Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Zmieńmy prawo

Nadesłany przez Marek Szewczyk 23.09.2021, 18:47:54 (1364 odsłon)

Chciałbym jeszcze wrócić do zjazdu wyborczego PZJ w Boszkowie. O błędach prawnych, jakie wszyscy popełnialiśmy od lat i nadal popełniamy, napisałem w poprzednim tekście pt. „Dwója ze znajomości prawa”. Teraz postaram się skupić na propozycji zmian w prawie, czyli w statucie PZJ, aby na przyszłość uniknąć kłopotów i uprościć niektóre procedury.



Delegaci

Zacznijmy od sposobu wyborów delegatów na zjazd wyborczy PZJ. Tę kwestię reguluje paragraf 29 statutu PZJ. Jak wiadomo, w każdym razie tym, którzy biorą czynny udział w życiu środowiska jeździeckiego, czyli uczestniczą w zjazdach WZJ-tów, a potem PZJ, są trzy etapy wyborów delegatów. Najpierw wybiera się jednego delegata na każdy WZJ i w tym wypadku mogą głosować reprezentanci wszystkich klubów zrzeszonych w danym WZJ, także tych klubów, które nie są członkami PZJ.

Drugim krokiem jest wybór określonej dla każdego WZJ liczby delegatów, ale w tym wypadku głosować mogą tylko przedstawiciele klubów, które są zrzeszone w PZJ. A liczba delegatów na dany WZJ jest – najogólniej mówiąc – proporcjonalna do klubów będących członkami zwyczajnymi PZJ w danym WZJ.

Trzeci krok to wybór delegatów rezerwowych, którzy muszą być wybrani w odrębnym głosowaniu.

 

Zadam Państwu teraz pytanie – kiedy i dlaczego takie zapisy zostały wprowadzone do statutu PZJ? Jakie były przesłanki do zbudowania takiego skomplikowanego, trójstopniowego systemu wyboru delegatów na zjazdy PZJ?

 

Jeśli ktoś potrafi odpowiedzieć na te pytania, to bardzo proszę niech do mnie napisze (ew. jako komentarz do tego tekstu), albo mailem i mnie oświeci.

 

Zapytałem prawnika (do którego mam zaufanie), czy taki system może wynikać z jakichś zapisów ustawy o sporcie bądź prawa o stowarzyszeniach. Otóż nie. Ów prawnik, który ma też spore rozeznanie, jak wygląda życie innych związków sportowych, powiedział, że taki sposób wybierania delegatów jest wynikiem wewnętrznych ustaleń naszego środowiska, które ktoś, kiedyś, z jakichś zapewne wygodnych dla niego powodów, zaproponował i zostało to przyjęte.

 

Jeszcze raz proszę Państwa, aby zadać sobie w tym momencie trud odpowiedzi na pytanie, czy taki trójstopniowy system wyboru delegatów na zjazdy PZJ ma jakieś merytoryczne uzasadnienie? Jeśli nie widzimy tego uzasadnienia, jeśli nie potrafimy sobie przypomnieć, kto kiedyś taki system zaproponował i dlaczego, to czy nie możemy go zmienić? Uprościć go?

 

Przecież kiedyś głosowanie na delegatów było jedno. Była jedna lista i było wiadomo, że w danym WZJ delegatami na zjazd PZJ zostanie np. 5 pierwszych (czy 8 pierwszych, czy 18 pierwszych, w zależności od siły WZJ) osób z największą liczbą głosów, a pozostali automatycznie stawali się delegatami rezerwowymi, też uszeregowanymi wg liczby głosów na nich oddanych. Czy są powody, dla których nie moglibyśmy wrócić do tego systemu?

Czy jest konieczne osobne wybieranie jednego delegata na WZJ, w którym to głosowaniu mogą brać udział reprezentanci klubów niezrzeszonych w PZJ? Czym to jest uzasadnione? I tak zwyczajowo wybiera się w takim momencie prezesa WZJ.

