Za kulisami filmowych scen z udziałem koni
Ta książka powstała wcześniej niż opisana przeze mnie ostatnio pozycja pt. „Świat wyścigów; z Andrzejem Szydlikiem rozmowa niedługa”, ale ponieważ trafiła w moje ręce dopiero teraz, więc dopiero teraz kilka zdań o niej. Chodzi o książkę Piotra Dzięciołowskiego pt. „Wielki koniuszy polskiego filmu”. Jej bohaterem jest Tomasz Biernawski, człowiek, który pracował przy wielu filmach jako konsultant od scen z udziałem koni, od militariów, od kostiumów wojskowych. No właśnie od „kostiumów”, bo nie tylko o mundury chodzi. Występował też w innych rolach: jako scenograf, dekorator, statysta, a nawet aktor.
Przeczytałem tę książkę jednym tchem, a najbardziej zaskoczył mnie jeden fakt. Ciekawe, czy dla Państwa też to będzie zaskoczeniem? Liczba polskich filmów bądź seriali (bo głównie to rodzima produkcja), w których „grały” konie. Jest ich blisko 70! Oczywiście filmów, w których były „końskie sceny”, jest więcej, ale aż 70 jest tych, przy których pracował „wielki koniuszy polskiego filmu”. Imponujący dorobek.
Tytuły wielu z nich zapewne nic Państwu nie powiedzą, podobnie jak mnie, ale kto nie widział takich jak: „Hubal”, „Królowa Bona”, „Austeria”, „Lista Schindlera”, „Ognie i mieczem”, „Quo Vadis” czy „1920 Bitwa Warszawska”.
A z każdym z tych bardzo znanych i mniej znanych filmów związana jest jakaś ciekawa historyjka, smaczna anegdota, opowiedziana czy to przez głównego bohatera, czy też inne osoby albo ze świata filmowego, albo ze świata „końskiego”. Ewa Braun, Bogusław Linda, Daniel Olbrychski, Małgorzata Potocka, Izabella Scorupco, Andrzej Szenajch – to niektóre o osób z tego pierwszego zbioru, a Jerzy Celiński, Bogdan Czarnik, Włodzimierz Kario, Andrzej Kostrzewa, Marek Zaleski – z tego drugiego.
Bohaterami anegdot są też konie – najczęściej bezimiennie. Ale jeden - Kabar – czyli nieduży koń rasy kabardyńskiej – ma w tej książce szczególne miejsce. Nie tylko dlatego, że był ukochanym koniem Tomasza Biernawskiego, ale także dlatego, że służył wielu innym ludziom, dostarczając im radości z dosiadania go (Katarzyna Boniecka) czy satysfakcji z sukcesów sportowych – np. w konkursach w damskim siodle, kiedy dosiadała go Edyta Mikołajewska. Poza tym Kabar zagrał w kilku filmach, a dosiadały go nie byle jakie postaci – np. hetman Bohdan Chmielnicki, czy Helena Kurcewiczówna w „Ogniem i mieczem”.
Tomasz Biernawski jest też zbieraczem, a jego kolekcja sprzętu jeździeckiego jest olbrzymia. Olbrzymia jest też jego wiedza na temat tego, w jaki sposób konie były kiełznane, siodłane i użytkowane w różnych epokach w i różnych częściach naszego globu. Jak to sugeruje jedna z osób, z którymi rozmawiał Piotr Dzięciołowski, ta wiedza powinna być wykorzystywana, np. w postaci cyklicznych wykładów.
Bardzo ciekawy jest fragment jednego z rozdziałów, w których Tomasz Biernawski opowiada, jak to było z husarią i do czego naprawdę służyły (i w jaki sposób) skrzydła. Nie mniej ciekawe jest to, w jaki sposób Indianie powodowali końmi. No i kilka historyjek z czasów, kiedy pan Tomasz pracował przy kręceniu filmów w Mongolii. Obrazują one różnice w traktowaniu i dosiadaniu koni przez potomków Dżyngis Chana w stosunku do tego, co znane jest nam w Europie.
Kto z nas nie zrobił kiedyś czegoś takiego – obejrzał po raz drugi czy n-ty dobrze sobie znany film. Oczywiście dzieje się tak w przypadku tych dobrych, czy wręcz wybitnych filmów. Książka Piotra Dzięciołowskiego pozwala na nieco inny sposób przypomnienia sobie niektórych dobrze znanych filmów. Tym sposobem jest zajrzenie za kulisy podczas kręcenia tych filmów. Co prawda kręcenia tylko jednego rodzaju scen – z udziałem koni – ale dla koniarzy to sceny szczególnie ciekawe. Gorąco namawiam, aby tam zajrzeć.
A jak to zrobić? Książkę można zamówić internetowo. Kosztuje 40 zł. Szczegóły na portalu „Hej na koń”, który prowadzi autor książki.
Marek Szewczyk


