Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Wojna we władzach PZJ

Nadesłany przez Marek Szewczyk 24.08.2024, 21:27:05 (1119 odsłon)

Na stronie internetowej PZJ zawisł dziś protokół z ostatniego zebrania zarządu Związku. Zebranie było dziwne, nie dlatego, że odbyło się online, ale z dwóch innych powodów. Jeden to taki, że zaczęło się w środę 21 sierpnia, następnie zostało przerwane, a dokończone w piątek 23 sierpnia. Drugi to taki, że obie części odbyły się bez udziału prezesa PZJ, Marcina Kamińskiego.

 

Na tymże zebraniu pozostali członkowie zarządu PZJ podjęli cztery uchwały, których treść świadczy o tym, że obecnie toczy  się wojna – czworo członków zarządu kontra prezes.



A wojna ta jest pokłosiem występu naszych reprezentantów na IO w Paryżu. Przede wszystkim chodzi o start biało-czerwonych w WKKW. Start, wokół którego narosło wiele kontrowersji, któremu towarzyszyły dziwne ruchy personalne. Moim zdaniem dwie osoby, trener kadry Andreas Dibowski oraz prezes PZJ Marcin Kamiński, robili wszystko co tylko się dało, aby Jan Kamiński mógł wystartować w Paryżu, chociaż oficjalnie, po ostatnich startach kontrolnych, nie został zgłoszony przez trenera ani do trójki, która miała wystartować, ani jako rezerwowy (ten pierwszy, oficjalny), ani w „szerokim składzie rezerwowym”. I to było logiczne, gdyż Jan Kamiński dwa ostatnie przed IO, ważne starty kontrolne, w Wiesbaden oraz w Strzegomiu, zakończył upadkami w krosie.

Mimo tego, pojechał na zgrupowanie w Niemczech do ośrodka Andreasa Dibowskiego. Na tym zgrupowaniu działy się dziwne rzeczy, delikatnie mówiąc chyba nie najkorzystniejsze dla niektórych koni (być może niebawem dowiemy się więcej, kiedy zawodnicy, którzy tam byli, zdecydują się powiedzieć więcej). W efekcie do ekipy musiał być wstawiony Jan Kamiński z Jardem, gdyż to był jedyny zdrowy koń, który pozostał na placu boju, a który mógł uzupełnić skład dwójki: Małgorzata KoryckaCanvalencia, Robert PowałaTosca del Castegno.

 

Niestety, start Jana Kamińskiego z Jardem w krosie był bardzo nieudany. Zawodnik nie wykazał potrzebnej w krosie waleczności, najeżdżał na elementy przeszkody wodnej nr 10 bez wiary i po trzech nieudanych próbach został wyeliminowany, a polska ekipa została sklasyfikowana na ostatnim, 16. miejscu.

 

Widocznie czworo członków zarządu PZJ ma podobne zdanie jak ja, że postępowanie Dibowskiego było nie w porządku, gdyż w jednej z uchwał postanowili o: 

Odwołaniu sztabu szkoleniowego konkurencji WKKW na czele z trenerem Andreasem Dibowskim.

Wniosek został poparty przez wszystkich obecnych członków zarządu.

 

To była trzecia w kolejności podjęta uchwała. Pierwsza, od której „buntownicy” rozpoczęli zebranie, stanowiła o: Odwołaniu Marcina Kamińskiego z funkcji Dyrektora Zarządzającego PZJ. Uchwała była podjęta w trybie jawnym i cała czwórka była „za”.

 

Konsekwencją tej uchwały była inna (czwarta tego dnia), w myśl której:

Zarząd powierza pełnienie obowiązków Dyrektora Zarządzającego Członkowi Zarządu Patrycji Kaczorowskiej i zobowiązuje ją do przeprowadzenia konkursu na nowego Dyrektora Zarządzającego PZJ do końca września 2024.

  

O drugiej w kolejności podejmowania uchwale, moim zdaniem najważniejszej, za chwilę. Jest ona z kolei konsekwencją patowej sytuacji, jak powstała. Na czym ten pat polega? Ano na tym, że zgodnie ze statutem PZJ oraz zgodnie z regulaminem pracy zarządu, wszystkie te uchwały nie mają – nad czym ubolewam – mocy prawnej. Dlaczego?

