu. Ale czy będę mógł to robić, gdyby zaczęły obowiązywać przepisy zmienionej ustawy o ochronie zwierząt? Przecież uzda to uprząż! A służy do czego? Do wymuszania konkretnego zachowania! Do uległości wobec mnie! Jeśli ta konkretna zmiana punktu 7 weszłaby w życie, to będę przestępcą! Łamanie przepisów ustawy o ochronie zwierząt podpada pod kodeks karny! Nie dajmy się zwariować. Nie jestem do szczętu przeciwnikiem nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Pędzące życie niesie nowe problemy, których ustawodawca jeszcze kilkanaście lat temu nie mógł przewidzieć. Zapewne wiele nowych aspektów trzeba uwzględnić i stworzyć nowe zapisy. Ale lepsze jest wrogiem dobrego! Nie popadajmy w przesadę! Jako środowisko koniarzy musimy wyrazić swoją opinię w kwestii proponowanej noweli punktu 7, ustępu 2, artykułu 6. Na stronie sejmowej można zobaczyć ile różnych organizacji czy instytucji już zgłosiło uwagi do całego projektu zmiany ustawy. Musimy doprowadzić do tego, aby głos koniarzy też się tam znalazł. Marek Szewczyk
|