W młodych nadzieja
Profesor Tomasz Strzembosz w „Kropce nad i” powiedział bardzo ważne słowa. A mianowicie, że żadna władza nie wygrała ze społecznymi protestami, do których przystąpiło młode pokolenie po raz pierwszy wychodzące na ulice w obronie swoich praw.
Przypomniał też, jako to było, kiedy komuna zgodziła się na okrągły stół. A mianowicie Mieczysław Rakowski (wówczas premier) po strajkach z jesieni 1988 roku, do których po raz pierwszy dołączyło młode pokolenie, przyznał w prywatnej rozmowie z Profesorem, że partyjna wierchuszka zdała sobie wówczas sprawę, że nie utrzyma władzy. A ponieważ nie chciała ponownego przelewu krwi, nie chciała ponownie kazać strzelać do ludzi, oddała władzę w sposób pokojowy.
Czy taki scenariusz może się teraz powtórzyć? Miejmy nadzieję, że tak. Ale diabeł tkwi w szczegółach.
Kiedy cztery lata temu manifestowaliśmy pod siedzibą rządu, kiedy ówczesna premier nie pozwalała wydrukować werdyktu Trybunału Konstytucyjnego, czy potem pod pałacem prezydenckim, aby prezydent nie przyzwolił na wrogie przejęcie Trybunału Konstytucyjnego, wśród protestujących widziałem bardzo mało młodych ludzi. Być może teraz zrozumieli, że skoro wówczas ich to nie obchodziło, to teraz muszą protestować, bo podporządkowany wodzusiowi z Żoliborza, a kierowany przez jego „odkrycie towarzyskie” panią magister prawa pseudotrybunał wydał skandaliczny wyrok.
Wyrok odbierający kobietom prawo wyboru. Wyrok, który rozwścieczył młode pokolenie.
Skala protestów zaskoczyła wszystkich. Przede wszystkim tego, który to wszystko zaplanował. Agresywny ton, z jakim oskarżał opozycję o kierowanie tymi protestami, nazywanie ich przestępcami, dobitnie pokazuje, czym się kierował wodzuś. Otóż liczył na to, że w warunkach pandemii kobiety nie wyjdą na ulicę protestować przeciwko majstrowaniu przy aborcyjnym kompromisie, tak jak to miało miejsce cztery lata temu. Przy kompromisie, którego twardo bronił jego brat, kiedy był prezydentem RP. Wówczas wodzuś musiał się cofnąć. Co będzie teraz?
Dlaczego wodzuś z Żoliborza zdecydował się spuścić ze smyczy pieski i suczki z Trybunału Konstytucyjnego? Czy dlatego, że jest takim ortodoksem w sprawach wiary? Nie. Jak twierdzą komentatorzy polityczni, jest to kwestia rozgrywek po prawej stronie sceny politycznej. Po pierwsze, chciał odebrać tlen Zbigniewowi Ziobrze, bo ten zaczął się kreować na najbardziej radykalnego w obozie zjednoczonej prawicy i na tym próbuje zbić kapitał polityczny. Po drugie dlatego, że w planach Jarosława Kaczyńskiego na prawo od PiS nie powinno już być nic, a tam się rozpycha coraz mocniej Konfederacja, a więc jej też trzeba odciąć tlen. A po trzecie, chciał w ten sposób spłacić dług wobec hierarchów kościelnych za to, że jawnie popierają jego partię.
Po wygranych przez zjednoczoną prawicę wyborach prezydenckich wodzuś uznał, że ma teraz trzy lata spokoju i może robić, co chce. Ale widać, że stracił słuch społeczny. Widać, że się odrywa od rzeczywistości. Tak jak zresztą każdy satrapa, który długo rządzi, co umacnia go w przekonaniu o nieomylności i omnipotencji.
Pierwszym sygnałem, że traci kontakt z rzeczywistością była sprawa ustawy zwanej „Piątka Kaczyńskiego.” Nawet w karnych do tej pory szeregach posłów PiS znalazło się kilku, którzy w sejmie zagłosowali przeciw. Nie to, żeby robili uniki i nie przychodzili na głosowanie, czy wstrzymywali się od głosu, ale nacisnęli guziki nie tak, jak tego sobie życzył wodzuś. Szok!
Swoją drogą, forsowanie takiej ustawy i w takim ekspresowym tempie, ustawy, która odbiera źródło utrzymania wielu rolnikom, w sytuacji, kiedy to głównie głosami wsi jego marionetkowy prezydent utrzymał się w pałacu prezydenckim, jest dowodem na to, że wodzuś uważa, że jemu wolno już wszystko.
Warto przy okazji zwrócić uwagę na to, co się teraz będzie działo z tą ustawą. Poprawiona przez senat wróciła do sejmu i miała się nią zająć komisja rolnictwa. Ale się nie zajmie, bo posiedzenie zostało nagle odwołane. Ustawa trafi zapewne do zamrażarki. Uchwalić ją w formie, w jakiej wróciła z senatu, to byłoby przyznanie się do porażki. Nakazać ją swoim żołnierzom odrzucić w formie senackiej, a uchwalić w formie pierwotnej, to z kolei narażałoby wodzusia na to, że ponownie kilku żołnierzy mu się sprzeciwi, ale przede wszystkim narażałoby władzę na wzmożenie protestów rolników. A teraz władza ma większe protesty na głowie.
Przy okazji, ucichła (ale tylko na razie) też sprawa kar dla posłów PiS, którzy złamali dyscyplinę partyjną przy głosowaniu tej ustawy w sejmie, a potem w senacie.
Nie zgadzam się z opiniami, że wodzuś kazał mgr Julii Przyłębskiej wydać akurat teraz taki wyrok po to, aby przesłonić nieudolność władz w sprawach walki z pandemią. Gdyby przewidział taką skalę protestów, na pewno nie nakazałby jej wyjmować z zamrażarki tej sprawy.
Sprawa ta pokazuje jeszcze dobitniej, że wodzuś oderwał się od rzeczywistości. Ale wodzuś sam z siebie władzy nie odda. W jaki sposób protesty kobiet i młodzieży w ogóle mogą doprowadzić do tego, że Kaczyński odejdzie?
Albo na ulicach poleje się krew, ale tego nikt przy zdrowych zmysłach nie chce. Dlatego trzeba apelować do manifestujących, aby nie niszczyli kościołów, aby uważali na prowokacje, aby wyrażali swoje niezbywalne do protestu prawo w sposób jak najbardziej pokojowy.
Druga możliwość jest taka, że po prawej stronie sceny politycznej ktoś wreszcie głośno powie, że wodzuś wiedzie swoje stado na polityczne zatracenie i trzeba temu zaradzić. Ktoś rozpocznie proces odsuwania Kaczyńskiego od władzy, bo proces wypowiadania mu posłuszeństwa już się rozpoczął. Na razie takiego lidera nie widać, ale tego, że na prawicy są ludzie, którzy widzą, że Kaczyński wiedzie ich na manowce, jestem pewny. Kwestią wielkiej wagi dla przyszłości Polski jest to, czy zdobędą się na odwagę, by działać.
Marek Szewczyk



Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 12.11.2020, 8:25 Uaktualniono: 12.11.2020, 18:58 |
![]() Raczej Adam Strzembosz, Tomasz nie żyje.
|
|
![]() |