Inna perspektywa – czy aby na pewno?
Szanowny Pani Jacku,
Po pierwsze, dziękuję za tak obszerny i rzeczowy komentarz do mojego ostatniego tekstu. Przede wszystkim za komentarz i wyjaśnienia (niektóre nieznane mi wcześniej) związane ze statutem i pracą komisji statutowej. Na początek pozwolę sobie odnieść się do kilku konkretnych wątków, jakie Pan poruszył, a potem do sprawy, którą nazwę „warszawka kontra prowincja”.
Zarzut o „dziennikarskiej chorobie” przyjmuję z pokorą. Zapewne moje pisanie wygląda z tego powodu inaczej, niż wyglądałoby pisanie osoby nie będącej dziennikarzem. Z tym nie będę polemizował.
Po kolei
Nie rozumiem tego konkretnego zdania – napisał Pan: Gdyby Pan nie wiedział, to na ostatnim zjeździe PZJ delegaci zgłosili wiele poprawek do statutu, które komisja uwzględniła. Przecież napisałem wyraźnie, że sześcioro delegatów zgłosiło w sobotę 30 lipca 10 poprawek, z czego 7 zostało uwzględnionych. Chyba, że chodzi Panu o co innego, ale proszę zatem o wyjaśnienie i mnie i Czytelnikom, co Pan miał na myśli.
Czy „tylko”, czy „aż” 37 uwag mec. Rafała Wosika? Ja pozostanę przy swoim „aż”, zwłaszcza w kontekście tego, co pisał na moim blogu polemizujący ze mną przewodniczący komisji statutowej Tomasz Mossakowski 4 czerwca. Cytuję: Statut był na bieżąco konsultowany z 4 prawnikami. Z mojej inicjatywy wysłaliśmy go jeszcze do MSiT oraz do zewnętrznej kancelarii. Coś tu się nie zgadza. Gdyby wcześniej tylu prawników rzetelnie skonsultowało ten dokument pod kątem zgodności z ustawami o sporcie i o stowarzyszeniach, to mec. Wosik nie miałby możliwości zgłosić (jednak będę się upierał) aż 37 uwag, z których – co jeszcze raz podkreślę – aż 18 komisja uwzględniła. Uwzględniła w ostatniej chwili. To, że uwzględniła, to dobrze, ale to, że w ostatniej chwili nie świadczy dobrze o jakości jej wcześniejszej pracy.
Zarzut pod moim adresem, że jedyną uwagę, jaką miałem, „to fakt, że statut nie jest napisany poprawną polszczyzną”, uważam za mało elegancki. To nie był zarzut pod adresem komisji, a jedynie sugestia (takiego określenia użyłem), że jeśli już poprawiamy statut, to poprawmy przy okazji niepoprawny z punktu widzenia polszczyzny, urzędniczo-prawniczy zwrot „a w szczególności”. Zamieńmy go na poprawne „a zwłaszcza”. Jak można to odbierać jako zarzut pod adresem komisji, skoro takie określenie było w statucie „od zawsze”. Przecież to jasne, że to nie ta komisja taki zwrot wprowadziła w życie, więc moja sugestia, aby to poprawić, nie mogła być „zarzutem” pod jej adresem. I nie była.
Panie Jacku. Zarzuca mi Pan, że jako dziennikarz działam przy użyciu „półprawd i niedomówień”, a tymczasem jak określić ten Pana akapit po moim adresem: Pisze Pan, że dzięki Pana „czujności” komisja statutowa wycofała się kontrowersyjnego zapisu paragrafu 58 p. 1 dotyczącego zmiany statutu. A potem się Pan do treści tego kontrowersyjnego zapisu nie odniósł. I to jest niedomówienie z Pana strony. Nie wiadomo, czy Pana zdaniem to był dobry pomysł, czy zły. A przecież to był kluczowy moment całego procesu przygotowywania zmian w statucie, najważniejsza zmiana, jaką komisja zaproponowała! A określenie się każdego z nas ze środowiska jeździeckiego do meritum tego groźnego zapisu było główną osią stosunku do projektu zmian w statucie. Dopiero wycofanie się z tego zapisu sprawiło, że sprawa odrzucenia projektu zmian w statucie w całości – o co apelowało środowisko warszawskie przed zjazdem – przestało mieć rację bytu. To przecież też wyraźnie wyartykułowałem w swoim tekście.
Z kolei kpiący wydźwięk Pańskiego zdania, który zacytowałem powyżej, że to niby tylko dzięki mojej „czujności” komisja się wycofała z tego zapisu, jest półprawdą. Przecież wyraźnie napisałem, że wycofała się pod wpływem zmasowanej krytyki tego pomysłu, w tym także mojego alarmu w tej sprawie. Podkreślam słowo także.
Kolejna sprawa. Pisze Pan, że „mijam się z prawdą”, kiedy twierdzę, że komisja statutowa nie podjęła problemu, jak to zrobić, aby wszystkie środowiska miały prawo decydowania o związku. Napisał Pan tak:
Takie rozwiązanie zostało przygotowane. Wiem, ponieważ pomysł urodził się w mojej głowie, a był wynikiem bardzo podobnego rozwiązania stosowanego w Aeroklubie Polskim. Komisja statutowa dopracowała szczegóły, ale absolutny sprzeciw środowiska wyrażony na spotkaniu z prezesami WZJ-tów oraz opiniami wyrażonymi przez delegatów poprzedniego WZ doprowadziły do wycofania się komisji z tego zapisu.
