Wykoślawiona aukcja Pride of Poland?
W chwili, kiedy piszę te słowa (poniedziałek 15 VIII), trwa jeszcze w Janowie Podlaskim tzw. Letnia Aukcja, na której wystawiane są teoretycznie nieco słabsze konie niż te, które były oferowane na Pride of Poland 2022 w niedzielę. Z tego względu nie sposób jeszcze podać ogólnej sumy uzyskanej ze sprzedaży wszystkich koni.
Jednak już teraz można stwierdzić, że rzeczywiste wyniki tegorocznej aukcji Pride of Poland mogą być zupełnie inne niż te podane po jej zakończeniu. A wszystko za sprawą obywatela Francji, który nazywa się Thierry Barbier.
Na łamach „Dziennika Wschodniego” można przeczytać opinię przedstawiciela KOWR, a więc instytucji, której podlegają państwowe stadniny, a która była współorganizatorem i aukcji, i Narodowego Pokazu Koni Arabskich.
"Licytacje 20 koni trwały ponad 5 godzin. Nowych właścicieli znalazło 14 z nich. – Łączna kwota 1 mln 596 tys. euro jest powyżej naszych oczekiwań. Szacowaliśmy, że osiągniemy wynik maksymalnie 1,2 mln euro – przyznaje Andrzej Wójtowicz, pełnomocnik dyrektora KOWR ds. hodowli koni, w przeszłości hodowca i prezenter z Bełżyc koło Lublina."
Swoją drogą to ciekawe dowiedzieć się, że właśnie ta osoba, o której wiemy, jaką rolę odegrała w 2016 roku w wyrzuceniu ze stadnin ówczesnych prezesów i hodowców, Jerzego Białoboka i Marka Treli, teraz reprezentuje te stadniny. Pogratulować!
A oto dalsza część wypowiedzi tegoż przedstawiciela KOWR:
"W aukcji brało udział ok. 40 licytujących. Cztery konie kupił hodowca z Francji. Ale araby swój nowy dom znajdą też w Belgii, Szwecji, Libanie czy Izraelu. – Z tego co wiemy, hodowca z Francji licytował w imieniu dwóch podmiotów, a konie trafią też do Szwajcarii. Czekamy 14 dni aż nabywcy wpłacą pieniądze i odbiorą konie – tłumaczy pełnomocnik dyrektora KOWR ds. hodowli koni.”
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Jest bardzo prawdopodobne, że tej sumy, którą wylicytował „hodowca” z Francji, polska strona nie zobaczy. A jest ona niebagatelna – 955 tys. euro. Na nią składają się: 115 tys. euro za klacz Egirę z Białki, 220 tys. za Poganinkę z Michałowa, tyleż samo za Euzonę z Janowa Podlaskiego oraz aż 400 tys. za Esmeraldię z Michałowa. To była oficjalnie najwyższa cena tegorocznej aukcji.
Na czym polega problem z „hodowcą” z Francji? Otóż Thierry Barbier jest dobrze znany w środowisku osób parających się hodowlą i sprzedażą koni arabskich. Znany z tego, że jest mitomanem, a jak mówią niektórzy wprost – kimś niezrównoważonym psychicznie. Nie ma stadniny koni arabskich, choć chce uchodzić za taką osobę. Z jego strony www.Tom-Arabians.com można odnieść wrażenie, że taką stadninę ma. Ale to tylko strona internetowa, na której chwali się szeroką znajomością polskiej hodowli koni arabskich, bo niewątpliwie jest ich miłośnikiem.
Nie ma pieniędzy. W każdym razie nie ma tylu pieniędzy, by kupować konie. W 2018 roku złożył Stadninie Koni Janów Podlaski ofertę na zakup kilku koni poza aukcją. Oferta została przyjęta, ale stadnina nie doczekała się pieniędzy, więc sprzedaż nie doszła do skutku. Ten fakt potwierdził Sławomir Pietrzak, który był w tym czasie prezesem janowskiej stadniny.
Od osób trzecich wiem, że było kilka podobnych przypadków na Zachodzie Europy, gdzie też zjawiał się u hodowców, uzgadniał zakup konia za konkretną cenę, ale potem nie wpłacał pieniędzy.
Już podczas licytacji pierwszego numeru z katalogu aukcyjnego, białeckiej klaczy Egira, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Kiedy w grze była suma kilkunastu tysięcy euro nagle przebił ją do 115 tys. euro! Kiedy trwała licytacja kl. Esmeraldia, przebijał własne postąpienia.
I wówczas do organizatorów aukcji dotarła informacja, że jest to osoba niewiarygodna. Nastąpiła reakcja. Thierry Barbier został wyprowadzony, odebrano mu numer licytacyjny. Jednym słowem pozbawiono go możliwości dalszego brania udziału w aukcji.
Z jednej strony to dobrze, bo mógł dalej windować ceny innych koni, ale tylko po to, aby zaistnieć medialnie, a nie po to, aby je faktycznie kupić. I dalej szkodzić aukcji. Z drugiej, nie można wykluczyć, że licytował w imieniu kogoś innego, kto go upoważnił do reprezentowania go. Tak w każdym razie sugerował Andrzej Wójtowicz. Gdyby tak było w istocie, to nie ma powodu, aby ów finalny nabywca którejś z czterech klaczy nie wpłacił wylicytowanej przez swego pośrednika sumy. Jeśli jednak informacja, że Thierry Barbier licytował też w imieniu kogoś innego, jest nieprawdziwa, to teraz Francuz będzie miał wygodny pretekst, by wylicytowanych sum nie wpłacić. Skoro zostałem wyproszony z aukcji, zostałem obrażony, to nie oczekujcie ode mnie, że zrealizuję swoje zobowiązania. Takie może być jego tłumaczenie faktu, że nie zapłaci za wylicytowane klacze.
Jeśli tak się stanie, to faktyczny wynik aukcji będzie zupełnie inny od tego oficjalnego (1 596 tys. euro), którym już się chwali „dobra zmiana”. Wynik ten spadnie do 641 tys. euro, z czego 528 tys. przypadnie państwowym stadninom. A konkretnie Michałów za 3 sprzedane konie otrzyma 281 tys. euro, Janów Podlaski za 4 konie – 247 tys., a Białka – 0.
A najwyższą ceną na tegorocznej aukcji będzie 175 tys. euro, którą to sumę za janowską klacz Atakamę wylicytował Polak, Artur Gibała.
PS. Jedno drobne sprostowanie - "hodowca z Francji" nie został wyprowadzony, odebrano mu tylko numerek do licytowania, ale nadal siedział przy tym stole, przy którym licytował
Marek Szewczyk