Na pohybel tandecie

Data 12.06.2013, 9:40:00 | Temat: Felietony

W czwartek 13 czerwca rozpoczną się największe i najbardziej prestiżowe w Polsce (bo każdy kraj ma prawo je robić tylko raz w roku) zawody międzynarodowe w skokach przez przeszkody – CSIO w Sopocie. W polskiej oficjalnej ekipie jest Igor Kawiak, człowiek urodzony we Francji, przez lata reprezentujący barwy tegoż kraju, a od pewnego czasu obywatel Polski. Jego akces do polskiej drużyny ma uzasadnienie w fakcie, że jego ojcem jest Tomasz Kawiak, który wiele lat temu wyjechał za chlebem z Polski i założył we Francji rodzinę. 

Obraz oryginalny

Tomasz Kawiak jest artystą-rzeźbiarzem. Zaprojektował nagrodę, która będzie wręczona na tegorocznym CSIO. Można ją zobaczyć na załączonych zdjęciach. Czy jest ładna – to rzecz gustu. Jednym się spodoba, innym mniej (zapewniam, że na żywo prezentuje się lepiej niż na zdjęciach), jednak nie w tym rzecz. Istotą tego tekstu nie jest ocena twórczości pana Kawiaka. Widok tej statuetki skłonił mnie do wypowiedzenia się w innej sprawie. Jest nią wszechogarniająca polskie jeździectwo TANDETA!


Wygląd nagród honorowych, jakie się wręcza zawodnikom w Polsce, woła o pomstę do nieba. Jest to blaszana albo plastikowa tandeta! Wyprodukowane taśmowo okropne puchary! A do tego często olbrzymie! Ostatnio zapowiadałem wręczanie pucharów podczas zawodów na Legii Kozielskiej w poszczególnych memoriałach: płk. Antoniego Łuczyńskiego, mjr. Wiktora Olędzkiego i gen. Kazimierza Gilarskiego. Aż przykro było patrzeć na te olbrzymich gabarytów blaszane koszmary. Wojsko można jeszcze zrozumieć, bo wiadomo, że w armii im coś większe, tym ważniejsze. Często jednak mamy do czynienia z dziwną prawidłowością: im mniejszej rangi zawody, tym puchary większe i bardziej bez gustu.

A przecież można zaproponować na nagrody coś gustowniejszego, tylko trzeba sobie zadać nieco trudu. Kiedy działałem w klubie na Kozielskiej, przez ponad 10 lat zorganizowaliśmy wraz z kolegami z zarządów (najpierw SJ CWKS Legia Warszawa, a potem Stowarzyszenia Klub Jeździecki Legia Kozielska) kilkadziesiąt imprez rangi ogólnopolskiej, włącznie z mistrzostwami Polski, MPMK, mistrzostwami Warszawy, Memoriałami. Często moją działką było zajęcie się nagrodami. Początkowo były to puchary, choć na pewno gustowniejsze od tych, które widziałem na Kozielskiej w tym roku, ale z czasem zacząłem się starać o coś ambitniejszego. Robionego na zamówienie przez rzemieślników: wizytowniki, przyciski do papieru, itp.

Ciekaw byłbym, jak zawodnicy, którzy je wówczas zdobyli, odbierają je dziś. Co widzą, kiedy staną przed swoim ołtarzykiem i popatrzą na swoje trofea sportowe? Jak je ocenią, ale nie pod względem emocji związanych z rangą danego sukcesu, ale pod kątem estetycznym? Które by wyróżnili pod tym względem? Zapraszam zawodników do podzielnie się z nami swoimi odczuciami.

 

Ja mogę powiedzieć co czuję, kiedy patrzę na swoje trofea. Nie jest ich dużo, ale dzięki temu, że trafiło się ślepej kurze ziarno, czyli mnie trafił się koń mojego życia – Marabut, kilka konkursów klasy P, a nawet N wygrałem. Do tego dochodzą nagrody zdobyte nie w sporcie, a podczas zabawy, bo takich kategorii zaliczam mistrzostwa Polski dziennikarzy czy różnego rodzaju konkursy VIP-ów albo „gwiazd”. Mój ołtarzyk jest skromny między innymi dlatego, że kilka pucharów, tych największych, a tym samym najbardziej nieporęcznych (organizatorzy zawodów, pamiętajcie, duże jest nieporęczne!) i najbrzydszych, najzwyczajniej wyrzuciłem. Oczywiście po uprzednim oderwaniu od nich stosownych tabliczek z napisem: „Dla zwycięzcy… itd.” Teraz same tabliczki stanowią część mojego ołtarzyka. Resztę te mniejsze i mniej koszmarne puchary.

Zabawna nagroda z CSIOKiedy na nie patrzę, widzę zbiór podobnych nagród. Żadna się nie wyróżnia, o żadnej nie jestem w stanie powiedzieć, za co ją otrzymałem, bez odczytania tabliczki. Ale jedna nieodmiennie sprawia, że się uśmiecham, kiedy na nią patrzę. Bo jest zabawna.

