Manipulacje, część III
W tym tekście odniosę się do kolejnej kwestii poruszonej przez prezesa PZJ Łukasza Abgarowicza w ostatnim (drugim) liście otwartym do środowiska (z 23 X 2014). Chodzi o koszty transmisji telewizyjnych.
Oto pytanie, jakie zadałem publicznie:
Od członków Rady Związku wiem, że łączna suma sześciu (mój błąd – powinno być pięciu) umów z Telewizją Polską na transmisje z cyklu Grand Prix Wolnej Polski (zarówno w Jedynce, jak i w TVP Sport) wynosi 235 tys. zł. Kiedy o to zapytałem Pana Prezesa, usłyszałem w odpowiedzi, że „łączna suma wynosi ok. 350 tys. zł." Pytanie – skąd ta rozbieżność?
Pan Prezes odpowiedział na to w ten sposób:
Umowy z TVP opiewały łącznie na kwotę 236 000 zł netto. Jest to jednak tylko część kosztów związanych z programami TV. Poza tym PZJ musiał ponieść koszty scenariuszy, grafiki telewizyjnej, czołówek, tyłówek, przemazów, produkcji felietonów i reportaży oraz zwiastunów. …. Informację o łącznej sumie 350 tys. zł przekazałem Panu Szewczykowi jako sumę orientacyjną w czasie rozmowy telefonicznej, prowadząc samochód, naciskany przez niego. Mam nadzieję, że po rozliczeniu wszystkich kosztów mniej więcej się w kwocie zmieścimy.
A więc Pan Prezes potwierdził, że podał mi sumę 350 tys. zł. Policzmy: 350 – 236 = 114 tys. zł. Czyli „pozostałe koszty związane z programami TV” wyniosły 114 tys. zł.
Panie Prezesie – taki bajer to na Grójec! Tak się nieszczęśliwie – dla Pana – składa, że pracowałem w Telewizji Polskiej przez blisko 10 lat. Byłem drugim sekretarzem redakcji sportowej. Dobrze wiem, jak wygląda transmisja sportowa i co się na nią składa. Byłem zaangażowany w setki takich transmisji i to zarówno jako komentator, jak i tzw. redaktor odpowiedzialny, a więc nadzorujący całość.
To co w przypadku transmisji sportowej jest szumnie nazywane scenariuszem, jest po prostu konspektem, w którym piszę się, że jeśli w konkursie będzie przerwa, to akcja przeniesie się do tzw. studia, w którym dziennikarz-reporter zada kilka pytań wskazanej osobie. Obowiązek stworzenia takiego konspektu leży po stronie redaktora odpowiedzialnego za transmisję (a nie po stronie zmawiającego usługę, czyli w tym wypadku PZJ). Jest to integralna część transmisji. Podobnie jak grafika komputerowa oraz czołówka (tyłówka jest to czołówka, tylko puszczana na koniec transmisji, do której dodaje się „listę płac”).
Nigdy nie słyszałem, aby za te elementy zamawiający transmisję telewizyjną musiał płacić dodatkowo! Nie wierzę, aby akurat w przypadku relacji z cyklu GPWP w 2014 roku miało być inaczej. Podobnie ze zwiastunami, które są po prostu autoreklamą TVP.
Jedynym elementem, który możemy potraktować jako wybiegający poza standardową transmisję telewizyjną z imprezy sportowej, mogły być „wizytówki-sylwetki” zawodników, w sytuacji, kiedy z góry zostało założone, że będą też wykorzystywane w innych transmisjach. Ale wyprodukowanie takich wizytówek technicznie jest bardzo proste. Polega to na nagraniu jedną kamerą kilkuminutowych rozmów z zawodnikami w stajni, plus kilka przebitek, a następnie zmontowanie to przez jedną osobę. Sprawnemu montażyście nie powinno to zająć więcej niż 2-3 godziny. Nigdy nie uwierzę, że te reportażyki czy felietony, jak byśmy je nie nazwali – kosztowały 114 tys. zł. Czyli mniej więcej połowę tego, co kosztowało pięć transmisji sportowych robionych dużymi wozami transmisyjnymi!
To jest po prostu kolejna manipulacja Pana Prezesa.
Przy okazji - na portalu „konkuleje.pl” anonimowy autor napisał tekst pt. „Harce w kojcu”. Powątpiewa w nim w wysokość owych „dodatkowych kosztów”, a ponieważ – jak sam pisze – jest człowiekiem, który „zajmuje się produkcją telewizyjną od 10 lat”, jego wywody wydają się być wiarygodne.
Eurosport a Polska
Kilka słów o zarzucie do członków Rady Związku, jakoby przekazywanie informacji o kosztach transmisji w TVP „osobie pracującej dla konkurencyjnej telewizji, w tym przypadku Eurosportu, jest etycznie naganne.”
Śmiechu warte! Eurosport nie konkuruje z TVP o prawa do relacji z zawodów jeździeckich organizowanych w Polsce! Nie konkuruje, bo jeszcze nigdy nie pokazał na swojej antenie żadnej imprezy jeździeckiej zorganizowanej w Polsce i pewnie jeszcze długo nie pokaże. Nad czym zresztą ubolewam.
A tak na marginesie. Kiedy było już wiadomo, że w 2009 roku w Strzegomiu odbędzie się finał Pucharu Świata w WKKW, zwróciłem się do Witolda Domańskiego, ówczesnego szefa polskiego oddziału Eurosportu, aby spróbował zainteresować nią kierownictwo stacji w Paryżu. Byłem pełny nadziei. Wydawało mi się, że skoro impreza tak wysokiej rangi odbywa się w Polsce i że Eurosport może mieć sygnał z niej w miarę tanim kosztem (bo TVP robiła transmisję, a więc kwestia przesłania tzw. sygnału do Paryża była operacją prostą technicznie i zapewne za niezbyt wygórowaną stawkę), to szefostwo stacji skwapliwie skorzysta z takiej okazji. Niestety, ku mojemu rozczarowaniu nie wykazało żadnego zainteresowania finałem PŚ w Strzegomiu. Może w przypadku ME w WKKW w 2017 roku w Strzegomiu będzie inaczej?
Panie Prezesie!
Apeluję, aby w imię jawności, a przede wszystkim aby potwierdzić prawdziwość Pana słów oraz aby wykazać, że nie mam racji, a jedynym moim celem jest „deprecjacja pracy zarządu PZJ”, opublikował Pan wykaz faktur, z których będzie niezbicie wynikać, że „koszty scenariuszy, grafiki telewizyjnej, czołówek, tyłówek, przemazów, produkcji felietonów i reportaży oraz zwiastunów” dają łącznie sumę 114 tys. zł.
Marek Szewczyk
PS. O kolejnych manipulacjach w następnym tekście.