Co wynika z zimowych aukcji?
W weekend 9-10 grudnia w stadninach koni Michałów i Janów Podlaski odbyły się przetargi na konie arabskie szumnie nazywane „Zimowymi aukcjami”. Na portalu „Araby Magazine” opisała te wydarzenia Alina Sobieszak, ale ja także pozwolę sobie na kilka słów refleksji. Zacznę od koni michałowskich.
Zacznę od przypomnienia, jak to było na aukcji Pride of Poland. W lecie SK Michałow na aukcji w Janowie Podlaskim sprzedała tylko dwie (!) klacze za 83 tys. euro. To najgorszy wynik tej stadniny w historii janowskiej aukcji, która już chyba umarła bezpowrotnie (do tego wątku jeszcze wrócę).
Efekt finansowy II Zimowej Aukcji Koni Arabskich jest zgoła inny: 490 620 euro oraz 10 tys. zł (za jednego tarantowatego konia półkrwi). Jeśli dodamy do tego ponad 120 tys. euro, jakie SK Michałów uzyskała za konia podczas październikowego przetargu, to widać dwie rzeczy. Po pierwsze, że stadnina „odkuła się” za niepowodzenie podczas Pride of Poland. Po drugie teraz może być spokojna o wynik finansowy za rok 2017 (w przeciwieństwie do SK Janów Podlaski).
Bogatsza oferta
Ale widać też inną tendencję – oferta michałowskiej stadniny na 9 grudnia była o wiele lepsza niż na słynną aukcję Pride of Poland. Rodzi się pytanie, czy to niepowodzenie z sierpniowej aukcji tak podziałało na prezesa Macieja Grzechnika oraz hodowczynię Hannę Sztukę, że zakasali rękawy i powalczyli o wynik finansowy i markę przedsiębiorstwa, którym kierują, czy też może o to właśnie chodziło, aby pogrzebać janowską aukcję? Żeby pokazać wszystkim, że lepiej będzie, jeśli SK Michałów będzie sprzedawać najlepsze koni albo u siebie, albo na aukcji, ale nie w Janowie Podlaskim, a np. na warszawskim Torwarze (takie pomysły pojawiły się w obiegu publicznym)?
Do takiej interpretacji przytoczonych liczb i zdarzeń skłaniają też inne fakty. Przede wszystkim widoczny gołym okiem brak współpracy prezesów obu stadnin, co najlepiej obrazuje fakt, że początkowo obie jednostki zaplanowały zimowy przetarg na ten sam dzień – 9 grudnia. Dopiero kilkanaście dni przed tą datą pokazał się komunikat, że termin janowskiego przetargu ulega zmianie – na 10 grudnia (ktoś musiał ustąpić). Poza tym oprawa zimowego przetargu w Michałowie. Do hali wstawiony został ogrzewany namiot. Był katalog, były stoliki i zaproszenia, 50 kupców wpłaciło wadium. A więc faktycznie, to już nie przetarg, a regularna aukcja.
Czy udana? W ocenie jej organizatorów – bardzo udana. Tak wynika z tekstu, jakim chwalą się na stronie internetowej stadniny. Ja mam nieco odmienne zdanie (wyjaśnienie za chwilę).
80 kontra 300
Przejdźmy więc do szczegółów zimowej aukcji w Michałowie. Jeśli odejmiemy sumę jaką stadnina uzyskała za sprzedaż dwóch (z czterech oferowanych) stanówek ogierem Ekstern, czyli 10 500 euro, to średnia ze sprzedaży 35 koni arabskich wynosi 13 718 euro. Nie jest to suma rzucająca na kolana. Nie narzekajmy jednak na średnią, wszak wśród sprzedanych koni były 4 wałachy i 9 młodych ogierów po torze wyścigowych sprzedanych średnio po 2567 euro. A propos tych ostatnich. Ich jakość była mierna i za dawnych czasów (sprzed „dobrej zmiany”) zostałyby wykastrowane i sprzedawane jako wałachy. Teraz poszły jako ogiery (szkoda pieniędzy na kastrację?), co jest o tyle niedobre, że potem może się okazać, że będą używane jako ogiery i będą zaśmiecać prywatną hodowlę.
Z klaczy sprzedanych na zimowej aukcji w Michałowie zatrzymam się na dwóch, chodzi o: Emmonę i Larandę. W wypadku tej pierwszej był to zakup charytatywny. Otóż Shirley Watts dowiedziała się, że 19-letnia Emmona (Monogramm – Emilda po Pamir), matka ogiera czołowego Eryks (po Gazal Al Shaqab), od wielu lat już jałowa, jest na sprzedaż, wysłała więc swojego przedstawiciela, aby ją kupił. Wielkiej miłośniczce polskich arabów, niegdyś czołowej klientce janowskich aukcji, chodziło chyba o to, aby tę zasłużoną klacz uchronić od wożenia jej na pokazy, aby miała spokojne dożywocie. Aby ten cel uzyskać zapłaciła 45 tys. euro.
Najwyższą cenę aukcji – 80 tys. euro, uzyskała 14-letnia Laranda, wspaniale się ruszająca córka Eksterna. I właśnie ceną za tę klaczą posłużę się, aby zinterpretować słowa Macieja Grzechnika. Otóż prezes SK Michałów na stronie internetowej stadniny powiedział m.in. tak: Pozytywny odzew ze strony klientów to zapewne efekt intensywnej promocji, którą prowadzimy od roku. Okazuje się, że nieprzychylne nastawienie do stadnin koni arabskich, które obserwujemy w niektórych mediach, nie miało wpływu ani na frekwencję, ani na rezultat aukcji.
