Jak ocenić występ Spisaka?
Postanowiłem bez zaglądania do internetu, na gorąco, niebawem po zakończeniu konkurencji WKKW na Światowych Igrzyskach Jeździeckich w Tryon, napisać ten tekst. Bo jestem pewien, że jutro na jeździeckich portalach znajdę tytuły z przymiotnikami, których się nie powinno używać dla oceny występu Pawła Spisaka i Banderasa. Przesadzone.
Czy to nasze kompleksy narodowe, czy to posucha w jeździectwie na światowym poziomie sprawia, że przesadzamy z zachwytami nad każdym dobrym występem naszego reprezentanta. Oczywiście mowa o konkurencjach olimpijskich, bo przecież kilkanaście dni temu Bartłomiej Kwiatek wywalczył ze śląskim ogierem Sonet tytuł mistrza świata w powożeniu zaprzęgami jednokonnymi (a drużyna zdobyła brąz), ale ten niewątpliwy sukces nie wzbudził takiego zainteresowania miłośników jeździectwa w Polsce, jak występ Spisaka w Tryon.
No właśnie – jak ocenić 22. miejsce Pawła Spisaka na MŚ w Tryon? Ja bym powiedział, że był to dobry występ. Zgodzę się, jak ktoś powie – bardzo dobry. Ale określenia: wspaniały, doskonały, historyczny, itp. budzą mój sprzeciw.
Sport jest bardzo wymierny. Jeśli zawodnik w stawce 83 startujących zajmuje miejsce na początku trzeciej dziesiątki, to czy można piać nad takim wynikiem?
Jeśli sięgniemy do historii mistrzostw świata w WKKW, to znajdziemy dwóch Polaków, którzy plasowali się wyżej od Spisaka. W Sztokholmie, podczas pierwszych światowych igrzysk jeździeckich w 1990 roku, Piotr Piasecki na Igreku zajął 13. miejsce. Wcześniej, bo w 1974 roku w Burghley, nieżyjący już Jacek Wierzchowiecki na Gniewie został sklasyfikowany na 15. miejscu. Z kolei w Luhmuehlen w 1982 roku Jan Lipczyński z Elektronem uplasował się niewiele niżej od Spisaka, bo na miejscu 27.
Przeanalizujmy przejazdy Spisaka na Banderasie w poszczególnych próbach. W ujeżdżeniu wynik 30.6 pkt. karnego dał mu 36. miejsce, czyli mniej więcej w połowie stawki. Ten wynik oznacza, że średnia za poszczególne ruchy (i końcowe oceny dodatkowe) wyszła 6,9 punktu w skali od 0 do 10. Przejazd był dobry, ale…
No właśnie, jednym z elementów, dla których można mówić tylko o dobrym występie, jest to, że liczba zawodników, którzy są w stanie zaprezentować program o średniej powyżej 7 pkt za ruch jest coraz większa. Ja już nie mówię o rewelacyjnym wyniku Julii Krajewski na Chipmunku FRH (19.9 pkt, karnego, co oznacza 8,1 punktu za ruch!), ale o tym, że aż 9 zawodników zakończyło ujeżdżenie z wynikiem 27 punktów z małym ułamkiem. Tak – w czołówce światowej robi się coraz ciaśniej i nawet różnica jednego punktu zaczyna odgrywać coraz większą rolę.
W krosie aż 16 zawodników zmieściło się w normie czasu (w tym jeden z wyłamaniem!). W tym kontekście na 2-sekundowe spóźnienia Banderasa trzeba spojrzeć inaczej – pozostawia mały niedosyt. Zwłaszcza, że kros był łatwy i sprzyjający szybkim, zaawansowanym w krew koniom, a takim jest wszak Banderas.
Łatwy, za łatwy jak na MŚ kros – to jest opinia Marcina Konarskiego, którego pytałem o zdanie w tej kwestii. Zgodziliśmy się, że z estetycznego punktów widzenia kros przygotowany przez Marka Phillipsa, był wyjątkowy, ale co do stopnia trudności tej próby terenowej, pan Marcin kręcił nosem. Jego zdaniem był za łatwy, bo za mało techniczny i akcenty trudności były rozłożenie nierównomiernie. I nie mogę się nie zgodzić z nim, bo jest w tej materii najtęższym w Polsce fachowcem.
