Tonący podłości się chwyta
„Gazeta Polska” z 6 marca opublikowała artykuł Piotra Nisztora pt. „SB w stadninach”. Tak zwany lead zawiera kwintesencję tego niezbyt długiego tekstu. Oto on:
Ujawniamy\ Marek Trela, były wieloletni szef stadniny w Janowie Podlaskim, wg akt IPN-u był zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o pseudonimie Marek. Bezpieka chciała zwerbować do współpracy również Jerzego Białoboka, kierującego przez lata stadniną w Michałowie, ale ostatecznie odstąpiła od werbunku.
Rzekomo Marek Trela został zarejestrowany jako „Marek” już w czasach studenckich. Jak pisze red. Nisztor:
…Marek Trela w czerwcu 1977 r. został zarejestrowany przez SB w Warszawie jako tajny współpracownik o pseudonimie Marek. Miał zostać pozyskany w celu rozpracowywania młodzieży akademickiej w ramach sprawy obiektowej o kryptonimie „Kłos”. /…/ Niespełna półtora roku później – w czerwcu 1978 r. – został jednak zdjęty z ewidencji z powodu „braku możliwości operacyjnego wykorzystania".
A dalej czytamy:
Sześć lat później bezpieka po raz drugi zainteresowała się Trelą. Z dokumentów wynika, że we wrześniu 1984 r. został ponownie zarejestrowany jako tajny współpracownik o tym samym pseudonimie co wcześniej. Wynika, że pozyskano go na zasadzie dobrowolności przez SB w Białej Podlaskiej. W wypisach z ewidencji bezpieki nie ma jednak informacji o dacie jego wyrejestrowania.
Tak, bezpieka się interesowała Janowem Podlaskim
Tyle redaktor Nisztor. A co na to Marek Trela, którego poprosiłem o komentarz?
Zdecydowanie zaprzeczył, że miałby być tajnym współpracownikiem SB. Nigdy nie podpisał dokumentu o współpracy z SB, choć był do tego wiele razy namawiany.
Potwierdził bowiem, że miał wiele razy do czynienia ze smutnymi panami z bezpieki, kiedy już pracował w Janowie Podlaskim. Dla młodszych czytelników mojego bloga może to wyglądać podejrzanie, ale ci starsi, którzy żyli i pracowali w czasach tzw. komuny, a byli ludźmi świadomymi, czyli interesowali się tym co się wokół nich dzieje, jest to zrozumiałe. Ale po kolei.
Jeśli chodzi o czasy studenckie Marek Trela przypomina sobie, że w 1977 roku wystąpił o paszport, gdyż chciał w czasie ostatnich studenckich wakacji wyjechać za granicę. Potem zmienił plany i został w kraju, a gdy po wakacjach zgłosił się do biura paszportowego, dowiedział się, że odmówiono mu wydania paszportu, powołując się na odpowiedni paragraf (5?/ 6?, tego dokładnie nie pamięta), w którym jako uzasadnienie odmowy podano, że „ze względu na bezpieczeństwo państwa”.
Czy SB odmówiłoby paszportu tajnemu współpracownikowi? – pyta retorycznie Marek Trela. O żadnej operacji „Kłos” nie słyszał i nie ma pojęcia o co miałoby chodzić.
Jeśli zaś chodzi o lata, w których pracował w Stadninie Koni Janów Podlaski, sprawa wygląda zaś tak. Aukcje koni w Janowie Podlaskim były organizowane od 1970 roku. Do tej małej nadgranicznej (wówczas granica z ZSRR) mieściny raz w roku na kilka dni przyjeżdżała duża grupa bogatych ludzi z USA i Europy Zachodniej, ale zdarzały się też wizyty kupców ot, tak, w ciągu roku. Oczywiste (z punktu widzenia ówczesnej władzy), że bezpieka musiała czuwać, czy ci ludzie nie nawiązują pod płaszczykiem interesowania się końmi arabskimi kontaktów wywiadowczych z Polakami.
Ówczesny dyrektor Andrzej Krzyształowicz znał język niemiecki, więc rozmawiał z tymi kupcami i hodowcami zagranicznymi, którzy potrafili się w tym języku porozumiewać. W rozmowach z tymi kupcami, z którymi dało się rozmawiać tylko po angielsku, pośredniczył najpierw Tomasz Skotnicki (był jakiś czas zootechnikiem w stadninie), a potem Marek Trela. Bezpieka wypytywała ich wszystkich, o czym rozmawiali? Czy poza tematami „końskimi” były poruszane jakieś inne? A jeśli tak, to jakie? Czy przypadkiem ktoś z gości zagranicznych nie interesował się tym, co się dzieje za bliską granicą? Czy jej (tej granicy na Bugu) ktoś nie fotografował? I inne, wiele innych równie ważnych i mądrych pytań. Wypytywali nie tylko Krzyształowicza, Skotnickiego i Trelę, ale także koniuszego Jana Rudasza czy masztalerzy.
