W odpowiedzi na SOS dla Michałowa
Hanna Sztuka na portalu polskiearaby.com ma swój blog. Opublikowała na nim ostatnio artykuł „Okręt flagowy tonie! SOS dla Michałowa”. Tekst jest atakiem na obecną p.o. prezesa stadniny, Monikę Słowik i pośrednio na KOWR, który zdaniem pani Sztuki niczym orkiestra na Titanicu gra w najlepsze i nie reaguje na nieprawidłowości, które zdaniem autorki nie miały miejsca, gdy Maciej Grzechnik i ona kierowali stadniną.
Pozostając przy marynistycznych analogiach autorki bloga: stadnina w Michałowie istotnie była dumą i „flagowym okrętem” ANR. Kłopoty się zaczęły, gdy z mostka kapitańskiego zrzucono w lutym 2016 roku dotychczasowego doświadczonego dowódcę Jerzego Białoboka, a na jego miejsce powołano Annę Durmałę, której doświadczenie ograniczało się do sterowania żaglówką. Ta jednak rozsądnie koło sterownicze oddawała pierwszym oficerom i statek jakoś dryfował. Dramat nastąpił, gdy jesienią 2016 roku statek flagowy „Michałów” został trafiony przez dwie torpedy o nazwach Maciej Grzechnik i Hanna Sztuka – wówczas zaczął nabierać wody. Obecnie niestety daleko mu do dawnej świetności – p.o. kapitana Monika Słowik kieruje statkiem jak umie najlepiej i stara się naprawiać skutki złych rządów poprzedników. Okręt nadal przecieka, choć łata się dziury, a załoga, zwłaszcza ta pamiętająca czasy świetności, kubłami wylewa wodę. Mam nadzieję, że szansa, iż statek nie pójdzie na dno, wzrosła.
Portal polskiearaby.com redagowany przez Monikę Luft nie dopuszcza dyskusji - Komentowanie jest zamknięte – taki komunikat widnieje pod tekstem. Informacje w artykule pani Sztuki są zmanipulowane i często nieprawdziwe. Wymagają riposty, ale póki co, fakty.
Maciej Grzechnik został prezesem stadniny 5 października 2016 roku i jeszcze w październiku zatrudnił na stanowisku dyrektora Hannę Sztukę. Został odwołany w sierpniu 2018 roku po nieudanej aukcji Pride of Poland, za którą odpowiadał. Jego miejsce zajęła powołana przez KOWR p.o. prezesa Monika Słowik. Zwolniła dyscyplinarnie Hannę Sztukę za nieuczciwości (między innymi za utrzymywanie w stadninie swoich prywatnych koni bez umów i opłat). Hanna Szuka przez długi czas odmawiała oddania służbowego telefonu i kluczyków do służbowego samochodu. Nadal odmawia wyprowadzenia się z dużego służbowego mieszkania w głównym budynku stadniny, o czym będzie też mowa poniżej.
Gospodarstwo takie jak stadnina koni, która oprócz hodowli koni prowadzi duże stado bydła mlecznego oraz produkcję roślinną, z opóźnieniem reaguje tak na dobre jak i na złe decyzje. Następcy Jerzego Białoboka mogli korzystać ze świetnego stanu finansów, zasobów stada koni, dobrze ustawionej produkcji roślinnej i doskonale funkcjonujących obór w Michałowie i Lubczy. Pani Słowik ma sytuację odwrotną – musi zmagać się ze skutkami złych decyzji oraz zaniedbań swoich poprzedników, prowadząc stadninę i wielkie gospodarstwo rolne. Jest to trudne i na pewno stanowi dla niej olbrzymie wyzwanie - istotnie zapewne największe w jej dotychczasowej karierze zawodowej.
