Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Sportowe rozmaitości

Nadesłany przez Marek Szewczyk 9.08.2015, 18:00:00 (2371 odsłon)

W Akwizgranie na ME w ujeżdżeniu polska ekipa wystartuje w 3-osobowym składzie: Anna Łukasik / Stella Pack Ganda, Katarzyna Milczarek / Dżeko i Żaneta Skowrońska / Mystery. Z trzech koni dosiadanych przez Polki tylko jeden jest polskiej hodowli. Gandę (Celtic – Grammy po Glückspilz) wyhodowała Katarzyna Milczarek. Pozostałe dwa konie: oldenburski Dżeko i hanowerski Mystery urodziły się w Niemczech.

Jednak na ME wystartują w sumie trzy konie polskiej hodowli. W ekipie włoskiej bowiem zgłoszone zostały Harmonia i Randon



Na 16-letniej obecnie Harmonii od pięciu lat jeździ Ester Soldi. W konkursach Grand Prix para ta uzyskiwała w tym sezonie wyniki w granicach 62-63%, choć raz zdarzyło się ponad 65%, a raz nawet 66,063%. Jak to się mówi, głowy nie urywa. Formalnie hodowcą Harmonii (Lord Alexander – Haga po Hars) jest Lubelski Klub Jeździecki, ale faktycznie hodowczynią i właścicielką była Anna Łukasik. Do poziomu GP w Polsce doprowadziła tę klacz Olga Michalik.

 

Wyhodowany w Stadninie Koni Moszna Randon (Czuwaj – Rafa po Fanimo) ma obecnie 18 lat, a dosiadać go będzie niewiele starszy, bo 21-letni Leonardo Tiozzo. W tym sezonie uzyskują wspólnie w GP wyniki na poziomie 64-66%, a ich najlepszy rezultat – 67,960% miał miejsce podczas zawodów w Vidauban (CDIO***-NC). Wcześniej na Randonie przez wiele lat jeździł Michał Rapcewicz. Razem wystartowali na dwóch igrzyskach olimpijskich (Hongkong i Londyn), dwóch MŚ (Akwizgran i Lexington) oraz czterech finałach Pucharu Świata. Jeden z nich, w Las Vegas w 2009 roku, zakończyli na 8. miejscu.

 

Szansa na to, aby polska ekipa wywalczyła prawo startu w IO w Rio jest bliska zeru. Praktycznie musiałyby nasze zawodniczki zająć miejsce w czołowej szóstce, co jest nierealne. Pozostaje nam trzymać kciuki za ekipę Rosji, aby cztery amazonki z tego kraju znalazły się w „6” klasyfikacji drużynowej, bo to bardzo zwiększy szanse, aby nawet dwie Polki mogły wywalczyć awans do Rio indywidualnie poprzez ranking olimpijski (do szczegółów odsyłam Czytelników do tekstu „O Totilasie i olimpijskich szansach polskich dresażystek”).

 

No i dobra wiadomość – we czwartek 13 sierpnia Eurosport przeprowadzi dwugodzinną relację z końcowej części konkursu Grand Prix (18-20). Dowiemy się wówczas, jakie kraje zdobędą medale, jakie wywalczą trzy miejsca na IO i być może zobaczmy jedną Polkę w relacji na żywo.

Kolejna relacja z ME w ujeżdżeniu dopiero w niedzielę, o 22.00 (a więc z odtworzenia) z GP Freestyle, czyli z walki o medale indywidualne. Relacji z GP Special nie przewidziano.

 

PS. Na stronie PZJ został zamieszczony komunikat, w którym podano ostateczny skład naszej ekipy na ME. Podano jednak tylko nazwiska zawodniczek, nie podając nazw koni, jakich będą dosiadać panie. W naszym sporcie konie są równorzędnymi partnerami ludzi i należy się im odpowiednie do tego traktowanie. Pominięcie ich w komunikacie PZJ, to nie tylko faux pas, to duży błąd! 

Odporność psychiczna

W sporcie wyczynowym na sukces składają się trzy czynniki: talent, praca i umiejętność radzenia sobie ze stresem w momencie walki o najwyższą stawkę. Tego trzeciego czynnika, czyli odporności psychicznej, zabrakło w przypadku polskich skoczków podczas kwalifikacji olimpijskiej w Samorinie. Potwierdzają to wyniki.

Pierwszy nawrót Polacy ukończyli na ostatnim, 9. miejscu z bardzo dużym bagażem punktów karnych – 43! W drugim byli najlepsi – tylko 5 pkt. Nawet zwycięska Ukraina, która już mając zapewnione zwycięstwo, wycofała ostatnią zawodniczkę, nie mogła ukończyć II nawrotu z lepszym wynikiem niż Polska (gdyby Katharina Offel na Charlie’ym przejechało na „0”, to ich wynik w II nawrocie byłby 6 pkt.).

  

Jednym słowem, tam gdzie jest walka o wysoką stawkę, naszym drżą łydki i ręce, kiedy już presji nie ma (bo zupa się wylała), są w stanie pokazać na co ich stać.  A stać ich już na coraz więcej.

 

Mają coraz więcej okazji do rywalizacji z najlepszymi na świecie, nawet podczas zawodów 5- i 4-gwiazdkowych (vide Sopot, Falsterbo czy Poznań). Mają coraz lepsze konie, w 99% zagranicznej hodowli o świetnym pochodzeniu (zdaniem wielu, Osadkowski van Halen mieści się w „50” najlepszych obecnie koni na świecie). Fakt, że pod jednym względem ciągle (i jeszcze długo) nie mogą się równać z najlepszymi na świecie. Ci najlepsi mają po 2-4 konie klasy Grand Prix i praktycznie co tydzień mogą startować w 4- czy 5-gwiazdkowych zawodach. Większość naszych zawodników ma tylko jednego konia tej klasy.

