Strona startowa | O mnie | Blog | Linki | Napisz do mnie
 
Archiwa
 

Archiwa

A to ja
 

Marek Szewczyk fot. Włodzimierz Sierakowski


Marek Szewczyk

Kulisy dymisji prezesa

Nadesłany przez Marek Szewczyk 16.06.2015, 21:56:11 (3304 odsłon)

Sprawy osobiste (śmierć brata) sprawiły, że przez jakiś czas nie miałem głowy do niczego. Dopiero teraz odrabiam zaległości. Czytam, aby się dowiedzieć o kolejnej aferze (stonogaleaks) w sferach rządowych, o dymisjach ministrów i powołaniu nowych. No i o tym, że rezygnację złożył miłościwie nam panujący prezes Polskiego Związku Jeździeckiego Łukasz Abgarowicz.

  

Niektórzy sądzą, że  Prezes miał już dość i powiedział pas; że musi się zająć sprawami wyborów parlamentarnych oraz swoją reelekcją do Senatu i na jeździectwo nie ma już ani czasu, ani głowy. Że nas osierocił.

Nic bardziej mylnego. Jeśli ktoś tak sądził, radzę, aby przeczytał ze zrozumieniem wywiad, jakiego udzielił Prezes red. Sławomirowi Dudkowi, a który ukazał się na portalu „Świata Koni”.  Prezes nie zrezygnował. Prezes – wzmocniony po ostatnim zjeździe – rozpoczął swoją grę. 



Odszedł na chwilę, by wrócić wzmocniony. Taki ma plan. Odszedł, aby wymusić zjazd nadzwyczajny, na którym musimy wybrać kogoś na wakujące stanowisko prezesa – a tym kimś będzie ponownie on – a przy okazji zmieść nieposłuszny mu zarząd i wybrać nowy. Posłuszny jemu. I to jest główny cel tej zaskakującej zagrywki Prezesa.

  

Co prawda, zgodnie ze statutem, delegaci nie muszą dokonywać żadnych zmian w zarządzie, a jedynie muszą wybrać prezesa, ale wiadomo, że koalicja, jaką tworzy wokół siebie obecnie Prezes poprze go w staraniach, aby postawić wniosek o odwołanie obecnego zarządu i wybór czterech nowych członków tego ciała. Wniosek ten ma duże szanse, bo jak wiadomo, Prezes jest się w stanie dogadać ze wszystkimi i za każdą cenę. Nawet z tymi, którzy go 18 maja chcieli odwołać. Gdyby na Lektykarską najechali nagle Marsjanie, to Prezes z nimi też by się dogadał.

 

Zresztą wystarczy, aby do zarządu wszedł ponownie Rafał Wawrzyniak, a jak widać, już się wierci w blokach startowych, a Prezes swój cel osiągnie. W poprzedniej konstelacji (tej sprzed listopada 2014) obaj panowie zgodnie współpracując, byli w stanie zrobić wszystko co chcieli. Pozostała trójka, nawet kiedy próbowała stworzyć przeciwfront, zawsze przegrywała. Prezes zawsze „wyjął” kogoś z owej trójki i w najgorszym dla niego scenariuszu głosowania wyglądały 2 za, 2 przeciw, 1 wstrzymujący się, a że przy remisie przeważa głos prezesa, zawsze osiągał swój cel. A niestety, jego cele czy ich (Abgarowicza i Wawrzyniaka) cele nie zawsze pokrywały się z dobrem polskiego jeździectwa.

 

Nawiasem mówiąc, chciałem z goryczą zauważyć, że tzw. zgniłe kompromisy przynoszą zgniłe owoce. Słowa te kieruję do tych, którzy pisali scenariusz zjazdu z listopada 2014 roku. Uznali, że muszą pójść na kompromis z Prezesem, no to teraz mają. Oni są w głębokiej defensywie, a wzmocniony Prezes poczuł się na tyle mocny, że przystąpił do frontalnego ataku.

  

Kolejny zgniły kompromis także odbija się im czkawką. Mam na myśli pozostawienie na stanowisku sekretarza generalnego. Niestety, Prezes ma rację, kiedy mówi w wywiadzie, że Łukasz Jankowski nie radzi sobie jako sekretarz generalny. Nie panuje nad pracą biura, nie potrafi pracować zespołowo. Do tego można dodać chroniczny lęk przed podejmowaniem decyzji. To wszystko prawda. Kiedy więc Prezes mówi, że "ostateczną przyczyną mojej rezygnacji była zgoda Zarządu na wycofanie przez pana Łukasza Jankowskiego wypowiedzenia, które złożył w kwietniu.” – to zdobywa punkty, a trzech członków zarządu, którzy mu się przeciwstawili, je traci.

