I biednie, i nieuczciwie
Rzecz będzie o tegorocznej aukcji koni arabskich w Janowie Podlaskim. Tytuł zaś nawiązuje do hasła, jakie głosili przedstawiciele Agencji Nieruchomości Rolnych przed Pride of Poland. A brzmiało ono: „będzie może biedniej, ale uczciwiej”.
Zacznijmy od drugiej części tego hasła. Sugeruje ono, że wcześniejsze aukcje, które organizował Polturf, a na które konie wystawiali odwołani prezesi stadnin, Jerzy Białobok i Marek Trela, były nieuczciwe. To wstrętne słowa i kolejne kłamstwo. Do tego, że w kampanii zniesławienia odwołanej trójki (plus inspektor Anna Stojanowska) oraz firmy Polturf, Agencja i minister rolnictwa posługują się kolejnymi kłamstwami, zdążyliśmy już przywyknąć. Zajmijmy się pierwszą częścią cytowanego hasła.
Można było podać wygodniejsze liczby
„Będzie może biedniej” - miało być zapewne asekuracją na wypadek, gdyby nie udało się powtórzyć wyniku finansowego aukcji z ostatnich lat. Sam fakt asekuracji jest zrozumiały. Jednak liczby, jakie podawał wiceprezes ANR, Karol Tylenda, rozmijały się z tą asekuracją. Pan Tylenda był bowiem uprzejmy powiedzieć w jednym z wywiadów: Założyliśmy, że przychód z aukcji przyniesie 2-2,5 mln euro. Byłaby to wartość, która satysfakcjonuje, bowiem to średnia wartość z kilkudziesięciu aukcji po wojnie.
Gdyby pan Tylenda zadał sobie trud i rzetelnie policzył wyniki aukcji, począwszy od roku 2003 (dlaczego akurat od tego roku? – bo od wtedy wyniki są w euro, a więc łatwo je porównywać), to wiedziałby, że ta średnia wynosi 1 887 077 euro. Gdyby zaś odliczyć dwie rekordowe ceny, za Kwesturę ( 1 125 tys. w roku 2008) i za Pepitę (1 400 tys. w zeszłym roku), to średnia wyszłaby 1 692 846.
Dla informacji - podaję wyniki tylko głównej aukcji. A przy okazji – na końcu tego tekstu znajdą Państwo szczegółowe zestawienie za lata 2003-2016, aby każdy mógł sobie sam wyrobić pogląd w kwestii porównań.
Gdybym był na miejscu pana Tylendy, to prognozując wynik aukcji powiedziałbym, że skoro średni wynik aukcji, po odliczeniu dwóch rekordzistek (dlaczego po odliczeniu? bo rekordy nie padają co roku) wynosi ok. 1,7 mln euro, to nas (ANR) satysfakcjonować będzie wynik w granicach 1,2-1,7 euro. I wówczas, gdyby wynik był lepszy, to byłoby się czym chwalić. A jak byłby nawet w dolnych widełkach prognozy, to i tak można by było z czystym sumieniem powiedzieć – jest, jak przewidywaliśmy.
Tymczasem wynik głównej aukcji wyniósł 1 271 tys. euro. W porównaniu do prognozy 2-2,5 mln euro, wygląda to kiepsko. To nie przeszkodziło jednak panu Tylendzie powiedzieć na konferencji prasowej w Janowie tuż po aukcji, że zakończyła się ona „stuprocentowym sukcesem”. Trzeba dużo tupetu i bezczelności, aby tak skomentować wynik aukcji wynoszącej o 1,229-729 tys. euro mniej niż prognoza. Ale co to dla „dobrej zmiany”. Nie takie rzeczy próbuje ludziom wmówić.
Czy bezpowrotnie?
Średniego wyniku aukcji na pewno nie można uznać za sukces, chociaż nie można też określić klęską. Jednak we wspomnianym okresie cztery razy wynik aukcji był niższy.
Co innego okazało się czymś dużo gorszym – zniszczenie reputacji aukcji!
W ostatnich 15 latach aukcja w Janowie stała się najważniejszą i największą na świecie. Z najdroższymi, ale i najlepszymi końmi na świecie. Ale ci, którzy po nie przyjeżdżali, wiedzieli, że jest to uczciwa aukcja. Że jak ktoś licytuje, to z innym miłośnikiem bukietu arabskiego, z realnym człowiekiem, z konkretnym kupcem, a nie ze „ścianą”. Przekręt z Emirą tę reputację zniszczył. Czy bezpowrotnie? Oby nie. Ale na jakiś czas, dopóki będzie w polskiej hodowli koni arabskich obowiązywać „dobra zmiana”, może tak być. Skutki tego przekrętu odczuliśmy już na tegorocznej aukcji, ale jeszcze boleśniej odczujemy na aukcji w przyszłym roku.