Artykuł Hanny Sztuki zawiera wiele informacji bądź nieprawdziwych, bądź zmanipulowanych przez niedopowiedzenia. Tak więc punkt po punkcie:
1. najpierw powstała mała dziura w postaci wywrócenia wszystkich dotychczasowych kontraktów, co doprowadziło do wycofania się klientów z zakupionych na aukcji koni. Potem nastąpiły trzy nieudane przetargi i wreszcie III Winter Sale z wynikiem 5-krotnie niższym niż w roku poprzednim.
Promocję aukcji 2018 i przyciągnięcie klientów powierzono Simone Leo, włoskiemu handlarzowi koni, z którym duet Grzechnik - Sztuka zaczął współpracę co najmniej od wiosny 2017 (już towarzyszył im na pokazie w Radomiu). Za tę pracę Simone Leo zainkasował w roku 2017 ponad 265 tys. złotych, a w 2018 niemal 100 tys. złotych.
Na aukcji głównej w 2018 roku Michałów sprzedał 3 klacze – Foggitę za 56 tys. euro, Parmanę za 180 tys. i Elberę za 52 tys. Tych ostatnich dwóch klaczy nie odebrali nabywcy. Istotnie, po dymisji prezesa Grzechnika „wywrócono kontrakt”, tyle że tajny, który przewidywał bezpłatną dzierżawę Wildony jako dodatek do zakupów. Ta tajna część nie została zrealizowana, kupcy wycofali się i obu klaczy nie odebrali. Nie sądzę, by finalnie była to strata dla Michałowa. Wildona ostatecznie poszła w tym roku w dzierżawę, ale już nie za darmo.
Jeśli chodzi o III Winter Sale, to rzeczywiście dochód z niej był dużo mniejszy. Powód był głównie taki, że słusznie nie wystawiono na niej aż tylu koni tej klasy, co w poprzednim roku. Ta sama uwaga dotyczy przetargów. W roku 2017 stadnina pozbyła się bowiem doskonałych klaczy, przeważnie młodych. Wiele koni wystawionych na II Winter Sale było końmi klasy Pride of Poland, zaś niektóre dla dobra hodowli w ogóle w tym momencie nie powinny były iść na sprzedaż. Jeśli porównać dochód z aukcji z klasą sprzedanych koni, to w opinii fachowców per saldo II Winter Sale była dla stadniny stratą i to znaczącą, choć trudno wymierną.
2. KOWR-owska orkiestra gra w najlepsze i przy stracie 1mln 300 tys. zł udziela Monice Słowik absolutorium…
Monika Słowik objęła stadninę z końcem sierpnia – istotnie uzyskała absolutorium, w przeciwieństwie do Macieja Grzechnika, który za swoje prezesowanie przez 3/4 roku 2018 do tej pory takiego absolutorium nie uzyskał. Chyba nie bez powodu...Widać KOWR uznał, że to nie Monika Słowik, a przede wszystkim Maciej Grzechnik jest odpowiedzialny za sytuację stadniny na koniec 2018 roku.
Pani Sztuka zarzuca obecnemu kierownictwu stadniny, że tylko kreatywna księgowość pozwoliła zmniejszyć tę ogromną stratę, do której Pani Słowik doprowadziła Michałów, o 500 tys. zł. Zasady prowadzenia księgowości w stadninie nie uległy zmianie i o żadnej „kreatywności” nie ma mowy – to są insynuacje. Sprawozdanie finansowe stadniny za 2018 rok jest już dostępne pod adresem https://ekrs.ms.gov.pl/rdf/pd/search_df, przy czym numer KRS Michałowa to 31029.
Jeżeli mówimy o finansach, to Hanna Sztuka chwali prezesa Macieja Grzechnika pisząc:
Michałów ma sporą rezerwę, którą stworzył jeszcze dyr. Ignacy Jaworowski. Skrzętnie dbał o nią Jerzy Białobok, a Maciej Grzechnik też dołożył do tej kupki co nieco. Otóż z bilansu za rok 2017 i sprawozdania za III kw. 2018 roku wynika, że nie dołożył nic.