Jednak ja wolę taki kros, który aż 15 zawodników kończy na zero, niż taki jak w Caen, gdzie żaden koń nie zmieścił się w normie czasu. Pod tym względem tegoroczne MŚ bardzo przypominały te z Lexington, gdzie te liczby były prawie takie same (sprawdziłem panie Marcinie). A mianowicie, 15 zawodników ukończyło w czasie, w tym jedna amazonka z wyłamaniem!
Przejdźmy do parkuru – 16 par przejechało na zero. W tym kontekście dwie zrzutki Banderasa rozczarowują. Wiemy, że ten koń nie ma najlepszej techniki, przednie nogi mu nieco wiszą, więc zakładałem, że jak Pawłowi Spisakowi uda się przejechać z jedną zrzutką, będzie nieźle. Nie udało się, choć do jazdy naszego zawodnika nie można mieć zastrzeżeń. Prowadził Banderasa w dobrym rytmie, koń był pod kontrolą, ale w dwóch liniach zrobiło mu się jednak za ciasno.
Teraz pogdybajmy. Gdyby Paweł Spisak pojechał ujeżdżenie lepiej, np. na 27.0 punktów karnych, ukończył kros na zero, a na parkurze miał jedną zrzutkę, miałby końcowy wynik 31.0 pkt. karnych. To dałoby tylko 7. miejsce! Ale te same wyniki na czworoboku oraz w krosie, a do tego czysty parkur, czyli 27.0 punktów – dałoby już medal, konkretnie srebrny.
Te symulacje chyba dobrze ilustrują, jak w czołówce jest ciasno i jak duży ciężar gatunkowy ma każda sekunda spóźnienia w krosie, każdy punkt karny na czworoboku, nie mówiąc już o jednej zrzutce na parkurze.
Jedna zrzutka sprawiła, że Ingrid Klimke (SAP Hale Bob) spadła z pierwszego miejsca na trzecie, ale ostatecznie medal zdobyła. Gorzej się zapewne czuje Irlandka Sarah Ennis (Horseware Stellor Rebound), która po zrzutce spadła z podium na miejsce piąte.
A co ma mówić wspaniały zawodnik, Andrew Hoy (Vassily de Lassos), który do mety dowiózł świetny wynik z ujeżdżenia – 29.8 pkt. karnego, a medalu nie zdobył?
A wygrani? Najwięksi – oczywiście Brytyjczycy: dwa złote medale. Dwa srebrne wywalczyli Irlandczycy. Dla nich to w ogóle pierwsze medale podczas światowych igrzysk jeździeckich w WKKW, choć oczywiście wcześniej stawali na podium.
Wróćmy do głównego bohatera tego tekstu. Aby było jasne. Bardzo się cieszę, że mamy w WKKW parę, która osiągnęła taki poziom, że może startować na zawodach 4-gwiazdkowych i kończyć je z dobrym wynikiem, że z dobrym wynikiem kończy mistrzostwa świata. Że prezentuje poziom, który może dać miejsce w czołowej „10” w przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Że z nadzieją na miejsce w czołowej „10” można ją wysłać na igrzyska olimpijskie do Tokio.
Kibicujmy Pawłowi Spisakowi, aby pod okiem tak świetnego fachowca, jakim jest bez wątpienia Michael Jung, jeszcze podszlifował poszczególne elementy sztuki jeździeckiej, aby ukończyć ujeżdżenie z wynikiem o 2 punkty lepszym, kros w czasie, a parkur na zero, a wówczas może się uda zbliżyć do strefy medalowej. Ale też pamiętajmy, że rywale nie będą próżnowali i za dwa lata, 27 końcowych punktów karnych może na medal nie wystarczyć.
W każdym razie pieniądze wydane przez PZJ na parę Spisak – Banderas – a są one niemałe - nie idą na marne. Mamy parę światowego formatu. Tylko jej nie zagłaszczmy, nadużywając przymiotników przerastających obecną rzeczywistość.
Marek Szewczyk
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 19.09.2018, 23:32 Uaktualniono: 19.09.2018, 23:34 |
Banderas
Oby Banderas nie został sprzedany. Łowy na konie olimpijskie już się zaczęły!
|
|