Ulga dla konia, pomoc dla jeźdźca
Jerzy Sawka jest obecnie dyrektorem toru wyścigowe na wrocławskich Partynicach, ale przed wszystkim jest koniarzem, praktykującym jeźdźcem. Swego czasu rywalizowaliśmy w mistrzostwach Polski dziennikarzy. Teraz Jurek poszedł bardziej w kierunku tzw. jeździectwa naturalnego, jeździ w siodle westernowym, ale jeździ. A do tego myśli. No i wymyślił bardzo pożyteczne urządzenie – Sawka Light Hand. A ja postanowiłem z tego urządzenia skorzystać. Dlaczego?
Zacznę jednak od opisu, czym to urządzenie jest. To sprężyna zamknięta w metalowej tulejce z mechanizmem do przypinania do kółek wędzidłowych z jednej strony, a pałąkiem do przypinania wodzy z drugiej strony.
Sam autor urządzenia - zgłoszonego do urzędu patentowego - tak o nim pisze:
Sawka Light Hand jest oryginalnym, autorskim urządzeniem jeździeckim, które działa na rzecz delikatnego pyska konia, a nie przeciwko niemu. Niweluje ono błędy popełniane podczas jazdy przez rękę człowieka i pozwala koniom zrozumieć działanie wodzy oraz uniknąć bólu zadawanego przez kiełzna. Umożliwia koniom i jeźdźcom wzajemną, łagodną ale skuteczną komunikację.
Człowiek nie jest w stanie reagować tak szybko jak koń. Nasze zmysły są o wiele wolniejsze. Dlatego praca rąk jeźdźca zawsze obarczona jest dodatkowymi szumami sygnalizacyjnymi, które zakłócają komunikację pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem. Czym mniej wprawny jeździec, słabo zrównoważony i skoordynowany, tym więcej bałaganu informacyjnego na tej linii. Oczywiście na poziomie mistrzowskim zakłóceń jest zdecydowanie mniej, ale każdy profesjonalista wie, że wciąż istnieją, bo całe życie pracuje nad ich eliminacją.
Nie jestem profesjonalistą jako jeździec, a jedynie przeciętnym amatorem, ale zdaje sobie sprawę ze swoich jeździeckich ułomności. Jedną z nich jest właśnie ręka. Niestety, bywa trochę twardawa dla pyska konia. Jest to konsekwencją tego, że jak się uczyłem jeździć konno, to nikt z ówczesnych moich nauczycieli nie uświadomił mi, że utrzymuję zbyt mocny kontakt z pyskiem konia. Po kilka kilogramów w każdym ręku (a może nawet więcej), zamiast po jednym. Na zdjęciach zrobionych podczas skoków widać, że często rękę mam zamkniętą, że oddaję zbyt mało wodzy koniowi.
Postanowiłem więc wypróbować urządzenie Sawka Light Hand. I na treningu, i na zawodach. No i widzę, że zdaje ono egzamin. Mój koń, Chocolatti, jest mi i Jurkowi Sawce wdzięczny. Nie twierdzę, że mi to powiedział, ale widzę i czuję, że odczuwa większy komfort.
Zawodowcy się być może nie zainteresują tym urządzeniem, ale powinni się nim zainteresować wszyscy ci, którzy prowadzą szkółki jeździeckie, jazdy rekreacyjne. To przede wszystkim podczas jazd rekreacyjnych, podczas nauki jazdy konnej, pyski koni dostają od ludzi wielką porcję szarpnięć. I to przede wszystkim koniom szkółkowym, rekreacyjnym to urządzenie może bardzo ulżyć w ich niewdzięcznej roli nauczycieli niezbyt sprawnych fizycznie ludzi (dzieci), którzy nie potrafią jeszcze złapać równowagi w siodle nogami i dosiadem, a łapią ją często zawisając na wodzach.
Na działanie tego urządzenia można i należy popatrzeć z dwóch punktów widzenia. Z jednej strony poprawia ono dobrostan - to teraz modne słowo – koni, a z drugiej będzie miało dla właścicieli koni rekreacyjnych znaczenie ekonomiczne. Będą mogły one dłużej i lepiej służyć do nauki jazdy konnej.
A zawodowcom, nawet jak nie będę potrzebować tego urządzenia podczas jazdy, to warto podpowiedzieć, aby je używali podczas lonżowania na wypinaczach. A ta metoda lonżowania jest bardzo powszechna, także wśród zawodowców.
Tak czy inaczej, mogę z czystym sumieniem namawiać wszystkich do używania urządzenia Sawka Light Hand, bo robię to przede wszystkim z myślą o poprawie losu koni użytkowanych przez nas, ludzi, do zabawy. My się bawimy, ale konie często odczuwają dyskomfort, czy nawet czasami cierpią. Możemy im tego cierpienia odjąć, a dyskomfort zamienić na komfort. Za cenę 300 zł warto to zrobić.