 

Pierwotnie zebranie zarządu (online) w środę 21 sierpnia zwołał prezes Marcin Kamiński. Jednak sytuacja się zmieniła, gdy wpłynął mailowo wniosek Huberta Kierznowskiego, aby proponowany porządek obrad uzupełnić o dwa punkty:

  1. Odwołanie Marcina Kamińskiego z funkcji Dyrektora Zarządzającego PZJ.
  2. Jeśli w wyniku głosowania punktu pierwszego odwołanie będzie nieskuteczne proszę o głosowanie odwołania Zarządu PZJ celem przywrócenia kadencji działania władz związku zgodnej z harmonogramem rozgrywanie letnich Igrzysk Olimpijskich.

 

Na ten ruch prezes PZJ Marcin Kamiński zareagował w ten sposób, że poinformował pozostałych członków zarządu (drogą mailową o godzinie 17.37) o anulowaniu zebrania.

 

A statut PZJ – paragraf 39, pkt. 1, stanowi, że Posiedzenia zarządu zwołuje i prowadzi prezes Związku.

 

Nawet jeśli prezes najpierw zwołał zarząd, a potem go anulował „z powodów rodzinnych”, a przede wszystkim nie prowadził tego zebrania, ani nie wyznaczył osoby do jego prowadzenia (co nakazuje z kolei regulamin pracy zarządu), to zebranie w myśl prawa jest nieważne. A tym samym uchwały podjęte przez czworo członków zarządu są nieważne.

Zapewne teraz prawnicy obu stron będą wytaczać argumenty dowodzące, że ich zleceniodawca ma rację, a strona przeciwna jej nie ma. Tak czy inaczej mamy sytuację, że w zarządzie PZJ toczy się już otwarta wojna.

 

Można sobie wyobrazić, że zbuntowana czwórka członków zarządu mogłaby łatwo zwołać nadzwyczajny zjazd PZJ w celu odwołania obecnego prezesa, a jednocześnie wszyscy czworo złożyliby rezygnacje. I można by powołać nowe władze, ale… tylko na rok, czyli do końca tej dziwnej, bo nie przystającej do cyklu olimpijskiego kadencji. Bo takie mamy teraz jeździeckie prawo, czyli przepisy statutu.

 

W tej sytuacji drugą w kolejności uchwałę uważam a najważniejszą. A brzmi ona tak:

Zarząd Polskiego Związku Jeździeckiego podejmuje decyzję o zwołaniu Nadzwyczajnego Walnego Zjazdu Delegatów PZJ w celu skrócenia kadencji władz Związku i przywrócenia kadencyjności władz PZJ zgodnego z harmonogramem rozgrywania letnich Igrzysk Olimpijskich.

 

Nawet jeśli ta ostatnia uchwała z mocy prawa jest nieważna, to środowisko jeździeckie może do zwołania takiego zjazdu doprowadzić inną drogą – na wniosek 1/3 delegatów. Jednak, aby osiągnąć wyznaczony cel, czyli skrócenie obecnej kadencji, aby następne dopasować do cyku olimpijskiego (co zresztą postulowałem na tych łamach), trzeba mieć świadomość, że po pierwsze – trzeba to zrobić szybko. Bo proces będzie długi. A po drugie – to musi być zjazd statutowy, gdyż aby skrócić kadencję, trzeba najpierw dokonać zmian w obecnym statucie.

  

Tak czy inaczej nie ma już chyba innej drogi. Trudno sobie przecież wyobrazić, że w obecnej sytuacji „zbuntowana czwórka” będzie w stanie owocnie współpracować z prezesem. I odwrotnie – trudno sobie wyobrazić, aby prezes bezkonfliktowo współpracował z pozostałymi członkami obecnego zarządu.

 

Swoją drogą współczuję pracownikom biura PZJ. W poniedziałek zjawią się w pracy i co się będzie działo? Można sobie wyobrazić, że zjawi się także dwoje dyrektorów – stary, czyli Marcin Kamiński, oraz nowa pani dyrektor - Patrycja Kaczorowska. Będzie przepychanka o biurko? O laptop? O inne atrybuty władzy wykonawczej? Czyje polecenia mają wykonywać pracownicy biura?

 

Objawem tej wojny są oświadczenia, jakie na stronie PZJ zamieścili, najpierw prezes Marcin Kamiński, a krótko potem pozostała czwórka zarządu PZJ. Jest w tych oświadczeniach wiele pięknych słów, ale mało konkretów.

 

A tymczasem otwarty konflikt między prezesem a pozostałymi członkami zarządu PZJ stał się faktem. Ten konflikt będzie negatywnie rzutował na organizacyjną stronę polskiego jeździectwa, a w dalszej konsekwencji także na stronę sportową. Dla dobra tegoż jeździectwa trzeba ten konflikt szybko zakończyć. A można tylko poprzez skrócenie kadencji władz PZJ.

Marek Szewczyk

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5