Tu nie chodzi o „nieprzychylne nastawienie w niektórych mediach”. Ci, którzy kierują obecnie polskimi państwowymi stadninami koni arabskich i starają się, aby sprzedawać konie z tych stadnin za ceny porównywalne z tymi, jakie uzyskiwały przed „dobrą zmianą”, walczą ze skutkami oszukańczej aukcji Pride of Poland z roku 2016. Starają się przywrócić dobrą markę polskim arabom. W swojej pysze uważają, że już im się to udało. Sukcesy pokazowe, jak choćby wiceczempionat, świata Equtora przypisują sobie, choć wszyscy wiedzą, że był to sukces przede wszystkim Jerzego Białoboka. Pisałem o tym w artykule pt. „Czyje sukcesy?” i nie będę do tego wracał.
Ale wróćmy do Larandy. Pogdybajmy. Otóż gdyby to Jerzy Białobok ją wystawił na aukcję Pride of Poland, a byłaby to aukcja jeszcze o niezepsutej reputacji, to uważam, że cena minimalna za Larandę zostałaby ustalona na poziomie co najmniej 200 tys. euro i za tyle, albo za 250-300 tysięcy zostałaby sprzedana!
Porównanie tych dwóch cen - 80 tysięcy oraz 200 tysięcy – pokazuje dystans, jaki straciła marka, jaką była polska hodowla koni arabskich, jaką była aukcja Pride of Poland. I to ten fakt rzutował i rzutuje na wyniki sprzedaży koni. A nie nieprzychylne nastawienie mediów.
A zatem panie prezesie Grzechnik – dobrze, że Pan się stara, ale niech Pan nie popada w samozachwyt, bo jeszcze spory dystans do odrobienia, aby dorównać swojemu poprzednikowi. A poza tym, niech Pan nie zapomina, że na razie „jedzie” Pan na efektach jego pracy.
Smutny przetarg
Z michałowskiej aukcji (tak, organizatorzy mają prawo używać tej nazwy, bo to była faktycznie aukcja), przejdźmy do – pożal się Boże – „aukcji” w Janowie Podlaskim. Zimo, pusto, zero promocji i brudne, zarobaczone konie pokazywane kupcom. 14 z nich zmieniło właściciela za ponad 50 tys. euro. Najwyższą cenę – 20 500 euro za dwuletnią wnuczkę Pianissimy – Penologię (Pogrom – AJ Penelope po El Nabila B) zapłacił syn senatora-hodowcy.
Dodajmy tę sumę – 50 tysięcy – do sumy, jaką uzyskały janowskie konia na aukcji Pride of Poland. A oficjalny wynik (327 tysięcy euro za 4 klacze) trzeba skorygować do 217 tysięcy. Dlaczego? Bo Anawera (Piaff – Altamira po Ekstern), która za 110 tysięcy euro miała trafić do przyprowadzonego przez Mateuszka-kłamczuszka kupca z Rumunii, stoi nieodebrana w Janowie i czeka, aż się znajdzie jakiś inny kupiec (podobno negocjacje w toku).
Te dwie przytoczone wyżej sumy (50 i 217 tys.) nie dają nawet 300 tysięcy euro, czyli sumy, jaką janowska stadnina uzyskiwała często na aukcji Pride of Poland za jedną klacz! To dramatycznie mało. Ciekawe, czy spółka janowska ma pieniądze na wypłaty pensji dla pracowników?
Nie będę się tu rozpisywał o tym, jak fatalna jest sytuacja w stadninie janowskiej – odsyłam do tekstu Beaty Kumanek pt. „Komu zależy na upadku Stadniny Koni w Janowie Podlaskim?” (2 XI 2017). Dodam tylko, że fatalne jest to, iż prezes Sławomir Pietrzak nie ma żadnego pomysłu na prowadzenie stadniny, a jedyne co potrafi robić, to ciąć koszty. Niestety, nie ma żadnej reakcji na tę postępującą degrengoladę janowskiej stadniny w organie nadzorczym, czyli w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa (organ, który wchłonął dawną Agencję Nieruchomości Rolnych). Wpisanie janowskich budynków i zespołu parkowego na listę pomników historii nie uchroni tej rolnej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością od bankructwa.
Podsumowując. Przewiduję, że w przyszłym roku aukcja Pride of Poland nie odbędzie się w ogóle, ale jeżeli się odbędzie, to już nie w Janowie Podlaskim. Może w Michałowie? Wydaje się, że Maciej Grzechnik na to gra. Sławomir Pietrzak zostanie zastąpiony kimś innym. Pewnie ta zmiana nastąpiłaby już jakiś czas temu, tyle że KOWR ma kłopot ze znalezieniem kogoś, kto by się na to stanowisko nadawał. Aukcja Pride of Poland, bez względu na to, gdzie się odbędzie, dawnej marki nie odzyska już nigdy. A wielkim wyzwaniem dla kierujących obecnie państwową hodowlą koni arabskich w Polsce będzie, aby uzyskiwać ceny za sprzedawane konie choć w połowie tak dobre, jak te, jakie uzyskiwał triumwirat: Polturf (Barbara Mazur) oraz SK Janów Podlaski (Marek Trela) i Michałów (Jerzy Białobok) przed „dobrą zmianą”.
Marek Szewczyk


