Potwierdzające dementi
Jestem z pokolenia, które dobrze pamięta czasy tzw. komuny. Pamiętam też świetnie, że jak w „Trybunie Ludu” pisali, iż „nieprawdą jest jakoby coś tam…”, to wiadomo było, że to „coś tam” wydarzyło się naprawdę.
Takie właśnie miałem pierwsze skojarzenie, jak przeczytałem „Oświadczenie Zarządu Stadniny Koni Janów Podlaski Spółka z o.o.”, które dziś (7.01.2019 r.) ukazało się na stronie internetowej stadniny. A brzmi ono tak:
W związku z pojawiającymi się w ostatnich dniach doniesieniami medialnymi, dotyczącymi rzekomej utraty płynności finansowej skutkującej zagrożeniem upadłością Spółki Stadnina Koni Janów Podlaski Sp. z .o.o., Zarząd Stadniny informuje, że doniesienia te nie mają pokrycia w rzeczywistości.
Tylko jak to się ma do faktu, że p.o. prezesa Grzegorz Czochański w tym samym oświadczeniu potwierdza, że 26 września 2018 roku wysłał do swoich zwierzchników z Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) pismo informujące „o możliwości ewentualnego wystąpienia utraty płynności finansowej”.
Jak to się ma do faktu, że KOWR „zlecił Zarządowi Spółki opracowanie długoterminowego Planu Naprawczego…”
Już nawet fakt, że słowa Plan Naprawczy pisane są z dużych liter (wbrew regułom języka polskiego) świadczy, że sytuacja Stadniny jest bardzo zła. To takie nieświadome, ale freudowskie zwrócenie uwagi na powagę sytuacji, przez piszącego oświadczenie.
Czy planów naprawczych nie zarządza się przypadkiem wtedy, gdy strata przekracza wartość odpisów amortyzacyjnych?
Aby była jasność. Nie ucieszyłaby mnie wiadomość, gdyby się okazało, że janowska stadnina została postawiona w stan upadłości. Nie kibicuję takiemu scenariuszowi. Życzę stadninie i ludziom w niej pracującym, aby wszelkie kłopoty udało się przezwyciężyć. Aby konie uzyskiwały wysokie ceny na aukcji Pride of Poland. Aby ta aukcja ponownie stała się dumną wizytówką państwowej hodowli koni arabskich w Polsce.
Niestety, obawiam się, że tego stanu rzeczy nie uda się szybko, jeśli w ogóle, przywrócić. A dodatkowo uważam, że będzie to bardzo, bardzo trudne.
Nie chcę, aby stadnina upadła, ale będąc człowiekiem odpowiedzialnym, muszę publicznie przestrzegać, że grozi jej upadłość. Robię to w trosce o polską hodowlę i w imię prawdy. Bo tylko ujawnianie faktów pozwala ludziom właściwie ocenić rzeczywistość. A ta, wbrew temu co próbują wmawiać nam p.o. prezesa SK Janów Podlaski, KOWR, minister rolnictwa, dla najstarszej polskiej stadniny koni arabskich czystej krwi, jest bardzo zła.
Przez 15 lat, kiedy prezesem (i głównym hodowcą) janowskiej stadniny był Marek Trela, spółka zawsze miała dodatnie wyniki finansowe. Czasami były one małe, ale na plusie. A w janowskim przedsiębiorstwie rolnym nigdy nie było łatwo wyjść na plus, bo gospodaruje one na lichych ziemiach, a hodowla koni kosztuje. Jednak oparcie się na dwóch filarach: z jednej strony na sprzedaży koni arabskich podczas aukcji za wysokie ceny, z drugiej zaś na sprzedaży mleka, pozwalało na takie wyniki. Rok 2015 był dla janowskiej stadniny rekordowy. Niejako „w nagrodę” za to, Marka Trelę zdymisjonowano, opluto, a dodatkowo prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie rzekomej niegospodarności w SK Janów Podlaski.
Tymczasem po dwóch latach (2016, 2017) „dobrej zmiany” spółka ma stratę ponad 1,6 mln zł i balansuje na skraju upadłości. Wyników tego trzeciego roku „dobrej zmiany” – 2018 – jeszcze nie znamy, ale uważam, że strata finansowa jeszcze wrosła. Dlaczego w tej sytuacji żadna prokuratura nie prowadzi śledztwa w sprawie prawdziwej, a nie wydumanej, niegospodarności?
Sytuacja w Janowie Podlaskim skupia jak w soczewce to, co jest charakterystyczne dla rządów PiS – olbrzymi rozdźwięk między wielkimi słowami i wzniosłymi hasłami, a brakiem kwalifikacji ludzi, którzy te hasła realizują, często ich miernym poziomem moralnym, często prywatą i fatalnymi wynikami ich działań.
A jeśli chodzi o Janów Podlaski, to trzeba przypominać nazwiska ludzi, którzy do zapaści stadniny doprowadzili:
• Krzysztof Jurgiel, były minister rolnictwa, który dał zielone światło na wyrzucenie trojga fachowców;
• Jan Dobrzyński i Andrzej Wójtowicz, którzy z niskich pobudek (zemsta) namówili ministra rolnictwa do tego fatalnego w skutkach (także dla niego) ruchu;
• Waldemar Humięcki, Andrzej Sutkowski, Karol Tylenda, Witold Strobel - kierownictwo najpierw Agencji Nieruchomości Rolnych, a potem Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, które realizowało posłusznie „linię” Jurgiela, a powinno nadzorować państwowe stadniny, tymczasem na każdym kroku wykazywało się brakiem tegoż nadzoru;
• Marek Skomorowski, Mateusz Leniewicz-Jaworski, Sławomir Pietrzak, Grzegorz Czochański – kolejni prezesi i członkowie zarządu janowskiej stadniny.
Ci wszyscy ludzi doprowadzili do zapaści finansowej janowskiej stadniny, a także do zdemolowania prestiżu aukcji Pride of Poland (w tym ostatnim „sukcesie” trzeba jeszcze dopisać nazwiska: Maciej Grzechnik i Hanna Sztuka).
Marek Szewczyk