Po co?
Mniej zorientowanym w niuansach biznesu „arabskiego” trzeba wyjaśnić krok po kroku, o co chodziło w tym przekręcie. Zacznijmy od tego, w jakim celu został on zrobiony.
Najwygodniej mi będzie, jeśli wcielę się w rolę przedstawiciela Agencji Nieruchomości Rolnych i przedstawię to z ich punktu widzenia. A oto hipoteza, jaką będę się starał udowodnić.
Jeśli wystawiam na aukcję, w dodatkowym terminie, supergwiazdę, czyli Lot No 0, a w tym wypadku była nią Emira z Michałowa, to oczywiste, że ta klacz musi być sprzedana i to za dobrą cenę. Co to znaczy dobra cena w przypadku 16-letniej klaczy? To cena na poziomie ok. 500 tys. euro. Ale co zrobić, gdyby nie było chętnych do zapłacenia takiej ceny? No to zakładamy scenariusz, że taką cenę stworzymy fikcyjnie. Tego się nie da zrobić bez pomocy aukcjonera. W tym roku był nim Amerykanin, który po raz pierwszy prowadził aukcję w Polsce. Niestety, musiał on wziąć czynny udział w tej „ustawce”.
Dlaczego ta cena w wysokości 500 tys. euro jest taka ważna?
Bo cena za supergwiazdę buduje atmosferę, ustawia pułap cenowy na inne konie. Gdyby licytacja na Emirę utknęła przykładowo na poziomie 230 tys. euro i nikt nie chciał dać więcej, to byłaby klęska na dzień dobry. Zakładając, że cena minimalna, wyznaczona przez właściciela, była zapewne na poziomie 500 tys. euro, klacz musiałaby zejść z ringu niesprzedana. Tak to musiałoby wyglądać, gdyby aukcja była uczciwa.
No ale wynik można podrasować. Aukcjoner dostał zapewne dyspozycję, aby na wypadek, gdyby zainteresowanie było słabe, licytować – jak to się mówi – ze ścianą co najmniej do 500 tys. euro. No i tak się stało. „Dolicytował” do 550 tys. i ogłosił, że klacz została sprzedana. I zapowiedział, że niebawem powie, kto ją kupił. Ale tego już się widzowie nie doczekali.
Pośrednie dowody
Nie ma twardych dowodów na potwierdzenie, że ta hipoteza jest prawdziwa. Są jednak pośrednie.
Pierwszy dowód
Na aukcjach koni arabskich jest zwyczajem, że aukcjoner podaje kto kupił konia. Nie podaje jednak nazwiska, a jedynie numer licytującego i kraj, z jakiego pochodzi. Jeśli ma wątpliwości, kto ostatecznie kupił konia, to prosi o podniesienie patyka, na którym jest przyczepiony numer przypisany do danego klienta. W przypadku pierwszej sprzedaży Emiry ani nie podał numeru nabywcy, ani nie poprosił, aby kupiec potwierdził zakup przez podniesienie numerka.
Drugi dowód
Na aukcjach zazwyczaj zaraz po trzecim uderzeniu młotka aukcjonera, do nabywcy podchodzi asystentka i przynosi do podpisu kontrakt. W tym wypadku nikt nie wyruszył z kontraktem na poszukiwanie rzekomego nabywcy.
Trzeci dowód
Załóżmy, że aukcjoner się pomylił co do ostatniej sumy, do owych 550 tysięcy. Wziął omyłkowo czyjś gest za potwierdzenie, że akceptuje sumę 550 tys. euro, a tymczasem ktoś się po prostu oganiał od muchy. Wówczas aukcjoner ma prawo, a nawet obowiązek, wrócić do poprzedniej, „niespornej” ceny. Czyli powinien ogłosić, że 550 tys. to była pomyłka, wraca więc do poprzedniej ceny. W tym wypadku do 500 tys. Jeżeli na 550 tys. nie było realnej osoby, to na 500 powinna być. A tymczasem w przypadku pierwszej licytacji Emiry nie znalazła się żadna realna osoba, która podniosłaby rękę na 500 tys., ani nie znalazła się ta, która rzekomo podniosła rękę na 550 tys. Kto więc licytował tę klacz?
Prawda jest taka, że licytował ją aukcjoner sam ze sobą. Stworzył teatr iluzji, by oszukać wszystkich. By wykonać postawione mu przez nieuczciwych ludzi zadanie.