Marek Szewczyk
PS. Ja kupiłem opisywane urządzenie w sklepie internetowym konik.com.pl



Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 08.11.2019, 13:44 Uaktualniono: 08.11.2019, 21:03 |
![]() https://www.dziennikwschodni.pl/kraj-s ... -przez-ministra-rolnictwa,n,1000254285.html
|
|
![]() |
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 08.11.2019, 13:40 Uaktualniono: 08.11.2019, 21:03 |
![]() https://www.dziennikwschodni.pl/biala- ... anowie-podlaskim-dlaczego,n,1000252321.html Po raz szósty ...
|
|
![]() |
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 03.11.2019, 4:12 Uaktualniono: 03.11.2019, 16:22 |
![]() "Człowieku, weź się ogarnij (...)" - i kto to mówi ? :D
Polecam pavulon. Skutecznie rozluźnia - nawet największego pieniacza :) |
|
![]() |
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 01.11.2019, 17:47 Uaktualniono: 02.11.2019, 9:18 |
![]() Czy karabinek ze sprężynowym amortyzatorem zdaje egzamin, czy nie - na razie nie mam podstaw oceniać. Zapewne znajdą się i zwolennicy, i przeciwnicy tego wynalazku. Tak, czy siak należy przyklasnąć pomysłowi, bo faktycznie w szkółkach jeździeckich pełnych niewprawnch kursantów, czy podczas lonżowania ten karabinek może zapewnić koniowi większy komfort. Czytając sympatyczny artykuł pana Marka (notabene: nareszcie bez akcentów politycznych i/lub "aferacyjnych") przyklaskiwałem więc pomysłowi w duchu - aż do ostatniego zdania, po którym klaskać przestałem...
Jako żywo przypomniał mi się inny "koński patent": w roku bodajże 2017 (?) w sprzedaży pojawiła się nowego rodzaju szczotka polskiej produkcji, składająca się z drewnianej rękojeści przekrojem zbliżonej do walca, wzdłuż której osadzono metalowe ostrze piłki o bardzo drobnych ząbkach. Służyła ona bardziej efektywnemu wyczesywaniu sierści. Wynalazek, wzorowany na szczotce SleekEZ, był banalnie prosty i całkiem skuteczny. Sprzedający wystąpił o patent i otrzymał go, teoretycznie stając się tyum samym monopolistą na rodzimym rynku. Zaczął sprzedawać szczotkę na Allegro za "jedyne" 106 złotych. Pewnie znaleźli się tacy, którzy tyle za to "cudo" zapłacili, natomiast ci myślący logicznie zaczęli na własny użytek osadzać kawałki brzeszczotu do metalu w kawałkach grubego, drewnianego trzonka, otrzymując narzędzie nie gorsze od "patentowanego" oryginału, za 30-krotnie niższą cenę (około 3,50 zł). Rozumiem chęć wspomożenia przyjaciela przez zareklamowanie jego wynalazku, ale Szanowny Panie Marku, bez przesady proszę ! Bo podstawowa zasada wolnego rynku mówi wprawdzie, że "towar jest wart tyle, ile klient jest skłony za niego dać", jednak sądzę, że cena końcowa powinna być w przynajmniej jakiejś części pochodną kosztów jego wytworzenia (i nie mam tu na myśli kosztów przyznania patentu, czy wygrawerowania nazwy twórcy). Tak, jak w przypadku opisanej wyżej szczotki, tak i w przypadku tego karabinka na sprężynce cena towaru z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego jest - mówiąc wprost - absurdalna. Jeśli ten karabinek okaże się pożyteczny, to w domowych zaciszach zaczną go sobie szybko i za grosze produkować koniarze-majsterkowicze. A że im tak nie wolno, bo patent ? Cóż, w roku 2002 Australijczyk John Keogh działając i zgodnie z obowiązującymi w swoim kraju procedurami opatentował "okrągłe urządzenie ułatwiające transport", czyli... koło. Ponieważ wcześniej w Australii nikt takiego patentu sobie nie "zaklepał", więc pan Keogh w całym majestacie prawa ów patenty otrzymał i miał święte prawo żądać opłat od wszystkich australijskich producentów samochodów, rowerów, desklorolek itd. itp. Na szczęście pan Keogh nie był zdziercą i paskarzem, był natomiast prawnikiem specjalizującym się w sprawach patentowych. Cała akcja była zaś tylko jego happeningiem, mającym pokazać absurdalność pewnych regulacji związanych z przydzielaniem patentów. PS. Ja nie kupiłem opisywanego urządzenia w sklepie internetowym konik.com.pl. ;) |
|
![]() |
|