W 1984 roku (rzekoma data ponownego werbunku) Marek Trela pracował jeszcze jako lekarz weterynarii i w tych latach często eskortował konie zakupione na aukcji w czasie ich podróży do USA. Pamięta, że wielokrotnie panowie z SB nakłaniali go do podpisania dokumentu o dobrowolnej współpracy z bezpieką. Konsekwentnie odmawiał. A metody stosowali różne. A to zajeżdżali mu drogę kiedy jechał samochodem i kazali jechać za sobą – do siedziby SB w Białej Podlaskiej, gdzie podsuwali mu papier o współpracy do podpisu. A to bawili się w złego i dobrego policjanta. Ten zły groził, że nie dostanie paszportu i nie będzie mógł wyjechać z janowskimi końmi zakupionymi na aukcji do USA. Kiedy Marek Trela odpowiadał, że trudno, Animex będzie musiał wytypować kogoś innego, to do akcji przystępował ten dobry policjant. Przepraszał za zachowanie kolegi, ale dalej namawiał do podpisania, bo to przecież „nic złego”, że „tak będzie lepiej dla niego i dla koni”, itp.
Marek Trela przypomina sobie bardzo dużo wizyt esbeków w swoim gabinecie weterynaryjnym. Przychodził taki smutny pan i zaczynał wypytywać: a kto, a z kim, a o czym rozmawiali, itd. Patrzył przy tym na zegarek, aż w jakimś momencie przepraszał i wyskakiwał na korytarz, by niezbyt udatnie zmienić taśmę w magnetofonie, który miał ukryty pod garniturem, i kontynuował nagabywanie. Ale co potem ci smutni panowie wypisywali w swoich raportach, tego Marek Trela nie wie.
Ale być może się dowie. Bo – jak mi powiedział – teraz, po publikacji „Gazety Polskiej” rozważa wystąpienie do IPN o status „pokrzywdzonego”. Będzie też rozmawiał ze swoim prawnikiem o tym, czy i jakie kroki prawne przedsięwziąć w stosunku do redaktora Piotra Nisztora i „Gazety Polskiej”.
Tonący brzytwy się chwyta
Teraz czas na mój komentarz.
Po pierwsze - wierzę Markowi Treli, że nie był nigdy tajnym współpracownikiem SB.
Po drugie – paradoksalnie można powiedzieć, że to powinno wbić Marka Trelę w dumę. Skoro nie można inaczej zniszczyć dobrego imienia wspaniałego hodowcy i świetnego menedżera, za którym ujął się cały świat. Skoro proces o rzekomą niegospodarność nie przynosi spodziewanego efektu, a gołym okiem widać, że stadnina janowska pod nowym kierownictwem tonie gospodarczo, to trzeba sięgnąć po metody – nomen omen – ubeckie. Rzucić na człowieka podejrzenie o współpracę z SB.
Wiem z własnego doświadczenia, z wielu rozmów z różnymi znajomymi, nie związanymi w ogóle z końmi, że z tego błota, którym ochlapywano obu panów prezesów, niestety, wiele zostawało. Wielu moich znajomych pytało mnie, co się tam właściwie stało. Potem słuchali moich wyjaśnień, ale niestety często na końcu reagowali tak: oni jednak musieli kraść, skoro ich odwołano. Teraz będzie podobnie. Skoro piszą, że współpracował, to widocznie tak było. Jest to metoda obrzydliwa. Nie wolno nam, ludziom uczciwym, ulegać tym podłym sugestiom.
Po trzecie – proszę zwrócić uwagę, że Jerzego Białoboka dziennikarz do wynajęcia, jakim jest Nisztor, zostawił w spokoju. Dlaczego? To oczywiste. Jerzy Białobok nie ma potyczek prawnych z ministrem rolnictwa Krzysztofem Jurgielem.
