Biuro PZJ działa kiepsko. To widzą wszyscy, a odczuwa większość. „O wadliwej organizacji pracy biura” mówiono na spotkaniu zarządu PZJ z częścią środowiska w Gliniku Zaborowskim. Zarząd z nowym prezesem na czele widzi to i próbuje coś w tej materii zrobić. Świadczą o tym nieformalne ruchy kadrowe we władzach PZJ. Tyle, że zamiast zdecydowanymi ruchami poprzestawiać, czy wręcz powymieniać części, które sprawiają, że mechanizm kiepsko funkcjonuje, wiąże te części za pomocą sznurków i mówi – teraz będzie już dobrze. Może będzie nieco lepiej, ale dobrze być nie może.
W lipcu tego roku napisałem tekst pt. „Dwa filary” i do niego odsyłam zainteresowanych szczegółami. Główną tezą tego tekstu jest to, że dobra organizacja każdego związku sportowego opiera się na pracy dwóch zawodowców: sekretarza generalnego i szefa wyszkolenia. W ostatnich miesiącach w naszym Związku specjalisty od sportu nie ma w ogóle, a sekretarz generalny jest, ale bardzo kiepski. No to zamiast go zwolnić, albo przesunąć na inne stanowisko, odjęto mu część obowiązków po to, aby „w takiej sytuacji Sekretarz Generalny więcej czasu mógł poświęcić koordynacji spraw sportowych.” – jak możemy przeczytać w protokole nr 15 z posiedzenia zarządu z 25 września. De facto Wojciech Jachymek został nieformalnym dyrektorem biura, a Łukasz Jankowski – szefem wyszkolenia, czy jak kto woli dyrektorem sportowym. Wierzę, że pan Jachymek będzie lepszym przełożonym wszystkich pracowników biura, bo trudno sobie wyobrazić, aby ktoś mógł być gorszym szefem niż kol. Jankowski. Ale co z drugą częścią obowiązków, jakie ma każdy sekretarz generalny - kontakty z międzynarodową federacją? Kto będzie działał w tym obszarze? Dlaczego nie sformalizować tych ruchów, jakie dokonał zarząd? Co by się stało, gdyby koledze Jankowskiemu zmienić stanowisko z sekretarza generalnego na dyrektora sportowego, aby to było zgodne z obecnym stanem faktycznym? Zdaje się, że członkowie zarządu nie mogą się zdecydować na takie posunięcie, kierowani fałszywym poczuciem lojalności. Skoro Łukasz Jankowski stanął po ich stronie w konflikcie z poprzednim prezesem (głównie chodzi o niezłożenie podpisu pod kolejną transzą płatności za Artemor), to teraz nie mogą go skrzywdzić. Odejmują mu więc obowiązków, biorąc je na siebie, nieformalnie przesuwają na inne stanowisko (pośrednio przyznając, że się nie nadaje na sekretarza generalnego), ale zapewniają komfort zachowania uposażenia i prawa do nazywania się sekretarzem generalnym (nt. w języku polskim nie ma powodów pisać tej nazwy dużymi literami). Łukasza Jankowskiego w ten sposób nie krzywdzą, ale krzywdzą wszystkich innych. Siebie samych zresztą też. Prowizorka pozostanie prowizorką. Mechanizm powiązany na sznurki nie może dobrze funkcjonować. Prędzej czy później wyjdzie im to bokiem. Marek Szewczyk
|