3. Tym, co się dzieje w spółce, zaniepokojeni są jej pracownicy, którzy – co prawda anonimowo – ale poinformowali nadzór (czyli KOWR - przypis aut.) o tym, że dzieje się coś niedobrego.
No cóż, anonim to anonim, choć w stadninie wszyscy się domyślają, kto za nim stoi. Ważne jest to, że w odpowiedzi na niego pracownicy stadniny, podpisując się imieniem i nazwiskiem w liście do KOWR zdementowali zawarte w nim tezy.
Wróćmy do tekstu pani Sztuki.
4. W stadninie nie ma już słomy ani siana, a będzie jeszcze gorzej, gdyż łąki stoją niekoszone – trawy oczywiście przekwitły i wartość takiego siana zbliży się wkrótce do słomy. Pierwszy pokos lucerny został zebrany dopiero w czerwcu (a nie w maju, jak zwykle).
Za niedostatki słomy i siana wiosną odpowiada ekipa, która powinna była zgromadzić zapasy ze zbiorów w 2018 roku, czyli Maciej Grzechnik i Hanna Sztuka. Jeśli chodzi o tegoroczne zbiory, to stadnina zebrała piękne siano z pastwisk, natomiast niżej położone łąki na Krzywiu i nad Nidą nie były skoszone, gdy pani Sztuka pisała swój tekst, bo po obfitych majowych opadach stała na nich woda i żadną kosiarką wjechać się nie dało. Podobnie lucerna – została skoszona kiedy tylko dało się wjechać na pole. Decyzja o późniejszym zbiorze została podjęta z rozmysłem - lucernę należało zebrać, nie zmarnować. Michałów od dawna ma tego samego kierownika gospodarstwa rolnego, który przez wiele lat pracował jeszcze z Jerzym Białobokiem i doskonale wie, kiedy należy zebrać plon.
5. Armagedon w oborze w Lubczy (HF) – produkcja spadła z 11 200 do poniżej 10 tys. kg mleka.
Troska pani Sztuki o oborę w Lubczy zapewne zdziwiłaby jej pracowników, bo według ich relacji bywała ona tam sporadycznie. Tendencja spadkowa w produkcji mleka była już widoczna w 2017 roku, a w 2018 roku się pogłębiła. Według dokładnej analizy do 31 sierpnia 2018 roku spadek na 1 sztuce wynosił już około 800 litrów, a więc udział Hanny Sztuki w „armagedonie” w oborze w Lubczy jest znaczny.
6. Masowe upadki cieląt w oborze krów Jersey pewnie nikogo nie wzruszą.
W roku 2017 padły 22 cielęta, w roku 2018 już 46, przy czym 26 do 31 sierpnia, zaś w roku 2019 dotychczas padło 16 cieląt. Nadmienić trzeba, że do czasu, gdy w stadninie lekarzem weterynarii był Bartosz Kozłowski (do grudnia 2017), bydło podlegało szczepieniom ochronnym, cielęta także. Po jego odejściu szczepień zaniechano w obu oborach – krowy i jałówki przed wycieleniem nie zostały zaszczepione. W roku 2019 do szczepień ochronnych powrócono tak w Michałowie, jak i w Lubczy. Wpływu szczepień na odporność cieląt na choroby tłumaczyć nie trzeba i przytoczone powyżej liczby to ilustrują. Największa śmiertelność wśród cieląt występuje, gdy są one malutkie, można więc mieć nadzieję, że liczba 16 już znacznie nie wzrośnie. Jak więc widać, jeśli liczby przeczą tezom pani Sztuki, to tym gorzej dla liczb.
7. masowe upadki źrebiąt i młodych koni już prędzej....Klaczka klienta z zagranicy, która złamała przy wypuszczaniu na pastwisko dwie przednie nogi, nikogo z KOWR specjalnie nie zainteresowała. Ale wczoraj (11.06) zdarzyło się coś, co sprawiło, że przerwałam milczenie. Dwutygodniowa klaczka od Witonii po Morionie, wypuszczona na cały dzień ze stadem na pastwisko, padła na udar słoneczny… padło kolejne źrebię, tym razem od Emily.