To Marek Trela pozwał ministra Jurgiela do sądu za słowa: „za złodziejstwo, a nie za brak fachowości zwolniłem”. Ale ten skrył się za immunitetem poselskim i nie zamierza się poddać weryfikacji w sądzie. To na Marka Trelę minister rozpoczął nagonkę, licząc, że spolegliwi prokuratorzy udowodnią rzekomą niegospodarność w SK Janów Podlaski za czasów jego prezesury. Śledztwo w tej sprawie zostało przedłużone po raz kolejny, tym razem do 9 maja. Potem trzeba będzie zapewne powiedzieć, że król jest nagi. Ministrowi nie zostanie już żaden argument. Tak sądziłem do niedawna. Ale myliłem się. Tonący brzytwy się chwyta, "dobra zmiana" sięgnęła więc po najbardziej obrzydliwy chwyt. Dla twardego elektoratu PiS będzie to oczywiste. Skoro gazeta napisała, to znaczy, że Trela był współpracownikiem SB, a więc minister dobrze zrobił, że go odwołał. Ale uczciwi i rozumni ludzie powinni wiedzieć, co sądzić o takich metodach.
A tak przy okazji – ludzie otwórzcie oczy. To w jaki sposób PiS traktuje prawdę i prawo na wielu innych obszarach (konstytucja, Trybunał Konstytucyjny, sądy) pokazuje, że ta władza nie cofnie się przed żadnym, nawet najbardziej kłamliwym i podłym chwytem, aby tylko nie oddać władzy, aby tylko nie przyznać, że ich rządy to wielka porażka. Nas wszystkich.
Marek Szewczyk



Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 09.04.2018, 10:22 Uaktualniono: 09.04.2018, 18:40 |
![]() |
|
![]() |
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 07.03.2018, 7:25 Uaktualniono: 07.03.2018, 9:06 |
![]() Starosta jest przeciwko przenosinom aukcji do Warszawy.
Nie rozumie, że głównym problemem jest prezes profesor. Jak się zorientuje, to będzie za późno.
|
|
![]() |
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 06.03.2018, 18:54 Uaktualniono: 06.03.2018, 19:49 |
![]() Śmiem twierdzić, że Piotr Nisztor nigdy nie był zainteresowany końmi. Ani prywatnie, ani jako dziennikarz. Do 2016 roku pewnie nawet nie wiedział, kim jest Marek Trela. Skąd więc to nagłe zainteresowanie osobą Marka Treli i stadniną w Janowie? Teraz, czyli dwa lata po odwołaniu ze stanowisk Panów Jerzego Białoboka i Marka Treli?
Załóżmy, że Piotr Nisztor jest dziennikarzem śledczym działającym ze szlachetnych pobudek. Czyżby więc w dzisiejszej Polsce nie było już żadnych poważnych afer na wysokich szczeblach władzy wartych ujawnienia pro publico bono? Czyżby w naszym pięknym kraju ostatnią ostoją afer były stadniny koni arabskich? Skoro tak, dlaczego Piotr Nisztor milczał, choć w ciągu ostatnich dwóch lat tu i ówdzie pisano o różnych zarzutach dotyczących nieudolności w prowadzeniu stadnin koni arabskich przez ich obecnych włodarzy? Odpowiedź jest przerażająco oczywista. Piotr Nisztor nie działa ze szlachetnych pobudek. Piotra Nisztora nie interesują konie arabskie ani sytuacja w stadninach. Piotr Nisztor po prostu realizuje otrzymane zamówienie. Pytam retorycznie: kto zlecił Piotrowi Nisztorowi ten cykl artykułów atakujących Marka Trelę? Piszę cykl, bo kilka dni temu Nisztor napisał artykuł świadczący o totalnej nieznajomości tematu, a zarzucający Panom Białobokowi i Treli mszczenie się za odwołanie ze stanowisk poprzez sprzeciw wobec planów przeniesienia Narodowego Pokazu Koni Arabskich i aukcji Pride of Poland 2018 z Janowa do Warszawy. Teza z gruntu bzdurna. Wielu ludzi się temu sprzeciwia i nie chodzi tu o żadną zemstę. Chodzi o konie. Nisztor jednak nie wie co pisze tylko pisze to, co mu się każe. Kolejna rewelacja. Marek Trela to TW Marek. Owszem, z oczywistych względów bezpieka interesowała się Markiem Trelą i mogła go sobie nawet zarejestrować bez jego wiedzy. Taki los spotkał wielu uczciwych ludzi. I co z tego wynika? Czemu ma służyć robienie newsa z tak perfidnie podanej informacji właśnie teraz? Oczywiście chodzi o skompromitowanie Marka Treli. Dlaczego? To wiedzą mocodawcy Piotra Nisztora. On zrobił tylko to, za co mu zapłacono. Można mniemać, że kolejna porcja rewelacji pióra Piotra Nisztora to tylko kwestia czasu. Lecz ten misternie uknuty przez jego zleceniodawców plan zakończy się klęską. I po raz kolejny stracą tylko konie. Polskie konie arabskie. Beata Kumanek |
|
![]() |
|
|