Tego śmiesznego ludzika trzymającego nad głową wazę (czyli puchar), otrzymałem podczas CSIO w Sopocie, za któreś tam miejsce (już nie pamiętam, które) w Konkursie Gwiazd w 2003 roku.  Wówczas CSIO przygotowywały panie Elżbieta Dziwulska, Ewa Chytry, Marta Niziołek. Nie pamiętam już, która z Pań odpowiadała za puchary, więc je pozdrawiam wszystkie. W moim ołtarzyku ten puchar wyróżnia się zdecydowanie. Jest moim ulubionym, choć wartość sportowa za nim stojąca jest żadna.

Nie namawiam broń Boże, aby w poważnych konkursach wręczać zabawne nagrody. Jednak zwłaszcza w takich imprezach, które odbywają się raz w roku, jak: mistrzostwa Polski, Halowy Puchar Polski (bądź jego finał), CSIO – nagrody powinny być NIEPOTWARZALNE!

I znowu sięgnę do przeszłości i do swoich doświadczeń. Kiedy pracowałem w „Koniu Polskim” za pierwszym nawrotem, udawało mi się namawiać dyrektora Państwowego Wydawnictwa Rolniczego i Leśnego do tego, aby Wydawnictwo pokrywało koszty (a wbrew pozorom wcale nie były takie wielkie) nagrody fundowanej rokrocznie przez pismo. Były to medaliony, plakiety odlewane w mosiądzu lub brązie projektowane przez nieżyjącego już Jerzego Kuczmierowskiego oraz przez Justynę Jaszczewską. Te co roku inne, wykonywane ręcznie, niepowtarzalne dziełka sztuki otrzymywali przez kilka lat: hodowcy najlepszego konia mistrzostw Polski w WKKW, bądź najlepsi zawodnicy zagraniczni CSIO. Jak wyglądały te nagrody, można zobaczyć na kartach „Konia Polskiego” z lat 1983-88. Niestety, nie jestem tu w stanie zamieścić odpowiednich linków, bo „Koń Polski” z tamtych lat nie jest zarchiwizowany elektronicznie.

A swoją drogą ciekawe, gdzie są teraz te trofea? Oczywiście mówię o tych krajowych. Bo dwa razy nagrodę dla najlepszego konia MP w WKKW, którym był Iwan, otrzymała Stadnina Koni Posadowo, a jak wiadomo, już od lat nie istnieje. Raz nagroda trafiłą do SK Golejewko za Niewiażę xx.

Podobne medaliony można zamawiać i dziś. Justyna Jaszczewska, osoba, która jak wiele innych, w młodości byłą związana z klubem na Kozielskiej. To ona zaprojektowała logo Stowarzyszenia Klub Jeździecki Legia Kozielska. Można je zobaczyć choćby w internecie, na stronie Warszawsko-Mazowieckiego Związku Jeździeckiego czy wielu innych miejscach. A ten drobny jeździec w wojskowej czapce to oczywiście Jan Kowalczyk. Pani Justyna nadal tworzy nagrody - proszę popatrzeć na statuetki wykonane na zamówienie Stadniny Koni Michałów - czy nie przyjemniej byłoby mieć coś takiego w swoim ołtarzyku?


Statuetki Justyny Jaszczewskiej wykonane dla SK Michałów

 

Zapewne poza Tomaszem Kawiakiem we Francji czy Justyną Jaszczewską w Warszawie, jest w Polsce więcej artystów-rzeźbiarzy, którzy są jednocześnie koniarzami i będą czuli temat. Przepraszam, że ich nie wymieniam, ale ich po prostu nie znam, albo nie kojarzę w tym momencie. Ale od czego internet. Namawiam czytelników, aby podrzucali nam (np. w komentarzach pod tym tekstem) ich nazwiska.

Jeździectwo powinno być sportem eleganckim, estetycznym. Ma się to wyrażać w strojach zawodników, w czystości rzędów końskich, w pleceniach grzyw i ogonów koni i na wielu innych polach. Jednym z nich są nagrody. Powinniśmy popierać piękno, a walczyć z brzydotą.

 I na koniec mój inny konik – język polski. Zapewne każdy, kto czytał „Trylogię”, pamięta, że Kozacy wołali - „Na pohybel Lachom”. Intuicyjnie wiemy, że to oznacza – „Śmierć Lachom”. Jest też drugie, łagodniejsze znaczenie tego określenia – „precz”. Jakby ktoś chciał się dowiedzieć dokładnie, co oznaczało słowo „pohybel” w staroruskim języku,  namawiam, aby zajrzeć na stronę www radiowej Trójki, gdzie można odsłuchać poszczególne audycje „Co w mowie piszczy”. To świetny program prowadzony przez dr Katarzynę Kłosińską, kopalnia wiedzy o języku polskim, źródło porad, jak prawidłowo wymawiać po polsku różne dziwne słowa czy zwroty (dla leniwych: http://www.polskieradio.pl/9/305/Artykul/839252,Na-pohybel). To właśnie do dr Kłosinskiej zwróciłem się z pytaniem, jak powinno się odmieniać słowo „blog”, kiedy założyłem ten, który Państwo teraz czytają. Co wówczas Pani Doktor odpowiedziała, można też usłyszeć w stosownej zakładce  na wspomnianej stronie, albo przeczytać w moim wcześniejszym tekście „Achen czy Akwizgran?”

 

A zatem – na pohybel tandecie, czyli precz z tandetą!

Marek Szewczyk

 

 





Ten artykuł pochodzi ze strony HipoLogika Marka Szewczyka
https://hipologika.pl

URL tej publikacji:
https://hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=4