 

Konkludując, czy nie możemy pójść drogą jednego głosowania: skoro ma być 100 delegatów, to owe 100 mandatów rozdzielmy na WZJ-ty wg liczby klubów będących członkami PZJ i w procesie wyboru pomińmy w ogóle kluby niezrzeszone w PZJ. Przecież to jest wybór delegatów na zjazd PZJ! I nie róbmy osobnego głosowania, aby wybrać delegatów rezerwowych. Ich wybór może być prosty.  Przykładowo, jeśli na dany WZJ przypada 7 mandatów, to podczas zjazdu WZJ wystarczy zgłosić co najmniej 10 osób i trzy ostatnie z listy będą delegatami rezerwowymi.

 

Oczywiście, wiem, że to będzie wymagać zmian w statucie. Ale do tego właśnie chcę Państwa namówić. A jakie będą z tego korzyści?

Na zjazdach WZJ-tów zamiast trzech osobnych głosowań (w czasie których wielu się gubi), będzie jedno głosowanie. Jaka to oszczędność czasu. No i mniej okazji do proceduralnych pomyłek. Chyba warto?

Jeszcze o jednym błędzie

Pisałem w poprzednim tekście o błędach, jakie robiliśmy i robimy podczas różnych głosowań. Oto kolejny przykład. Na ostatnim zjeździe W-MZJ po wyborze delegatów odbył się wybór delegatów rezerwowych. Ale o ile wybór delegatów odbył się prawidłowo – była lista imienna i oddawano głosy na każdego kandydata osobno – w przypadku delegatów rezerwowych ktoś zaproponował, aby głosować na całą listę – en bloc. I tak się stało. Jaki jest tego efekt? Otóż W-MZJ ma 11 delegatów rezerwowych, ale oni nie są uszeregowani według tego, kto ile głosów dostał, tylko – mówiąc językiem sportowym – zajęli pierwsze miejsce ex aequo. W czym problem? Ano w tym, jakie kryteria mają decydować, kiedy zachodzi potrzeba dokooptowania do grupy delegatów na zjazd PZJ np. jednego delegata rezerwowego? Każdy z delegatów rezerwowych zgłasza chęć, kogo więc wybrać? I czym się kierować? W praktyce wygląda to tak, że o tym, kto pojedzie na zjazd jako delegat rezerwowy zadecyduje nie liczba głosów (a więc wynik wyborów), a wola prezesa zarządu W-MZJ. Czyli będzie to delegat mieszany, częściowo z wyboru (bo był na jednej wspólnej liście), ale częściowo ze wskazania przez władzę. Czy to jest zgodne ze statutem? Czy to jest zgodne z duchem demokracji?

 

Przy okazji, na sali byli prawnicy (chyba dwóch), którzy zostali zaangażowani przez zarząd W-MZJ i mieli czuwać nad prawną stroną zjazdu i nie zaoponowali w tej sytuacji. Nie mogę tego pojąć.

 

Upoważnienia

Wyznaję pogląd, że statut PZJ to taka nasza jeździecka konstytucja, zjazdy PZJ są odpowiednikiem sejmu, a delegaci na zjazd PZJ są odpowiednikami posłów. Rolą posłów jest m.in. stanowienie prawa, które odbywa się w drodze głosowań. A w tych głosowaniach jeden poseł ma jeden głos i nie może w drodze upoważnienia głosować w imieniu innego posła. Podobnie jest w wyborach powszechnych. Kiedy idziemy do urn, mamy tylko jeden głos. Nie możemy przyjść do lokalu wyborczego z upoważnieniem do głosowania w imieniu kogoś innego. Czy nie tak samo powinno to wyglądać na zjazdach PZJ?

 

Proponuję zatem, aby do statutu PZJ wpisać precyzyjnie i dokładnie, że delegat na zjazd PZJ ma tylko jeden głos i że delegat nieobecny na zjeździe nie może upoważnić innego delegata ani do brania udziału w zjeździe w jego imieniu, ani tym bardziej do głosowań w jego imieniu.

Po co, powie ktoś? Przecież statut PZJ to precyzuje i na zjazdach PZJ takich sytuacji, aby ktoś miał np. dwa mandaty: swój i kogoś innego z jego upoważnienia, do tej pory nie mieliśmy.