Po odejściu Bartosza Kozłowskiego w grudniu 2017 roku lekarzem „pierwszego kontaktu” z nominacji pani Sztuki została Anna Winiecka – wprawdzie absolwentka weterynarii, ale bez żadnego doświadczenia w leczeniu koni i bydła. Członkowie załogi stajni wypowiadają się niezwykle krytycznie o jej kompetencjach. Podobnie jak w przypadku bydła odstąpiono od szczepień prewencyjnych koni, które obecnie przywrócono.
Klaczka zakupiona przez klienta z Włoch rzeczywiście uległa wypadkowi i trzeba było ją uśpić. Nie znam okoliczności tego nieszczęsnego zdarzenia. Niestety, wypadki się zdarzają i bywa, że są złym zrządzeniem losu i trudno doszukać się czyjejś winy czy zaniedbania. Ale bywa też inaczej – czy mam przypomnieć pani Sztuce, jak jej pies w jej obecności zagonił na śmierć starego Wachlarza, gdy ten zażywał ruchu przed stajnią?
Wracając do upadków źrebiąt. Za czasów rządów pani Sztuki w 2017 roku padły 3 źrebaki (to czas, gdy koniuszym jeszcze była Krystyna Podlejska, lekarzem Bartosz Kozłowski, a zootechniczką do jesieni 2017 Magdalena Helak-Kulczyńska), a w 2018 padło 6 źrebaków. W grudniu 2018 roku padł ogierek Wierch i tarantowaty ogierek Bielik – w obu przypadkach przyczyną była niewydolność oddechowa spowodowana nieskutecznie leczoną rodokokozą, na którą źrebięta zapadły latem przy upalnej pogodzie. Sekcja wykazała rozległe zwłóknienia i ropnie w płucach. Tak więc te dwa upadki, choć wydarzyły się już po odejściu pani Sztuki, w pewnej mierze obciążają jej konto.
Klaczka (trzy, a nie dwutygodniowa) od Witonii nie padła na udar cieplny, tylko - jak wykazała sekcja zwłok - na ostrą późną kulawkę, czyli rodzaj źrebięcej sepsy. Ogierek od Emily jest ofiarą rodokokozy. Upalna pogoda nie sprzyja leczeniu, dodatkowo osłabiając źrebaki, ale to nie udar cieplny był przyczyną obu ostatnich upadków, które tak zbulwersowały Hannę Sztukę.
8. Sprawa mieszkania służbowego - jest standardem, że pracownik opuszcza mieszkanie służbowe po ustaniu stosunku pracy, zwłaszcza gdy pracował dość krótko. Tymczasem pani Sztuka nie chce się wyprowadzić z zajmowanego przez siebie mieszkania. Stadnina z tego powodu wystąpiła przeciwko niej do sądu i z eksmisją czeka na rozstrzygnięcie sprawy.
Na koniec uwaga nie merytoryczna – sposób, w jaki Hanna Sztuka pisze o swojej następczyni, jest poniżej wszelkich standardów. To zarzucanie kłamstwa, gdy samemu bez mrugnięcia okiem manipuluje się faktami, te porównania do syna dorożkarza....
Monika Słowik ma zootechniczne wykształcenie, w odróżnieniu od autorki bloga, i całe swoje życie zawodowe była związana z końmi. To prawda, że nie z ich hodowlą, a w szczególności nie z hodowlą koni arabskich i zapewne prowadzenie aż tak dużego gospodarstwa rolnego, jak michałowskie, jest dla niej nowym i trudnym wyzwaniem. Nie chodzi o to, że nie można krytykować jej decyzji, ale tekst pani Sztuki, ze wszystkimi jego manipulacjami, jest haniebny.
