Wiadomości z FEI: dobre, złe i kontrowersyjne
W ostatnich kilku dniach z FEI, a głównie z Lozanny, gdzie odbywało się posiedzenie biura (zarządu) Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej, napłynęły wiadomości, które są albo bardzo istotne dla polskiego jeździectwa, albo nieco mniej istotne, ale powinny być ciekawe dla ludzi z naszego środowiska.
Ta najważniejsza jest taka, że FEI przyznała prawo organizacji mistrzostw Europy w WKKW w 2017 roku Strzegomiowi. To wiadomość nie tylko dobra, a wręcz fantastyczna, ale i kontrowersyjna zarazem. Dlaczego? O tym za chwilę.
Rozstrzygnięte zostały wybory zawodników, którzy będą reprezentować siebie i innych zawodników w komisjach poszczególnych konkurencji jeździeckich. Reprezentantem zawodników parających się powożeniem został Bartłomiej Kwiatek i to jest dobra wiadomość. Zła jest taka, że reprezentantką dresażystów została Anna Paprocka-Campanella.
Kolejna smutna wiadomość jest taka, że biuro FEI podjęło decyzję o zawieszeniu zawieszenia dwóch zawodników z konkurencji WKKW, Nowozelandczyków Jonathana Pageta i Kevina McNaba. Inaczej mówiąc, będą mogli startować w zawodach, mimo że postępowanie dyscyplinarne w ich sprawach, a chodzi o niedozwolone środki wykryte u koni, na których brali udział w słynnych zawodach w Burghley 2013, jeszcze się nie zakończyło!
Biuro FEI podjęło też inne decyzje co do lokalizacji ważnych imprez jeździeckich w najbliższych latach. Nas w Polsce nie może ucieszyć to, że finał PŚ w 2017 roku zarówno w skokach, jak i w WKKW, odbędzie się w stanie Nebrasca (Omaha) w Stanach Zjednoczonych, a Światowe Igrzyska Jeździeckie w 2018 roku – w Kanadzie (Bromont).
Ale po kolei.
Jako wielki fan WKKW już cieszę się na myśl, że będę mógł zobaczyć w Polsce najlepszych europejskich zawodników z tej konkurencji. Że w naszym kraju po raz pierwszy rozegrane zostaną mistrzostwa Europy seniorów w konkurencji olimpijskiej. Że Strzegom, którego ranga na jeździeckiej mapie Europy jest już wysoka, zyska jeszcze na znaczeniu. I wreszcie, że Marcin Konarski udowodnił nam wszystkim i sobie, że jak się ma talent organizacyjny, wkłada mnóstwo pracy i skutecznie, krok po kroku podnosi poprzeczkę, to można osiągnąć bardzo wysoki cel. Taki, który jeszcze niedawno wydawałby się nie do osiągnięcia.
Czy mamy szanse na dobry wynik?
Dlaczego więc napisałem wcześniej, że ta decyzja jest kontrowersyjna? Z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że taka impreza powinna być nie tylko sukcesem organizacyjnym (bo nie wątpię, że nim będzie), ale także trampoliną do podniesienia poziomu sportowego, czy wręcz okazją do sukcesu sportowego dla gospodarzy. Pytanie, co jest dla kogo sukcesem sportowym. Dla jednych (dla mnie np) medal. Chociażby jeden, brązowy, ale medal. Dla innych miejsca w czołowej „10”, a jeszcze dla innych to, żeby polscy jeźdźcy ukończyli zawody. Jeśli jednak podejdziemy nieco bardziej ambitnie i nie zastosujemy coubertenowskiej zasady „najważniejsze to brać udział”, to szanse na jakichś sukcesik są mizerne. Na dziś tylko jeden zawodnik ma „zagranie” na tegoroczne MŚ i w ogóle nie wiadomo, czy uda się zestawić ekipę do Normandii. Niestety, jeżeli się przeanalizuje jakie 1- czy 2-gwiazdkowe konie mają do dyspozycji najlepsi polscy wukakawiści obecnie i ile jest tych rokujących nadzieję (czyli te, które, za 3 lata powinny już być otrzaskana na poziomie 3 gwiazdek), to nie wydaje mi się, aby był powód do optymizmu. Czyli może być tak, że zrobimy w Polsce zawody dużej rangi, ale sami będziemy w nich tłem.
