Jeszcze o zmianach w stadninach koni
Chodzi oczywiście o państwowe stadniny koni, a zmiany, o których będzie mowa, nastąpiły już jakiś czas temu. Obie były następstwem ostatnich wyborów, czy to parlamentarnych, czy samorządowych. A chodzi o stadniny koni Gładyszów oraz Krasne.
W stadninie koni huculskich w Regietowie (bo choć oficjalna nazwa jest „Stadnina Koni Gładyszów”, to faktycznie mieście się ona w Regietowie) przez ostatnich kilka lat rządził Mirosław Waląg, były przewodniczący Rady Powiatu Gorlickiego z ramienia PiS. Jak rządził i w jakich okolicznościach został dyrektorem tej stadniny pisałem we wrześniu 2021 roku w tekście pt. „ Po co są państwowe stadniny koni, czyli o sytuacji w SK Gładyszów”.
Gospodarował kiepsko, głównie rozbijał się po polach służbowym samochodem. „Rozbijał się” dosłownie, bo samochód wielokrotnie uszkadzał. A dyrektorem został, bo zatrudnienie go na tym stanowisku wymusiła na kierownictwie Kombinatu Rolnego Kietrz (któremu podlega obecnie SK Gładyszów) lokalna liderka PiS, posłanka na sejm Barbara Bartuś. To ta osoba, którą bardzo często widać w najbliższym otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego, kiedy otoczony wianuszkiem wiernych giermków przemieszcza się po korytarzach sejmowych czy też zjawia się na jakichś uroczystościach. Można by powiedzieć, że pani Bartuś pełni funkcję bodyguarda prezesa PiS.
Ostatnie wybory samorządowe w powiecie gorlickim wygrało zawsze tu mocne Prawo i Sprawiedliwość. Pokłosiem tych wyborów było nowe rozdanie w radzie powiatu, a Mirosław Waląg został starostą powiatu, opuszczając fotel dyrektora Stadniny Koni Gładyszów.
Jakiego kalibru jest to człowiek, niech świadczy jego ostatni ruch w roli szefa stadniny. Otóż w stadninowej izbie pamięci wisiały portrety wszystkich jej poprzednich dyrektorów. Pan Waląg nakazał pracownicy je zdjąć i zniszczyć w niszczarce!
PiS na Podkarpaciu jest nadal silne, ale w całym kraju rządzi koalicja 15 października, więc kierownictwo Kombinatu Rolnego Kietrz mogło przeprowadzić normalny konkurs na stanowisko dyrektora stadniny i nie obawiać się, że miejscowa liderka PiS nakaże zatrudnić swojego protegowanego, jak to miało miejsce w 2019 roku.
Do finału konkursu dotarły dwie osoby, a wybrany został ostatecznie Janusz Michalak, były wieloletni koniuszy stadniny w Regietowie. Pan Janusz przepracował w stadninie 35 lat, zaczynając od samego dołu. W tzw. międzyczasie uzupełnił wykształcenie, kończąc zaocznie Zootechnikę. Kiedy pan Waląg został dyrektorem chciał się go pozbyć. Nie mógł go zwolnić, bo na to musiałby mieć zgodę Kietrza, więc zlikwidował stanowisko „koniuszego”, a w to miejsce utworzył „kierownika stadniny” i zatrudnił swojego kolegę, młodego emeryta wojskowego, który po trzech miesiącach zrezygnował z pracy w stadninie. Ostatecznie Janusz Michalak szykanowany przez dyrektora Waląga zrezygnował po roku z pracy w regietowskiej stadninie. Teraz wraca jako jej nowy dyrektor. Nominację otrzymał 1 czerwca 2024 roku.
To dobra wiadomość dla państwowej hodowli koni. Dyrektorem zostaje człowiek od wielu lat związany z końmi huculskimi, biegły w ich użytkowaniu (przez wiele lat na koźle huculskiego zaprzęgu, także w rywalizacji sportowej), znający doskonale realia stadniny. Jako wieloletni koniuszy nadzorował pracę ludzi zatrudnionych w stadninie, więc z tym nie powinien mieć problemów. Oby z realiami ekonomicznymi radził sobie równie dobrze.
