Jung, Klimke i inni…
Byłem sędzią na zawodach międzynarodowych w WKKW rozgrywanych w Strzegomiu (October Festival). Na przykładzie występu niemieckiej amazonki Julii Krajewskiej chciałem się podzielić pewną refleksją, ale najpierw o wielkiej frajdzie, jaką miałem sędziując CCI*.
W tej klasie startowało bowiem dwoje wybitnych zawodników z Niemiec. Aktualna mistrzyni Europy Ingrid Klimke na brandenburskiej klaczy Asha P (Askari – Hera po Heraldik xx) oraz mistrz olimpijski Michael Jung na hanowerskim Choclat (Contendro I – Etienne po Espri). Po raz pierwszy w życiu postawiłem ocenę 9,5 punktu. Tyle dałem Ingrid za „dosiad i użycie pomocy” w ocenach dodatkowych. Michaelowi Jungowi dałem za ten sam element – 9 punktów. Tyle samo dała szwedzka sędzina Anne Persson. Oboje postawiliśmy na pierwszym miejscu Junga z wałachem Choclat, gdyż ten koń prezentował się lepiej ruchowo. Miał przede wszystkim swobodniejszy i obszerniejszy kłus niż Asha P. Ale obie pary prezentowały się doskonale i zarówno szwedzka sędzina, jak i ja, nie żałowaliśmy „9”. Jeszcze nigdy nie postawiłem ich tak wiele. Było za co!
Klimke nie powiodło się potem w krosie – jedno wyłamanie ( + spóźnienie) sprawiło, że wylądowała na odległym miejscu w klasyfikacji końcowej. Jung zaś – jak to on – „dowiózł” do końca wynik z ujeżdżenia i wygrał z rewelacyjną oceną – 22,8 pkt. karnego! Choclat ma dopiero 6 lat, a Jung startuje na nim dopiero po raz drugi. Wcześniej jeździł na tym koniu (też na poziomie 1 gwiazdki) Włoch Pietro Grandis, ale bez rewelacji. A koń jest rewelacyjny, przyszłościowy. Będę trzymał kciuki, aby to właśnie na nim Michael Jung walczył o trzeci tytuł mistrza olimpijskiego. Igrzyska w Tokio odbędą się w 2020 roku, kiedy Choclat będzie miał 9 lat, a więc nie jest to wykluczone…
A teraz o Julii Krajewskiej. Konkretnie – jak wyglądały jej starty na koniu Samourai du Thot. Kiedy nie ukończyła na nim IO w Rio, w następnym starcie - nb też w Strzegomiu, w październiku, ale 2016 roku – „zeszła” do poziomu dwóch krótkich gwiazdek (CIC**). Starty w roku 2017 rozpoczęła ponownie od dwóch krótkich gwiazdek (dwukrotnie). Potem pierwsze trzy krótkie gwiazdki (Sopot), następnie zawody Pucharu Narodów na tym samym poziomie, aż wreszcie długie cztery gwiazdki w Luhmühlen, które wygrała. To dało jej miejsce w reprezentacji Niemiec na ME w Strzegomiu, ale zanim tu przyjechała, wystartował w dwóch krótkich gwiazdkach. Na ME miała jedno wyłamanie w krosie. Na koniec sezonu ponownie „zeszła” do poziomu dwóch gwiazdek.
W sumie w sezonie 2017 wystartował na koniu Samourai du Thot aż 8 razy. Co z tego wynika?
Warto podpowiedzieć polskim zawodnikom, aby podobny „płodozmian” stosowali częściej. Zejście do niższej klasy, do łatwiejszego krosu, pomaga wzbudzić w koniu chęć do galopowania i skakania oraz przywrócić zaufanie, co jest szczególnie istotne, jeśli w poprzednim starcie były błędy na przeszkodach w krosie lub eliminacja.
Poza tym – jak widać – jeśli koń jest zdrowy, nie trzeba bać nawet ośmiu startów w sezonie. Każdy wzbogaca zawodnika o doświadczenie, daje mu tak ważne „objeżdżenie”.
W tym kontekście dziwi, że tak wielu polskich zawodników zapadło już w sen zimowy i nie pojawiło się na październikowych zawodach w Strzegomiu. Zawodach jak zwykle doskonale zorganizowanych, z których skwapliwie skorzystali szeroką ławą zwłaszcza zawodnicy niemieccy, ale nie tylko. Trzy krótkie gwiazdki wygrał Japończyk Yoshiaki Oiwa na Calle. Był też grany hymn szwedzki za sprawą Anny Nilsson, która na Candy Girl wygrała CIC**, oraz fiński dla Noory Cederberg, która na koniu Coffey wygrała CCI*, serię dla młodych jeźdźców. Najwięcej razy grany był jednak hymn niemiecki.
Raz za sprawą… polskiego konia wyhodowanym przez Romana Drabińskiego. Andreas Dibowski wygrał bowiem CCI*** na Barbadosie (Moravia – Babilonia xx po Jape xx). Na koniu tym kilka miesięcy wcześniej córka Andreasa Dibowskiego – Julia, startowała w ME juniorów. Przypomnijmy, że Barbados jest rodzonym bratem, tylko młodszym (ma 8 lat) Banderasa, na który tak wspaniale spisał się w krosie na ME Paweł Spisak, by potem tak pechowo nie ukończyć mistrzostw z powodu skaleczenia się konia w boksie.
Zwycięstwo Barbadosa jeszcze raz potwierdza, że w Polsce są konie do WKKW, ale aby dotrzymywać kroku Niemcom, warto się na nich wzorować jeśli chodzi o plany treningowe i startowe. Także te dotyczące liczby startów w sezonie i przytoczonego „płodozmianu”.
Marek Szewczyk



Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 02.11.2017, 19:29 Uaktualniono: 02.11.2017, 20:11 |
![]() Panie Marku córka Andreasa Dibowskiego ma na imię ALINA nie Julia!
|
|
![]() |