Niech to diabli – zapomniałem, a to istotna sprawa. Dziękuję Irenie Cieślak za przypomnienie (na FC), jak to było. Skleroza tym bardziej boli, że przecież sam o tym pisałem. Nieprawda, jak napisałem w poprzednim tekście, że „bogu ducha winny Jerzy Białobok oberwał rykoszetem”. Był „winny”, a jakże. Nie chciał wypłacić senatorowi nienależnego odszkodowania za źrebaka, który padł w Michałowie, kiedy był razem z matką, która miała być pokryta Eksternem. Zresztą przypomnę jak to było, cytując cały fragment ze wspomnianego tekstu – „Potyczki senatora z arabiarzami” (9 III 2016).
W ubiegłym roku (czyli w 2015 – przyp. M.Sz.) w Michałowie przebywała inna klacz senatora Dobrzyńskiego – Estopa. Przyjechała źrebna Eksternem, urodziła źrebaka (klaczkę) i miała być ponownie pokryta tym sławnym reproduktorem, który jest własnością michałowskiej stadniny. Estopa długo czekała na skonsumowanie ponownego mariażu z Eksternem, gdyż pan senator zwlekał z zapłaceniem kosztów krycia, a są one niemałe, bo 7000 zł – dla polskich hodowców – dla pozostałych 14 tys. zł (Michałów brał opłatę za krycie Eksternem „z góry”). Tymczasem w czerwcu 2015 roku stadninę nawiedziła epidemia rodokokozy. Padły trzy źrebaki michałowskie oraz klaczka senatora. Jan Dobrzyński zażądał w zamian odszkodowania - podarowania mu klaczy po tym samym ogierze co źrebak, czyli po Eksternie. Po sekcji zwłok, która ustaliła, że przyczyną zgonu była nieuleczalna choroba - wstrząs anafilaktyczny i nikt nie miał na nią wpływu, stadnina uznała, że roszczenie jest bezzasadne. I tak Jerzy Białobok dołączył do Anny Stojanowskiej, czyli do zbioru osób, które się naraziły senatorowi PiS. Popatrzmy. Prezes spółki skarbu państwa broni majątku państwa przed nienależnym roszczeniem senatora, a urzędnik państwowy, jakim jest minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel, daje zielone światło, aby prezesa-państwowca za to ukarać. Dlaczego? Bo senator jest jego koleżką (prowadził jego biuro poselskie). I tak prywata staje się ważniejsza od interesu państwa. Tak działa „dobra zmiana” – przynajmniej w tym obszarze, czyli w państwowej hodowli koni arabskich w Polsce. Przepraszam Jerzego Białoboka, że zapomniałem o tym, że on też był „winny”. Marek Szewczyk
|