Można powiedzieć, że przed Stadniną Koni Gładyszów otworzył się 1 czerwca nowy korzystny rozdział w jej historii. Czy to samo można powiedzieć o Stadninie Koni Krasne po zmianach, jakie nastąpiły w tym roku?
A zmiany są pokłosiem nowego układu sił po wyborach parlamentarnych. PiS został odsunięty od władzy, a rządzi koalicja 15 października. Rządy w rolnictwie, w tym w KOWR, przypadły PSL.
Zrozumiałe więc, że w SK Krasne poprzedni prezes z nadania PiS, Wiesław Kołakowski, został odwołany. Tym bardziej, że sytuacja finansowa stadniny jest zła, poprzedni rok obrachunkowy przyniósł stratę.
Nowym prezesem, mianowanym 12 kwietnia tego roku, został Marek Błaszczak. Ekonomista z wykształcenia. Z końmi pełnej krwi nie miał wcześniej nic do czynienia. Z innymi końmi – tak. Prywatnie hodował koni huculskie.
Ekonomista w trudnej sytuacji finansowej przedsiębiorstwa zaczął od szukania oszczędności. Gdzie je znalazł? W hodowli koni. Podziękował Romanowi Krzyżanowskiemu za pracę na stanowisku kierownika stadniny. Prezes uznał, że dotychczasowy asystent pana Krzyżanowskiego (tak nieformalnie nazwijmy funkcję tego młodego człowieka) – Dawid Niesłuchowski poradzi już sobie samodzielnie i mianował go pełniącym obowiązki kierownika działu hodowli koni.
Będący już w wieku emerytalnym Roman Krzyżanowski, wieloletni kierownik SK Jaroszówka, człowiek, który wyhodował wiele świetnych koni wyścigowych, zatrudniony przez poprzedniego prezesa, miał wg umowy pracować jeszcze dwa lata. Zwolnienie go w roku, w którym potomstwo wybitnego wyścigowo jak na polskie warunki ogiera Vabank zadebiutowało (i to udanie) na torze wyścigowym, wygląda na przykrą ironię losu.
Druga „oszczędność” związana jest właśnie z trójkoronowanym ogierem Vabank. Kontrakt na jego dzierżawę dobiegł końca, ale nowy prezes nie zamierzał walczyć o jego przedłużenie. Bo był – jego zdaniem – „niekorzystny finansowo” dla stadniny. Niekorzystny finansowo, bo drogi. Trudno, aby dzierżawa trójkoronowanego konia, jednego z najwybitniejszych w ostatnich latach w polskich wyścigach konnych, była tania. Nawiasem mówiąc Vabank nie będzie bezrobotny - ma niebawem zająć boks ogiera czołowego w prywatnej Stadninie Koni Moszna.
Prezes Marek Błaszczak w rozmowie skarżył się, że do Vabanka prywatni hodowcy nie przywozili klaczy do krycia, że mają drugiego ogiera, który na razie wystarczy (Shakeel), a za następnym się rozglądają. Podkreślał, że w ogóle konie w stadninach nie są działalnością dochodową.
Z tym ostatnim zgoda, ale w ten sposób dochodzimy do poważnego dylematu. Jeśli przedsiębiorstwo ma w nazwie „Stadnina Koni” , to czy jakość hodowanych koni nie powinna być celem pierwszorzędowym? Jeśli konie nie przynoszą zysków, to czy nie należy ich szukać gdzie indziej? W produkcji roślinnej? W produkcji innych zwierząt, ich mleka czy mięsa?
Jeśli się oszczędza na zatrudnieniu doświadczonego (z wynikami) hodowcy, jeśli nie zabiega się o zatrzymanie w stadninie cennego, choć drogiego (jak na polskie warunki) ogiera, to przecież oczywiste jest, że jakość hodowanych konie będzie się obniżać. Jeśli tak, to czy nie powinno się zmienić nazwy przedsiębiorstwa na Państwowe Gospodarstwo Rolne, a hodowlę koni w ogóle zlikwidować?
Marek Szewczyk
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 02.09.2024, 18:26 Uaktualniono: 04.09.2024, 16:44 |
Va Bank
Va Bank kryje w SK Krasne już 4 sezony. Pora zmienić ogiera Panowie.
|
|