 

Na dalszy plan schodzi w tej sytuacji fakt, że to nie kto inny, jak Prezes przeforsował Łukasza Jankowskiego na stanowisko sekretarza generalnego, kiedy wiele osób mówiło mu, że nie jest to dobry pomysł. Że stracimy bardzo dobrego gospodarza toru, a w zamian zyskamy kiepskiego sekretarza generalnego.  No i pytanie – dlaczego Prezes dopiero 7 czerwca 2015 roku zauważył, że jego faworyt nie nadaje się na to stanowisko? Dlaczego nie dostrzegał tego wcześniej? Dlaczego wcześniej nie  sygnalizował, że się pomylił co do osoby kolegi Jankowskiego?

 

Kłania się kolejny błąd obecnego zarządu – brak umiejętności komunikowania się ze środowiskiem. Przecież prawdziwa oś konfliktu między Prezesem a zarządem przebiega gdzie indziej. Nie chodzi o Łukasza Jankowskiego! Chodzi o pieniądze wydawane na system Artemor. PZJ ma za ten niedziałający system zapłacić, zgodnie z umową, 500 tys. zł. Już zapłacił 320 tys. zł. Prezes nalegał, aby zapłacić kolejną ratę – 180 tys. I to nie miał być koniec. Tymczasem zarząd podjął decyzję (mocno spóźnioną, bo powinna być podjęta w grudniu 2014 roku!) o przeprowadzeniu audytu funkcjonalno-kosztowego systemu Artemor. I o wstrzymaniu kolejnych wypłat do czasu otrzymania wyników owego audytu. 

  

A Łukasz Jankowski? Faktycznie, „zdradził” Prezesa. „Zdradził” bo konsekwentnie odmawiał podpisania faktur dla firmy stawiającej system Artemor. Przeciwstawił się Prezesowi w tej kwestii. Dlaczego? Czy tylko przyłączył się do silniejszych? Nie, po prostu poczuł ciężar odpowiedzialności za pieniądze związkowe, które są marnotrawione na niedziałający system. Za to go nie można winić.

 

Winić można zarząd, że nie pokazał prawdziwego powodu – zaskakującego dla niewtajemniczonych - konfliktu Abgarowicz-Jankowski. To jest powód, dla którego obecny zarząd pozwolił wycofać wypowiedzenie Łukaszowi Jankowskiemu. Widocznie doszli do wniosku, że wady sekretarza generalnego wadami, ale w tej chwili ważniejszy jest wspólny front w sprawie Artemora. Wyszło jednak głupio – że bronią nieudolnego sekretarza generalnego przeciwko wspaniałemu, światłemu prezesowi.

Co teraz? O tym w następnym tekście, niebawem.

Marek Szewczyk

 

 

Wersja do druku Powiadom znajomego o tym artykule Utwórz .pdf
 
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 18.06.2015, 21:23  Uaktualniono: 19.06.2015, 6:53
 Program "Artemor"
Jako osoba zajmująca się od wielu lat rejestrowaniem i licencjonowaniem zawodników i koni w WZJ nie zgadzam się z opinią Pana Redaktora dotyczącą programu "Artemor". System działa (są oczywiście drobne problemy), ale z informatykiem jest bardzo dobra komunikacja (w przeciwieństwie do poprzedniego). Pracownikom WZJ (i zawodnikom) utrudnia życie ograniczenie ilości pracowników PZJ zajmujących się wydawaniem licencji.
Odpowiedz

Autor Wątek
Gość
Wysłano: 17.06.2015, 8:07  Uaktualniono: 17.06.2015, 8:10
 Twój wywód
Marku, na Twój wywód odpowiem po prostu moim wpisem na Facebooku, który zamieściłem wczoraj rano. Oto on:

