Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

A jednak prawda

Nadesłany przez Marek Szewczyk 10.03.2015, 21:32:17 (2275 odsłon)

Z zainteresowaniem śledziłem tzw. aferę Kamila Durczoka. Z jednej strony z czystej ciekawości: czy faktycznie dopuścił się molestowania seksualnego w pracy, czy nie. Z drugiej strony ciekawe było obserwować, jak reagowały media, jak reagowali dziennikarze w sytuacji, kiedy chodziło o innego dziennikarza. Bardzo znanego dziennikarza. Jak czwarta władza zdaje egzamin w sytuacji, kiedy trzeba zmierzyć się z nieetycznym zachowaniem w swoich szeregach. 



Ktoś po jakimś czasie zwrócił uwagę na pewien znamienny fakt: kiedy dziennikarze ujawniają fakty o kolejnym duchownym, który jest oskarżany przez swoje ofiary, że je molestował seksualnie, to opinia publiczna i inni dziennikarze raczej nie stają po stronie owego duchownego, nawet kiedy on zaprzecza, do werdyktu sądowego jeszcze daleko, a sprawa dopiero co została ujawniona.

 

W przypadku afery Durczoka zarówno opinia publiczna, jak i media bardzo się podzieliły. Jedni zachowywali wstrzemięźliwość i prezentowali stanowisko: być może coś jest na rzeczy, ale poczekajmy na wyniki pracy komisji, jaką powołała stacja TVN do zbadania tej sprawy. Inni nie wierzyli w to, żeby komisja składająca się z pracowników TVN i prawników pracujących na rzecz tej stacji, wykazała jakieś nieprawidłowości, bo wiadomo: jak można kalać własne gniazdo. Sugerowali, że tylko jakieś ciało niezależne od TVN, albo wręcz prokuratura, mogą być obiektywni i dopiero efekty działania takich ciał mogłyby coś wykazać, o ile oczywiście faktycznie molestowanie miało miejsce.

 

Jednak spora grupa mediów i dziennikarzy stanęła od razu po stronie Durczoka. Także duża cześć opinii publicznej. Ważnym argumentem było to, że jednoznacznie w obronie męża stanęła żona Kamila Durczoka, choć jest z nim w separacji. Wiadomo, kiedy mąż jest oskarżany o sprawki seksualne z innymi kobietami, a broni go żona, to znaczy, że oskarżenia są nieprawdziwe, no bo przecież nie broniłaby go, gdyby faktycznie ją zdradzał.

 

No i zaczęło się. Z jednej strony obrona Durczoka, a z drugiej ataki na tygodnik „Wprost”, który sprawę ujawnił. A czy jest przypadkiem, że afera ta jest wyciągana na światło dzienne akurat wtedy, kiedy TVN jest wystawione na sprzedaż? Czyli sugestia, że „Wprost” działał na zlecenie jakiejś konkurencyjnej telewizji. Inni zarzucali pismu nagonkę na niewinnego dziennikarza, który biedny wylądował w szpitalu.

 

Karolina Korwin-Piotrowska zrezygnowała z publikowania felietonów we "Wprost" na znak protestu, przeciwko „bolszewickim metodom” dziennika. Kuba Wojewódzki tak bronił kolegi ze stacji: To był bez wątpienia tydzień Kamila Durczoka. Tygodnik "Wprost" postanowił nakręcić z nim pornola, ale, że główny aktor nie był chętny do współpracy, postawiono głównie na rekwizyty i scenografię. Reżyserią zajął się Sylwester Latkowski, niegdyś notowany sprzedawca żelu. Obecnie wszechstronny handlarz kitu - napisał w swojej rubryce na łamach "Polityki".

  

Ciekawe, jak się czują Wojewódzki i Piorowska po dzisiejszym komunikacie stacji TVN, który został wyświetlony i odczytany podczas „Faktów”, których szefem i twarzą nr 1 od wielu lat był Kamil Durczok. A oto najważniejsze fragmenty komunikatu komisji:

 

Komisja prowadziła swoje działania głównie poprzez rozmowy z 37 obecnymi i byłymi pracownikami i współpracownikami redakcji "Faktów TVN” i zidentyfikowała przypadki niepożądanych zachowań włącznie z mobbingiem i molestowaniem seksualnym. Komisja ustaliła, że trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowania. Jako zadośćuczynienie, TVN S.A. zaoferuje tym osobom kwoty do wysokości 6-krotności ich miesięcznego wynagrodzenia - czytamy w komunikacie. Spółka poinformowała też:

że w wyniku porozumienia z Kamilem Durczokiem, zakończy współpracę z dziennikarzem ze skutkiem natychmiastowym.

 

Jakie wnioski można wyciągnąć z tej sprawy. Niestety, część dziennikarzy nie zdała egzaminu. Źle interpretowana solidarność zawodowa sprawiła, że a priori założyli, iż Kamil Durczok został oskarżony fałszywie. Część zachowała się inaczej: nie zajmując się rozstrzyganiem ani o winie czy niewinności znanego dziennikarza, zajęła się tematem molestowania i mobbingu. Dało to pozytywne efekty w postaci zwrócenia uwagi na te problemy. Ministerstwo pracy i posłowie zapowiadają już korektę kodeksu karnego w tej sprawie. Niestety, przy okazji sprawdziła się smutna prawda, że nic tak nie zwraca uwagi na jakąś wstydliwą sprawę, jak to, kiedy ten problem dotyka osoby bardzo znanej. Celebryty, jak to się dziś mówi, a Kamil Durczok niewątpliwie nim jest. Gdyby jakaś gazeta napisała, że jakiś tam Kowalski molestował w pracy swoją podwładną, to pies z kulawą nogą by się tym nie zainteresował.

 

No i jeszcze jedna smutna konstatacja. Co innego strona oficjalna, czyli artykuły prasowe, komunikaty itp., a co innego życie. Okazuje się, że skłonności Durczoka były dobrze znane w środowisku dziennikarzy telewizyjnych, nie tylko w samym TVN, ale także wśród dziennikarzy innych stacji, którzy też zajmują się  przygotowywaniem programów informacyjnych. W tym gronie nikt nie miał wątpliwości o kogo chodzi (w pierwszej  publikacji „Wprost” nazwisko Durczoka jeszcze nie padło). W tym gronie nikogo nie zdziwiło zakończenie tej sprawy.

 

Ale na koniec coś pozytywnego. Jestem zbudowany faktem, że stacja TVN przeprowadziła rzetelne i obiektywne śledztwo w swojej sprawie i była w stanie rozstać się z jedną ze swoich gwiazd. Drugą stroną tego medalu jest przecież przyznaniem się do porażki: długo nie dostrzegaliśmy patologii, jaka miała miejsce w naszym gronie.

Marek Szewczyk 

 

 

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5