Jak to było z ME pony
Przypominają się mistrzostwa Europy pony, które dwukrotnie odbywały się Jaszkowie. Wiadomo przed nimi było, że sportowo nie będziemy na nich nic znaczyć. Po co więc było je organizować? Można powiedzieć, że jeżeli gospodarz, Antoni Chłapowski, bardzo chciał i zapewniał, że udźwignie finansowo ciężar tak prestiżowych i kosztownych zawodów, to dlaczego nie. Problem w tym, że jak się potem okazywało, za każdym razem gospodarzowi nie udawało się zdobyć tylu sponsorów, aby zbilansować budżet i naciskał na PZJ, aby to centrala pokryła deficyt lub choćby jego część. Wtedy argumentacja była: no bo przecież to są mistrzostwa Europy! A poza tym to PZJ zgłosił tę imprezę do kalendarza FEI, to niech się PZJ poczuwa do odpowiedzialności finansowej za nią.
Czy taki scenariusz jest możliwy w przypadku ME w Strzegomiu w 2017 roku? Jest. Wszyscy wiedzą, jak ciężko obecnie o sponsorów w sytuacji, kiedy nie ma sukcesów sportowych. I to tych największej rangi. Bo Justyna Kowalczyk, Kamil Stoch czy Zbigniew Bródka na brak sponsorów nie narzekają. Ale oni są medalistami olimpijskimi! Ryzyko więc, że impreza w Strzegomiu, nawet przy niewątpliwych talentach organizacyjnych Marcina Konarskiego, może być deficytowa, jest. Co wtedy? Kto pokryje deficyt?
Słyszałem, że budżet ME szacowany jest na 7 mln zł. Jeśli zabraknie „tylko” 1 mln, to z jednej strony można powiedzieć, że to będzie „tylko” 1/7. Ale z drugiej strony 1 mln zł to jest prawie cała roczna dotacja, jaką PZJ otrzymuje z ministerstwa sportu na sporty olimpijskie (1 mln 200 tys. zł). Czy wówczas biuro PZJ zostanie zamknięte na rok, bo trzeba będzie dopłacić do ME w Strzegomiu?
Kto podjął decyzję?
No i ostatnia kwestia, która chyba najbardziej uprawnia do postawienia tezy, że kwestia ME w Strzegomiu jest kontrowersyjna – kto ją podjął? Troje członków zarządu PZJ (Zbigniew Kaczorowski, Nemezjusz Kasztelan, Monika Słowik) twierdzi, że jakkolwiek podczas któregoś z zebrań była rozmowa o możliwości zgłoszenia do FEI Strzegomia jako kandydata do organizacji ME w WKKW w 2017 roku, ale formalnie decyzja nie została podjęta. Nie było takiego punktu w porządku obrad, a przede wszystkim nie było głosowania w tej kwestii! Czyżby prezes Łukasz Abgarowicz podjął ją samodzielnie?
To z kolei sprawia, że trzeba postawić pytanie - kto rządzi w Polskim Związku Jeździeckim? A przede wszystkim, czy rządzi w zgodzie ze statutem? Czy nie jesteśmy świadkami - nie po raz pierwszy w tej kadencji – że ważne decyzje są podejmowane z pogwałceniem zasad demokracji i zapisów statutu PZJ? To pytanie kieruję do członków Rady Związku w pierwszym rzędzie, bo oni wszak pełnią obecnie rolę Komisji Rewizyjnej, która ma prawo i obowiązek oceniać, czy zarząd nie łamie przypadkiem zapisów statutu.
Marek Szewczyk
PS. Ponieważ wątek Strzegomia jest już sporym artykułem, aby nie robić zbyt wielkiej „cegły”, kolejne tematy zapowiedziane na początku tego tekstu, w następnym odcinku.