Chęć powrotu prezesa nie była dla mnie żadną „letnią burzą”. Spodziewałem się takiego obrotu sprawy i dałem temu wyraz w moim wpisie z 8-go czerwca.
Były prezes PZJ powiedział w wywiadzie, że wierzy w "dobrze pojętą demokrację" i jest przyzwyczajony do poddawania się "demokratycznej ocenie". Jednocześnie w tym samym fragmencie wywiadu mówi, że gotów jest ponownie zgłosić swoją kandydaturę pod warunkiem, że będzie "mógł dobrać sobie taki skład Zarządu, z którym będzie mógł realizować cele".
Istniejący zarząd i urzędujący sekretarz generalny nie współpracowali z prezesem, co doprowadziło do zapaści organizacyjnej. Z właścicielskiego punku widzenia sytuacja nie jest jasna (związek jest własnością jego członków). Jeśli prezes nie był w stanie współpracować z zarządem i sekretarzem generalnym i wręcz był sabotowany, oznacza to że albo zarząd i sekretarz generalny są niewłaściwymi ludźmi, albo niewłaściwym człowiekiem był prezes. Obserwując te wydarzenia z boku, dochodzę się do wniosku, że rzetelna ocena jest niemożliwa, tak jak niemożliwa jest w tej chwili koabitacja stron. W takiej samej sytuacji, a może nawet gorszej, jest też znaczna część delegatów, którzy obserwując z boku, będą zmuszeni niestety dokonać wyboru na nadzwyczajnym walnym zjeździe.
Zarząd zwany autorskim, a tego właśnie chce były prezes, zawsze prowadzi do rozwiązań autokratycznych, czyli do dyktatury. Istotą normalnych zarządów jest przecież również różnorodność pomysłów, ścieranie się poglądów i uzupełnianie się opinii. Zarząd powinien być też think tankiem. Zarządy autorskie są organizacjami jednego człowieka, który otacza się swoimi ludźmi i nabiera przekonania o własnej nieomylności. Takie zarządy miewają sens tylko w organizacji, gdzie właściciel lub większościowy udziałowiec prowadzi firmę sam, jest jej prezesem i rzeczywistym szefem, a członkostwo innych osób w zarządzie ma na celu wypełnienie zapisów statutowych lub ma satysfakcjonować ludzi powiązanych z właścicielem.
Próba wprowadzenia zarządu autorskiego w związku sportowym jest próbą zahamowania procesu demokratyzacji, który zawsze był bolesny. To członkowie związku muszą nauczyć się wybierać właściwych delegatów na zjazd, bo tylko wtedy zjazd wybierze właściwy zarząd. W przeciwnym wypadku będą to żenujące gry i zabawy towarzystwa wzajemnej adoracji. Próba siłowego zatrzymania procesu demokratyzacji jest faktycznie próbą odwrócenia biegu czasu. Również osoby potencjalnie nadające się do sprawowania funkcji w zarządzie powinny w końcu zrozumieć, że nie mogą uchylać się od tego obowiązku, gdyż wtedy delegaci z konieczności muszą głosować na miernych kandydatów.
Doświadczenie nauczyło mnie, że czarne i białe są wyłącznie dwa pieski na etykiecie butelki whisky, reszta rzeczywistości jest prozaicznie szara. Każda ze stron konfliktu będzie teraz prezentować swoje racje, a delegaci będą mieć kłopoty z realną oceną wydarzeń. Należy więc natychmiast wybrać całkowicie nowy zarząd i nowego prezesa.
Od listopada 2014 odbyło się dużo zjazdów, a konflikt pogłębił się zamiast być zażegnanym. Delegaci zatem powinni poważnie liczyć się z możliwością wprowadzenia zarządu komisarycznego przez Ministerstwo Sportu, zwłaszcza że były prezes, polityk rządzącej partii, powiedział w środkach masowego przekazu (takim jest portal Świata Koni) o głębokim kryzysie w związku i braku możliwości normalnej pracy. PZJ to nie PZPN i z pewnością FEI nie będzie kruszyć kopii o niezależność związku z powodu konfliktu wewnętrznego w Polsce, a jedyna osoba która mogła być wysłuchana przez FEI odeszła na zawsze. Dlatego powtarzam. Zjazd powinien odbyć się możliwie najszybciej. Zwlekanie przez cały lipiec może przynieść dramatyczne skutki dla związku. Dodam, że napisanie do Ministerstwa Sportu wniosku o wprowadzenie komisarza do PZJ jest banalnie proste. Wystarczy wykorzystać treść wywiadu.
Pamiętajmy, że związek jest własnością członków, a generałowie Ludowego Wojska Polskiego trafiali na stanowiska prezesów związków sportowych w innych czasach i w innej rzeczywistości. Nie można pozwolić na powrót tych czasów do PZJ, nawet gdyby nowy zarząd miał być wybrany tylko celem spokojnego doprowadzenia związku do końca bieżącej kadencji.

Pozdrawiam

Wojtek Pisarski
Odpowiedz
Dodaj komentarz
Zasady komentowania*
Zawsze akceptuj komentarz zarejestrowanego użytkownika.
Tytuł*
Nazwa*
E-mail*
Strona www*
Treść*
Kod potwierdzający*

Kliknij tutaj, aby odświeżyć obrazek, jeśli nie jest wystarczająco czytelny.


Wpisz znaki widoczne na obrazku
Kod rozróżnia małe i wielkie litery
Liczba prób, które możesz wykonać: 5