Tak źle jeszcze nigdy nie było. Jestem przede wszystkim obserwatorem, ale także aktywnym uczestnikiem życia środowiska jeździeckiego w Polsce. Obserwuję to życie już od wielu, wielu lat, ale takiej sytuacji nie pamiętam. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek komisja rewizyjna negatywnie oceniła wykonanie budżetu przez zarząd Polskiego Związku Jeździeckiego! A taka sytuacja ma właśnie miejsce. Rada Związku, która obecnie pełni m.in. rolę komisji rewizyjnej, negatywnie oceniła wykonanie przez zarząd PZJ budżetu za rok 2013. Można o tym przeczytać na stronie internetowej PZJ w zakładce „Rada Związku”. Są tam zamieszczone protokoły z poszczególnych posiedzeń Rady. Na ostatnim, które miało miejsce 26 czerwca, członkowie Rady dyskutowali nad sprawozdaniem finansowym za rok 2013 i – niejednogłośnie – trzeba to podkreślić – ocenili je negatywnie. Nawiasem mówiąc, o tym, iż w Radzie są jakieś tarcia, a w każdym razie nie mówi ona jednym głosem, świadczy to, że z tego ostatniego zebrania mamy aż trzy dokumenty zamieszczone w zakładce „Rada”. Trudno się zorientować, który jest stanowiskiem Rady, oficjalnym protokołem. Trzeba przeczytać wszystkie trzy. Zostawmy jednak sposób działania Rady, a zajmijmy się liczbami, bo one są w tym wypadku najważniejsze.
Bilans za rok 2012, czyli ostatni, kiedy rządził poprzedni, wieloosobowy zarząd pod kierownictwem wieloletniego prezesa, Marcina Szczypiorskiego, zamknął się sumą + 222 550 zł. Rok 2013, czyli pierwszy, kiedy to rządzi nowy, 5-osobowy zarząd pod wodzą nowego prezesa Łukasza Abgarowicza, przyniósł stratę w wysokości – 597 017 zł. Biorąc pod uwagę „wiano”, jakie miał nowy zarząd w spadku po poprzednim, w ciągu roku doprowadził do ujemnego bilansu w wysokości 819 567 zł! Jeśli się uwzględni, że dotacje z ministerstwa sportu były na poziomie: 2 269 075 zł - w roku 2012 oraz 1 864 040 - w roku 2013 (zmniejszyła się!), to deficyt w wysokości – 597 017 zł jest zatrważający. Jak sobie nasze środowisko z tą sytuacją poradzi? Słyszałem taką opinię od pewnej poważnej osoby: trzeba będzie na rok-dwa podnieść wszystkie składki dwukrotnie, a może nawet trzykrotnie, aby tę dziurę budżetową załatać. No, chyba, że wysiłki obecnych władz PZJ doprowadzą wreszcie do tego, że w Związku pojawią się duże pieniądze od sponsorów. Co to znaczy „duże”? Teraz mamy już pewien wyznacznik – co najmniej 600 tys. zł rocznie. Do kwestii sponsorzy a PZJ pozwolę sobie wrócić niebawem, teraz zaś kilka szczegółów obrazujących, co doprowadziło w ciągu roku do tak dużego deficytu, a w konsekwencji do negatywnej oceny Rady Związku. Jestem w posiadaniu szczegółowego bilansu porównawczego za lata 2012 i 2013, ale nie będę tego dokumentu w tym miejscu przytaczał, bo liczba słupków w nim jest olbrzymia i zapewne znudziłaby czytelników. Przytoczę zaś dokument pt. „Wyjaśnienie poniesionej straty”. Nazwa pozycji 2013 2012 Dofinansowanie imprez sportowych 40 000 0 Wydatki marketingowe 183 323 0 Doradztwo prawne 57 872 28 080 Umorzenia 35 565 13 419 Modernizacja biura i sprzętu informatycznego 57 942 10 272 Stroje i sprzęt sportowy 45 399 18 334 Delegacje i wyjazdy 247 656 101 066 Nie otrzymano planowanych wpływów w budżecie od organizatora zawodów na Torwarze 125 000 0 Razem 792 756 171 171 Przytoczyłem ten dokument, aby każdy zainteresowany mógł sobie sam wyrobić zdanie w kwestii, skąd się wziął ów deficyt. Co się na niego głównie złożyło. Deficyt, który nie jest sprawą tylko obecnego zarządu, ale dotyczy nas wszystkich. Wszystkich, którzy płacą jakiekolwiek składki na rzecz PZJ. Ja się do nich także zaliczam (płacę za swojego konia i za siebie). My wszyscy, prędzej czy później, odczujemy ten deficyt w naszych portfelach. Zwłaszcza, że mamy już połowę roku 2014 i nic nie wskazuje na to, aby sytuacja finansowa Związku się radykalnie poprawiła. Przytoczyłem ów dokument z jeszcze jednego powodu – chodzi o transparentność działania zarządu PZJ. Było to przecież jedno z ważniejszych haseł, jakim się posługiwał Łukasz Abgarowicz w swojej kampanii wyborczej. A z tą transparentnością nie jest tak, jak powinno być, ale o tym w innym tekście, niebawem. Marek Szewczyk
|