 

Odpowiem tak. Nie znalazłem w statucie PZJ takiego zapisu, że udzielanie upoważnień przez delegatów sobie nawzajem jest zabronione. A jeśli coś nie jest prawnie zabronione, to jest dozwolone. A argument, że do tej pory nie mieliśmy takich sytuacji, jest argumentem słabym. Kiedyś na zjazdach WZJ-tów takich sytuacji nie było, a ostatnio jest coraz więcej. A na ostatnim zjeździe Warszawsko-Mazowieckiego Związku Jeździeckiego takich sytuacji było multum. I to mimo zapisu w statucie W-MZJ, którego fragment przytoczę. W paragrafie 21 czytamy tak:

 

W Walnym Zebraniu Delegatów uczestniczą z czynnym i biernym prawem wyborczym:

  1. Delegaci wybrani przez członków zwyczajnych – 1 delegat na 1 członka zwyczajnego. 

 

Jedni prawnicy uważają, że taki zapis wyklucza możliwość udzielania pełnomocnictw i że głosować mogą tylko delegaci obecni na zjeździe osobiście (jedna osoba, jeden głos), inni zaś twierdzą, że upoważnień można udzielać i że sytuacje, że jeden delegat ma swój mandat, a poza tym dwa czy trzy inne – jest zgodne z prawem.

Według tego, co twierdzi prawnik, do którego mam zaufanie, pełnomocnictw można udzielać, ale wielki problem naszego środowiska leży gdzie indziej. Otóż pełnomocnictwa może udzielić tylko prawidłowo wybrany delegat, a nie np. jednoosobowo prezes klubu. Pisałem o tym w poprzednim tekście, nie będę więc tego dalej rozwijał.

 

Dla mnie istotne jest coś innego. Branie udziału w głosowaniach z upoważnieniami innych osób jest sprzeczne z ideą demokracji. Jest prostą drogą do manipulacji wyborczych, bo tak to trzeba po imieniu nazwać. Powinniśmy zadbać, aby nasza konstytucja, czyli statut PZJ, na to nie pozwalał.

Jeśli taki zapis znajdzie się w statucie PZJ, jest nadzieja, że ten przykład pójdzie w dół. Że wojewódzkie związki jeździeckie z czasem też wprowadzą takie regulacje w swoich statutach.

 

A przy okazji, dla tych, którzy uważają, że upoważnienia to na poziomie zjazdów PZJ nie są i nie będą problemem, przypomnę, że w Boszkowie mieliśmy nieprzyjemny przypadek głosowania „na dwie ręce”, a dokładniej mówiąc – na dwie maszynki do głosowania przez jednego delegata.  Ta próba wyborczego oszustwa została wyłapana przez gościa zjazdu, upubliczniona i została zaprotokołowana. Mimo tego ów nieuczciwy delegat został potem zgłoszony jako kandydat do – o ironio – sądu dyscyplinarnego! Delikatnie mówiąc, nie najlepiej to świadczy o tym delegacie, że zamiast spalić się ze wstydu i wycofać swoją kandydaturę z jakichkolwiek głosowań imiennych, pozostał tym kandydatem. Nie najlepiej to świadczy o tym, kto go zgłosił jako kandydata do sądu dyscyplinarnego mimo tego incydentu. No i nie najlepiej to świadczy o tych 15 delegatach, którzy mimo tego, oddali na niego głos. Na szczęście tych głosów było za mało, aby wszedł do sądu dyscyplinarnego, ale wielki niesmak pozostaje.

 

Ograniczenia w wyborze prezesa PZJ

O tym, jak się obecnie wybiera prezesa PZJ stanowi paragraf 35, ustęp 1 statutu PZJ. Najistotniejszy zapis tego fragmentu mówi, że kandydat na prezesa musi być zgłoszony w siedzibie Związku na co najmniej 14 dni przed wyznaczonym terminem walnego zjazdu delegatów. I że musi mieć złożone na piśmie poparcie co najmniej 10 członków zwyczajnych Związku, czyli klubów zarejestrowanych w PZJ. I nie ma żadnych innych możliwości kandydowania na prezesa PZJ.

