ByÅ‚em wczoraj na pogrzebie doktora Adama WÄ…sowskiego. Bardzo dużo ludzi zjawiÅ‚o siÄ™ na starych PowÄ…zkach w Warszawie, aby towarzyszyć mu w ostatniej drodze. Jak mi zwróciÅ‚ uwagÄ™ Jerzy BiaÅ‚obok, to chyba ostatni taki pogrzeb? Dlaczego?
Bo zjawili siÄ™ ludzie aż z trzech Å›rodowisk. Po pierwsze, ci, którzy kiedyÅ› pracowali w paÅ„stwowej hodowli koni. A także ci nieliczni, którzy nadal w niej pracujÄ…. Wszak lekarz weterynarii Adam WÄ…sowski pracÄ™ w tym zawodzie rozpoczÄ…Å‚ – przed wielu, wielu laty w PaÅ„stwowej Stadninie Koni Rzeczna. Kiedy wraz z rodzinÄ… przeniósÅ‚ siÄ™ do Sopotu, by pracować na tamtejszym torze wyÅ›cigowym, a jednoczeÅ›nie dużym oÅ›rodku sportów jeździeckich, to nadal byÅ‚ pracownikiem paÅ„stwowej instytucji. Podobnie byÅ‚o, kiedy podjÄ…Å‚ pracÄ™ na warszawskim SÅ‚użewcu. Szpital dla koni wyÅ›cigowych, którym kierowaÅ‚, byÅ‚ częściÄ… PaÅ„stwowych Torów WyÅ›cigów Konnych. Dopiero po wielu latach, na fali przemian ustrojowych w Polsce, szpital zostaÅ‚ sprywatyzowany, a Adam WÄ…sowski wraz z innymi lekarzami weterynarii, rozpoczÄ™li pracÄ™ na swoim. Åšrodowisko lekarzy weterynarii zajmujÄ…cy siÄ™ koÅ„mi, to grupa, dla której Adam WÄ…sowski byÅ‚ postaciÄ… szczególnie ważnÄ…. ByÅ‚ guru polskich hipiatrów. CaÅ‚e dÅ‚ugie życie leczyÅ‚ konie. Zarówno te z paÅ„stwowych stadnin, jak i konie sportowe (przez wiele lat to byÅ‚ jeden zbiór), a potem wyÅ›cigowe. ZaÅ‚ożyÅ‚ stowarzyszenie lekarzy-hipiatrów i przez wiele lat nim kierowaÅ‚, a wielu mÅ‚odych adeptów tego zawodu wiele mu zawdziÄ™cza. No i wreszcie sport jeździecki w Polsce. Adam WÄ…sowski przez wiele lat byÅ‚ lekarzem weterynarii kadry polskiego WKKW. ByÅ‚ z polskimi koÅ„mi i jeźdźcami na igrzyskach olimpijskich w Monachium i w Moskwie. ByÅ‚ prekursorem badaÅ„ antydopingowych koni sportowych w Polsce. MiaÅ‚ uprawnienia FEI do pobierania próbek antydopingowych i tÄ™ czynność wykonywaÅ‚ przez wiele lat, wciÄ…gajÄ…c w jej tajniki nastÄ™pców. Jak ważnÄ… byÅ‚ postaciÄ… dla wszystkich tych Å›rodowisk, jak wiele ludzi go ceniÅ‚o i szanowaÅ‚o, Å›wiadczy nie tylko frekwencja na jego pogrzebie, ale i pożegnania wygÅ‚oszone czy odczytane nad jego grobem. ZaczÄ…Å‚ Marcin Szczypiorski. Wieloletni pracownik Polskiego ZwiÄ…zku Jeździeckiego, byÅ‚y prezes ZwiÄ…zku, pożegnaÅ‚ Doktora nie tylko w swoim imieniu, ale także w imieniu caÅ‚ego Å›rodowiska jeździeckiego. List przysÅ‚any z USA przez mieszkajÄ…cego tam od lat Szczepana Cieplickiego, odczytaÅ‚ PaweÅ‚ Kleszcz. Szczepan Cieplicki, niegdyÅ› pracownik PSO BiaÅ‚y Bór, przez wiele lat wspóÅ‚pracowaÅ‚ z Doktorem, gdy byÅ‚ asystentem trenera