Marność
Marnym jesteśmy środowiskiem, oj marnym. Do takiego wniosku dochodzę po lekturze tekstu na blogu „Koń Kuleje” pt. „Święta krowa”. W tekście przytoczone są dokładne sumy, jakie pobierał z kasy PZJ Stanisław Helak w latach 2012-2014 za „koordynację szkolenia w sporcie dzieci i młodzieży”. Nie jest moim celem w tym tekście analiza, czy stanowisko koordynatora ds. szkolenia dzieci i młodzieży było potrzebne, czy nie, czy usługi, jakie wykonywał na rzecz PZJ Stanisław Helak były warte podanych pieniędzy, czy nie. To jest osobne zagadnienie. Dla mnie istotne jest w tym momencie co innego.
Od zjazdu PZJ, jaki miał miejsce w końcu 2012 roku, czyli od momentu powstania Rady Związku, Stanisław Helak był jej członkiem. Czyli był członkiem organu kontrolującego zarząd PZJ. Organu, który przede wszystkim przejął obowiązki dawnej komisji rewizyjnej. Być członkiem organu kontrolującego i jednocześnie brać pieniądze za wykonywanie jakiejkolwiek pracy na rzecz organu kontrolowanego – to przecież wypisz wymaluj podręcznikowy przykład konfliktu interesów!
To przykład jawnego lekceważenia standardów, jakie powinny obowiązywać nie tylko w funkcjonowaniu organów związku sportowego, ale także w polityce, w samorządach, w spółkach prawa handlowego, wszędzie tam, gdzie chodzi o władzę i wydawanie pieniędzy.
Jednak fakt, że przez dwa lata członek Rady Związku brał z kasy tegoż związku pieniądze, stawia w bardzo złym świetle nie tylko jego. Stawia w bardzo złym świetle także tych, którzy mu te pieniądze dawali, którzy podpisywali faktury czy rachunki. A więc przede wszystkim prezesa PZJ Łukasza Abgarowicza. Senator PO, czyżby nie wiedział, jakie standardy obowiązują w polityce? A może nie wiedział, że Stanisław Helak wystawiał rachunki za „koordynację szkolenia w sporcie dzieci i młodzieży”?
Stawia w bardzo złym świetle nie tylko prezesa, ale cały poprzedni zarząd PZJ. Także obecny zarząd PZJ. Aż trudno uwierzyć, że w żadnym z tych zarządów nie znalazł się choćby jeden sprawiedliwy, który powiedziałby publicznie (np. na zebraniu zarządu), że takiej sytuacji nie można tolerować. Że to trzeba przerwać. Jeśli sam „bohater” tej dwuznacznej sytuacji nie widzi w niej nic nagannego, to trzeba mu to uświadomić. Dać do wyboru, albo rezygnacja z członkostwa w Radzie, albo rezygnacja z kasy.
A Rada Związku? Czy koledzy Stanisława Helaka z tejże nie wiedzieli o tej sytuacji nie do zaakceptowania? Okazuje się, że w tym ciele też nie znalazł się ani jeden sprawiedliwy. A obowiązek postawienia tej kwestii publicznie leżał przede wszystkim po stronie przewodniczącego Rady.
Trudno jednak oczekiwać, żeby ktoś, kto nie widzi belki w swoim oku, widział zapałkę w oku kogoś innego. Jeśli przewodniczący Rady zajęty był tym, aby do kierowanego przez niego klubu za organizowane tam szkolenia wpływały z kasy PZJ pieniądze większe niż wynikało to z rynkowych cen, to co się dziwić. Ja przymknę oko na twoje szwindelki, ty na moje – czy to tak funkcjonowało?