A tak na marginesie zastanawiam się, co jest dla losów hodowli bezpieczniejsze – czy osoba, która mówi, że się uczy hodowli i decyzje hodowlane powierza osobom od siebie bardziej kompetentnym, czy ktoś, kto hodowlą się zajmował przez wiele lat, żadnych znaczących sukcesów na tym polu nie odniósł, ale za to arogancko jest przekonany o swojej nieomylności. Bilans dwuletniej pracy hodowlanej pani Sztuki w Michałowie uwzględniający decyzje sprzedażne i jakość przychówku, to temat na oddzielny tekst - może ktoś się tego podejmie. Przez znawców ten bilans jest oceniany negatywnie. Hanna Sztuka oczywiście jest przeciwnego zdania.
I jeszcze jedno – a propos troski pani Sztuki o finanse Michałowa – trzeba pamiętać, że kiepska średnia jakość przychówku jej hodowli z 2018 i 2019 roku, to też strata finansowa dla stadniny. Oddzielną kwestią są niejasności związane z dzierżawami i sprzedażami michałowskich koni za czasów prezesury Macieja Grzechnika i dyrektorowania Hanny Sztuki – miejmy nadzieję, że doczekamy ich ostatecznego wyjaśnienia.
I jeszcze jedna uwaga: właścicielka i redaktorka portalu, czyli Monika Luft, nie dopuszczając polemiki pod zamieszczanymi na nim tekstami, ponosi szczególną odpowiedzialność za ich rzetelność. Omawiany tekst autorstwa Hanny Sztuki nie jest jedynym w ostatnich latach, którego rzetelność jest na poziomie „Trybuny Ludu” z czasów słusznie minionych.
Agnieszka Bojanowska



Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 08.07.2019, 21:40 Uaktualniono: 09.07.2019, 8:33 |
![]() Czytanie bieżącej dyskusji na araby.magazine o wpisach pani Hanny Sztuki jest przygnębiające. Brak szacunku i doceniania dokonań poprzedników wydaje się być zasadniczą cechą osób reprezentujących "dobrą zmianę". Zauważam to nie tylko w końskiej dziedzinie i za każdym razem nie mogę wyjść z zadziwienia, skąd się biorą tacy ludzie, którym z uczciwym i sprawiedliwym osądem bliźnich zupełnie nie po drodze. A może główny problem nie w tym, skąd się wzięli, ale dlaczego ich liczba radykalnie wzrasta wraz z następnymi obietnicami kolejnych "plus". Tak łatwo nas kupić, za rozdawane na prawo i lewo prezesowskie srebrniki?
By jednak nie popaść w depresję, proponuję coś na odtrutkę. Tak miła odskocznia od prania naszych arabskich brudów, choć nadal w temacie arabskim. Na portalu equista znalazłam notkę o 22-letniej arabskiej klaczy Jenny, która samodzielnie spaceruje po ulicach Frankfurtu. https://equista.pl/editorial/3319/o-sp ... -frankfurcie-klaczy-jenny Korzystając z internetowej bazy danych rodowodowych udało mi się znaleźć jej prawdopodobne pochodzenie: po og. Jasir od klaczy Jelimah. A w rodowodzie polskie akcenty, czyli dwa ogiery, które przepadły w wyniku zdarzeń wojennych. Pierwszy z nich to Wisznu 1943 (Witeź II-Malaga), występujący dwa razy w V pokoleniu i raz w VI pokoleniu. Drugi ogier to janowski Halef (ex.Towarzysz Pancerny) po Enwer Bey-Kasztelanka) 1937, w V i VI pokoleniu. I pomyśleć, że 74 lata po wojnie potomkini naszych utraconych ogierów spaceruje sobie po niemieckich ulicach... Surrealistyczne, ale prawdziwe, że zacytuję tutaj słowa z filmowego klasyka. Niestety, "surrealistyczna, ale prawdziwa" jest także "dobra zmiana" w PSK... Iwona G. |
|
![]() |