kadry WKKW. Tak siÄ™ skÅ‚ada, że także z USA nadszedÅ‚ drugi list. NapisaÅ‚ go Marek Trela, którego wiadomość o Å›mierci Doktora zastaÅ‚a za oceanem, gdzie sÄ™dziowaÅ‚ prestiżowy pokaz koni arabskich. WiÄ™kszość wie, że Marek Trela pracÄ™ w Stadninie Konie Janów Podlaski, gdzie wyróżniÅ‚ siÄ™ wielkimi sukcesami jako hodowca, a także osiÄ…gniÄ™ciami jako jej prezes, zaczynaÅ‚ jako lekarz weterynarii. Niewielu jednak wie, że do nauki tego zawodu i podjÄ™cia takiej pracy skÅ‚oniÅ‚a go chęć wzorowania siÄ™ na Doktorze. List od Marka Treli, który o tym opowiadaÅ‚, odczytaÅ‚ jego syn, Jan Trela, także lekarz weterynarii. Mariusz GÄ™bka, lekarz weterynarii, byÅ‚y podwÅ‚adny Doktora ze sÅ‚użewieckiego szpitala, mówiÅ‚ o tym, jak wspaniale siÄ™ pod jego kierunkiem pracowaÅ‚o. Z kolei Józef Rzewuski, kolega z mÅ‚odzieÅ„czych lat, konkretnie z czasów pracy w SK Rzecznej, gdzie byÅ‚ zootechnikiem, kiedy Doktor byÅ‚ lekarzem weterynarii, wspominaÅ‚ ich przyjaźń z tamtych lat. Przyjaźń, która przetrwaÅ‚a do ostatnich dni Doktora. To byÅ‚y wspomnieni pÅ‚ynÄ…ce z głębi serca. To pan Rzewuski w najwiÄ™kszym stopniu przywoÅ‚aÅ‚ te cechy Doktora, które zjednywaÅ‚y mu sympatiÄ™ u wszystkich, którzy mieli siÄ™ okazjÄ™ z nim zetknąć. Ja także siÄ™ zaliczam do tego grona. Adam WÄ…sowski byÅ‚ osobÄ… bardzo życzliwÄ… wszystkim, emanowaÅ‚ ciepÅ‚em i emaptiÄ…. A do tego miaÅ‚ poczucie humoru. Te wszystkie cechy pozwalaÅ‚y mu zapewne Å‚atwiej znosić przeciwnoÅ›ci losu, jakie wszyscy ludzie napotykajÄ… na swojej drodze, a także sprawiaÅ‚y, że wszyscy go albo lubili, albo szanowali. Nie miaÅ‚ wrogów. Nie byÅ‚ czÅ‚owiekiem, który dzieliÅ‚. ByÅ‚ tym, który spajaÅ‚. I to jest jeszcze jeden powód, dla którego można mówić o ostatnim takim pogrzebie. Bo niestety, wokóÅ‚ widzimy coraz wiÄ™cej podziaÅ‚ów. I to głębokich. Coraz głębszych. Nie tylko na poziomie ogólnokrajowym, gdzie partia rzÄ…dzÄ…ca i jej wyznawcy oraz partie opozycyjne i ich zwolennicy, coraz bardziej siÄ™ różniÄ…. Polacy siÄ™ coraz bardziej oddalajÄ… od siebie. RoÅ›nie wzajemna niechęć. Przepaść siÄ™ pogłębia. Podobnie jest w Å›rodowisku jeździeckim. Paradoksalnie na pogrzebie Doktora byli dwaj przedstawiciele obecnego zarzÄ…du PZJ. Obecnie skÅ‚óceni. Aktualny prezes i ten który - jak wieść gminna niesie – jest kandydatem na to stanowisko. Bo część Å›rodowiska jeździeckiego chce odwoÅ‚ać aktualnego prezesa podczas nadzwyczajnego zjazdu PZJ. A część zwiera szeregi, aby do tego nie dopuÅ›cić. Czym siÄ™ to zakoÅ„czy? DziÅ› trudno powiedzieć. Wiadomo tylko, że Doktorowi byÅ‚oby przykro, gdyby to widziaÅ‚. Marek Szewczyk
|