Czwarty dowód
Kiedy zaczęło się szukanie, kto dał 550 tys. euro, wszyscy pomocnicy aukcjonera rozkładali bezradnie ręce w geście: „ja nie wiem, to nie w moim sektorze”. Ale żaden z nich nie zgłosił też: „ale u mnie jest 500 tysięcy!” Oni też nie potrafili zidentyfikować ani tej osoby od rzekomo 500 tys., ani tym bardziej od 550 tys. A przecież stali najbliżej kupców, a ich głównym zadaniem jest czujne obserwowanie ich i wyłapywanie tych, którzy dają znać jakimś gestem, że akceptują nową, wyższą cenę.
Złamanie regulaminu
Powrót na ring aukcyjny pod koniec aukcji Emiry do ponownej licytacji zaskoczył wszystkich. I nic dziwnego. Tego jeszcze świat nie widział. Aby konia, co do którego wszyscy słyszeli, że został sprzedany, sprzedawać od nowa. Jest to złamanie regulaminu aukcji. Konkretnie punktu 9, który mówi, że: Cena zakupu, jako najwyższa zaakceptowana przez aukcjonera, jest ceną ostateczną i nie podlega negocjacji.
A przy okazji, przy każdym niesprzedanym koniu aukcjoner mówił ciągle: „koń jest do negocjacji w stajni”. Tego też w Janowie nigdy nie było. Jak aukcja, to aukcja. Albo koń jest sprzedany na ringu, albo schodzi z niego niesprzedany, bo nie osiągnął ceny minimalnej. Innych opcji nie było. I nie chodzi tu o zwyczaj, ale o prawo. O uczciwość wobec klientów.
O mało co
Zamieszanie z Emirą na początku aukcji zdezorientowało kupców i widzów. Kiedy Sefora (numer 1 w katalogu) została sprzedana za 300 tys. euro, wydawało się, że aukcja wraca do równowagi, że może będzie tak, jak w poprzednich latach bywało. Gdy na ring weszła Al Jazeera, o mało co nie byliśmy świadkami drugiego przekrętu. Tym razem jednak aukcjoner ogłosił, że schodzi z ringu niesprzedana, choć rzekomo ktoś chciał dać 350 tys. euro. Tyle, że ponownie był to jakiś duch. W tym momencie ludzie się zorientowali, że są robieni w balona. Dlatego też, jak Emira, a potem Al Jazeera ponownie zostały przedstawione do sprzedaży, ceny były już dużo, dużo niższe. Emira poszła w końcu za 225 tys., a Al Jazeera ponownie nie została sprzedana.
I tak tegoroczna Pride of Poland zamieniła się w Shame of Poland. W świat poszła wieść, że w Janowie na aukcji zaczynają oszukiwać. Fatalne tego skutki odczujemy za rok i w następnych latach.
A więc w tym roku na aukcji było nie tylko biednie, ale i nieuczciwe.
Marek Szewczyk
Pride of Poland
W kolejnych kolumnach: rok, liczba koni wystawionych, sprzedanych, średnia cena za konie sprzedane; sumy w euro
2003 37 24 772 000 32 166
2004 27 20 1 150 000 57 500
2005 33 25 953000 38 120
2006 36 33 1 635 000 49 545
2007 35 33 2 261 000 68 515
2008 36 25 2 994 000 119 760
2009 34 28 2 414 000 86 214
2010 36 26 1 021 000 39 269
2011 32 24 1 843 000 76 791
2012 28 19 1 325 000 69 736
2013 27 22 2 072 000 94 181
2014 28 24 2 089 000 87 041
2015 28 24 4 003 000 166 791
2016 31 16 1 271 000 79 438
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 18.08.2016, 10:10 Uaktualniono: 18.08.2016, 11:12 |
gosc
szkoda ze nie pisze pan, kto ostatecznie kupil Emire i czyimi rekami xa ta smiesznie niska cene. Bo jest to wiadome.
|
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 17.08.2016, 22:56 Uaktualniono: 17.08.2016, 22:59 |
"Dobra" zmiana
Zmiana jest faktem.
Tylko "dobra" powinna być brana w cudzysłów.
|
|
Autor | Wątek |
---|---|
Gość | Wysłano: 17.08.2016, 7:55 Uaktualniono: 17.08.2016, 8:28 |
ciekawostki
A mnie interesuje dlaczego nikt zdaje się nie zauważać że największym zwycięzcą czempionatu jest senator Dobrzański przez którego mamy taki cyrk w stadninach. W końcu to jego ogier wygrał w swojej klasie i został ogłoszony najpiękniejszym w kategorii zbiorczej.
Z reszta pan Marek Trela w którymś z wywiadów dziwił się niektórym ocenom sędziów. No i jeszcze rumuńscy myśliwi którzy zainteresowali się nagle hodowlą koni i zdecydowali że to będą te najdroższe i zdobyli na nie środki... Tutaj jedynie reporterka TVN zainteresowała sie tematem ;) |
|