 

Dlatego nie jest zaskoczeniem, że kwalifikację olimpijską wygrała armia zaciężna Aleksandra Oniszczenki. O to, że z nimi przegraliśmy, nikt nie może mieć pretensji do naszych zawodników. Jednak przegrana z Czechami i Węgrami chwały nam nie przynosi.

Pieniądz rządzi światem

To mało odkrywcze stwierdzenie zna każdy. W skokach na najwyższym, 5-gwiazdkowym poziomie są obecnie do wygrania niewyobrażalnie wielkie pieniądze. Z jednej strony jest to motorem napędowym tej konkurencji, podnosi jej poziom. Ma jednak i minusy.

 

Jeden jest taki, że przesądza o tym, że kraje średnio zamożne (jak np. Polska), czy słabo rozwinięte, nie mają żadnych szans z tymi najbogatszymi, czyli z Europą Zachodnią czy USA oraz Kanadą, a także krajami arabskimi, które ostatnio dołączyły do ścisłej światowej czołówki.

 

Drugi jest taki, że zysk zaczyna być ważniejszy od wyniku sportowego. Przyzwyczailiśmy się do tego, że na najważniejszych imprezach rangi mistrzostw kontynentu czy IO startują najlepsi, że walka o miejsce w reprezentacji jest zacięta i trwa do ostatniego momentu. Ci, którzy wywalczą sobie miejsce w reprezentacji są z tego dumni, a ci którzy odpadają w tej walce, są niepocieszeni.

Ale to już przeszłość. Teraz obserwujemy coś zupełnie nowego, przeciwstawnego. Najlepsze konie nie wezmą udziału w ME. I to nie z powodu kontuzji (co jest w sporcie czymś codziennym), ale z powodu decyzji podjętych wspólnie przez jeźdźca i właściciela konia.

 

Już kilka miesięcy temu Rolf-Göran Bengtsson ogłosił, że Casall (4. m. na MŚ) nie będzie do dyspozycji reprezentacji Szwecji na ME. Zawodnik ma inne priorytety na ten sezon dla 16-letniego już ogiera, którego jest współwłaścicielem obok Związku Holsztyńskiego – cykl Global Champions Tour. W zeszłym roku, kiedy zajął 2. miejsce w końcowej klasyfikacji GChT, wygrał 632 410 euro. W tym roku ugrał do tej pory „tylko” 267 408 euro. Ma więc o co walczyć.

 

Scot Brash jest od wielu miesięcy liderem rankingu FEI, a Hello Sanctos jest obecnie najlepszym koniem na świecie. Jednak nie wystartuje w ME. Właścicielom konia (Lady Harris i Lady Kirkham) oraz zawodnikowi przeszkadzałoby to w osiągnięciu dwóch celów. Oba oznaczają zdobycie wielkich pieniędzy. Jeden to cykl GChT. Scot Brash startuje w tym cyklu dopiero od 2013 roku, a już wygrał ponad 2 mln euro. Ten sezon jest dla niego wyjątkowo udany: cztery zwycięstwa (z czego trzy na Hello Sanctos) i już 578 379 euro na koncie.

A drugi cel to Wielki Szlem Rolexa. Po wygraniu Grand Prix w grudniu w Genewie i Wielkiej Nagrody Akwizgranu w maju, jeśli jeszcze dołoży do tego zwycięstwo w GP podczas wrześniowych zawodów w Calgary (CSIO***** Spruce Meadows 9-12 IX), ma szansę zgarnąć premię w wysokości 1 mln euro.

 

John Whitaker także ogłosił, że nie będzie się ubiegał o miejsce w reprezentacji Wielkiej Brytanii na ME z ogierem Argento, choć uzyskuje w tym sezonie na nim bardzo dobre wyniki. I powodem nie jest zapewne wiek Johna – 5 sierpniu skończył 60 lat - a mamona. W cyklu GChT wygrał już w tym sezonie blisko 200 tys. euro i planuje więcej. Medali ME  drużynowo ma już 10. Widocznie ten ewentualnie 11 nie jest wart tego, aby dla niego zmniejszyć szanse na kolejne euro.

 

Cóż, w sporcie jeździeckim, a konkretnie w skokach przez przeszkody, wygrywanie pieniędzy staje się ważniejsze od medali mistrzostw Europy. Smutne, ale prawdziwe.

Marek Szewczyk

 

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 10.08.2015, 8:01  Uaktualniono: 10.08.2015, 11:48
 Rzeczy Kolej
Kiedy nie było alternatywy decyzje były proste. Aktualnie splendor rozjeżdża się z mamoną; wynik tego pojedynku jest oczywisty . Już klasyk stwierdził, że byt określa świadomość. Czy to jest smutne? Nie, to wymusi na organizatorach prestiżowych imprez podniesienie ich atrakcyjności finansowej dla zawodników.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 09.08.2015, 20:55  Uaktualniono: 09.08.2015, 22:00
 Ale dlaczego smutne?
Fakt ze prawdziwe, ale dlaczego "smutne"? Dla mnie całe zło sportu zaczęło się przez angażowanie plemiennych atawizmow i robienie ze sportowców państwowych funkcjonariuszy "propagandy i sukcesu".
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5