Polemika
Na mój ostatni wpis (pt. „Chaos się pogłębia”) zareagował Tomasz Mossakowski. Najpierw zadzwonił z wyjaśnieniami, a następnie – na moją sugestię – przysłał je na piśmie. Drukuje je w trybie sprostowania, zwłaszcza że w jednym miejscu – jak się okazało – byłem nieprecyzyjny. Ale zanim wyjaśnię w którym, najpierw tekst Tomasza Mossakowskiego.
W nawiązaniu do rozmowy:
1. Komisja statutowa ukonstytuowała się dopiero po spotkaniu w Bogusławicach. Wcześniej nikt z członków komisji nie wykazał takiej inicjatywy, choć część pracowała indywidualnie bądź w mniejszym składzie. Mój pomysł spotkania w Bogusławicach wynikał z faktu, że na zawodach było 3 członków, a czwarty miał blisko. Pan Janusz Tomaszewski zdeklarował, że może się spotykać tylko w Biurze PZJ. Proszę zauważyć, że od tego momentu prace ruszyły.
2. Chciałbym zauważyć, że na Walnym Zjeździe nie było tłoku jeśli chodzi o chętnych do pracy w komisji statutowej.
3. Zarzut nieprofesjonalnego działania komisji jest chybiony - trzykrotnie projekt był publikowany i w zasadzie nie było uwag z zewnątrz. Te nieliczne, które coś wnosiły, uwzględniliśmy w projekcie.
4. Statut był na bieżąco konsultowany z 4 prawnikami.
5. Z mojej inicjatywy wysłaliśmy go jeszcze do MSiT oraz do zewnętrznej kancelarii. Niestety, uwagi z MSiT przyszły bardzo późno i stąd, niejako z konieczności na zjeździe przedstawiliśmy wersję odmienną niż przesłana delegatom, ale uwzględniającą uwagi ministerstwa. Należy zaznaczyć, że nie były to istotne uwagi - raczej kosmetyczne, doprecyzowujące.
6. Pomysł Pani Iwony Maciejak, żeby zlecić to zewnętrznej kancelarii świadczy o tym, że nie ma ona żadnego pojęcia o tworzeniu statutu. Zewnętrzna kancelaria może zrobić korektę prawna, a nie stworzyć statut. Wiele rozstrzygnięć ma charakter "polityczny", a nie prawny.
7. Osobiście przeczytałem 4 ustawy i kilka statutów innych związków sportowych, a także wytyczne wielkopolskiej federacji sportowej dotyczące tworzenia statutów klubów sportowych.
8. Rada nie musiała wnioskować o absolutorium dla zarządu, bo powinna to zrobić dopiero na zjeździe sprawozdawczo-wyborczym. Z mocy ustawy o rachunkowości Walne powinno przyjąć lub odrzucić sprawozdanie finansowe. To ewidentnie zła wola spowodowała, że Rada takiej opinii nie przygotowała. Statut nie stawia warunku, że opinia musi być. Zatem Zjazd mógł przyjąć sprawozdanie finansowe.
9. Nie jest prawdą, że nie ma pieniędzy na starty Banderasa - wszystkie wyjazdy są finansowane na bieżąco. Mieliśmy problem, gdy organizator nie chciał / nie mógł wystawić faktury, ale i tu znalazło się rozwiązanie. Nie wiem skąd taka informacja. Mamy budżet zatwierdzony przez MSiT od lutego. Opóźniło się podpisanie umowy na finansowanie młodzieży, ale nie z winy PZJ. MSiT czekało na rozporządzenie ministra zdrowia i dopiero po jego opublikowaniu zaczęło podpisywać umowy, choć znaliśmy kwotę zarezerwowaną na PZJ. Do tego momentu szkolenie młodzieży było finansowane na bieżąco w oparciu o to prowizorium ze środków własnych.
10. I na koniec dementuję informacje, jakobym był najczęściej obsadzanym sędzią jeździeckim w Polsce. Proszę sprawdzić - nawet w Waszym WZJ. Co więcej, nie zabiegam specjalnie o propozycje. Wiem natomiast, że organizatorzy mają swoje sympatie i antypatie i ich głos w kwestii na kogo chcą wydać swoje pieniądze jest decydujący.