A inny członek Rady – Marek Kaźmierczak? Kiedy ogłoszono, że został wybrany na menedżera konkurencji skoków, spodziewałem się, że lada chwila usłyszę, że zrezygnował z członkostwa w Radzie. Do dziś się nie doczekaliśmy, choć dwóch innych członków właśnie zrezygnowało (o tym w następnym tekście). Przecież w jego przypadku mamy więcej konfliktów interesów: sklep, Rada i syn. Do konfliktu interesów, olbrzymim problemie w naszym środowisku, też powrócę niebawem. Teraz tylko o tym konflikcie: członek Rady nie może być jednocześnie pracownikiem Związku. Przecież to oczywiste! Ale okazuje się, że nie dla Marka Kaźmierczaka. Wyczytałem na którymś z portali, że powołał się na przykład Stanisława Helaka. Na to, że kolega Helak miał podobno opinię prawną, że można być członkiem Rady i jednocześnie pobierać pieniądze z kasy PZJ.
Powiem tak – mam bardzo złe zdanie o prawnikach. Wystawiają takiej treści opinie prawne, jakie chce dostać zamawiający, czyli ten, kto płaci za daną ekspertyzę. Jestem przekonany, że gdybym ogłosił, że szukam prawnika, który miałby poświadczyć, że Hitler to był w porządku gość, i dobrze zapłacił za taką opinię, to bym ją dostał. Przesadzam? Może. Ale czy czytający te słowa nigdy nie byli w sytuacji, kiedy dwie strony jakiegoś konfliktu powoływały się na opinie prawne, a były one dokładnie odwrotne? Ja wielokrotnie byłem w takiej sytuacji. Dajmy sobie więc spokój z prawnikami. Odwołajmy się do naszego poczucia przyzwoitości, do zdrowego rozsądku. Rozejrzyjmy się wokół – jakie standardy obowiązują (a przynajmniej powinny obowiązywać) w życiu publicznym. Tym się kierujmy! Jak widzimy, że te standardy w naszym środowisku są łamane, to głośno o tym mówmy. Jak łamiący takie standardy nie chce sam zrezygnować, to go trzeba odwołać.
O tym, że można tak rozwiązać podobnego typu sprawę, świadczy taki oto przykład. Kiedy wyszło na jaw oszustwo, jakiego dopuścił się Jacek K., który na podstawie sfałszowanego dokumentu wyłudził nienależny mu tytuł trenera klasy mistrzowskiej, PZJ cofnął mu licencję szkoleniowca, a nieżyjący już Michała Wróblewskiego, ówczesny sekretarz generalny PZJ, złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przez Jacka K. przestępstwa. Jacek K. był jednak także przewodniczącym komisji rewizyjnej Lubuskiego Związku Jeździeckiego oraz przewodniczącym Wojewódzkiej Komisji Egzaminacyjnej. Ponieważ mimo wezwań, aby sam złożył rezygnację z tych funkcji, nie chciał tego zrobić, prezes Lubuskiego ZJ, Nemezjusz Kasztelan zwołał nadzwyczajne walne zebranie tegoż Związku i dopiero tam zostało przegłosowane pozbawienie Jacka K. wymienionych funkcji.
A więc można? Można takie sprawy załatwiać zgodnie z interesem publicznym, w sposób zgodny z prawem i zasadami demokracji, nawet jak delikwent mówi, że on z niczego nie zrezygnuje, bo – jego zdaniem – nie musi.
Chwalę Nemezjusza Kasztelana, bo wtedy było za co, ale teraz sobie uświadomiłem, że ten sam Nemezjusz Kasztelan jako członek zarządu PZJ mógł zrobić to samo, w sprawie Stanisława Helaka. A nie zrobił. Podobnie jak inni członkowie zarządu PZJ i członkowie Rady Związku.
Marnym jesteśmy środowiskiem, oj marnym.
Marek Szewczyk
PS. Okazuje się, że Marek Kaźmierczak też zrezygnował z członkostwa w Radzie. Rezygnację na ręce przewodniczącego Rady złożył 14 lutego, ale:
1. Nie ma nigdzie tej wiadomości w przestrzeni publicznej, ani na stronie PZJ (tam w ogóle nie ma inf. o rezygnacjach), ani na żadnym portalu;
2. Nie konflikt interesów jest przyczyną rezygnacji p. Kaźmierczaka - pobudki są inne.