Skąd mam wiedzieć, że taki pomysł powstał, skoro nie byłem na nieformalnym spotkaniu prezesów WZJ-tów z kim? Z komisją statutową, czy to były strony tego spotkania? Większość delegatów też nie była. Większość delegatów i ja czerpaliśmy swoją wiedzą na temat kolejnego projektu statutu (bo wersji było wiele) ze strony PZJ. W oficjalnym obiegu nigdy nie pojawiła się wersja statutu z próbą rozwiązania tego problemu. A na poprzednim WZ byłem i nie przypominam sobie, aby tam ta wersja się pojawiła.
Ale na marginesie tej sprawy - cieszę się Panie Jacku z tego, że w tej kwestii jesteśmy pokrewnymi duszami. Skoro jest nas co najmniej dwóch, a wierzę, że takich, co myślą podobnie w tej sprawie, jest więcej, to z czasem wspólnie doprowadzimy do odpowiednich zmian w statucie.
Cieszę się też, że mamy podobne zdanie w kwestii podległości klubów i opłat. Zdaję sobie sprawę z dużego oporu w stosunku do tych zmian, tylko nie zgadzam się z Panem, kiedy Pan pisze, że ten opór jest ze strony środowiska. Co to znaczy w tym wypadku środowisko? Zawodnicy oraz właściciele i prezesi klubów takie zmiany przyjęliby z wdzięcznością. Ośrodków oporu należy szukać gdzie indziej i Pan zapewne dobrze wie, gdzie. Rozumiem, że komisja statutowa nie podjęła tego tematu z obawy przed wspomnianych oporem. Wyrażę jednak nadzieję, że – jak w poprzedniej kwestii – z czasem, wspólnymi siłami, doprowadzimy do tych zmian.
I na koniec konkretnych wątków – nie rozumiem, o co Panu chodzi, kiedy napisał Pan tak: Pański opis zdarzeń związanych z odwołaniem Zarządu MZJ nie miał nic wspólnego z rzetelną informacją. O zmianie władz w Małopolskim ZJ napisałem mimochodem w tekście „A jednak można”. Właściwie napisałem tylko, że nadzwyczajny zjazd wyborczy w Małopolsce się odbył i że nastąpiła zmiana zarządu. W tekście „A gdzie kindersztuba” pisałem o czymś innym, nie o przebiegu zjazdu, więc nie rozumiem o co Panu chodzi.
Stolica a prowincja
A teraz co do „warszawka kontra reszta Polski”. Na ostatnim zjeździe taki antagonizm dało się wyczuć. Rozumiem, że przyczynił się do tego apel warszawskiego środowiska jeździeckiego, aby projekt zmian w statucie (z tą groźną zmianą) odrzucić w całości. Po wycofaniu się z tej poprawki, sprawa przestała być aktualna. Przecież warszawscy delegaci tym razem nie wyszli z sali. Nie zablokowali możliwości uchwalenia zmian w statucie. Próbowali jedynie dyskutować nad projektem zmian, co jest świętym prawem każdego delegata, a co próbowano im uniemożliwić. Na szczęście dyskusja się odbyła, poprawki do statutu zostały zgłoszone, część uchwalona, więc o co chodzi? Demokracja zwyciężyła. Nie demonizujmy tego podziału.
Jestem z Warszawy, ale nie chciałbym, aby ktoś postrzegał, że myślę tak czy inaczej, bo jestem ze stolicy. I że ci ze stolicy muszą myśleć podobnie, ale oczywiście inaczej niż ci z „prowincji”.
Panie Jacku. Podpisał się pan „prosty rolnik z prowincji”. To mogłoby świadczyć o jakimś kompleksie w stosunku do stolicy. Sądzę jednak, że tak nie jest, a jest to świadoma forma podkreślenia, że ma Pan inne zdanie w sprawach zmian w statucie niż delegaci z Warszawy. Niż „warszawka”. Chciałbym polemizować z takim uproszczeniem.
Ja nie widzę podziału na Warszawę i resztę Polski. Ja widzę podział – bo oczywiście podziały są – którego osią są konkretne sprawy. Jak się okazuje, Pan i ja mamy podobne poglądy w wielu sprawach, jak mają funkcjonować mechanizmy regulujące życie naszego środowiska, a co za tym idzie, jakie zapisy powinny się znaleźć w statucie. Pan „prosty rolnik z prowincji” i ja reprezentant „warszawki”. Różnimy się oceną działalności komisji statutowej. Ja jestem surowy, być może zbyt surowy. Pan ją broni, co jest zrozumiałe także (z naciskiem na słowo „także”) z tego powodu, że w tej komisji pracowała Pana żona. Nie widzę innych punktów rozbieżnych, przynajmniej na podstawie tego Pana tekstu. Czy to może być podstawą do utrwalania poglądu, że jest konflikt między Warszawą a resztą Polski? Odrzućmy takie myślenie. Odrzućmy takie nieuprawnione uogólnienia. Rozmawiajmy merytorycznie. Jeśli się różnimy to w konkretnych sprawach, a nie dlatego, że jeden jest ze stolicy, a drugi „z prowincji”.
Z jeździeckim pozdrowieniem
Marek Szewczyk