Tomasz Mossakowski
Komentuję
Drukuję cały tekst kol. Mossakowskiego. Do większości punktów nie będę się odnosił. Do kilku się jednak odniosę. Zacznę od kwestii najmniej istotnej – napisałem, że kol. Mossakowski „jest chyba najaktywniejszym polskim sędzią”, ale nie będę się upierał, jeśli faktycznie są – jak twierdzi zainteresowany – aktywniejsi od niego.
Co do ukonstytuowania się komisji statutowej: pierwsze, nieformalne (bo w 3-osobowym składzie) spotkanie odbyło podczas zawodów w Bogusławicach 20 VI 2015 roku. Następne, 28 lipca, odbyło się w Łodzi, w biurze Wojciecha Frankowskiego, na którym zabrakło tylko Janusza Tomaszewskiego, który – jak to pisze kol. Mossakowski – odmówił spotykania się poza siedzibą PZJ w Warszawie. To na tym spotkaniu kol. Mossakowski został wybrany przewodniczącym komisji statutowej. Przypomnijmy, komisja ta została wybrana na zjeździe, jaki odbył się 18 maja 2015 roku. Czyli dopiero po dwóch miesiącach komisja się spotkała i dopiero wówczas został wybrany jej przewodniczący. Nie odwołuję zatem ani swoich słów o opieszałości działania komisji, ani nie zmieniam swojej opinii o jej nieprofesjonalnym działaniu, jeśli chodzi o efekty jej pracy.
A co do punktu 2, że „nie było tłoku jeśli chodzi o chętnych do pracy w komisji statutowej” – tłoku może nie było, ale pamiętam, że obok mnie chciał w niej pracować Sławomir Dudek. Nie zostaliśmy wybrani – o co oczywiście nie mam pretensji do kol. Mossakowskiego – ale zapewniam go i wszystkich, którzy te słowa czytają, że miałem wolę aktywnie włączyć się w pracę tej komisji i nie zabrakłoby mi na to ani czasu, ani chęci, bo jestem człowiekiem, który jak się czegoś podejmuje, to stara się z tego wywiązać. Przypuszczam, że kol. Dudek też byłby aktywnym członkiem takiego ciała.
Nieprecyzyjny byłem w tym punkcie, kiedy napisałem, że „31 maja Polski Związek Jeździecki nie miał jeszcze podpisanej umowy z ministerstwem sportu na obsługę zadań sportowych!” Otóż nie miał podpisanej jednej z umów i za ten brak precyzji przepraszam władze PZJ i czytelników.
W tym miejscu trzeba zrobić mały wykład. Obecnie związki sportowe dostają pieniądze z ministerstwa sportu i turystyki trzema kanałami, a co za tym idzie podpisywane są trzy umowy. 1) z budżetu państwa – jest to główna część; 2) z Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej – są to pieniądze z Totalizatora Sportowego i idą na sport juniorski i młodzieżowy; 3) na sporty paraolimpijskie.
Kol. Mossakowski twierdzi, że wszystkie starty Banderasa są finansowane na bieżąco. Ja twierdzę, że tak nie jest. Skąd to wiem. Nie od Pawła Spisaka (bo on nie chciał się na ten temat wypowiadać), ale z innego źródła. Kluczem do zrozumienia tej dziwnej sytuacji są kolejne słowa kol. Mossakowskiego, że choć nie ma jeszcze podpisanej umowy na pieniądze z Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, szkolenie młodzieży finansowane jest na bieżąco ze środków własnych. A może nie tyle ze środków własnych, co z „pożyczonych” chwilowo pieniędzy budżetowych, czyli tych, które powinny być przeznaczone m.in., na naszych prawie-olimpijczyków? Podejrzewam, że tak to wygląda. Pozostaje mieć nadzieję, że umowa z Funduszem Rozwoju Kultury Fizycznej zostanie wreszcie podpisana, a wówczas Paweł Spisak odzyska pieniądze zaplanowane na jego starty, na które na razie musi wykładać ze swoich środków.
Niezależnie od tych wyjaśnień, mam podejrzenia, że obecne władze PZJ nie wykorzystują w pełni możliwości, jakie daje hasło igrzyska olimpijskie. Na co jak na co, ale na olimpijczyków pieniędzy z MSiT zawsze można było dostać tyle, ile się zapotrzebowywało, albo ponad 90% tego zapotrzebowania.
Marek Szewczyk


