Sprostowanie
Pomyliłem się. Zawody w Zakrzowie dają punkty do rankingu olimpijskiego. Faktycznie, ta gwiazdka, która mnie zmyliła, dotyczy tylko jednych zawodów, w Tokio. Jak pan Bartosz Jura zgrabnie to ujął: jest to przeoczenie „wynikające z literalnego zrozumienia przepisu bez zwrócenia uwagi na szczegóły.” Przepraszam wszystkich za wprowadzenie w błąd co do zawodów w Zakrzowie i co do liczby zawodów, na jakich będzie można jeszcze zdobywać punkty do rankingu w tym roku. To nie tylko 4 imprezy CDI-W, ale w sumie 7 różnych CDI w Europie.
Zmienia to sytuację, jeśli chodzi o możliwość zdobywania punktów do rankingu olimpijskiego przez Polki, ale…
Ale podtrzymuję to co napisałem w punktach od 3 do 7, w moim poprzednim tekście. Przede wszystkim, chyba nikt nie liczy na to, że Inna Logutenkova zamknie konie w stajni i przestanie startować. Sjef Janssen na pewno już obmyślił dla niej plan startów. Walka będzie zapewne zacięta i będzie toczyć się do końca, a więc do 6 marca 2016 roku. Szanse dla Polek oczywiście są i ja też będę ściskał kciuki, aby im się udało.
Co z umowami?
Ale nie będę ściskał kciuków za to, aby konie nie zostały sprzedane. Bo w tej kwestii będę się upierał, że o ile na drodze do ewentualnego awansu olimpijskiego zawodnika chce korzystać z pieniędzy PZJ (a więc państwowych), to właściciel konia, na którym ten zawodnik o ten olimpijski awans walczy, powinien podpisać umowę z PZJ, że do czasu igrzysk konia nie sprzeda, albo zwróci Związkowi te pieniądze, jakie federacja w niego zainwestowała, gdyby konia sprzedał.
Jedynie w sytuacji, kiedy starty zawodnika odbywałyby się za pieniądze jego i właściciela konia, czy jakichś sponsorów, wówczas oczywiście Związkowi nic do tego, kiedy koń zostanie sprzedany.
A tak na marginesie. To oczywiste, że zawodnicy (i właściciele) sprzedają konie. Jest to drogi sport. PZJ w znikomym stopniu wspiera zawodników finansowo. Zawodnicy muszą z czegoś żyć i korzystne transakcje sprzedaży koni stanowią ważną część ich planów finansowych, ich budżetów. Często są koniecznością życiową.
Ale jest i druga strona medalu. Nawet ten niewielki wkład finansowy ze strony Związku (wpisowe, startowe, kilometrówka itp.) przyczynia się do podnoszenia wartości handlowej konia. Nie może być więc tak, że Związek daje niewielkie, bo niewielkie, ale wsparcie finansowe, i nie ma żadnego wpływu na to, czy i kiedy koń zostanie sprzedany.
Jak trener kadry (i szef wyszkolenia, gdyby takowy w PZJ był) ma budować plany startu na sezon, jak wytyczać jakieś cele do zdobycia przez kadrowiczów, kiedy w każdej chwili kadra może przestać istnieć, bo konie zostaną sprzedane. Takie krótkoterminowe umowy (na 2-3 lata) muszą istnieć, bo chociaż w takiej perspektywie czasowej Związek musi mieć możliwość realizacji planów sportowych. Planów, które są rozliczane przez ministerstwo sportu i na które to ministerstwo daje pieniądze. Na działaczach związkowych ciąży więc szczególna odpowiedzialność – odpowiadają za zasadność wydawania państwowych pieniędzy. Jak już pisałem, nawet dużo bogatszych federacji jeździeckich nie stać na to, aby bez żadnych zabezpieczeń wydawać pieniądze na starty koni, które między innymi dzięki temu podnoszą swoją wartość handlową, a potem są bez żadnych konsekwencji sprzedawana.
Takie umowy są szczególnie potrzebne przy realizacji planów startowych wiodących do igrzysk olimpijskich.
Czy w Polskim Związku Jeździeckim są takie wzoru umów? Czy jest w ogóle wola ich stworzenia? Zastosowania?
Prezes PZJ Michał Szubski mówił ostatnio w wywiadzie, że: Środowisko tej konkurencji (ujeżdżenia – przyp. M.Sz.) mówi mi, że jeśli stworzymy odpowiednie warunki dla tej trójki to ciągle jeszcze mamy na ten awans szanse. Jestem gotów zrobić wszystko co możliwe, żeby im te warunki stworzyć.
Czy to „wszystko” oznacza też finansowanie przygotowań olimpijskich, startów w zawodach, na których można zdobywać punktu do rankingu, bez żadnych zabezpieczeń? Bez umów?
Przypomnę tylko, że w tym roku kalendarzowym sprzedane zostały dwa konie z polskiej czołówki ujeżdżenia (Ragtime i Stella Pack Ganda). Czy do wartości rynkowej tych koni nie przyczyniły się też w jakimś niedużym procencie starty na zawodach międzynarodowych, a w jednym przypadku także na ME? Czy te starty nie odbyły się przy wsparciu finansowym PZJ? Pytania retoryczne.
Marek Szewczyk