To nie ten prokurator – sprostowanie
Na prośbę prokuratora Karola Blajerskiego, rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Lublinie, prostuję nieprawdziwą informację podaną 28 stycznia tego roku w tekście zatytułowanym „Gonienie króliczka po całym świecie”. Otóż to nie pani prokurator Agnieszka Adamowicz prowadzi i nadzoruje śledztwo, o którym pisałem w tym tekście. Śledztwo – no właśnie, jak je określić? Nazwijmy je śledztwem w sprawie paleń koni urodzonych w Stadninie Koni Janów Podlaski.
Przypomnijmy z grubsza o co chodzi.
We wspomnianym tekście napisałem tak:
Chodzi o szeroko zakrojoną akcję przesłuchiwania ludzi, którzy kupili konie (zarówno czystej krwi arabskiej, jak i angloarabskie czy półkrwi) urodzone w Stadninie Koni w Janowie Podlaskim do roku 2016 włącznie. Te przesłuchania mają miejsce zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Na pewno w wielu krajach Europy Zachodniej.
Policję (czy to w Polsce, czy poza granicami naszego kraju) działającą na zlecenie polskiej prokuratury interesuje głównie to, czy koni kupione w janowskiej stadninie mają tzw. palenia. Dokładnie je dokumentują, fotografując je.
Postawiłem wówczas tezę, że prokuratura szuka dowodów na złamanie ustawy o ochronie zwierząt. Ta ustawa została w 2005 roku znowelizowana i od tego roku formalnie obowiązywał w Polsce zakaz znakowania zwierząt poprzez wypalanie czy wymrażanie. W przypadku koni należało zaprzestać wypalania znakami rasowymi czy znakami poszczególnych stadnin (pod siodłem), a także należało zaprzestać wymrażania numerów przyżyciowych (na szyjach koni). Przez jakiś czas identyfikacja koni miała się opierać jedynie na paszportach oraz opisach graficznych. Dopiero w 2009 roku Komisja Europejska wydała ustawę regulującą kwestię elektronicznej identyfikacji zwierząt, czyli czipowanie koni urodzonych po 1 lipca 2009 roku. Oczywiście plus obowiązek paszportu, w którym doszła rubryka na kod zawarty w czipie.
Tak było formalnie. A jak było w rzeczywistości? W janowskiej stadninie konie były palone jeszcze długo po 2005 roku. Konkretnie do 2018 roku. Od 2019 były już czipowane.
Także w innych państwowych stadninach konie były palone po 2005 roku. Przykładowo – w Racocie do wiosny 2020 roku. Podobnie w Liskach.
Przy okazji korespondencji z Panem Rzecznikiem Prokuratury próbowałem dowiedzieć się czegoś więcej. Kto prowadzi to śledztwo (nazwisko prokuratora)? Czego ono formalnie dotyczy? Co było podstawą jego wszczęcia? Czy prowadzone śledztwo obejmuje też konie z innych państwowych stadnin? Prosiłem o sygnaturę sprawy.
Oto fragment odpowiedzi Pana Rzecznika:
Śledztwa w sprawie działania na szkodę Stadniny Koni Janów Podlaski sp. z o.o. nie prowadzi i nie nadzoruje Pani Prokurator Agnieszka Adamowicz. Śledztwo pozostaje w nadzorze Prokuratury Regionalnej w Lublinie. Nie sposób antycypować kiedy zostaną nadesłane materiały ze zleconych poza granice RP czynności dowodowych, toteż oszacowanie terminu zakończenia śledztwa nie jest możliwe. Śledztwo toczy się pod sygnaturą RP I Ds. 9.2016. Pozostałe informacje ze śledztwa powinny pozostać objęte tajemnicą pozstępowania przygotowawczego dla dobra śledztwa.
Nieusatysfakcjonowany taką odpowiedzią, wysłałem takie oto pytania w trybie ustawy o prawie prasowym.
1. Kto prowadzi to śledztwo (nazwisko prokuratora)?
2. Czy to śledztwo jest prowadzone „przeciw komuś”, a jeśli tak, to przeciwko komu?
3. Czy to śledztwo jest prowadzone „w sprawie”, a jeśli tak, to jak są sformułowane zarzuty? Czego dotyczy to śledztwo?
4. Kiedy zostało wszczęte i co było podstawą jego wszczęcia?
5. Czy śledztwem tym objęte są też inne państwowe stadniny koni?
Jak do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę jeden fragment maila Pana Rzecznika: Śledztwa w sprawie działania na szkodę Stadniny Koni Janów Podlaski sp. z o.o. nie prowadzi i nie…
Można z niego wywnioskować, że nie jest to śledztwo dotyczące łamania znowelizowanej w 2005 roku ustawy o ochronie zwierząt, bo gdyby tak było, to musiałoby ono obejmować także inne państwowe stadniny. A jak do tej pory nie było słychać, aby prokuratura w Polsce prowadziła jakieś czynności w sprawie paleń w innych stadninach, ani aby policja w innych krajach interesowała się „w ramach pomocy międzynarodowej” paleniami koni kupionymi z Polski, a pochodzącymi z innych niż janowska stadnina.
Podsumowując. W tekście „Gonienie króliczka po całym świecie” postawiłem tezę, że pani prokurator Agnieszka Adamowicz, prowadząca przedłużane od wielu lat śledztwo w sprawie rzekomej niegospodarności w SK Janów Podlaski w czasach kiedy kierował nią Marek Trela, rozszerzyła to śledztwo o nowy wątek. O łamanie znowelizowanej ustawy o ochronie zwierząt.
Myliłem się – stąd to sprostowanie. Nowe śledztwo „w sprawie działania na szkodę Stadniny Koni Janów Podlaski sp. z o.o.” prowadzone jest przez innego prokuratora, w innej Prokuraturze (nie Okręgowej, a Regionalnej w Lublinie).
Ale jedno się nie zmieniło. Sytuacja ta jest klasyczną ilustracją starego polskiego porzekadła – „jak się chce psa uderzyć, to kij się znajdzie”. Tym psem jest Stadnina Koni Janów Podlaski, a pośrednio (a zapewne głównym celem) Marek Trela. Tyle że kij wziął do ręki inny prokurator.
Marek Szewczyk