 

Taki zapis sprawia, że prezes, którego kadencja się kończy, nie może być zgłoszony podczas zjazdu, jak to się mówi z sali, na następną kadencję. Nawet on, aby się ubiegać o kolejną kadencję, musi zgłosić swoją kandydaturę na co najmniej 14 dni przed z poparciem co najmniej 10 członków. To samo dotyczy członków zarządu i delegatów – nie można ich zgłaszać podczas zjazdu, z sali jako kandydatów na prezesa PZJ.

 

Czy to jest słuszne? Sądzę, że intencją – jak to się mówi – ustawodawcy było to, aby się zabezpieczyć przed sytuacjami, kiedy osoby spoza naszego środowiska (np. biznesmeni czy politycy) pojawiali się nagle jako kandydaci na prezesa PZJ. Po prostu byli zapraszani na zjazd w charakterze gości, a poprzednia wersja statutu pozwalała, aby oficjalny gość zjazdu miał bierne prawo wyborcze.

 

Oczywiście obecny zapis nie eliminuje polityków czy biznesmenów całkowicie z grona kandydatów na prezesa PZJ, ale poważnie zmniejsza taką możliwość. Bo taki kandydat musi najpierw uzyskać poparcie sporej grupki ludzi, a jego kandydowanie staje się wiedzą powszechną. Nie wyskoczy nagle jak filip z konopi podczas zjazdu.

Poza tym, taki zapis przymusza kandydatów do wcześniejszego ujawnienia się, co jest zgodne z duchem demokracji.

 

Ale taki zapis jest też znacznym ograniczeniem uprawnień delegatów. Ich biernego i czynnego prawa wyborczego. Mogą podczas zjazdu zgłaszać kandydatów do zarządu, do komisji rewizyjnej, do sądu dyscyplinarnego, ale na prezesa nie. Czy to jest zgodne z najważniejszą tezą statutu, że zjazd jest najwyższą władzą Związku?

 

Uważam, że ten fragment statutu powinien zostać przeredagowany tak, żeby brzmiał podobnie jak ustęp 2 tego samego paragrafu, który reguluje to, kto może zostać wybranym do zarządu i przez kogo.  

Chodziłoby o to, aby kandydatów na prezesa PZJ spoza naszego środowiska wskazywać w sposób opisany w ustępie 1 paragrafu 35. Jednak osoby z tego środowiska, a właściwie z jego rdzenia, czyli kończący kadencję prezes, kończący kadencję członkowie zarządu, czy delegaci (ale bez zaproszonych gości – to bym wykluczył) mieli bierne prawo wyborcze, jeśli chodzi o kandydowanie na prezesa PZJ.

 

I proszę nie odbierać tego co proponuję, że jest to pisane z myślą o prezesie, który zakończył urzędowanie w Boszkowie. Pisze to z myślą o obecnie wybranym prezesie, o obecnie wybranych członkach zarządu i o obecnie wybranych delegatach. To oni mogą stanąć jesienią 2025 roku przed dylematem, że obecne zapisy jeśli nie uniemożliwiają im, to każdym razie bardzo utrudnią im kandydowanie na prezesa PZJ.

Marek Szewczyk

 

 

 

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
Tagi: PZJ   statut   zjazd wyborczy  
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 27.10.2021, 13:18  Uaktualniono: 27.10.2021, 13:51
 Mój apel do nowego ministra
Panie ministrze, proszę rozliczyć niszczycieli stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 20.10.2021, 12:47  Uaktualniono: 21.10.2021, 11:58
 Janów
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 14.10.2021, 15:28  Uaktualniono: 15.10.2021, 12:31
 Kowalczyk
Spodziewany nowy minister rolnictwa Henryk Kowalczyk.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 06.10.2021, 12:46  Uaktualniono: 06.10.2021, 13:35
 Przegląd hodowlany
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 23.09.2021, 23:24  Uaktualniono: 24.09.2021, 11:42
 Rozsądne przemyślenia
Rzeczowa kontynuacja poprzedniego artykułu. Odpowiem na jedno z pytań - nonsensowna ordynacja wynika z idiotycznego podziału klubów na te PZJ i te WZJ. Czemu ten sztuczny podział miał służyć trzeba zapytać jego twórcy Marcina Szczypiorskiego. Jednocześnie trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czemu służy aktualnie, a następnie zrobić bilans zysków i strat tego statutowego potworka.
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5