Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Pierwsza runda

Nadesłany przez Marek Szewczyk 23.06.2015, 15:13:17 (2439 odsłon)

Wytrawny gracz, a jednak pierwszą rundę przegrał. Mam na myśli byłego prezesa PZJ. Łukasz Abgarowicz złożył wszak dymisję, by powrócić wzmocniony. Jego celem było zmieść obecny zarząd. Jednak nie udało się zebrać większości podczas głosowania, jakie miało miejsce w poniedziałek 22 czerwca w siedzibie PZJ na Lektykarskiej. Dopiero co wybrany na funkcję przewodniczącego rady związku Jacek Wolski złożył wniosek, aby na najbliższym zjeździe odwołać obecny zarząd i wybrać nowy. Wniosek nie przeszedł stosunkiem głosów 4 do 5. Chwilę wcześniej stosunkiem głosów 5 do 4 kol. Wolski został wybrany przewodniczącym, a rywalizował z Tadeuszem Szymoniakiem, który – jak pamiętamy – dostał na zjeździe najwięcej głosów spośród wszystkich dziewięciorga wybranych do rady. 



Te dwa głosowania pokazują, jak bardzo środowisko jest podzielone. Jak ostatnio się coś ważnego rozstrzyga w głosowaniach, to wyniki oscylują w granicach 49% kontra 51%. Nowy prezes PZJ – ktokolwiek nim będzie – stanie przed poważnym wyzwaniem, jak zasypać ten rów, który dzieli środowisko mniej więcej na pół. Takiego stopnia skłócenia nie pamiętają najstarsi górale. A wszystko głównie dlatego, że ciągle pokutuje u nas przeświadczenie (kompleks?), że nikt z naszego grona nie jest godny być prezesem. Że trzeba sięgać po osoby z zewnątrz, najlepiej polityków (bo będą otwierać wszystkie drzwi), albo po biznesmenów (bo sypną kasą).

 

Z tym „nikt” to trochę przesadziłem, bo przecież dwie kadencje prezesem był człowiek, który był (i jest nadal) jak najbardziej z naszego grona. Marcin Szczypiorski wyrósł z niego, a w drodze na stołek prezesa przeszedł wszystkie szczeble hierarchii związkowej. Pracował oddanie i uczciwie, ale się znudził środowisku. Oczywiście miał wady (kto ich nie ma), ale wiem, że sporo osób spośród tych, którzy mieli go dość i głosowali na jakąś (bliżej nieokreśloną) zmianę, potem żałowali swojej decyzji.

Czy będzie druga runda?

Teoretycznie głosowanie w radzie nie po myśli byłego Prezesa zamyka mu drogę do reelekcji. Przecież byłoby bez sensu, aby walczył o powrót do układu, który mu nie odpowiadał – bez przerwy blokujący go zarząd, plus sekretarz generalny, który go „zdradził”. Skoro zarząd i sekretarz generalny się ostali, to po co wracać? Aby się kopać z koniem? Sam zresztą powiedział, że „nie ma tak dużo czasu, aby go tracić.”

Logika podpowiada, że przegrana w pierwszej rundzie zakończyła tę walkę. Jednak intuicja mówi mi, żeby poczekać, gdyż były Prezes jest wytrawnym graczem, co wielokrotnie udowadniał, i może jeszcze zrobić jakiś ruch, który wszystkich zaskoczy.

  

Przy okazji warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy ewentualnego powrotu byłego Prezesa. To, co było wartością dodaną, czyli pozycja senatora rządzącej partii, jesienią, po wyborach parlamentarnych, może się zamienić w kulę u nogi związku.

To jeszcze nie demokracja

Objawił się kandydat na prezesa. Jak się nazywa i kim jest, można się dowiedzieć z komunikatu, jaki się pojawił na stronie internetowej PZJ. Warto przy okazji odnotować, że chyba po raz pierwszy ważna informacja pojawiła się najpierw na stronie PZJ, a nie na portalu „Świata Koni”. To wskazuje, że akcja była przemyślana i dobrze przygotowana. Jaka akcja?

 

Okazuje się, że na zaproszenie pełniącego obowiązki prezesa Henryka Święcickiego do siedziby PZJ przyjechali prezesi WZJ-tów w celu – jak głosi komunikat: Omówienia  bieżącej sytuacji związanej z funkcjonowaniem Związku. Przyjechali akurat w dniu pierwszego zebrania rady związku. I właśnie podczas tego spotkania swoją kandydaturę na Prezesa PZJ zaprezentował Pan Michał Szubski. Kandydat przedstawił swoją długoterminową wizję prowadzenia związku i rozwoju sportu jeździeckiego w Polsce, a także odpowiadał na pytania zebranych – jak głosi komunikat.

 

Apeluję do pana Szubskiego, aby nie poprzestał na prezentacji swojego programu prezesom WZJ-tów. Jakkolwiek to oni rządzą obecnie polskim jeździectwem i są niewątpliwie najważniejsi, to jednak nie są całym środowiskiem. Słusznie zaczął od tych najważniejszych, ale tym maluczkim też się należą szczegóły. Jaki ma program? Co konkretnie chce zrobić? Jakie ma priorytety? Te informacje powinny trafić do całego środowiska, a nie tylko do wybranego grona. Tym bardziej, że nazwisko kandydata wielu osobom nic nie mówi. Ja np. usłyszałem je po raz pierwszy w życiu.

 

Z prawdziwą demokracją będziemy mieli do czynienia wówczas, kiedy program kandydata prezesów WZJ-tów nie tylko zostanie podany do publicznej wiadomości, ale zostanie skonfrontowany z programem (programami) kontrkandydata (kontrkandydatów) na tę funkcję. W obecnej sytuacji bardzo niewdzięcznej funkcji.

Marek Szewczyk

 

 

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 24.06.2015, 15:10  Uaktualniono: 24.06.2015, 17:11
 A Krzysztof Tomaszewski ?
Zapomina Pan Panie Redaktorze o jeszcze jednym kandydacie do prezesowskiego stolca. Pan Krzysztof Tomaszewski także w ostatnim czasie przejawiał pewne skłonności do funkcji prezesa, być może ponownie, niezrażony niepowodzeniami, będzie chciał się o nią ubiegać.
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5